Tytuł oryginału: Marvel Comics Star Wars #66: The Water Bandits Scenariusz: David Michelinie Rysunki: Walt Simonson Tusz: Tom Palmer Litery: Janice Chiang Kolory: Glenis Wein Okładka: Tom Palmer Tłumaczenie: brak Wydanie PL: brak Wydanie USA: Marvel Comics 1982 Wydanie USA TPB: Dark Horse 2003 w Classic Star Wars vol. 4 |
Recenzja Nestora
66 numer serii Marvel Comics Star Wars to bezpośrednia kontynuacja zakończenia poprzedniego zeszytu.
Okładka „Water Bandits” to istna gra kolorów. Sam art jest dość średniawy, rzekłbym że znacznie poniżej przeciętnej Waltera Simonsa. Za to dobór kolorów tworzy tutaj ciekawą kompozycję. Dawno tak barwnej okładki w Marvel Comics Star Wars nie mieliśmy, jej koncepcja wyszła ponadto co to dotychczas mieliśmy prezentowane, czyli standardowe przestrzenie kosmiczne lub powierzchnie planet. Jest tutaj jeszcze pewna doza napięcia: Luke „zaparkował” swojego X-Winga w jaskini, jego śladem podążą klucz myśliwców TIE. Wszystko to potęguje ostrość barw, dzięki której praktycznie każdy element okładki został wyraźnie podkreślony: skały, kamyki, jaszczurka, konar, wnętrze jaskini.
Luke unika pościgu imperialnych maszyn i kamufluje się planecie Beheboth. Postanawia spędzić kilka dni w ukryciu, lecz gdy spostrzega, że jego zapasy jedzenia zostały zainfekowane przez insekty, wyrusza do najbliższej jednostki osadniczej, gdzie mógłby zdobyć stosowne zapasy wystarczające go przeżycia. Kiedy dociera do miasta Garrotine spotyka się z niechęcią jej mieszkańców. W czasie barowej bójki po jego stronie staje miejscowa farmerka wilgoci - Darial Anglethorn. Opowiada Luke’owi o problemach lokalnych farmerów i aktywności ludzi Longspara, którzy w niewyjaśniony dotąd sposób kradną całe zapasy wody. Luke czuje więź z rolnikami z Garrootine, dlatego zamierza przyjrzeć się sprawie bliżej. Po trudnym do zrozumienia ataku bandytów i uprawadzeniu Darial zostaje porwana. Skywalkerowi nie zostaje nic innego jak próba dotarcia do twierdzy Longspara umiejscowionej w górach. Tam poznaje tajemnice zbiorowej istoty Tirrith, posiadającej mistyczne moce, którą Longspar zmusił do posłuszeństwa. Cały komiks jest naprawdę trudny do zrozumienia. Za dużo w nim tajemnic, a za mało konkretnych informacji. Źle też prowadzone są nowowprowadzone postacie. W zasadzie nie wiemy skąd się wziął Longspar, jako czarny charakter słabo się sprawdził. Najciekawsze plansze z jego udziałem to te, w których walczy z Lukiem przy pomocy jego miecza świetlnego. W tym przypadku wzorowym szwarc charakterem jest pułkownik Giel z poprzedniego numeru. Trudno też odpędzić się do głębokiego nawiązania do Tatooine, nawet nazwa miejscowości, w której rozgrywa się akcja tego zeszytu jest zbliżona. Ostatnie sceny komiksu wprowadzają już totalny mętlik każdemu kto uważnie czytał... Każdy kto rozumie znaczenie tytułu „Water Bandits” może mieć skojarzenia z piratami, tutaj autorzy poszli w zupełnie innym kierunku, trudno by było przecież o wodnych piratów na planecie gdzie deszcz jest sporadycznym zjawiskiem.
Komiks fabularnie wypada przeciętnie, ale za to można cieszyć oko kreską pana Simonsa. Artystycznie stoi na wysokim poziomie, specjaliści i znawcy znajdą, więc coś dla siebie bez większego problemu. Jako ciekawostkę dorzucić można, że numer 66 to ostatni Marvel wydany w 1982 roku.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 3/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 2/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 8/10 Opis walk: 3/10 Opis świata SW: 2/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,00 Liczba: 1 |
|
SW-Yogurt2018-12-30 00:07:59
W poprzednim odcinku Biel zastrzelił hipernapęd X-Winga Luka, więc ten poleciał do innego systemu, by się ukryć. Gdy na podświetlnych doleci tam za 50 lat, poznamy zakończenie tej historii i dowiemy się jak Luke do spółki z Tirrithem zniszczyli podstawy ekonomii na Beheboth. ~:P