Dziewczyna otworzyła oczy, a następnie lekko uniosła się na łokciach i
rozejrzała. Po białym, sterylnie czystym kolorze ścian rozpoznała, że
znajduje się w ambulatorium.
Gdy siedząca obok niej kobieta zauważyła,
że się obudziła, odłożyła czytnik i spytała:
-Kim jesteś?
-Dobre
pytanie. Kim ty jesteś? I gdzie ja jestem?- odpowiedziała pytaniem na
pytanie ranna przecierając oczy i siadając na pryczy.
-Jestem
Naiya.
-Naiya. Naiya. Jaka Naiya?
-Po prostu Naiya- odpowiedziała
kobieta.- Jesteś na pokładzie mojego statku.
-Na twoim statku?-
zdziwiła się siedząca.- Skąd ja się tu wzięłam?
-Zaraz ci to opowiem,
przynajmniej częściowo- obiecała Naiya- ale powiedz mi jak się nazywasz,
bo nie wiem jak mam się do ciebie zwracać.
-Kumari. Aina Nan Kumari-
skłamała gładko dziewczyna. Nie wiedziała dlaczego to zrobiła, ale jakiś
wewnętrzny głos mówił jej, że postępuje słusznie.
-Posłuchaj Aino.
Wyskoczyłaś z nadprzestrzeni. Za tobą pojawiły się dwa myśliwce. Strzelały
do ciebie…
***
Naiya w towarzystwie
Larta- prywatnego robota astromechanicznego typu R2 pilotowała swój
statek, "Tralyzjan", przez gwieździstą czerń kosmosu. Frachtowiec był
jednym z najpiękniejszych statków, jakie posiadał Alderaan. Nie oznaczało
to że był najlepszym, jednak Naiya zdążyła go pokochać. Tym bardziej, że
statek był prezentem na dwudzieste urodziny od swojej najlepszej
przyjaciółki, alderaańskiej księżniczki Gwen. Chociaż pochodziły z tak
różnych środowisk, jak małe miasteczko nieopodal stolicy planety- Aldery i
królewski ród rządzący planetą od stuleci, to jednak więź je łącząca była
bardzo silna. "Tralyzjana" dostała zaledwie dwa miesiące temu, ale razem
przeżyli już wiele przygód: uciekali przed piratami, walczyli z wrogami
Alderaana, ścigali porywaczy przyjaciółki. Prawdę mówiąc kobieta miał
chwilowo dosyć przygód i żywiła nadzieję, że będzie to łatwy lot. Nagle z
przestrzeń w odległości kilku kilometrów przed dziobem "Tralyzjana"
zafalowała i z nadprzestrzeni wyskoczył mały myśliwiec nieznanego jej
typu. Nadzieja matką głupich- stwierdziła.
Dziewczyna pomyślała, że
jego pilot za dużo wypił przed startem lub ma samobójcze zamiary. Mógł
także stracić przytomność- dodała w myślach- lub życie.
Zaczęła
wywoływać pilota myśliwca na wszystkich możliwych częstotliwościach, ale
nie odpowiadał. To potwierdziło jej ostatnie przypuszczenie.
Spojrzała
na ekran taktyczny i dojrzała jeszcze dwa myśliwce. Wyjrzała przez
dziobowy iluminator- ich opływowy kształt wskazywał na koreliańskie
pochodzenie. Komputer zidentyfikował je jako Paratesti.
Pilotka
jeszcze raz wyjrzała przez iluminator. Myśliwce zasypywały małą jednostkę
gradem laserowych strzałów. Były tym tak zajęte, że nawet nie raczyły
zauważyć "Tralyzjana". Wykorzystując ten fakt Naiya zwiększyła dopływ mocy
do silników. Doskonale wiedziała, że skanery Paratesti mają ślepe pola i
skorzystała z tej wiedzy. Usiadła im na ogonach. Piloci nadal atakowali
dryfujący stateczek.
Kobieta jedną ręką trzymała stery, drugą położyła
na spuście działka. Spokojnie odczekała do momentu, gdy krzyże celownicze
pokryły się i strzeliła. Poczwórna salwa z laserowych działek przecięła
przestrzeń przed dziobem frachtowca. Wszystkie śmiercionośne promienie
skrzyżowały się w jednym miejscu- na generatorze tarcz ochronnych.
Spowodowało to jego przeciążenie i eksplozję statku.
Drugi myśliwiec
leciał blisko kolegi. Za blisko. Jasna kula światła pochłonęła także i
jego…
***
-A mój statek? Co się z nim
stało?- wykrzyknęła Aina.
-Nic mu nie jest- uspokoiła ją Naiya.- Przy
pomocy promienia ściągającego i mojego astromecha udało mi się was
scholować. Jest przycumowany do kadłuba mojego frachtowca.
-Mocy niech
będą dzięki- westchnęła Kumari.- Czy jest uszkodzony?- spytała po
chwili.
-Lart, mój robot, porozumiał się z twoim droidem i oboje
twierdzą, że nic mu nie dolega.
-Ufff- wyrwało się dziewczynie.- To
dobrze.
-Też się cieszę- Naiya uśmiechnęła się do pilotki.- Zawsze
lepiej się człowiek czuje, gdy wie, że jego statek jest
nieuszkodzony.
-Taa. -Zwłaszcza, gdy nie jest to twój statek- dodała w
myślach.
- Jest bardzo ładny. Możesz mi powiedzieć jaki to typ i skąd
pochodzi?
- To Qumaryn, typ Q-29. Z Acted.
-Nigdy nie słyszałam ani
o tym myśliwcu, ani o planecie- odparła zdziwiona kobieta.- Ale chodź to
sterowni to pokażesz mi ją na mapie.
***
-To daleko- stwierdziła Naiya, gdy Aina
wyszukała odpowiednia mapę i wskazała jej swoją planetę.- Wiesz coś o
niej?- Zawsze interesowały ją nieznane planety.
-Pewnie. Jest małą,
niepodległą monarchią, bogatą w surowce mineralne.
Monarchia-
zamyśliła się Naiya. A więc poza Alderaanem istnieją jeszcze
monarchie.
-A możesz mi pokazać gdzie teraz jesteśmy?- przerwała jej
rozmyślania Aina.- Chciałabym przesiąść się do mojego myśliwca i wrócić do
domu. Czeka mnie daleka droga.
-Pochodzisz z Acted?
-Tak-
potwierdziła Kumari.- I muszę szybko tam wrócić.
-Hmm… A jaką trasą
leciałaś poprzednio? Możesz mi podać koordynaty skoku?
-Wiesz, nie.
Chyba raczej nie. Nie przyjrzałam się im przed skokiem- zmieszała się
dziewczyna.- Komputer pokładowy sam je wpisał.
-Sam?!?- wykrzyknęła
zdziwiona Naiya.- Ten myśliwiec musiał chyba kosztować fortunę! Zapewne
nie wiele takich lata po Galaktyce.
-Nie wiem- przyznała ze skruchą-
on nie należy do mnie. Ale nie jest jedyny. W porcie stałą ich cała
eskadra.
-W porcie?! A więc go ukradłaś?!- oburzyła się pilotka.- W
imieniu władz Alderaana jesteś aresztowana!- krzyknęła dziewczyna i
sięgnęła po blaster.
-Chwileczkę- wyjąkała blada jak papier Aina.- Mogę
wszystko wyjaśnić.
-Wyjaśnić?! Wyjaśnisz wszystko przed władcą swojej
planety.
-Król mi uwierzy.
Kobieta sięgnęła po kajdanki.
-Nie
licz na to.
-Ojciec mi zawsze wierzy- rzuciła pewnie Kumari.
Naiya
znieruchomiała w połowie ruchu.
-Nie kłam.
-Nie kłamię- odparła.-
Naprawdę nazywam się Nan Gray i jestem actedańską księżniczką.
***
Był słoneczny dzień. Księżniczka Nan Gray
przechadzała się incognito po mieście. Uwielbiała chwile kiedy mogła
wyrwać się z pałacu i udawać zwykłą Actedankę. Najbardziej jednak lubiła
wymknąć się niepostrzeżenie. Obecność choćby najlepszego i
najdyskretniejszego ochroniarza psuła jej całą radość. Dzisiaj się jej
udało!
Wędrowała bez celu ulicami Armani, aż wreszcie dotarła do
kosmoportu Sił Obrony Planety. Na lądowisku stało dwanaście małych
myśliwców Qumaryn Q-29 o opływowych kształtach. Cała eskadra- pomyślała
Nan.
Zawsze chciała latać. A Qumaryny… No cóż były to jedne z
najlepszych i najdroższych zarazem myśliwców jakie kiedykolwiek znała
Galaktyka. Dziewczyna była dumna, że wyprodukowano je właśnie na jej
planecie.
Księżniczka rozejrzała się- po lądowisku krzątało się tylko
kilku pilotów. A gdyby tak… Nie- zganiła samą siebie.- One nie są twoje.
Ale,- zastanowiła się- przecież jesteś królewską córką, a wszystko na tej
planecie należy do ludu, którym włada twój ojciec, czyli… Tak! Są także
twoje- szepnęło coś w podświadomości Nan Gray.
Rozejrzała się jeszcze
raz. Tylko kilku pilotów. Potrafisz to zrobić, Nan Gray- dodała sobie
odwagi.- I zrobisz to.
Cichutko, ale nie skradając się, okrążyła
lądowisko i podeszła do wejścia. Włożyła swoją kartę identyfikacyjną w
szczelinę czytnika. Zabuczał cicho i, ku uldze księżniczki, drzwi się
otworzyły. Przeszła przez nie i znalazła się w długim korytarzu. Po obu
stronach znajdowały się drzwi. "Szatnia dla pilotów"- przeczytała nad
pierwszymi. Weszła tam, by przebrać się w strój pilota. Na szczęście
zielony lotniczy kombinezon dostosowywał się samoczynnie do ciała. Długie,
kasztanowe włosy ukryła pod hełmem. Następnie udała się do magazynu
robotów astromechanicznych i zabrała stamtąd jedyny model Qui-14. Łatwo
poszło- pomyślała- zbyt łatwo.
-Uwaga piloci, alarm bojowy!- Rozległ
się z głośników głos dowódcy Sił.- Wszyscy do maszyn!
Z kantyny
wybiegło jedenastu żołnierzy, po drodze dołączyły ich droidy. Brakuje
jednego- zauważyła Gray.- Znakomicie.
Razem z pilotami wybiegła na
płytę lądowiska. Który myśliwiec jest mój?- pomyślała podniecona. Z
kłopotu wybawił ją droid, który wiedział do jakiego statku jest
przypisany.
Dźwig podniósł Qui-14 i zamocował w gnieździe robota
astronawigacyjnego. Nan wskoczyła do kabiny. Co ty robisz, dziewczyno-
pomyślała jeszcze, ale już było za późno: owiewka zamknęła się
automatycznie. Założyła słuchawki i wysłuchała rozkazów dowódcy eskadry-
teraz nie była już księżniczką, teraz musiała być pilotem myśliwca Sił
Obrony Planety.
Wystartowali. W przestworzach czekały na nich już
wrogie myśliwce- piętnaście Paratestich ze stoczni koreliańskiej. To
pewnie piraci, bądź przemytnicy- pomyślała dziewczyna. Nigdy nie siedziała
za sterami Qumaryna, ale wiele razy miała do czynienia z różnymi pojazdami
i statkami, więc przy pomocy Qui-14 całkiem nieźle sobie
radziła.
-Dwunastka- usłyszała w słuchawkach- masz jednego na
ogonie.
Dwa razy pstryknęła włącznikiem mikrofonu na znak, że
rozumie.
Zrobiła ciasny zwrot przez bakburtę, ale napastnik miał dobry
refleks i nadal siedział jej na ogonie. Dla odmiany wystrzeliła w górę
świecą i wyszła z niej korkociągiem. Udało się. Teraz ona siedziała mu na
ogonie. Lewą ręką odnalazła spust laserowych działek. Odczekała aż krzyże
celownicze się pokryją i strzeliła. Trafiła. Kula białego światła
pochłonęła Paratestiego.
-Dobry strzał- pochwalił go dowódca.- Ale masz
dwóch następnych.
-O nie- jęknęła księżniczka. -O jednego za dużo.
-Qui- powiedziała do astromecha- zabierz nas stąd.
-Biiii.
-W
nadprzestrzeń?- Dziewczyna spojrzała na ekran.- Może być.
Trzy, dwa,
jeden, zero… Pociągnęła za sprzęgło hipernapędu.
Gwiazdy zamieniły się
w długie, białe wstęgi.
***
-Jak to się stało, że tutaj jesteś?-
spytała nieco niegramatycznie Aina.
-Wybrałam się na wędrówkę po
okolicznych planetach. Miałam przy tym nadzieję, że nic ciekawego, ani
nieciekawego mi się nie przytrafi…- Naiya zrobiła co najmniej dziwną
minę.
-A co zamierzasz zrobić teraz?
-Z tobą? Zadźgać widelcem,
który użyję do obiadu.- Obie dziewczyny wybuchnęły głośnym śmiechem.
***
-Naiya, tylko bądź ostrożna-
powiedział ciemnowłosy mężczyzna.
-Spokojnie- uśmiechnęła się- przecież
to nie mój pierwszy lot!
-Ale pierwszy sama…
-Przecież jeszcze ma
Larta!- rzekła inna dziewczyna, wchodząc do pomieszczenia.
-Co tu
robisz, księżniczko?
-Przechodziłam i pomyślałam, że
może…
-Księżniczki nie przechadzają się po sąsiednich miasteczkach-
zauważył młodzieniec.
-Yyy,… Naiya, przyprowadziłam ci robota R2. To
ten sam, którego wcześniej nazwałaś Lart.
-Dziękuję ci!!!- pilotka
rzuciła się na szyję przyjaciółce.
-W takim razie lecę w spokoju
pooglądać pobliskie planety- powiedziała uszczęśliwiona Naiya.- Do
zobaczenia za tydzień! Chodź Lart! Czas się nieco rozerwać!
I z tymi
słowami dziewczyna wybiegła z pokoju i popędziła do hangaru. Tam czekał
już na nią jej ukochany koreliański frachtowiec- "Tralyzjan"
***
-Spotkamy się jeszcze kiedyś? - spytała Naiya,
żegnając się z nową przyjaciółką.
-Kiedyś na pewno- uśmiechnęła się
Aina, po czym uściskały się.- Odwiedź mnie kiedyś na Acted.
-Mnie
również było miło Wasza Wysokość.
-Naiyo, nie tytułuj mnie tak-
poprosiła Kumari.- I proszę, nie mów nikomu, że spotkałaś actedańską
księżniczkę. Mów, że uratowałaś Ainę Nan Kumari, pilotkę z
Acted.
-Dobrze, Aino- zgodziła się kobieta.
Uściskały się na
pożegnanie. Potem Aina poszła w stronę włazu, a Naiya do
sterowni.
***
Wyskoczyła z nadprzestrzeni
w pobliżu Acted. Już na nią czekali. Cała eskadra Qumarynów, myśliwców Sił
Obrony Planety. Prawie cała- brakowało jednej maszyny.
-Witamy w domu,
księżniczko- usłyszała w słuchawkach głos dowódcy eskadry. Pułkownik
Kasteli- rozpoznała go po głosie. Nie raz spotkała go na
audiencji.
Skąd wiedzieli? Skąd wiedzieli kim jestem?
-Witam,
pułkowniku- odpowiedziała zmienionym ze zdziwienia głosem.
-Zapraszamy
na ziemię, Wasza Wysokość. Król na panią czeka.
Dziewczyna zamarłą.
Ojciec czeka. Czeka, aż mu wyjaśni dlaczego to zrobiła. Przecież nie mogę
ciągle uciekać- podjęła decyzję.
Pchnęła dźwignię napędu podświetlnego
i skierowała się ku planecie. Myśliwce wokół niej uformowały szyk.
***
Myśliwce wylądowały w kosmoporcie
Sił Obrony Planety. Piloci sprawnie wyskoczyli z kabin swoich maszyn i
stanęli w szyku. Pułkownik pomógł wysiąść księżniczce. Na płycie lądowiska
czekała już na nią cała rodzina królewska.
-Ojcze- wyszeptała Nan, gdy
podeszłą do króla.- Przepraszam. Wiem, że nie powinnam była tego zrobić.
Ale nie żądam taryfy ulgowej. Ukaż mnie tak jak swoich poddanych…
-Nie
bój się, Nan Gray. Nie ukażę cię za to. To nie była twoja wina- uśmiechnął
się łobuzersko.- Sam to zorganizowałem, bo wiedziałem, że nudzisz się
zamknięta w pałacu. A latanie… Wszyscy Virgindi mają to we
krwi.
-Ojcze- młoda kobieta rzuciła mu się na szyję.- Dziękuję. Nigdy
nie zapomnę tego lotu. Jednak…
Wyswobodziła się z jego objęć.
-Mam
prośbę.
-Proś o co chcesz, Nan Gray.
-Ojcze, chciałabym dostać taki
myśliwiec- wyznała nieśmiało księżniczka.- I robota astronawigacyjnego
Qui- Fort.
Monarcha, pułkownik i książę Abel, starszy brat dziewczyny
porozumieli się wzrokiem. Wszyscy troje uśmiechnęli się.
-Wasza
Wysokość- dowódca eskadry zwrócił się do dziewczyny.- Ofiaruję ci ten
myśliwiec i robota Qui-14.
Księżniczka spojrzał z niedowierzaniem na
ojca.
-Nie rób takiej miny, Nan. Jest twój.
Aina Nan Kumari
& Naiya
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,00 Liczba: 2 |
|
rob82010-06-28 11:40:08
Nawet Nawet 6/10
Hox Reek2005-03-18 17:35:18
Całkiem nie złe. Czegoś mi tu brakuje, ale nieźle...
Edi2004-10-11 14:21:46
Nawet fajne
waldiego2004-07-12 20:50:20
Fajne, pisz więcej, daję 8. Pozdrawiam Darth Zwaart inaczej Waldiego.
Darth Fizyk2003-09-19 00:46:54
Hmmm, dosyc ciekawe :)
Jacek Solo(rz)2003-09-07 13:47:54
Całkiem całkiem. Takie dość dziwne.
Wilaj2003-09-07 08:37:10
Taaa, bardzo fajne, tylko za dużo tych wrąceń.
ceta2003-08-10 03:10:31
fajny pomysł na opowiadanko .jednak ja tam nie przepadam za takimi wtrąceniami -za bardzo mi akcje rozbijają .a tak to -oki doki :>
Anor2003-01-10 14:51:41
Podobało mi się.
Szczególnie te
wtrącenia między
rzeczywistą akcją.
Pomysł zakończenia
też był OK. Jedyne
zastrzeżenie to lekki
brak dynamiki oraz
pewne niezgodności z
EU (ale to chyba nie
jest wymagane)