Nar Shaddaa
Jak zwykle, po zamknięciu mojego sklepiku z robotami, poszedłem do baru, w sektorze koreliańskim. Najpierw chciałem odwiedzić „Uszy Twi’leka”, ale niestety nie było tam miejsc, więc pozostała mi jedynie spelunka o wdzięcznej nazwie „Ogon Hutta”. W sumie nie była taka zła, ale gorzej z towarzystwem, bo była za blisko kosmoportu. Spotkałem tam mojego znajomego bothanina Lafa’yetta. Laf, bo tak najczęściej na niego wołaliśmy, zajmował się mechaniką hydrokwantową starych silników nubiańskich. Szczerze mówiąc, choć sam jestem inżynierem, nigdy o czymś takim nie słyszałem, znaczy o statkach czy silnikach nubiańskich tak, ale o jakiejś mechanice hydrokwantowej... No cóż, może jednak nie znałem mojego kumpla na tyle dobrze, by wiedzieć co on naprawdę robi. No bo chyba nie był szpiegiem, zresztą niby co tu miał szpiegować.
- Jak leci Laf? – zapytałem
- A dobrze Nygusie. Słyszałeś może ostatnio coś o napadach na statki Federacji Handlowej?
- Nie, a co?
- A bo w złomowisku u tego Toydarianina, nie pamiętam jak on się nazywał, widziałem ostatnio chyba cały regiment zniszczonych droidów bojowych Neimoidian.
- Coś takiego? A ile ich było?
- Nie wiem, może z piętnaście, może więcej. Nie wiem.
- To raczej nie regiment. Ale czy są na sprzedaż?
- Chyba tak, dlatego ci to mówię. Odkupisz je, naprawisz, a potem sprzedasz.
- Dzięki, prawdziwy z ciebie przyjaciel.
- Zawsze możesz ufać bothanom. Pamiętaj o tym.
No cóż, polemizowałbym z tym stwierdzeniem, ale nie chciałem się kłócić, a sam nowy biznes zapowiadał się dobrze, jakiś hutt albo inny bogacz z pewnością odkupi ode mnie te droidy, trzeba im tylko zainstalować system samodzielnego działania i wszystko będzie dobrze.
- Wiesz w holo powinna lecieć transmisja z wyścigów podów na Ando Prime, postawiłem na to trochę kasy, więc jeśli chcesz to możemy pójść pooglądać to razem, a jeśli nie, to wybacz Spade, ale będę musiał cię zaraz pożegnać.
W sumie i tak nie miałem co robić, a programy sportowe nawet lubiłem, więc co mi tam, poszedłem to obejrzeć. Udaliśmy się do stolika z boku, gdzie był wyświetlacz holo, ale zanim pokazali transmisję, oczywiście najpierw musieliśmy obejrzeć końcówkę kolejnego odcinka koreliańskiej holonoweli pt. „Nowa Era Jedi”. No i w międzyczasie zamówiliśmy po kufelku prawdziwego, koreliańskiego ciemnego piwa.
- Wiesz co, Nygus, nie cierpię tego serialu. – powiedział Laf
- W sumie ja też, te wszystkie koreliańskie szmiry są robione na jedno kopyto.
- Masz rację. Kiedyś takie holoseriale jak „Uczeń Jedi” czy „Eskadra Łotrów” były jeszcze do zniesienia, były nowatorskie.
- Tak to była doskonała alternatywa dla alderaańskich romansów, czy huttyjskiej opery.
- Taa, wszystko było cacy, aż do czasu gdy Shelly Shapiro napisała scenariusz do „Wojen Klonów”.
- Tu się z tobą nie zgodzę, to chyba był najlepszy holoserial jaki nakręcono.
- Ja nie mówię, że był zły, ale że po nim kręcono już wszystko na jedno kopyto. A pamiętasz ten serial o tej rasie co niby z innej galaktyki przybyła?
- Laf, no weź przestań, zawsze musisz mi humor zepsuć. Ten serial był tak debilny, że szok. Choć nie był jeszcze gorszy, o tym wielkim potworze co zżerał planety.
- A pamiętasz ten o tym jak Najwyższy Kanclerz oszalał i kazał wybudować wielką stację kosmiczną, która niszczyła planety.
- Tak, ale najlepsze w tym serialu było, jak wysadzili w powietrze Alderaan. Ci producenci holoseriali z Korelii nie lubią tych z Alderaan i na odwrót.
- Ta, to było dobre.
- A skoro już jesteśmy przy Najwyższym Kanclerzu, jak sądzisz kto zostanie następnym?
- Nie wiem, pewnie ten Fines Val... Valorum.
- Ten od backty?
- Taa. Tylko on się chyba liczy. Bo wątpię by ten kandydat niezależny, Hutt the Minsky z Mon Gazzy coś znaczył. To krętacz i oszust.
- Tak, podobno zorganizował nawet blokadę jakiś szlaków handlowych.
- Wolę jak huttowie zajmują się przestępstwami, a nie polityką...
Naszą rozmowę, przy koreliańskim, zakłóciło wejście dwóch najbardziej przerażających postaci jakie widziałem w życiu. Obaj mieli na sobie ciemne tuniki, a ich kaptury zakrywały im twarze. Bez wątpienia byli to ci, których bała się cała galaktyka, byli to Jedi.
- Jestem mistrz Yako, a to jest mój uczeń And’Aral. – powiedział starszy z nich, który wyglądał jak jakiś mnich, który dobrał się do przyprawy
- A ja jestem barmanem w tym... – odezwał się szynkarz
- Nikt cię nie pytał o zdanie. – odrzekł ten młodszy, a przy tym machnął dziwnie ręką. Nie lubię takich ludzi, co zawsze muszą gadać rękoma.
- Nikt mnie nie pytał o zdanie... – odpowiedział mu barman, schylił głowę i odszedł.
- Podaj mi numer swojego konta...
- And’Aral, przestań, nie wolno znęcać się nad istotami o znikomej liczbie midichlorianów, oni mają pieniądze, ale to my mamy Moc. – powiedział Yako
- Tak mistrzu.
- Dobra, kto z was zna Hirdana Krota? – zapytał całą salę Yako, w tym momencie wszyscy, którzy wiedzieli, wskazali na Twi’leka, siedzącego przy sąsiednim stoliku. Twi’lek wstał i powiedział:
- To on. – i wskazał na mnie.
Yako podszedł do mnie, i wyjął miecz. Nagle poczułem, że strach sparaliżował mi ręce i nogi. Nikt nie jest w stanie zabić Jedi, to najlepsi zabójcy w galaktyce, nie wiem czemu Republika ich utrzymuj, ale...
- Nie wyglądasz mi na rodianina. – powiedział do mnie Yako
- Ja....
W tym momencie wypadki potoczyły się szybko. Nagle Twi’lekowi błysnęło coś w ręce, ale zanim zorientowałem się, że to blaster, ten już wystrzelił, lecz zamiast trafić Jedi, trafił na zielone ostrze jakiegoś świetlistego miecza. Słyszałem, że Jedi mają taką broń, ale nigdy tego nie widziałem na oczy, nie licząc oczywiście holoseriali. Twi’lek padł na ziemię martwy, zabity odbiciem promienia własnego blastera. Jedi Yako, to był niesamowity boss, dobrze, że potem mnie zostawił. Wychodząc powiedział jedynie do barmana:
- Przepraszam za bałagan.
- Mistrzu przedobrzyłeś. – powiedział And’Aral
- No cóż, czasem nie wychodzi tak jak powinno. Zobaczymy co na to rada.
- Mam złe przeczucie odnośnie tego.
- Niech Moc będzie z nami.
I wyszli, lecz zanim wróciliśmy z Lafem do normalnego stanu świadomości, wyścigi podracerów, dawno się już skończyły. Oby ktoś kiedyś zrobił porządek z tymi Jedi...
Jak zwykle, po zamknięciu mojego sklepiku z robotami, poszedłem do baru, w sektorze koreliańskim. Najpierw chciałem odwiedzić „Uszy Twi’leka”, ale niestety nie było tam miejsc, więc pozostała mi jedynie spelunka o wdzięcznej nazwie „Ogon Hutta”. W sumie nie była taka zła, ale gorzej z towarzystwem, bo była za blisko kosmoportu. Spotkałem tam mojego znajomego bothanina Lafa’yetta. Laf, bo tak najczęściej na niego wołaliśmy, zajmował się mechaniką hydrokwantową starych silników nubiańskich. Szczerze mówiąc, choć sam jestem inżynierem, nigdy o czymś takim nie słyszałem, znaczy o statkach czy silnikach nubiańskich tak, ale o jakiejś mechanice hydrokwantowej... No cóż, może jednak nie znałem mojego kumpla na tyle dobrze, by wiedzieć co on naprawdę robi. No bo chyba nie był szpiegiem, zresztą niby co tu miał szpiegować.
- Jak leci Laf? – zapytałem
- A dobrze Nygusie. Słyszałeś może ostatnio coś o napadach na statki Federacji Handlowej?
- Nie, a co?
- A bo w złomowisku u tego Toydarianina, nie pamiętam jak on się nazywał, widziałem ostatnio chyba cały regiment zniszczonych droidów bojowych Neimoidian.
- Coś takiego? A ile ich było?
- Nie wiem, może z piętnaście, może więcej. Nie wiem.
- To raczej nie regiment. Ale czy są na sprzedaż?
- Chyba tak, dlatego ci to mówię. Odkupisz je, naprawisz, a potem sprzedasz.
- Dzięki, prawdziwy z ciebie przyjaciel.
- Zawsze możesz ufać bothanom. Pamiętaj o tym.
No cóż, polemizowałbym z tym stwierdzeniem, ale nie chciałem się kłócić, a sam nowy biznes zapowiadał się dobrze, jakiś hutt albo inny bogacz z pewnością odkupi ode mnie te droidy, trzeba im tylko zainstalować system samodzielnego działania i wszystko będzie dobrze.
- Wiesz w holo powinna lecieć transmisja z wyścigów podów na Ando Prime, postawiłem na to trochę kasy, więc jeśli chcesz to możemy pójść pooglądać to razem, a jeśli nie, to wybacz Spade, ale będę musiał cię zaraz pożegnać.
W sumie i tak nie miałem co robić, a programy sportowe nawet lubiłem, więc co mi tam, poszedłem to obejrzeć. Udaliśmy się do stolika z boku, gdzie był wyświetlacz holo, ale zanim pokazali transmisję, oczywiście najpierw musieliśmy obejrzeć końcówkę kolejnego odcinka koreliańskiej holonoweli pt. „Nowa Era Jedi”. No i w międzyczasie zamówiliśmy po kufelku prawdziwego, koreliańskiego ciemnego piwa.
- Wiesz co, Nygus, nie cierpię tego serialu. – powiedział Laf
- W sumie ja też, te wszystkie koreliańskie szmiry są robione na jedno kopyto.
- Masz rację. Kiedyś takie holoseriale jak „Uczeń Jedi” czy „Eskadra Łotrów” były jeszcze do zniesienia, były nowatorskie.
- Tak to była doskonała alternatywa dla alderaańskich romansów, czy huttyjskiej opery.
- Taa, wszystko było cacy, aż do czasu gdy Shelly Shapiro napisała scenariusz do „Wojen Klonów”.
- Tu się z tobą nie zgodzę, to chyba był najlepszy holoserial jaki nakręcono.
- Ja nie mówię, że był zły, ale że po nim kręcono już wszystko na jedno kopyto. A pamiętasz ten serial o tej rasie co niby z innej galaktyki przybyła?
- Laf, no weź przestań, zawsze musisz mi humor zepsuć. Ten serial był tak debilny, że szok. Choć nie był jeszcze gorszy, o tym wielkim potworze co zżerał planety.
- A pamiętasz ten o tym jak Najwyższy Kanclerz oszalał i kazał wybudować wielką stację kosmiczną, która niszczyła planety.
- Tak, ale najlepsze w tym serialu było, jak wysadzili w powietrze Alderaan. Ci producenci holoseriali z Korelii nie lubią tych z Alderaan i na odwrót.
- Ta, to było dobre.
- A skoro już jesteśmy przy Najwyższym Kanclerzu, jak sądzisz kto zostanie następnym?
- Nie wiem, pewnie ten Fines Val... Valorum.
- Ten od backty?
- Taa. Tylko on się chyba liczy. Bo wątpię by ten kandydat niezależny, Hutt the Minsky z Mon Gazzy coś znaczył. To krętacz i oszust.
- Tak, podobno zorganizował nawet blokadę jakiś szlaków handlowych.
- Wolę jak huttowie zajmują się przestępstwami, a nie polityką...
Naszą rozmowę, przy koreliańskim, zakłóciło wejście dwóch najbardziej przerażających postaci jakie widziałem w życiu. Obaj mieli na sobie ciemne tuniki, a ich kaptury zakrywały im twarze. Bez wątpienia byli to ci, których bała się cała galaktyka, byli to Jedi.
- Jestem mistrz Yako, a to jest mój uczeń And’Aral. – powiedział starszy z nich, który wyglądał jak jakiś mnich, który dobrał się do przyprawy
- A ja jestem barmanem w tym... – odezwał się szynkarz
- Nikt cię nie pytał o zdanie. – odrzekł ten młodszy, a przy tym machnął dziwnie ręką. Nie lubię takich ludzi, co zawsze muszą gadać rękoma.
- Nikt mnie nie pytał o zdanie... – odpowiedział mu barman, schylił głowę i odszedł.
- Podaj mi numer swojego konta...
- And’Aral, przestań, nie wolno znęcać się nad istotami o znikomej liczbie midichlorianów, oni mają pieniądze, ale to my mamy Moc. – powiedział Yako
- Tak mistrzu.
- Dobra, kto z was zna Hirdana Krota? – zapytał całą salę Yako, w tym momencie wszyscy, którzy wiedzieli, wskazali na Twi’leka, siedzącego przy sąsiednim stoliku. Twi’lek wstał i powiedział:
- To on. – i wskazał na mnie.
Yako podszedł do mnie, i wyjął miecz. Nagle poczułem, że strach sparaliżował mi ręce i nogi. Nikt nie jest w stanie zabić Jedi, to najlepsi zabójcy w galaktyce, nie wiem czemu Republika ich utrzymuj, ale...
- Nie wyglądasz mi na rodianina. – powiedział do mnie Yako
- Ja....
W tym momencie wypadki potoczyły się szybko. Nagle Twi’lekowi błysnęło coś w ręce, ale zanim zorientowałem się, że to blaster, ten już wystrzelił, lecz zamiast trafić Jedi, trafił na zielone ostrze jakiegoś świetlistego miecza. Słyszałem, że Jedi mają taką broń, ale nigdy tego nie widziałem na oczy, nie licząc oczywiście holoseriali. Twi’lek padł na ziemię martwy, zabity odbiciem promienia własnego blastera. Jedi Yako, to był niesamowity boss, dobrze, że potem mnie zostawił. Wychodząc powiedział jedynie do barmana:
- Przepraszam za bałagan.
- Mistrzu przedobrzyłeś. – powiedział And’Aral
- No cóż, czasem nie wychodzi tak jak powinno. Zobaczymy co na to rada.
- Mam złe przeczucie odnośnie tego.
- Niech Moc będzie z nami.
I wyszli, lecz zanim wróciliśmy z Lafem do normalnego stanu świadomości, wyścigi podracerów, dawno się już skończyły. Oby ktoś kiedyś zrobił porządek z tymi Jedi...
Autor tego opowiadania zajmuje się różnymi ... rzeczami.
- współprowadzi Bastion
- prowadzi własnego bloga, na którym wypisuje historie wyssane z palca
krasnoluda (http://orthank.blog.pl)
…i parę innych
Lord Sidious
5 grudnia 2002 r.
5 grudnia 2002 r.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,44 Liczba: 27 |
|
Boris the Black Dog2011-03-26 13:30:12
To były czasy...
Nomi Skywalker2010-07-06 12:16:44
Świetne :D
Nomi Skywalker2010-07-06 12:16:44
Świetne :D
Onoma2009-03-17 08:24:37
Klasyka!! 10/10
Darth Kylo2008-01-09 17:39:11
Fajne to nawet jest...
Dorg2007-12-23 19:08:09
Ciekawe, ciekawe...
karl892005-12-06 19:17:42
normalnie zarabiste!!
Lord Darth_Vader2005-09-17 16:09:35
Nawet ok opowiadanie. Chociaż mogło by być lepsze.
Pawcio2004-12-18 18:47:08
Fajne opowiadanie.
Edi2004-10-11 14:44:24
Najpierw przeczytałem komiks a później opowiadanie.Oba produkty są super!!!
Jagd Fell2004-08-25 14:13:58
Genialne.
Admirał Raiana Sivron2004-05-01 21:03:07
Bardzo interesujące, a ten wątek z homoseriali jest świetny.
Oby tak dalej.!
Wim San-Taal2004-03-06 12:52:23
świetne opowiadanie light'owe i na luzie...dla mnie spoko!!
Asia2003-08-31 11:23:33
Witaj!
Z tym opowiadaniem ,w moim przypadku, to było dość jajcarsko..
Najpierw widziałam, jak powstawał komiks (same obrazki...), potem dialogi, a dopiero w tej chwili przeczytałam oryginał...
Więc, że tak powiem, zabrałam się za to od d.... strony...!
Podoba mi się, bo jest lekkie, zabawne.Jakość literacka- rzecz gustu...,ale treść-w porzo!!!
Jackson2003-06-08 16:56:28
Opowiadanie to arcydzielo
Boris tBD2003-04-17 19:39:51
Bardzo fajne opowiadanko
Andaral2003-03-16 20:25:05
No coz, jest OK (!!!) , tylko ja jestem
troche nerwus i choleryk, duzo pale, pije
... Kawy, a co mysleliscie i czasem
jestem nawet do "zycia" !! :D
Kisiel2003-03-11 19:25:42
Moze bedzie komiks :D
Jeth2003-03-09 14:07:03
Mi się bardzo podoba. Ot. zwykle życie
zwykłego człowieka, na zwykłej planecie.
Jackson2003-03-03 19:09:02
A Pogawedki 3 maja juz oficjalne
blogoslawienstwo LDSa
Anor2003-02-12 09:43:48
Jak już napisano wcześniej to najlepsze w
tym opoaiwadaniu jest to, że jest ono
inne i zawiera dawkę humoru, którego
brakuje w większości opowiadań. No i
aluzyjny wątek z holoserialami jest
super!
Kolarz2003-02-09 09:53:36
Całkiem fajowe opowiadanko :) ...te
tytuły koreliańskich holoseriali.
Kisiel2003-02-03 00:43:06
wątek z holoserialami jest super,
opowiadanie bardzo mi sie podoba ze
względu na to że jest inne i zabawne.
Mało teraz jest takich opowiadań z
poczuciem humoru... wszyscy piszą takie
poważne, bardzo emocjonalne, jakby mało
było książek z tymi elementami... Takie
opowiadanka z jajem bardzo lubie. Myśle
że "Pogawędki przy koreliańskim..."
zasługują na FAN FILM !
la_touffe2003-01-11 00:42:28
jest bardzo smieszne
lecz widac Lord ze
nie jestes
profesionalista idac
to w dialogach ale
tak to jest super :)
Lord Sidious2003-01-10 17:35:37
Gwoli wyjaśnienia.
Opowiadanie to nie
było zamierzone. Było
efektem chwili,
ulotnym niczym żart,
i właśnie takie ono
jest. Nic mądrego,
nic zaplanowanego,
nic ekstrawandzkiego.
Nie wiem czemu akurat
skoncentrowałem się
na holoserialach, ale
o tym chyba nigdzie
nie było. No i jest
jeszcze Hutt The
Minsky ;-) jak ktoś
pamięta wybory z 1990
to powinien skumać
aluzję. To jest
największa głębia
tego opowiadania.
jedI2003-01-10 14:14:15
Trudno mi to
opowiadanie oceniać
;) Ale nie będę
słodził...
na pewno jest ono
inne... i to już jest
wielka jak dla mnie
zaleta. Najbardziej
cenię tu próbę (chyba
to miałautor na myśli
?) spojrzenia na nasz
Star Warsowy świat z
perspektywy Star
Warsowego świata.
Szkoda, że
rozbudowano tylko
wątek holoseriali.
Styl może być... po
za tym robudować,
rozbudować i jeszcze
raz rozbudować. No i
fajne (i nawet
dostrzegam w nim
pewną głębię) jest to
ostatnie zdanie.