Tytuł oryginału: Marvel Comics Star Wars #58: Sundown! Scenariusz: David Michelinie Rysunki: Walter Simonson Tusz: Tom Palmer Litery: Janice Chiang Kolory: Don Warfield Okładka: Walter Simonson Tłumaczenie: brak Wydanie PL: brak Wydanie USA: Marvel Comics 1982 Wydanie USA TPB: Dark Horse 2003 w Classic Star Wars vol. 4 |
Recenzja Nestora
„Sundown!”, czyli 58 zeszyt serii Marvel Comics Star Wars opowiada o realizacji ryzykownego planu księżniczki Lei, w celu ochrony Rebelianckiej floty przed Imperium. W tym samym czasie Luke, Lando i Chewbacca wyruszają na misję. Wątek zawartym w tym zeszycie, jest preludium do akcji w następnym – 59 numerze.
Okładka komiksu jest niestety bardzo słaba jak na możliwości Waltera Simonsa. C-3PO i R2-D2 są zawieszeni w przestrzeni kosmicznej, nad rebeliancką flotą dryfującą blisko słońca. Rozmaite kształty statków są trochę niepodobne do tych z komiksu. Okładka jest kolorystycznie słabo ubrana. Dominują odcienie fioletu i czerwieni. Mi osobiście się ta praca nie podoba i raczej odstrasza, niż zachęca. Perspektywa, z jakiej zostały ujęte droidy, mogłaby być inna. Są mało czytelni i dość symetryczni. Można powiedzieć, że przedstawiono ich zupełnie bez życia.
Głównym motorem napędowym tego numeru jest brawurowy pomysł księżniczki Lei. Ma ona zamiar umieszczenie floty Rebelii w koronie słońca. Na pierwszy rzut oka brzmi fatalnie, ale Księżniczka wie jak to zrobić. Chce umieścić okręty w piramidzie pola ochronnego, wytworzonego przez 5 generatorów KERTS-BHRG. Przedstawia ona całą teorię działania urządzeń i zapewnia, że działa ona perfekcyjnie… w teorii. Ale nie może obejść się bez problemów, i to w czasie próby. Między czasie Luke wraz z przyjaciółmi podróżuje do stacji Bazzare. Sam projekt Lei jest bardzo ciekawym pomysłem. W dodatku główną rolę w komiksie odgrywają C-3PO i R2-D2, a nie Księżniczka. Tylko nie jest to ten nieporadny żółty robot i mały astromechaniczny cylinder, a superbohaterowie dużego formatu. Udowadniają, że umieją współpracować i działać. Wznoszą się oni na prawdziwe wyżyny, szkoda tylko, że ta rola zupełnie do nich nie pasuje. Wole ich jako asystentów, a nie głównych atrakcji całego show. Miłym akcentem są loga projektu na czapkach i ubraniach techników biorących w nim udział. Aktywna jest postać Shiry. Pomaga ona Lei w dowodzeniu projektem. Trzeba przyznać, że przyćmiewa swoją przełożoną i aż się prosi o poświęcenie jej więcej czasu.
Mimo zmiany kolorysty, strona graficzna nadal napiera. Jest mocnym punktem komiksu. Simons pokazuje Gwiezdne Wojny w świetny sposób, widać, że pasuje mu rysowanie tego świata. Ma jednak problem z odwzorowaniem statków. Porównując flotę Rebelii z kilku plansz, z tą filmową z „Imperium Kontratakuje” zauważyć można kilka niedociągnięć. Rozpoznaję tylko zarysy Kalamariańskich krążowników i fregaty klasy Nebulon-B, reszta jest raczej przypadkową zbieraniną pomysłów. C-3PO czasem wygląda jak osiłek, szeroki w barach, lub jak biegacz. Trochę to do niego nie podobne. Poza tym, wszystko w jak najlepszym porządku. Uwielbiam patrzeć na twarze postaci spod kreski Waltera Simonsa. Wyraźne i dokładne. Coś fantastycznego. Kolejny dobry komiks, trzeba to przyznać.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 6/10 Kolory: 5/10 Opis walk: 2/10 Opis świata SW: 6/10 |
SW-Yogurt2018-12-27 21:11:26
Słowem przewodnim odcinka jest: "bajzel". ~:P
Lepszy kawałek od ostatnich (co nie jest specjalnym osiągnięciem). Pytanie zasadnicze: skąd Rebelsi mieli gigantyczne generatory fiu-bziu?
Bolek2013-01-30 20:11:59
Podobnie jak poprzednie dwa numery. Ten też przynudzał. Sam pomysł jest doprawdy absurdalny.