Tytuł oryginału: Crimson Empire III: Empire Lost #1-6 Tytuł TPB: Crimson Empire III: Empire Lost Scenariusz: Mike Richardson, Randy Stradley Rysunki: Pul Gulacy Kolory: Michael Bartolo Litery: Michael Heisler Okładki: Dave Dorman Tłumaczenie: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2011- 2012 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2012 Wydanie PL: brak |
Recenzja Lorda Sidiousa
Karmazynowe Imperium to dziś komiks legenda. U nas chyba nawet większa niż gdziekolwiek, gdyż był to właściwie jeden z pierwszych albumowych komiksów wydanych w Polsce (wcześniej mieliśmy nieliczne zeszyty). Chcąc, nie chcąc, ta historia zrobiła wówczas na mnie duże wrażenie, a i jej kontynuacja - Karmazynowe Imperium II: Rada we krwi trzymała poziom, umacniając jedynie legendę serii. Wszelkie sugestie o trzeciej części cieszyły oddanych fanów, w tym mnie. Tylko, że teraz mierzymy się z legendą.
Minęła dekada z hakiem i dostaliśmy trzecią część. Owszem obiecywano i zarzekano się już dawno, że powstanie, a potem, że nie powstanie. Wrócili scenarzyści, rysunki starano się zachować w podobnej formie, wróciły stare postaci, tak z poprzednich serii jak i całego tamtego okresu EU, ale chyba zapomniano o jednym. Przez te kilkanaście lat zmieniły się także „Gwiezdne Wojny”, jak i ich odbiorcy. W dodatku komiks niestety padł ofiarą mody na unikanie rozbudowanego EU i wciskanie wszędzie postaci filmowych. Tu nie dało się EU uniknąć, zresztą fajnych elementów wyciągniętych znajdzie się tu kilka, ale ważniejsze jest to, by Leia, czy Luke nawet jeśli nie odgrywają roli pierwszoplanowych, pozostawali na drugim planie. Muszą być widoczni i tyle. Witamy w Ograniczonym Wszechświecie „Gwiezdnych Wojen”. I chyba właśnie to jest jednym z najpoważniejszych zarzutów wobec tej serii, w końcu właśnie dekadę temu rozbudowywano nasze uniwersum. Natomiast to ograniczenie ma też wpływ i to dość mocny na fabułę. W komiksie „ginie” jedna z głównych postaci... No i fajnie, ale napięcie siadło tam w sposób niesamowity, właśnie dlatego, że dość dobrze wiemy, co dalej. Inny przykład, to wciskanie prequelowych kosmitów, włącznie z Gunganami w tle (jest tam ktoś kto przypomina Bossa Nassa). Wygląda to o tyle komicznie, że twórcy niby starali się zachować ducha serii, gdzie raczej takich nawiązań nie było. Choć przyznaję, że akcja z starymi okrętami z Wojen Klonów im się udała, nie licząc tego, że powstał kolejny twór... ale o tym już doczytacie sami.
Nie powiem, bym był z tego komiksu całkowicie niezadowolony. Bardzo podobał mi się początek i Kanos w roli łowcy nagród. Jest tu trochę przewrotnego humoru, ale też pięknie opisuje nam losy bohatera po poprzednich komiksach. Jednak główny wątek, chyba faktycznie jest spóźniony o te kilkanaście lat. Zastanawiam się, czy gdyby to powstało dawno temu, też wyglądałoby jak odgrzewany kotlet? Może zdążylibyśmy to zaakceptować? Jedyne, co mi naprawdę pasuje w tym komiksie to grafika. Kreska jest mocno zachowana w klimacie poprzednich części. Dziś technika komputerowa pozwala na więcej, ale cieszę się, że ten element pozostawiono w starym stylu. Dodaje to komiksowi dużo niezapomnianego klimatu, ale nie ratuje go.
Mam duży problem z tym komiksem. W pewien sposób czekałem na niego, acz długie oczekiwania sprawiły, że nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Pod tym względem dostałem opowieść, która nie jest w stanie zmierzyć się z własną legendą. Jest prosta, ma swoje plusy, ale z pewnością legendarna nie jest. To powinien być najlepszy wyznacznik. Jeśli „Karmazynowe Imperium” coś dla Was znaczy, jest to komiks kultowy, chyba nie warto psuć sobie wspomnień i zapomnieć o istnieniu trzeciej części.
Temat na forum
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 5/10 Rysunki: 8/10 Klimat: 6/10 Rozmowy: 6/10 Opis Świata SW: 5/10 |
Okładki wydań zbiorczego:
Alternatywne okładki:
Pełne okładki:
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,40 Liczba: 15 |
|
SW-Yogurt2019-11-11 16:12:51
Czytając ciurkiem trzecia część doskonale pasuje do poprzednich. Fajne czytadełko z niezłymi obrazkami, na których czasami niektórzy są do siebie podobni. A czasami nie. ~:)
Koniec czterdziestego piątego DeA.