Tytuł oryginału: Marvel Comics Star Wars #57: Hello, Bespin, Goodbye! Scenariusz: David Michelinie, Walter Simonson, Louise Jones Rysunki: Walter Simonson Litery: Joe Rosen Kolory: Glynis Wein Okładka: Walter Simonson Tłumaczenie: brak Wydanie PL: brak Wydanie USA: Marvel Comics 1982 Wydanie USA TPB: Dark Horse 2003 w Classic Star Wars vol. 4 |
Recenzja Nestora
57 zeszyt marvelowskiej serii komiksowej z logiem Star Wars kontynuuje wątek powrotu Lando Calrissiana na Bespin. Dodatkowo do akcji wkracza Luke Skwalker i Shira Brie oraz sprawcy całego zamieszania w placówce wydobywczej.
Na okładce widnieje obiecujący napis: „Battle on Bespin!” i jeden kadr z owej potyczki. Luke i Shira odbijają ataki szturmowców Imperium, którzy nacierają z każdej strony. W górze na jednym z balkonów widać rozstawione kamery i postacie przypatrujące się walce. Jeden z trafionych szturmowców wygląda, jakby tracił nogę. Martwi mnie odcień blasterów. Są one białe, jak pancerze żołnierzy Imperialnych, a powinny być czarne.
Komiks rozpoczyna się od brawurowej akcji Lobota, który ratuje swojego byłego pracodawcę Landa. Obaj lądują na powierzchni planety, gdzie natrafiają na Ugnaughtańską ekipę filmową. Między siłami Imperium, a balonem filmowców wywiązuje się walka. W tym samym czasie Luke i Shira lądują na powierzchni stacji wydobywczej. Nie wiedzą, że kapitan Tereec szykuje na nich zasadzkę. Wszyscy bohaterowie spotykają się ostatecznie, by stoczyć bitwę o Bespin. To co przyciąga uwagę w tym komiksie to przede wszystkim społeczność Ugnaughtańska. Mamy okazję poznać jej lidera i styl życia. To nie są już pokraczne istoty, jakie poznaliśmy w „Imperium Kontratakuje”, ale w pełni myślące i świadome swoich praw stworzenia. Co prawda mamy dzięki nim małą dawkę humoru, bo trudno nazwać w inny sposób relacjonowanie walki z bliskiej odległości. Do tego 2 dobrze zgrane duety, Lando-Lobot i Luke-Shira. To na nich opiera się cała oś fabularna. To one ciągną akcję i to im kibicujemy w czasie czytania. Podoba mi się podejście do Skywalkera i jego „mocy”. Już nie jest pilotem z mieczem świetlnym, a doświadczonym wojownikiem, kroczącym ścieżkami Jedi. Jest on w stanie stworzyć iluzję, która oszuka umysły wielu istot i obejmuje duży teren. Jak widać trening u Yody dał mu wiele i jego umiejętności władania Mocą rozwijają się szybciej. Brie jest coraz więcej, można zacząć odczuwać względem niej sympatię. Jej gwiazda trochę gaśnie w blasku Luke’a, ale dzięki temu tworzy ona swoją pozycję, skrzydłowej Skywalkera.
Styl Simonsa jak zawsze na wysokim poziomie. Ostro wywindował standardy serii. Rysunki są największym motorem w skali oceny tej mini serii. Dokładnie i wyraziście, to jest to! Szturmowcy dobrze odwzorowani, bez gaf i wpadek. Wyrazy twarzy i emocje bardzo czytelne. Do tego dochodzą dobrze dobrane kolory. Graficznie komiksowi nie mam nic do zarzucenia. Dla mnie pod tym względem jest rewelacyjny. Na szczęście duet Simons-Wein będziemy mogli oglądać przez następne kilka numerów.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 6/10 Kolory: 5/10 Opis walk: 4/10 Opis świata SW: 6/10 |
SW-Yogurt2018-12-26 14:24:21
Najlepszy motyw komiksu? "W razie niebezpieczeństwa zbij szybkę".
Najgorszy? Bagna Bespinu z miastem Ugnaughtów.
Reszta gdzieś pomiędzy. ~:/
Bolek2013-01-30 20:09:51
Tak jak porpzedni numer. Czyli dla mnie strata czasu i papieru. Bespin z powierzchnią? o.O