Recenzja Johny'egoTano
Ostatnimi laty pojawia się dość niewiele fanfilmów. Dobrych fanfilmów można szukać ze świecą, a te które zapowiadają się naprawdę dobrze zazwyczaj umierają zanim naprawdę się narodzą. W przypadku „A Light In The Darkness Part 1” sprawy miały się nieco inaczej.
Na początek przyjrzyjmy się fabule. Prolog filmu dzieje się w czasie Wojen Klonów, a miejscem jego akcji jest niewielka kolonia górnicza na Zewnętrznych Rubieżach. Mamy tutaj przypadek bezbronnej wioski zaatakowanej przez oddział droidów bojowych i jak to często bywa w świecie SW w jej obronie staje wojownik Jedi oraz grupa żołnierzy-klonów. Nie muszę chyba tłumaczyć jak zakończył się los rycerza pod koniec wojny... W tym momencie objawia nam się logo fanfilmu, którego akcja przenosi się około 20 lat do przodu. Jak wiadomo w galaktyce trwała wówczas wojna domowa, a Sojusz Rebeliantów był całkiem bliski swojego pierwszego poważnego zwycięstwa. Rosnąca popularność sojuszu zachęca bohaterów filmu do podjęcia walki. A pomóc ma im w tym miecz świetlny zabitego dwie dekady wcześniej rycerza...
Głównym bohaterem fanfilmu jest Farin Orgale – człowiek, który od dziecka podziwiał Jedi oraz pomysłodawca ruchu oporu. Oprócz niego mamy również „uroczą Kyla'e” oraz samozwańczego władcę górniczego świata – Zalema. Wszyscy troje, podobnie jak większość bohaterów pobocznych, są ludźmi. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy mieli do czynienia z żadnym obcym. Chociaż jest ich niewielu i stanowią raczej dodatek – obcy w „A Light In The Darkness Part 1” są wykreowani w ciekawy, oryginalny sposób i ogląda się ich bardzo przyjemnie.
Bohaterami filmu są głównie mieszkańcy małego miasteczka. Nic więc dziwnego, że są oni ubrani w raczej normalne, nierzadko spotykane w naszym świecie ubrania. Jednak te stroje mają w sobie coś „starwarsowego” - natychmiast sprawiają wrażenie, że zostały zapożyczone ze scen Starej Trylogii. Właśnie kostiumy stanowią kwintesencję tego filmu. Mamy tutaj proste stroje górników, nieco zamożniejszą szatę Zalema, mundury i zbroje imperialnych, a nawet znakomicie wykonane tuniki Jedi.
Na szczególną uwagę zasługują również dbałość o szczegóły. W filmie co chwila widzimy przedmioty charakterystyczne dla uniwersum SW, które zostały wykonane z niezwykłą dbałością. Skraplacze wilgoci, karabiny blasterowe, zdalniaki oraz oczywiście miecz świetlny to tylko niektóre z nich. Wszystkie te pozornie niewielkie obiekty połączone z ciekawym otoczeniem tworzą klimat bardzo podobny do tego który czuć podczas oglądania po raz pierwszy Epizodu IV.
Muzyka i dialogi to kolejna mocna strona filmu. Wszystko zostało nagrane w perfekcyjny sposób. Dodatkowo większość efektów dźwiękowych to autentyczne odgłosy wykorzystane w produkcji Oryginalnej Trylogii. Skoro już mówimy o stornie technicznej filmu trzeba wspomnieć o efektach specjalnych – a właściwie o ich braku. Nie licząc klingi miecza świetlnego, strzałów z blastera oraz kilku scen nakręconych metodą blue box (którym nie można nic zarzucić) praktycznie cały film jest pozbawiony efektów specjalnych, co jest niezwykle rzadkie w produkcjach spod znaku SW. W żadnym stopniu nie obniża to wartości artystycznej filmu – wręcz przeciwnie – sprawia, że ogląda się go jeszcze przyjemniej.
Jak dotąd wydana została jedynie pierwsza część filmu, której historia skupia się raczej na przedstawieniu sytuacji dziejącej się w świecie fanfilmu. Staranie skonstruowane w niej wszelkie tajemnice, które z pewnością zostaną ujawnione w kolejnych częściach projektu. Dwudziestominutowy pierwszy epizod kończy się w decydującym momencie dla fabuły, co zaostrza apetyt na ciąg dalszy i niestety wystawia cierpliwość na ciężką próbę, bowiem jak na razie nie ma żadnych informacji o sequelu poza zapewnieniami twórców, że cały czas jest w produkcji. Jednak jeśli będzie on choć w połowie tak dobry jak recenzowana tutaj część pierwsza - na pewno warto czekać. Kto wie, może właśnie przeżywamy to samo co fani w 1977 roku...
Obejrzyj na Vimeo
Napisy (JohnyTano)
Trailer na Vimeo
Strona projektu
Ostatnimi laty pojawia się dość niewiele fanfilmów. Dobrych fanfilmów można szukać ze świecą, a te które zapowiadają się naprawdę dobrze zazwyczaj umierają zanim naprawdę się narodzą. W przypadku „A Light In The Darkness Part 1” sprawy miały się nieco inaczej.
Na początek przyjrzyjmy się fabule. Prolog filmu dzieje się w czasie Wojen Klonów, a miejscem jego akcji jest niewielka kolonia górnicza na Zewnętrznych Rubieżach. Mamy tutaj przypadek bezbronnej wioski zaatakowanej przez oddział droidów bojowych i jak to często bywa w świecie SW w jej obronie staje wojownik Jedi oraz grupa żołnierzy-klonów. Nie muszę chyba tłumaczyć jak zakończył się los rycerza pod koniec wojny... W tym momencie objawia nam się logo fanfilmu, którego akcja przenosi się około 20 lat do przodu. Jak wiadomo w galaktyce trwała wówczas wojna domowa, a Sojusz Rebeliantów był całkiem bliski swojego pierwszego poważnego zwycięstwa. Rosnąca popularność sojuszu zachęca bohaterów filmu do podjęcia walki. A pomóc ma im w tym miecz świetlny zabitego dwie dekady wcześniej rycerza...
Głównym bohaterem fanfilmu jest Farin Orgale – człowiek, który od dziecka podziwiał Jedi oraz pomysłodawca ruchu oporu. Oprócz niego mamy również „uroczą Kyla'e” oraz samozwańczego władcę górniczego świata – Zalema. Wszyscy troje, podobnie jak większość bohaterów pobocznych, są ludźmi. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy mieli do czynienia z żadnym obcym. Chociaż jest ich niewielu i stanowią raczej dodatek – obcy w „A Light In The Darkness Part 1” są wykreowani w ciekawy, oryginalny sposób i ogląda się ich bardzo przyjemnie.
Bohaterami filmu są głównie mieszkańcy małego miasteczka. Nic więc dziwnego, że są oni ubrani w raczej normalne, nierzadko spotykane w naszym świecie ubrania. Jednak te stroje mają w sobie coś „starwarsowego” - natychmiast sprawiają wrażenie, że zostały zapożyczone ze scen Starej Trylogii. Właśnie kostiumy stanowią kwintesencję tego filmu. Mamy tutaj proste stroje górników, nieco zamożniejszą szatę Zalema, mundury i zbroje imperialnych, a nawet znakomicie wykonane tuniki Jedi.
Na szczególną uwagę zasługują również dbałość o szczegóły. W filmie co chwila widzimy przedmioty charakterystyczne dla uniwersum SW, które zostały wykonane z niezwykłą dbałością. Skraplacze wilgoci, karabiny blasterowe, zdalniaki oraz oczywiście miecz świetlny to tylko niektóre z nich. Wszystkie te pozornie niewielkie obiekty połączone z ciekawym otoczeniem tworzą klimat bardzo podobny do tego który czuć podczas oglądania po raz pierwszy Epizodu IV.
Jak dotąd wydana została jedynie pierwsza część filmu, której historia skupia się raczej na przedstawieniu sytuacji dziejącej się w świecie fanfilmu. Staranie skonstruowane w niej wszelkie tajemnice, które z pewnością zostaną ujawnione w kolejnych częściach projektu. Dwudziestominutowy pierwszy epizod kończy się w decydującym momencie dla fabuły, co zaostrza apetyt na ciąg dalszy i niestety wystawia cierpliwość na ciężką próbę, bowiem jak na razie nie ma żadnych informacji o sequelu poza zapewnieniami twórców, że cały czas jest w produkcji. Jednak jeśli będzie on choć w połowie tak dobry jak recenzowana tutaj część pierwsza - na pewno warto czekać. Kto wie, może właśnie przeżywamy to samo co fani w 1977 roku...
Obejrzyj na Vimeo
Napisy (JohnyTano)
Trailer na Vimeo
Strona projektu
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 9/10 Fabuła: 9/10 Efekty Specjalne: 10/10 Dźwięk: 9/10 Muzyka: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,71 Liczba: 7 |
|
chazz_duran2012-02-29 19:21:10
Bardzo ciekawy pomysł na fanfilm, wykonanie bardzo dobre, przyczepić się można do naprawdę kilku rzeczy związanych z animacją, ale bardzo przyjemnie sie ogląda...
Dodam, że na oficjalce projektu i YT jest już całość ;]
9,5/10