Tytuł oryginału: Darth Maul: Death Sentence #1-4 Tytuł TPB: Darth Maul: Death Sentence Scenariusz: Tom Taylor Rysunki: Bruno Redondo Litery: Michael Heisler Kolory: Michael Atiyeh Okładki: Dave Dorman Tłumaczenie: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2012 Wydanie USA zbiorcze: brak Wydanie PL: brak |
Recenzja Lorda Sidiousa
Wraz z powrotem Dartha Maula w „Wojnach klonów” dostaliśmy już dwa okolicznościowe komiksy. Pierwszy z nich to Sith Hunters, wydany w ramach kwartalnika. Drugi to właśnie „Death Sentence”, który wpierw wydano standardowo w formie zeszytów a potem w zbiorczej edycji. Prawdę mówiąc chyba najlepiej by było na tym w recenzji poprzestać. To nie jest jakiś bardzo zły komiks, ale dobry z pewnością też nie.
Pierwszy problem to koszmarne rysunki. Już nawet na okładce na której widzimy Maula nie wiadomo, czy on się śmieje czy wścieka, ewentualnie nie wiadomo co autor miał na myśli. W środku jest niestety gorzej. Całość sprawia dość dziwne wrażenie, no ale przynajmniej zabrakowie jakoś wyglądają, w przeciwieństwie do np. Kenobiego.
Fabularnie wieś śpiewa i tańczy. Na głowę zabraków zostaje nałożona nagroda, właściwie tak naprawdę nie wiadomo za co i dlaczego. Osobnik odpowiadający za to, który zna ich z imienia i nazwiska i ujawnia to, dziwnym trafem nie zdaje sobie sprawy, że obaj mogą po niego przyjść. Owszem tym, że jest nagroda interesują się też Jedi, więc niby sens by to miało, ale generalnie i tak ryzykuje życie, nie wiedząc, czy Jedi zdążą na czas. Tego nie przemyślano. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bowiem powoli zmieniamy znowu Maula, który tu nie jest już ani śmiercionośną bronią, ba jest zdecydowanie inteligentniejszy od swego brata Opressa, ale też mózgowcem trudno ich nazwać. Opress wypada w tym komiksie fatalnie, jak popychadło, które nie wiadomo po co jest. W dodatku Maul będzie musiał go ratować i tu się chyba pojawia najciekawszy wątek w całej serii, w której Darth Maul staje się przywódcą i bohaterem biednego, prymitywnego ludu, który walczy z chciwym przedsiębiorcą. Maul staje się bohaterem mimo woli. Oczywiście długo tak nie pociągnie, ale to akurat jest do przewidzenia. O ile sam pomysł, by Maul stał się wybawcą z przepowiedni naprawdę jest wielce intrygujący, o tyle autorom zabrakło odwagi by podążyć tym krokiem. Nie pozostało miejsce na niedopowiedzenie, a szkoda. Miejsce na zabawę w konwencją, w której czytelnik widzi, kto jest dobry, a kto jest zły, a prymitywne ludki mają odmienną wizję, było, ale na tym poprzestano.
Warto zwrócić też uwagę na wyjątkowo małą ilość dialogów w komiksie, jest tu więcej rysunków, przez to akcja porusza się do przodu bardzo szybko.
O ile jeszcze same rysunki Bruno Redondo do arcydzieł nie należą, o tyle to co je ratuje to kolory. Dzięki temu ten komiks jeszcze jakoś wygląda. Ale niestety zarówno warstwa wizualna jak i scenariuszowa raczej sprawiają wrażenie wymęczonego, a nie przymyślanego dzieła.
Ogólnie niestety komiks ten to zmarnowana szansa. Maul i Opress są przede wszystkim bardzo plastycznymi postaciami i szkoda ich wykorzystywać przy tak fatalnej kresce. Podobnie ze scenariuszem, pomysły wręcz leżą na ulicy, tylko trzeba je podnieść. Wyszedł słaby, niepotrzebny średniak, nic więcej.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 4/10 Rysunki: 4/10 Klimat: 6/10 Rozmowy: 4/10 Opis Świata SW: 5/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,00 Liczba: 3 |
|