Relacja Dartha Kasy
W dniach 23-26 sierpnia 2012 we Wrocławiu odbyła się już 27. edycja Polconu, czyli jednej z najważniejszych cyklicznych imprez fantasy w Polsce, organizowanej od 1985 r. Konwent znany z ceremonii przyznawania nagród im. Zajdla stara się przyciągać fanów na wiele innych sposobów i również w tym roku nie zabrakło na nim ciekawych atrakcji. Mówiąc o ostatniej edycji Polconu nie sposób nie wspomnieć o jej gościach. W szczególnie licznym gronie stawili się pisarze, zarówno zagraniczni (należeli do nich m.in. Peter V. Brett, Miroslav Zamboch i Edward Lee), jak również z naszego podwórka. Powszechnie ceniony w polskim fandomie Andrzej Sapkowski, twórca m.in. serii o wiedźminie Geralcie, niestety niechętnie zdradzał informacje dotyczące przyszłych projektów, lecz uraczył przybyłych licznymi anegdotami ze swoich poprzednich konwentów. Zaproszeni zostali również mający oddane grono sympatyków Jakub Ćwiek czy też swoisty bohater społeczności internetowej, Jakub „Dem” Dębski, który także zebrał sporą publiczność. Wszystkich przybyłych niemal nie sposób wymienić... Gości spod znaku Gwiezdnych Wojen niestety nie było, lecz brak ten częściowo zrekompensował Erich von Däniken, poruszający równie kosmiczne tematy, i to z jaką pasją! Bodajże najsłynniejszy propagator idei o tym, że Ziemia została niegdyś odwiedzona przez kosmitów poprowadził dwa 2-godzinne wykłady i był jedną z najbarwniejszych postaci konwentu. Nie trzeba było zgadzać się z jego argumentami, aby słuchać go z zaciekawieniem, czego zresztą sam doświadczyłem. Właściwie największym minusem związanym z zaproszonymi gośćmi były wielkie kolejki chętnych do autografów, szczególnie uciążliwe ze względu na brak specjalnie do tego przeznaczonych stoisk (rozstawiano jedynie prowizoryczne stoliki praktycznie na samym korytarzu).
Jeśli mieliśmy trochę czasu wolnego, mogliśmy odwiedzić liczne punkty programu. Pojawiły się rozbudowane bloki fantasy oraz mangi i anime, a także dotyczące horroru i grozy, komiksów czy gier RPG. Nie zabrakło również LARP-ów, konkursów oraz panelu prelekcji naukowych, na których można było posłuchać m.in. o najnowszych technologiach i badaniach. Specjalny blok poświęcono teoriom związanym z rokiem 2012. Dla nas najważniejszy był zapewne blok science fiction, w dużej części zdominowany przez Gwiezdne Wojny i koordynowany przez przedstawicieli wrocławskiego fanklubu, którzy na jednej z prezentacji przybliżyli wszystkim przybyłym swoją działalność pod nowym zarządem. Można więc było spróbować swoich sił w dwóch wiedzówkach, przy czym część pytań zadowoliłaby swoim poziomem nawet największych nerdów, choć w turnieju filmowym można było zajść daleko nawet bez znajomości Expanded Universe (konkurs organizowany przez Wedge'a to oczywiście zupełnie inna para kaloszy i tam trup słał się gęsto). Stele przygotował wyczerpujące prelekcje dla fanów okresu Nowej Republiki, traktujące o okrętach na służbie jej floty oraz walkach z Imperium po bitwie o Endor. Ciekawym (i zabawnym) punktem była prezentacja o gwiezdnowojennych crossoverach z innymi seriami; odbyły się też prelekcje o ciekawostkach związanych z prequelami, etyce republikańskiej armii klonów, tworzeniu gwiezdnowojennych strojów... Było w czym wybierać, a atrakcje cieszyły się dużym zainteresowaniem, więc sala była notorycznie przepełniona (na szczęście była to również, jak zauważył jeden z konwentowiczów, bodajże najmocniej klimatyzowana sala budynku). Pojawił się także gwiezdnowojenny blok dla dzieci i niewielka wystawa gadżetów związanych z sagą. Niestety, choć punkty programu z reguły odbywały się zgodnie z planem, w bloku Star Wars/SF pojawiły się pewne zmiany, przez co nie można było do końca ufać tabelce dołączanej do informatora (na szczęście nowy harmonogram pojawił się na drzwiach sali programowej). Poza tym atrakcje zostały tak rozłożone w czasie, że mniej więcej od godziny 20:00 zwykle nie było już co robić na terenie konwentu. Nie było też całodobowego games roomu, zaś przestrzeń poświęcona planszówkom była niewielka, choć dość dobrze wyposażona w rozmaite gry. Oczywiście wieczorem można było spędzić czas w konwentowym klubie Cynamon, który w trakcie tych trzech dni przeżywał prawdziwe oblężenie – do tego stopnia, że w „godzinach szczytu” ciężko było dostać się do środka i impreza rozszerzyła się także na pobliski chodnik.
Poza standardowymi prelekcjami równolegle odbywały się inne atrakcje, takie jak np. pokazy egzotycznych tańców albo projekcja horroru Header. Na konkursie strojów oraz CosplayWalku, czyli paradzie na ulicach Wrocławia, można było podziwiać fanowskie kreacje, choć w przypadku konkursu frekwencja niestety nie dopisała, a prawie wszystkie zgłoszone stroje dotyczyły mangi bądź anime, choć na korytarzach widywało się wiele innych cosplayów, choćby steam punkowych. Ciepriący na nudę mogli zawsze pozwiedzać liczne stoiska z merchandisem, gdzie można było dostać koszulki, klocki LEGO, książki, gry planszowe, akcesoria do RPG i wszelkie inne niezbędne dla fanów towary, także te starwarsowe. Jak zwykle ważnym elementem konwentu była integracja fandomowa, niestety jednak w tym roku sympatycy Gwiezdnych Wojen, przynajmniej ci spoza Wrocławia, nie dopisali – tym bardziej, że niewielu z przybyłych zdecydowało się na wspólne noclegi w szkole. Być może czynnikiem odstraszającym było tu oddalenie od głównego budynku konwentowego, trzeba jednak przyznać, że pomiędzy oboma miejscami można było wygodnie poruszać się autobusami. Ogółem jednak frekwencja na tegorocznym Polconie była wysoka – według informacji organizatorów przybyło 3,5 tysiąca osób, co jest wynikiem rekordowym w przypadku tej imprezy. W porównaniu z Pyrkonem to nadal mało, lecz w budynku Uniwersytetu Przyrodniczego, gdzie odbył się konwent, nie było pustek na korytarzach, a przynajmniej na parterze zawsze było tłoczno. Po części winne były rozmieszczone w hallu wejściowym licznie stoiska sklepowe i wyżej wspomniane kolejki do autorów, gdyż na pozostałych piętrach z reguły nie było problemów z poruszaniem się.
W samym budynku szkolnym również nie zabrakło miejsca, choć tradycyjnie część osób nie załapała się do sleep roomów i spała na korytarzach, pomimo limitowanej liczby miejsc noclegowych, które należało wcześniej wykupić. Pomysł ten, choć z pewnością ograniczył możliwy tłok, był jednak krytykowany przez część uczestników – na wielu imprezach bowiem noclegi wliczone są w cenę wejściówki, nie trzeba się martwić, że nie zdążyło się ich zarezerwować, a porozkładane na każdym skrawku podłogi śpiwory są niezaprzeczalnie swoistą częścią klimatu konwentowego. Na plus można jednak zaliczyć stanowisko akredytacyjne w szkole, co przy takim oddaleniu od budynku z atrakcjami było znacznym ułatwieniem.
Pisząc o Polconie, choćby dla samej formalności należy wspomnieć o nagrodach im. Zajdla, które tym razem trafiły do Mai Lidii Kossakowskiej (najlepsza książka) i Jakuba Ćwieka (opowiadanie). Gala cieszyła się sporym zainteresowaniem i odbyła się przy pełnej sali; urozmaicono ją występem grupy szczudlarzy Z głową w chmurach, stosownie do charakteru imprezy przebranych za niepokojące, fantastyczne postacie. Na uroczystości wręczenia nagród ogłoszono również, że następna edycja odbędzie się w dniach 29 sierpnia – 1 września 2013 w Warszawie.
Ostatni Polcon był generalnie imprezą dość dobrze zorganizowaną, choć z pewnymi niedociągnięciami, jak choćby wspomniana wyżej kwestia noclegów. Wśród uczestników przewijała się jednak opinia, że był to udany konwent, z czym osobiście się zgadzam. Warto wspomnieć, że w przypadku Polconu zespół organizatorów zmienia się wraz ze zmianą miejsca konwentu, przez co można z ciekawością wyczekiwać na nowe pomysły i kolejne odsłony imprezy. Z pewnością nie zabraknie na niej również fanów Gwiezdnych Wojen.
W dniach 23-26 sierpnia 2012 we Wrocławiu odbyła się już 27. edycja Polconu, czyli jednej z najważniejszych cyklicznych imprez fantasy w Polsce, organizowanej od 1985 r. Konwent znany z ceremonii przyznawania nagród im. Zajdla stara się przyciągać fanów na wiele innych sposobów i również w tym roku nie zabrakło na nim ciekawych atrakcji. Mówiąc o ostatniej edycji Polconu nie sposób nie wspomnieć o jej gościach. W szczególnie licznym gronie stawili się pisarze, zarówno zagraniczni (należeli do nich m.in. Peter V. Brett, Miroslav Zamboch i Edward Lee), jak również z naszego podwórka. Powszechnie ceniony w polskim fandomie Andrzej Sapkowski, twórca m.in. serii o wiedźminie Geralcie, niestety niechętnie zdradzał informacje dotyczące przyszłych projektów, lecz uraczył przybyłych licznymi anegdotami ze swoich poprzednich konwentów. Zaproszeni zostali również mający oddane grono sympatyków Jakub Ćwiek czy też swoisty bohater społeczności internetowej, Jakub „Dem” Dębski, który także zebrał sporą publiczność. Wszystkich przybyłych niemal nie sposób wymienić... Gości spod znaku Gwiezdnych Wojen niestety nie było, lecz brak ten częściowo zrekompensował Erich von Däniken, poruszający równie kosmiczne tematy, i to z jaką pasją! Bodajże najsłynniejszy propagator idei o tym, że Ziemia została niegdyś odwiedzona przez kosmitów poprowadził dwa 2-godzinne wykłady i był jedną z najbarwniejszych postaci konwentu. Nie trzeba było zgadzać się z jego argumentami, aby słuchać go z zaciekawieniem, czego zresztą sam doświadczyłem. Właściwie największym minusem związanym z zaproszonymi gośćmi były wielkie kolejki chętnych do autografów, szczególnie uciążliwe ze względu na brak specjalnie do tego przeznaczonych stoisk (rozstawiano jedynie prowizoryczne stoliki praktycznie na samym korytarzu).