TWÓJ KOKPIT
0

Cienie Przeszłości :: Twórczość fanów

Dlaczego właśnie on?- pomyślałam z rozgoryczeniem, zamykając drzwi do pokoju.- Dlaczego właśnie Cal Alterra musi mi towarzyszyć w tej misji?
Nie było przecież tajemnicą, że za nim nie przepadam. A już zwłaszcza dla Przewodniczącego Rady, mistrza Lestera…
Jednak ta misja miała też swoje dobre strony- wreszcie zobaczę się z ojcem- wiecznie zapracowanym senatorem- i resztą rodziny.

*************************************

-Shaky- zwrócił się do mnie podczas obiadu mistrz Lester.- Przyjdź po posiłku do sali obrad.
Zdziwiona, stawiłam się o wyznaczonej porze. Czekała na mnie cała Rada: mistrzowie Lester, Jarn i Seiko oraz rycerze Siren i Cal.
-Witaj, Shakanty- zabrał głos Lester.- Zaprosiliśmy cię tutaj, ponieważ mamy dla ciebie zadanie.
-Słucham- skinęłam głową.
-Polecisz na Kartanę- podjął mężczyzna i podał mi datakartę.- Więcej informacji nasz tutaj.
-Ja?- spytałam niepewnie.
-Tak ty, Shaky - potwierdził.
-Ja? Przecież ja nawet nie jestem w połowie szkolenia- zaoponowałam.
-Pamiętamy o tym- uśmiechnął się Przewodniczący Lester.- Dlatego nie polecisz tam sama. Będzie ci towarzyszył Cal.
Dosłownie opadła mi szczęka. Cal?! Wszyscy, tylko nie on!
Lester musiał zauważyć moją minę, ale tylko uśmiechnął się wyrozumiale.
-Tak jest, mistrzu- przytaknęłam po chwili.- Kiedy wyruszamy?
-Jak najszybciej. Idź się spakować. Ty też, Cal- zwrócił się do rycerza.- Po powrocie oboje zdacie szczegółowy raport. I niech Moc będzie z Wami!
-I z Wami!- pożegnałam Radę.
Wyszłam z sali sztywnym krokiem. Za mną szedł Cal Alterra.
-Będę czekał na ciebie na lądowisku- powiedział zrównując się z mną.- Przyjdź jak najszybciej.

*************************************

Podałam Calowi datakartę z rozkazami od mistrza Lestera. Włożył kartę do czytnika. Nad podłogą ukazał się mały wizerunek mistrza.
-Na Kartanie spotkacie się z człowiekiem imieniem Calvin McGonall. Ma on ważne informacje dla naszego zakonu. Musicie jednak uważać, bo na planecie pojawił się Ciemny Jedi. Chce przechwycić te informacje. Strzeżcie się go. Nazywa się Agat Ventari.
Zbladłam na dźwięk tego imienia. Agat Ventari… To niemożliwe! To musi być pomyłka!
Hologram zamigotał i znikł.
-Nic prostszego- powiedział Cal i odwrócił się do mnie.
-Shakanty, co ci jest?- zapytał dostrzegając wyraz mojej twarzy.- Shaky!
-Nie, nic…- pokręciłam po chwili głową. Czego jak czego, ale nie potrzebowałam jego cholernego współczucia!
-Shakanty!- skarcił mnie rycerz.
-Agat… Agat Ventari- wykrztusiłam pod jego palącym wzrokiem.- On był moim chłopakiem… Kiedyś. Był też Jedi.

*************************************

Staliśmy na płycie lądowiska. Czekaliśmy na śmigacz, który miał nas zabrać na miejsce spotkania z tajemniczym informatorem.
Cal przyklęknął. Sprawiał wrażenie całkowicie pogrążonego w medytacji.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, wstał i podszedł do mnie. Zbliżył się na odległość dłoni. Chciałam zaprotestować, ale nie zdążyłam. Delikatnie chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mnie w usta.
Ze zdumieniem stwierdziłam, że było to nawet przyjemne…
Alterra cofnął ręce i usta, i odsunął się ode mnie o krok, a następnie znowu przyklęknął.
-Cholera, Alterra, co ty robisz?!- krzyknęłam na niego.
-Shaky. Zechciej wybaczyć mi tę zuchwałość- odezwał się cicho.- Nie wiem jak zakończy się nasza misja. Może się jednak zdarzyć, że jedno z nas nie wróci… Dlatego muszę ci to powiedzieć:- zrobił przerwę na głęboki oddech: Kocham Cię, Shakanty.
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Na szczęście nie dostrzegł tego.
-Wiem, że nie darzysz mnie sympatią. Wiem, że czasem grałem nie fair- na chwilę pochylił głowę w geście skruchy.- Bardzo mi z tego powodu przykro.
Jego występnie zupełnie mnie zaskoczyło. Szybko jednak odzyskałam kontrolę nad sobą. Lata szkolenia dyplomatycznego wzmocnione treningiem Jedi zrobiły swoje…
Cal z napięciem wpatrywał się w moją twarz. Jednak nic z niej nie wyczytał. Patrzyłam na niego z kamiennym spokojem. Ale był to spokój tylko pozorny…
Zrezygnowany opuścił głowę. Wiedział, że jeśli tylko chciałam, potrafiłam doskonale panować nad swoją twarzą, głosem i ruchami. I, nie chwaląc się, robiłam to niejednokrotnie lepiej niż bardziej wyszkoleni Jedi.
Milczałam. W moim wnętrzu szalała burza… Zastanawiałam się nad swoimi uczuciami. Krok po kroku analizowałam znajomość z Calem. Nie było pewników. Tylko tysiące pytań bez odpowiedzi…
Czy naprawdę nie cierpię Cala Alterry? Czy może to tylko dobra przykrywka dla moich prawdziwych uczuć dla niego?…

*************************************

Śmigacz wylądował na niewielkim placyku. Zostawił nas i natychmiast odleciał. Oboje ubrani byliśmy w tradycyjne zakonne szaty: jasne kremowe tuniki, takie same luźne spodnie, wysokie do kolan ciemnobrązowe skórzane buty i brązowe płaszcze z kapturem. Do pasów przypięliśmy miecze świetlne.
Rozejrzałam się. Nigdzie nie było widać McGonalla.
-Shakanty…
Odwróciłam się, słysząc moje imię.
Przede mną stał Agat. Rozpoznałam go od razu: jasne blond włosy i niewinne niebieskie oczy. Łatwa do zapamiętania uroda anioła.
-Agat…- tyle chciałam mu powiedzieć.
-Wreszcie do mnie wróciłaś, Shaky- uśmiechnął się uwodzicielsko.- Długo na ciebie czekałem. Ale nie zmarnowałem tego czasu. Wiele się nauczyłem. Już nie jestem tak łatwowierny jak kiedyś…- zbliżył się do mnie.- Chodź, pokażę ci naszą wspólną przyszłość. Będzie wspaniała, obiecuję- wyciągnął do mnie rękę.
-Nie podchodź!- wystraszona jego słowami cofnęłam się o krok i zderzyłam z Alterrą.
-Nie, Agat. Nie pójdę z tobą- powiedziałam po chwili.- To ty chodź z nami.
Już dawno przestało mi na nim zależeć. Ale nadal był moim przyjacielem.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego przeszedłeś na Ciemną Stronę?
Nie odpowiedział. Nie musiał. I tak już wszystko wiedziałam.

*************************************

-Agat zawsze był taki spokojny, zrównoważony- powiedział przy pożegnaniu mój ojciec.- Kiedy wyjechałaś do Akademii Jedi, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Myślał, że kogoś tam poznałaś. Że o nim zapomniałaś.
-Tato, ja już wcześniej od niego odeszłam- przypomniałam.
-Wiem, Shaky- ze zrozumieniem kiwnął głową.-. Ale on nie chciał tego zrozumieć. Jak szalony zgłębiał tajniki Mocy. Chciał ci zaimponować. Nawet się nie spostrzegł, kiedy zwabiła go Ciemna Strona.

*************************************

Spojrzałam na towarzyszącego mi Cala. Był zupełnym przeciwieństwem Agata. Zarówno pod względem urody jak i charakteru.
…Zważ swoje uczucia, Shakanty- usłyszałam znajomy głos.- Spójrz w przeszłość i przyszłość. Wybierz i zadecyduj…
… I pamiętaj: kogo wybierzesz, tym się staniesz…
Potrząsnęłam głową. Czy ja naprawdę to słyszałam?
Spojrzałam na mężczyzn, pomiędzy którymi stałam.
Agat i Alterra… Przeszłość i przyszłość… Przeszłość styka się z przyszłością. Razem dają początek teraźniejszości… Tylko ona się teraz liczy.
-Nie pójdę z tobą, Agat- powtórzyłam głośno. Teraz już wiedziałam co robić.
-To się jeszcze okaże- mężczyzna wyciągnął miecz świetlny.
Zanim sięgnęłam po swój, podeszłam do Alterry.
-Ja też cię kocham, Cal- szepnęłam i pocałowałam go.
Zupełnie go to zaskoczyło. Zanim zrozumiał o co chodzi, walczyłam już ze swoją przeszłością.

*************************************

-Dostaliśmy wiadomość z Kartany- odezwał się Przewodniczący Rady.
Wszyscy spojrzeli na niego zaciekawieni.
-Trzeba odebrać ważne informacje- wyjaśnił mężczyzna.
-Kartana to planeta Shakanty?- bardziej stwierdził niż spytał Siren.- Dlaczego nie wyślemy tam właśnie jej?
Lester uśmiechnął się.
-O tym samym pomyślałem. Tylko, że musi z nią polecieć opiekun. Ktoś, kto będzie ją obserwował, delikatnie kierował, pomagał. Rycerz albo mistrz, który nie ma obecnie ucznia.
Zapadła chwila ciszy.
Teraz albo nigdy- zadecydował Cal Alterra.
-Ja polecę- odezwał się wstając.
Pozostali członkowie Rady spojrzeli na niego zaskoczeni. Wszyscy doskonale wiedzieli jakie stosunki panują między nimi. Oboje mieli silne osobowości, równie mocne poglądy i upór banthy, i przy każdej okazji dochodziło między nimi do ostrej, choć zawsze kulturalnej wymiany zdań.
Lester twierdził, że "kto się czubi, ten się lubi". Gdyby Shakanty nie była Jedi…
No cóż- pomyślał mistrz Lester.- Skoro zgłosił się na ochotnika, nie mogę mu tego zabronić.
-Dobrze. Po powrocie oboje zdacie mi szczegółowe raporty.

*************************************

Shakanty!…
-Nie, Cal! To moja walka!- krzyknęłam robiąc salto w tył.
-Shakanty, naprawdę nie musisz tego robić!
Nie dałam mu się przekonać.
-Pilnuj lepiej czy nie ma Calvina!- krzyknęłam pomiędzy jednym cięciem a drugim.
Nie posłuchał mnie. Zamiast tego patrzył jak walczyłam. Uważnie mi się przyglądał i oceniał każdy mój ruch.
A ja… Ja doskonale wiedziałam, że przede mną trudne zadanie. Agat zawsze był dobrym szermierzem. Kiedyś ćwiczyliśmy razem. Jednak tylko kilka razy udało mi się go pokonać.
Nagle przerzucił miecz do lewej ręki.
Z uznaniem kiwnęłam głową i też przerzuciłam broń- nauczyłam się tego w Świątyni.
Agat przeniósł spojrzenie za mnie na Cala.
-Jedi nigdy nie zbywało na wychowaniu- odezwał się drwiąco.- Jednak stać z boku i bezczelnie przyglądać się jak kobieta walczy, to już przegięcie! -roześmiał się szyderczo.- Ale cóż… To do was bardzo podobne…
Trafił w czułą strunę. Alterra zawsze miał obsesję na… Na moim punkcie!- to spostrzeżenie uderzyło mnie jak obuchem. O mało co nie zaniechałam obrony i mogłabym się przekonać jak bardzo Ventariemu na mnie zależy…
-Cal!- ostrzegłam go.- Zabraniam ci! Nawet się nie waż!
Wiedziałam, że mnie nie posłucha. Zresztą,- dlaczego miał by to zrobić? On był Rycerzem, a ja tylko Adeptką.
Po chwili zorientowałam się, że to był podstęp.
Jednak było już za późno. Chwila nieuwagi i mój były zepchnął mnie do desperackiej obrony. Zmusił mnie do cofania się. Nagle grunt usunął mi się spod nóg…
Diabeł o powierzchowności anioła tylko na to czekał. Natychmiast skoczył do Cala.
Wiedziałam czego pragnął Ventari: chciał upokorzyć faceta, o którym sądził, że odebrał mu dziewczynę.
Straciłam równowagę. Zanim ogarnęła mnie ciemność zobaczyłam jeszcze srebrną poświatę miecza Alterry…

*************************************

-Shakanty! Shakanty!- cichy szept wyrwał mnie z odrętwienia. Niechętnie otworzyłam oczy. Nade mną klęczał Alterra.
-Cal… Jesteś ranny!- z czoła sączyła mu się krew. Delikatnie dotknęłam jego rany ręką.
-To nic, Shaky. To nic- zapewnił mnie.- A ty? Nic ci nie jest?
Podpierając się rękami usiadłam i oparłam o ramię rycerza. Wszystkie mięśnie i kości bolały mnie niesamowicie i byłam bardzo poobijana, ale na szczęście nic sobie nie złamałam.
-Nie- pokręciłam głową.- Wszystko mam całe.
-To dobrze- odetchnął z ulgą.-. Gdyby coś ci się stało, nigdy bym sobie nie wybaczył. Mistrz Lester, też by mi nie darował…
Sięgnęłam do pasa i wyjęłam podręczny medpakiet. Przylepiłam mu płatek syntetycznej skóry w miejscu zranienia.
-Do wesela się zagoi- powiedział wesoło.
Oboje wybuchneliśmy śmiechem.
-A Agat? Co z nim?- spytałam po chwili.- A McGonall?
-Twój znajomy uciekł- pokręcił głowa Cal.- A Calvina nie było. Bo on po prostu nie istnieje. To Ventari przygotował na nas zasadzkę.
Zaskoczyło mnie to. Agat chciał mnie tu zwabić? Niemożliwe…
Chociaż… Ostatnio bardzo się zmienił…
-W takim razie wracajmy. Mistrz Lester na nas czeka.

*************************************

Siedziałam z Calem na tarasie Świątyni. W milczeniu podziwialiśmy zachód słońca nad Alderaanem.
-Shakanty Esmit, czy zostaniesz moja Padawanką?- spytał niespodziewanie.
Zaniemówiłam z wrażenia.
-Byłby to dla mnie wielki zaszczyt- ciągnął Alterra nie zniechęcony brakiem odpowiedzi.
Nie zastanawiałam się ani chwili: tak bardzo pragnęłam zostać Padawanem… A teraz… Teraz moje marzenie wreszcie się ziści…
-Zgadzam, się Calu Alterro- popatrzyłam prosto w zielone oczy mojego nowego mistrza. Nowego mistrza i ukochanego chłopaka zarazem…
Niezbadane są ścieżki losu. Gdyby ktoś powiedział mi, że zostanę Padawanką Rycerza Cala Alterry wyśmiałabym go… A gdyby jeszcze powiedział, że będę jego dziewczyną…


Aina Nan Kumari
XII. 2001- I. 2002, Acted


OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 0,00
Liczba: 0

Użytkownik Ocena Data


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (3)

  • Edi2004-08-05 22:56:14

    Takie sobie-5/10

  • ceta2003-07-23 02:35:03

    ciekawe! zdanie "czy zostaniesz moja Padawanką" jakoś nasuwa mi zaraz słowa "czy zostaniesz moja żona" -takie skojarzenie :) .ogólnie fajnie napisane ale przydałoby sie troszke więcej napięcia miedzy tą dwójką .

  • Anor2003-02-12 10:12:25

    Hm.. No żeby padawan ze swoim mistrzem
    ... razem???Nie... to mi nie pasuje, choć
    braku orginalności pomysłowi zarzucić nie
    można.

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..