Autor: Nevil Catcher/Crix Aldein
To był ostatni dzień życia, jakie znałem. Stałem oparty o kolumnę sali bankietowej Hotelu Republic Residence i leniwie zaciągając się cygarem obserwowałem wielobarwny tłum gości przypominający chaotycznie poruszające się cząsteczki kwantowej rzeczywistości. Mój prosty czarny kostium wyglądał niepozornie przy mieniących się tysiącami odcieni sukniach arystokratek, artystek, kobiet-senatorów albo damskich towarzyszek ich męskich odpowiedników. Wysoko upięte głowoogony, włosy zaplecione w misterne konstrukcje, nagie ramiona przyprószone płatkami złota i platyny, zalotnie odsłonięte plecy w głęboko wyciętych wieczorowych kreacjach, nieprzyzwoicie dużo odsłaniające dekolty, a w powietrzu wszechobecny aromat nafaszerowanych feromonami perfum przemieszany z atmosferą podniecenia, którą emanowały ciała dostojnych zgromadzonych.
Zamknąłem oczy i każdą komórką swojego ,,ja” wchłaniałem atmosferę karnawału Republiki. Karnawału trwającego mimo kolejnych sektorów wycofujących delegacje z Senatu, mimo ataków terrorystycznych separatystycznych grup i wybuchających miejscami na rubieżach walk planetarno-wyzwoleńczych. Tego wieczoru miałem gdzieś tragedie lokalnych patriotów, fortuny ruinowane przez republikańskiego fiskusa, czy smutne historie dzieciaków, które obleczone w pasy z detonatorami ginęły na zatłoczonych placach innych światów.
Gwiezdny okręt cywilizacji, jaką znałem, szedł na dno, ale na pokładzie balowym w najlepsze trwało przyjęcie. Goście zdawali się nie zauważać wdzierającej się przez dziury w poszyciu próżni i łapali ostatni oddech sunąc przez parkiet, grając od dawna zapamiętane role na scenie życia, podrygując w rytm jeszcze grającej orkiestry... a może już spazmatycznych skurczów trupa.
- Napije się pan czegoś?
Kobiecy głos z lekką zmysłową chrypką wyrwał mnie z zamyślenia i zmusił do otwarcia oczu, ale nie miałem czego żałować. Ciemnowłosa bogini o alabastrowej skórze i ciele oplecionym prostą czarną suknią uśmiechnęła się do mnie ustami o odcieniu correliańskiego rubinu. Prawie bezwiednie wziąłem do ręki podany mi kieliszek i upiłem niewielki łyk złocistego szampana. Wtedy jeszcze potrafiłem delektować się alkoholem, więc pozwoliłem, żeby moje kubki smakowe przez chwilę poszalały, zanim odetchnąłem lekko i przedstawiłem się w końcu.
- Cornel Starmach...
- Tak wiem, profesor, prawnik, prawda? – przerwała mi posągowa piękność trzepocząc rzęsami, marszcząc niewinnie przyprószony piegami nosek. Ująłem delikatnie jej dłoń i pochyliłem się do pocałunku.
- We własnej niedoskonałej osobie, pani...?
- ...Adelia Nemes
- Nemes – powtórzyłem cicho, jak mantrę i odcisnąłem lekko swoje usta na ubranej w czarną rękawiczkę rączce. Zachichotała uroczo. W tej chwili nienawidziłem całego tego towarzyskiego konwenansu, który nie pozwalał mi porwać jej natychmiast do jednego z luksusowych apartamentów Republic Residence.
- Ma pan opinię... towarzyskiej atrakcji – powiedziała tym swoim boskim głosem, akcentując ostatnie słowo tak, że aż przeszły mi ciarki po plecach.
- Trudno mi powiedzieć, jaką pani ma opinię. Przynamniej proszę mi powiedzieć, z kim pani przyszła – odparłem uśmiechając się szarmancko.
- Ze mną – zadudniło mi za uchem.
Obróciłem się przez ramię i uniosłem lekko głowę, by móc zajrzeć w oczy stojącemu za mną mężczyźnie. Gładko zaczesane do tyłu białe włosy, subtelny, nienagannie utrzymany zarost, spokojne, mądre spojrzenie. Ukłoniłem się lekko.
- Hrabio Dooku.
Kątem oka rozejrzałem się po sali. Senatorowie z rodzin rzeźników, samomianowani baronowie o manierach z kosmoportów, ,,damy do towarzystwa” z najgorszych slumsów dolnych dzielnic Coruscant, artystki-striptizerki. O tak, fortuna i szlachectwo Dooku świeciło jasnym blaskiem na tej sali.
- Proszę się nie martwić profesorze, panna Nemes jest jedynie moją asystentką i czasami zgadza się towarzyszyć mi na różnych przyjęciach. W końcu, gdzie taki stary człowiek jak ja miałby znaleźć partnerkę? – powiedział Dooku unosząc delikatnie kąciki ust.
- Przesadna skromność – odparła Nemes.
Zaśmialiśmy się tym wystudiowanym śmiechem, który od stuleci towarzyszy istotom, sondującym w niewinnej konwersacji możliwości drugiej strony. W tym czasie bithiańska orkiestra zaintonowała Waltz Gorgena-Dorfa, smukłe, oplecione złotymi łańcuszkami twilek’anki poszły w tłuste ramiona swoich partnerów, na parkiet wylgnęły setki par i zaczął się taniec, piękny, miarowy, melodyjny, wśród różnobarwnych świateł żyrandoli.
- Czym mogę służyć, hrabio? – spytałem odrywając wzrok od tańczących.
- Proszę ze mną – Dooku uśmiechnął się grzecznie wskazując dłonią taras oddzielony od sali bankietowej połyskliwymi czarnymi drzwiami. – Nemes, moja droga, wybaczysz nam na chwilę? – dodał, zwracając się do ślicznotki.
- Naturalnie, hrabio – dygnęła lekko, po czym zniknęła porwana w tan przez jakiegoś mężczyznę w niebieskim mundurze senackiej straży. Odprowadziłem ją przez chwilę tęsknym spojrzeniem, a następnie podążyłem za Dooku, lawirując pomiędzy gośćmi.
Plastoidowe drzwi zasunęły się za nami z cichym sykiem odcinając nas od muzyki płynącej z sali bankietowej. Wyjąłem z kieszeni samozapalające się cygaro i oparłem ramiona o balustradę tarasu osłoniętego delikatnym polem siłowym. Przede mną miliony świateł przesuwały się na tle ciemnego nieba, jakie noc próbowała zaciągnąć nad planetą, która nigdy nie zasypia. Delektowałem się ciszą, chłonąłem całym sobą ten pulsujący życiem świat.
Dooku położył dłonie na chłodnej poręczy i odetchnął przymykając oczy. Przypomniałem sobie, że kiedyś był rycerzem Jedi. Moc musi być silna w tym miejscu, przemknęło mi szyderczo przez głowę.
- Trudno uwierzyć, że nasza cywilizacja dobiega swojego kresu – powiedział cicho.
Zaciągnąłem się cygarem powoli smakując dym wypełniający moje płuca. Nie miałem zamiaru dać się wciągnąć w tego typu pogadanki. Hrabia spojrzał na mnie kątem oka.
- Oczywiście taki erudyta, jak pan, profesorze, musi to dostrzegać. Dlatego chciałbym się do pana zwrócić z pewną prośbą.
Bam! Trafiony zatopiony.
- Zamieniam się w słuch, hrabio.
- Z pewnością pan wie, że za dwa dni przed Sądem Najwyższym Republiki odbędzie się posiedzenie w sprawie prawa do secesji.
Pokiwałem przecząco głowo.
- Nie wiem, nie oglądam Holonetu.
Z klientem jest, jak z kobietą, mawiał mój patron, im bardziej pokazujesz mu, że masz go gdzieś, tym bardziej mu na tobie zależy.
- W każdym razie – podjął na nowo Dooku nie przejmując się moją ostatnią uwagą – chciałbym, żeby to pan reprezentował mnie na rozprawie.
W zadumie kiwnąłem głową.
- Dlaczego ja?
Dooku uśmiechnął się nieznacznie.
- Jest pan konstytucjonalistą, doktrynerem, z pewnością potrafi pan trafić do sędziów.
Przez chwilę uważnie patrzyłem mu w oczy, po czym znów przeniosłem spojrzenie na ciągnące się kilometrami linie śmigaczy.
- Przemyślę to – odparłem.
Hrabia roześmiał się basowym głosem. Zadudniło mi w uszach.
- Tak myślałem, przyjacielu.
Nie miałem pojęcia, co go tak rozbawiło. Po chwili znów był spokojny i przybrał minę z zestawu pod tytułem: ,,poważny i uprzejmy”.
- Czekam więc z niecierpliwością na odpowiedź. A teraz, jeśli pan wybaczy, mam coś jeszcze do załatwienia.
Wyprostowałem się, uścisnąłem podaną sobie dłoń. Hrabia obrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami. Odprowadzając go wzrokiem, kątem oka dostrzegłem błyszczące źrenice Nemes i jej promienny uśmiech.
Odwróciłem głowę, jeszcze raz spojrzałem w dół na niższe poziomy Coruscant. Przez parę sekund miałem dziwne wrażenie, że kiedyś na pewien sposób tu umrę. Potrząsnąłem głową chcąc odgonić złe myśli. Ostatni raz zaciągnąłem się cygarem, po czym wyrzuciłem przed siebie niedopałek. Przedstawienie musi trwać.
Ciąg dalszy nastąpi...
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 10,00 Liczba: 2 |
|
Kasis2011-04-08 11:15:25
Muszę przyznać, że jako wstęp do dłuższej historii to opowiadanie sprawdza się super. Historia zapowiada się niezwykle interesująco i co więcej czuć powiew świeżości. Bardzo podoba mi się pomysł. Natomiast jako zamkniętą całość trudno je oceniać, bo jest krótkie, ale w każdym bądź razie fajnie kreujesz nastrój przywodzący na myśl klimaty noir.
Czekam na więcej :)
Kassila2011-04-08 10:05:01
Czekam więc z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Rycu2011-04-07 22:28:45
Mistrzostwo, aż nie mam słów by wyrazić jak to opowiadanie mnie wciągnęło. Nie ma co gadać 10/10 się należy, gratuluje trafiłeś w mój gust literacki.