Recenzja Lorda Barta
Z wielką przyjemnością przedstawiam wam recenzję jednego z najciekawszych albumów/przewodników Star Wars jaki wpadł mi w ręce. Book of Sith (BoS skrótowo w dalszym opisie), autorstwa znanego fanom Daniela Wallace’a, to Księga która odkrywa przed czytelnikami tajemnice i sekrety Ciemnej Strony, zawarte w przemyśleniach wielkich postaci władających Mocą. Wiedza tutaj zawarta nie przysługuje wszystkim, zatem członkowie Zakonu Jedi oraz ich poplecznicy proszeni są o opuszczenie sali… dobrowolnie.
Kiedy zostaniemy już sami, w gronie Mrocznych i Złych, pozostaje jedno pytanie – co tam jest w środku? A w skład Book of Sith: Secrets from the Dark Side [Vault/Deluxe Edition] (bo pod taką nazwą handlową figuruje to cudo) wchodzi Księga, umieszczona w ochronnych trzewiach holokronu Sithów, oraz sześć gadżetów odpowiadających sześciu rozdziałom BoS.
Sam holokron odbiega trochę kształtami od klasycznego ostrosłupa czworokątnego, nie mniej skrywa fantastyczne wnętrze, które ukazuje się nam przy wzrokowych i dźwiękowych doznaniach. Po naciśnięciu odpowiedniego przycisku z wnętrza wysuwa się platforma na której spoczywa Księga. Syk, błyski i buczenie urządzenia jednych mogą śmieszyć, dla mnie są specyficzne, za to świetnie prezentują się w ciemnym pomieszczeniu. Brakuje tylko obłoków sztucznego dymu, żeby scena otwierania wypadła iście filmowo.
Na platformie umieszczono dwa z sześciu dodatków. Jest to talizman Sióstr Nocy oraz kryształ miecza świetlnego Sithów. Pozostałem cztery znajdują się wewnątrz Księgi – fragment pogrzebowego całunu Sithów, mapa bitewna z czasów Wielkiej Wojny Galaktycznej (zakładam z dużym prawdopodobieństwem że jest to plan ataku na Świątynię Jedi), schemat strategii politycznej Palpatine’a z Wojen Klonów oraz propagandowy plakat czasów Imperium, z wizerunkiem (co chyba oczywiste) Imperatora oraz aurebeshowym tekstem „One ruler, one Empire” (Jeden władca, jedno Imperium).
Sama Księga została wydana z wielkim przywiązaniem do szczegółów. Twarda skórzana oprawa (bardzo miła w dotyku, czuć Moc emanującą z środka), zszywane strony, które cechuje inny kształt brzegów dla każdego z sześciu rozdziałów. Sto sześćdziesiąt stron zawiera mnóstwo pięknych rysunków, a co najważniejsze – BoS zachowuje charakterystyczną, podobnie jak „The Jedi Path”, formę wspólnej księgi przechodzącej z rąk do rąk. O zmianie właściciela świadczy nie tylko brak niektórych fragmentów zaginionych z upływem czasu czy wykończenia, ale również styl i sposób pisania autora. Każdy rozdział jest specyficzny i unikalny. Każdy niesie ze sobą inną wiedzę i znowu jak w TJP, zostaje ona okraszona dopiskami ludzi, którzy mieli możliwość zapoznać się z nią.
Najwięcej komentarzy jest autorstwa Luke’a Skywalkera. To on niejako prezentuje BoS i jest jej bieżącym właścicielem. Już pierwsze otwarcie ukazuje nam krótki list skierowany do czytelnika:
Each recovered text has its own texture and size. We’ll never know what the complete books looked like – these pages are all that remain.
Podpisano „Luke” plus godło Nowej Republiki.
W przeciwieństwie do „The Jedi Path” dopiski nie drażnią i nie uczucia, że ktoś już to wepchnął na siłę. Co prawda Skywalker komentuje ze swojego punktu widzenia, ale chyba nikt tu nie oczekiwał obiektywizmu?
Drugim komentatorem jest Darth Sidious, piszący ciekawym stylem z czerwoną czcionką i sygnujący to wszystko charakterystyczną pieczęcią. Jego teksty są również bardzo subiektywne i pokazują jak do gromadzonej przez tysiące lat wiedzy podchodzi ktoś o własnej wizji Sithów.
Pomniejsze dopiski są dziełem Dartha Vadera, Asajj Ventress, Yody, Mace’a Windu oraz Quinlana Vosa. Umieszczone w konkretnych rozdziałach mają przypominać, że Księga zmieniała właścicieli nie tylko w obrębie użytkowników Ciemnej Strony Mocy.
Pora przejść do tego co najważniejsze, czyli treści BoS. Postaram się przybliżyć ją autorami rozdziałów oraz krótkim opisem ich przemyśleń.
Księga Sithów zaczyna się od wstępu Darth Sidiousa oraz przedstawienia kolejnych twórców. Już na samym początku widać, że Dan Wallace przyłożył się niesamowicie i postarał żeby całość miała jako taki sensowny kształt i spajała wiele wątków szerokiego dziś uniwersum Star Wars. Mamy zatem nawiązania do Imperatora Sithów znanego z gry „The Old Republic”, Quinlana Vosa i Rozkazu 66, Inkwizytorów czasów Imperium i niedokończonego „Dark Side Compendium” Palpatine’a. Z tym ostatnim jest pewien zgrzyt ponieważ jak wiadomo każdemu „darksajderowi” kompendium miało się składać z trzech tomów – „The Book of Anger”, „The Weakness of Inferiors” i „The Creation of Monsters”. Monstra zostały zastąpione „The Manipulation of Life|, zakładam że w związku z zaistnieniem w uniwersum Dartha Plagueisa.
We are no longer Jedi expelled from the Republic’s smothering embrance. We are the Jen’jidai, Lords of the Sith.
Autorką rozdziału pierwszego jest Sorzus Syn. Jej kroniki wygnania zawierają informacje o tym jak Mroczni Jedi odkryli nację Sithów Czystej Krwi i jak przystosowali się do nowych realiów. Oczywiście przejmując całkowitą kontrolę nad Sithami i łącząc swoją wiedzę z ich osiągnięciami w dziedzinie alchemii, magii, rytuałów i budowie holokronów. Stworzyło to podwaliny tego co znamy pod nazwą Zakon Sithów.
Wielkim plusem tej książki jest przystępne wytłumaczenie różnic pomiędzy Sithami a Mrocznymi Jedi, pomiędzy Lordami Sithów a Darthem, co jeszcze lepiej wyjaśnia w trzecim rozdziale Bane.
Sorzus Syn wspomina również Kodeks Sithów oraz przepowiednie o Sith’ari. Zabawny jest fakt, że wydaje jej się że to ona może być tym wybrańcem.
Moją uwagę w tym rozdziale zwrócił również fakt, że przedstawione na rysunkach bestie wojenne i eksperymentalne monstra Sithów różnią się trochę od innych znanych wersji. Czasami różnią się znacząco. I jedyny błąd jaki wychwyciłem w całej książce – przy opisie miecza wojennego Sithów podano, że Ajunta Pall dekapitował Hakagrama Grausha jego własnym ostrzem tego typu. A parę stron wcześniej mamy rysunek gdzie Pall używa swojego miecza świetlnego.
The pace of this battle has cost me favor with the Dark Council and Darth Angral. But I will emerge victorious, and my triumph will ensure my place in the army that strikes Coruscant.
Rozdział drugi to dzienniki wojenne Dartha Malgusa z okresu Wielkiej Wojny Galaktycznej. Dostępne fragmenty opisują 346 dni Kampanii Rubieży, dotyczące takich wydarzeń jak Mandaloriańskiej Blokady , bitwy o Ord Radama, Ziost, Ashas Ree czy Serenno.
W charakterystyczny dla siebie zwarty i konkretny sposób Malgus przedstawia sposoby prowadzenia wojny przez wojska Sithów oraz opisuje jakie podziały i wewnętrzne tarcia przeszkadzają w odniesieniu ostatecznego zwycięstwa. Ma dość specyficzne podejście do Mrocznej Rady i ich gierek, niekoniecznie prowadzących do pokonania Jedi.
Dzienniki zawierają nawiązania do Colicoidów, które można spotkać w grze „The Old Republic”, do tajemnej superbroni Exara Kuna o nazwie Mroczny Żniwiarz (podobno najważniejsza część ukryta jest na Ord Radamie) aż w końcu do okrzyku Vadera. Tak, do tego samego z Epizodu III, słynnego „Noooo!” To już była dla mnie lekka przesada, ale co ciekawe komentatorem dzienników jest sam Darth Vader. A jeszcze ciekawszy jest jego styl pisania. Taki nerwowy, urywany i przypominający chłopaczka, którego nikt w szkole nie pilnował i nie uczył kaligrafii. Czyli Anakina Skywalkera. Jednak największym zaskoczeniem jest niejaka Eleena, wielka miłość Malgusa. Z tego co wiem występuje chyba w The Old Republic: Deceived. Co tylko zdopingowało mnie do przeczytania tej książki.
Together the two may attract legions of minions, but true power will remain concentrated. Always two – a Master and an apprentice.
Tytuł rozdziału trzeciego mówi sam za siebie – zarówno o autorze jak i o treści.
Zasada Dwóch.
Darth Bane i jego wielka rewolucja. Zmiana, która skierowała istnienie Sithów na nowe tory. Mamy tu wspomnienie o Ruusan, o Bractwie Kaana, ale tylko gwoli przypomnienia od czego się odbiliśmy. Bane pisze bardzo ciekawie, tłumacząc ideę która nim kieruje, a słowa swoje kieruje bezpośrednio do czytającego. Zakłada pewnie, że jest to kolejny Darth (przy okazji mamy jasne wytłumaczenie o co chodzi z tym tytułem), który powinien otrzymać jak najwięcej przydatnych informacji. Mamy zatem i filozofię i życie, o które trzeba walczyć. A w tym pomogą fragmenty o budowie miecza świetlnego, o stylach walki (okazuje się, że powinny być tylko dwa), wykorzystaniu podczas niej Mocy i o zbrojach Sithów. Ciekawe jest nawiązanie do Orbalisków w przypisie Sidiousa. Otóż próbował on tej metody z jednym ze swoich uczniów rasy Nikto. Jak się okazało biedak nie zniósł bólu podczas połączenia insektów z ciałem. Przykre.
Mnie najbardziej zaskoczyła otwartość z jaką Bane przyznaje, że twój uczeń „musi” cię zabić, a ty jako Mistrz musisz przyjąć to bez obaw, gdyż tylko w ten sposób Sithowie zachowają potęgę i dalej będą rośli w siłę. Każdy kto ma wątpliwości stanowi zagrożenie dla tego cyklu.
My sisters, the galaxy has taken note of us, and the powerful will pay for our service. Our skills are superior, honed on the wild beasts of Dathomir.
Rozdział czwarty, Dzikie Moce. Autorką jest Matka Talzin. Przyznam szczerze, że długo się zastanawiałem kim ona jest. Zerknąłem do źródeł i już było jasne – serial „The Clone Wars”. Jak wiecie moje zdanie o wartości merytorycznej i artystycznej tego tytułu nie jest zbyt wysokie. Raczej powiedziałbym, że jest bardzo niskie jednak okazało się, że rozdział matki to ciekawy tekst. Co prawda ten styl, ta część Mocy bardzo mnie nie przekonuje, nigdy nie za bardzo rozumiałem tych wszystkich powiązań i zależności, ale przecież nie muszę.
Mamy w tym rozdziale trochę o legendarnej Allyii, sporo o Siostrach Nocy, o balansowaniu pomiędzy światem ducha i światem ciała, o magii, bóstwach, talizmanach i bestiach Dathomiry. Jest również wspomnienie o tym, że Wiedźmy szkolą najlepszych najemników posługujących się Mocą oraz ciekawy fragment dotyczący… kultów, organizacji posługujących się Ciemną Stroną chociaż niekoniecznie mogących być zaliczonymi do ideologii Sithów. Mowa tu o Prorokach Ciemnej Strony, Wygnańcach Kanzer i Czarnoksiężnikach z Rhand czy najemnikach z Zakonu Mecrosa, Czarnych Gwardzistach oraz Kształtownikach z Kro Uar.
All life is made by the death of others.
Rozdział piąty, najciekawszy dla mnie, chociaż najmniej czytelny. Charakterystyczne pociągnięcia pióra sprawiają, że tajemnice manipulacji Mocą i życiem w wykonaniu Darth Plagueisa nie są tak łatwe do rozszyfrowania.
Z góry powiem, że również nie czytałem Star Wars: Darth Plagueis i czeka ta książka w kolejce, ale kiedy pojawiły się pierwsze plotki o mistrzu Sidiousa, kiedy ujawniono jego imię (patrząc teraz przez pryzmat „The Old Republic” nie jest takie głupie), potem kiedy okazało się, że to Muun… wydawało mi się, że genialny obszar do zagospodarowania został zaorany walcem. Jak się jednak okazało niekoniecznie.
Dość odważny pomysł, nawet jak na SW, czyli tworzenie życia zgodnie z własnymi żądaniami został tutaj stworzony i uporządkowany bardzo profesjonalnie i jestem pełen uznania. Plagueis eksperymentuje z midi-chlorianami, komórkami macierzystymi, testuje na setkach niewolników, sekcje, może wiwisekcje, genetyka, transfuzje krwi, aperion, anima i pneuma… tworzy to wizerunek szaleńca, skrzyżowanie (to moje prywatne przemyślenie) hitlerowskiego „naukowca” obozów koncentracyjnych z Frankensteinem i doktorem Moreau. I ja tak sobie myślę, że właśnie takich kreacji bohaterów brakuje w tym uniwersum. Zło prawdziwie złe, pokrętne, chcące stworzyć coś co wymyka się poza cywilizowane wyobrażenie.
Nie znając książki, a wnioskując tylko po zapiskach z BoS, o ile dobrze zrozumiałem Plagueis chciał stworzyć klona idealnego, wrażliwego na Moc do którego mógłby przetransferować swoją jaźń. Co po części udało się jego uczniowi, chociaż obydwaj tym samym złamali totalnie Zasadę Dwóch. I czy przypadkiem nie wymsknął mu się ktoś taki jak Anakin? W tekście jest fragment o tym, że Jedi czekają na swojego Wybrańca. A gdyby tak podrzucić im „śpiocha”? Genialne, jeśli prawdziwe.
As Darth Bane instituted the Rule of Two, so I will Begin the Rule of One. The Sith will now be sustained by one – one to hold the power and others, talented in the Force, to execute my will as dark side agents.
Ciekawe, prawda? Rozdział szósty, autorstwa Dartha Sidiousa. A może już Imperatora Palpatine’a? Cytat z fragmentu „The Book of Anger”. A całe jego wpisy zatytułowane są Władza Absolutna. Cóż… obsesja doprowadziła do tego, że kręcąca się machina Sithów została wykolejona przez jednego z nich. Bane musi się przewracać w… tam gdzie obecnie przebywa.
Zapiski Sidiousa kończą Księgę Sithów tak samo jak ją zaczynały – wizją tego, że cała tysiącletnia wiedza skupi się w jednym człowieku, który będzie z niej czerpał… ku własnej przyjemności i ku zaspokojeniu rządzy.
Odkładam Księgę i holokron zamyka się. Stanie w zaszczytnym miejscu obok innych książek i gadżetów związanych z Ciemną Stroną.
Co mogę powiedzieć w podsumowaniu? Dla mnie, choć pewnie będzie to nieobiektywna ocena z uwagi na przynależność, „Book of Sith” jest genialną pozycją. Nie tylko jako książkowy gadżet czy kompendium wiedzy. Po prostu dla Sitha takiego jak ja The Dark Side Sourcebook do SWD20 jest Starym Testamentem, a BoS to Testament Nowy.
Ci którzy lubią te klimaty powinni mieć wersję kolekcjonerską. Reszta, dla uzupełnienia brakującej równowagi obok „The Jedi Path”, może kupić samą książkę. Bo naprawdę warto.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 10/10 Wykonanie: 10/10 Opis świata: 10/10 Jakość informacji: 10/10 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Jeszcze na Celebration V, podczas panelu z twórcami The Jedi Path, padło pytanie, czy mają plany i pomysły na kolejną część. Wówczas planów jeszcze nie było, ale pomysły się zbierały, by w końcu mogły przybrać finalną formę. „Book of Sith” to swoista kontynuacja „The Jedi Path”, tylko wszystko jest widziane z drugiej strony. Ale jak to z często kontynuacjami bywa, nie zawsze wszystko wychodzi tak dobrze jak za pierwszym razem, co nie oznacza, że jest źle.
To co się najbardziej rzuca w oczy, to oczywiście kształt hologramu. Piękny, duży, czerwono-czarny, świecący i wydający dźwięki, gdy wydobywa się z niego książka. Nadal jest to świetna zabawka do kolekcji, ale chcąc nie chcąc nie jest już to taki szał jak „The Jedi Path”. Ot trochę inny kształt, nadal robiący wrażenie, zwłaszcza na kimś, kto nie spotkał się z poprzednią pozycją. Ale ta pierwsza chwila doskonale oddaje całość zabawy z „Book of Sith”, wszystko fajnie, ale gdzieś to już było. Ta pozycja nie jest niestety novum, przez to nie rzuca na kolana. Wkładek jest porównywalna ilość do „The Jedi Path”, ale chyba bardziej boli ich mała różnorodność. Z wyjątkiem jednej wszystkie pozostałe są zrobione z papieru/tektury, brakuje takich klimatycznych dodatków jak warkoczyk, czy medal korelliańskich Jedi. Owszem holokron z kryształem i amuletem jest bonusem samym w sobie, ale liczyłem na trochę więcej pomysłowości.
Sama książka została podzielona na sześć części, niby sześć osobnych ksiąg, które razem tworzą ten wspaniały holokron, oczywiście okraszone wstępem. Każda ma innego autora, a są nimi Sorzus Syn, Darth Malgus, Darth Bane, matka Talzin, Darth Plagueis i Darth Sidious. Bardzo podoba mi się to, że każda z tych części ma inną oprawę graficzną, ba nawet kartki mają inny kształt przy krawędziach. Dodatkowo wszystko zostało okraszone adnotacjami czytelników, a każda z tych ksiąg ma trochę inną historię, więc i komentujący się zmieniają. To mi się bardzo podoba. Oczywiście warstwa wizualna znajduje się na bardzo wysokim poziomie, podobnie jak wykonanie. Trochę gorzej, gdy idzie o treść. Najbardziej chyba boli to, że ekipa Dana Wallace’a nie do końca wiedziała, co chce osiągnąć. W „The Jedi Path” miał być to podręcznik dla padawanów, ale w przypadku Sithów i zasady dwóch, to już nie me sensu. Więc starano się zrobić coś pomiędzy podręcznikiem, a zapiskami, żeby nie powiedzieć blogami Sithów (i matki Talzin), które moją pomóc kolejnym pokoleniom Sithów szkolić się w ciemnej stronie. I tu dochodzimy do swoistego kuriozum, bowiem skoro Palpatine mocno mówi, że nastała reguła jednego, to uczniów nie potrzebuje, podobnie jak nie potrzebuje spisywać tego pamiętnika. Ot taki drobny szczegół.
Moim zdaniem to właśnie dobór piszących jest najbardziej kontrowersyjną częścią tej książki. Matka Talzin pisząca o Siostrach Nocy z Dathomiry trochę mnie irytuje w księdze o Sithach. Wykonanie jest całkiem przyjemne, ale sam pomysł jakby z czapy. Zresztą to nie jedyna próba wciskania „The Clone Wars” do tej pozycji, choć przyznaję, że wyjaśnienia dotyczące trylogii Mortis są bardzo dobre. Drugi kontrowersyjny dobór moim zdaniem do Darth Malgus z „The Old Republic”. Mając Imperium Sithów rządzone przez Imperatora, nagle dostajemy zapiski wojenne jednego z jego pionków, w dodatku bardziej kojarzącego się z brutalną siła, niż elokwencją. Wydaje się, że temat miał dużo większy potencjał. Podobnie jest z Plagueisem, ale tam Wallace musiałby zbyt mocno zaspoilerować Dartha Plagueisa, więc koncentracja na midi-chlorianach, jego badaniach i przepowiedniach wychodzi moim zdaniem bardzo dobrze. Chciałoby się oczywiście więcej, ale kupuję to. O swoich wątpliwościach dotyczących Sidiousa pisałem, reszta bardzo mi się podobała, choć sprawia bardziej wrażenie pełnego próżności pamiętnika, którego nikomu nie zamierza się pokazać, co oczywiście jest głupim pomysłem, jednak oddającym dobrze tę postać. Darth Bane to rewelacja, wspaniała esencja tego, co stworzył w dużej mierze Drew Karpyshyn. No i Sorzus Syn i jej genialna historia o wygnaniu przez Jedi i pierwszym kontakcie z Sithami czystej krwi. To zdecydowanie najlepszy fragment, bo najwięcej wnoszący do historii sagi. Jest najbardziej odkrywczy i to w nim jest takie wspaniałe. I dobrze, że jest na początku.
Niestety na tego typu pozycję muszę też patrzeć przez pryzmat tego, czego mi brakuje najbardziej. A więc z pewnością trochę historii o starożytnych Sithach, Darth Andeddu, Exar Kun i cała ta reszta, aż proszą się o swoje własne przemyślenia. Do tego należałoby dołożyć Revana no i przede wszystkim Gravida, który tu nie został choćby wspomniany. Brakuje też jakichkolwiek wzmianek o Zaginionym Plemieniu Sithów czy Jednym Sithie. Braki bolą o tyle, że dostajemy dość bogatą historię Sióstr Nocy, moim zdaniem tutaj niepotrzebną.
„Book of Sith” to wspaniała pozycja, która ma bawić czytelnika, czy to komentarzami, czy dodatkami, a przede wszystkim wykonaniem. No i to się jak najbardziej udaje. Jest też dobrym kompendium wiedzy o Sithach, niestety nie kompletnym, ale i tak dającym wiele radości. Z tym, że „The Jedi Path” czy „Dartha Plagueisa” niestety nie przebija, może liczyłem na zbyt dużo.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 9/10 Wykonanie: 10/10 Opis świata: 9/10 Jakość informacji: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,43 Liczba: 7 |
|
Echnaton2018-02-04 17:07:33
Mam nadzieje że jakimś cudem zostanie wydana w polsce
Hego Damask2013-07-03 21:30:21
Niezłe. Podobały mi się wpisy autorstwa Malgusa (szkoda, że tak krótko :D) i Talzin.
Darth Zabrak2012-06-28 14:51:27
Jak dla mnie obrazki olśniewające, treści się mogę tylko domyślać ale sądze że też pewnie radę daje, sądząc po ocenach recenzujących. Ale bądźmy szczerzy aż tak różowo to nie jest. Nie podobają mi się te wszystkie gadżety dodane do książki, uważam je po prostu za zbędne. Także jakby sie pojawiła wersja bez dodatków to myślę że sobię nabęde
SithWarrior6782012-03-08 17:29:19
Mam pytanie. Kiedy to wyjdzie?
Kubasov2012-02-24 19:59:02
Ehhm... wiecie, że to kłamstewko.
Qel Asim2012-02-20 23:20:45
Zapiski Dartha Bane'a... MUSZĘ to mieć! :D