Tytuł PL: Dziedzictwo: Potówr Tytuł oryginału: Legacy #43-46: Monster Tytuł TPB: Legacy Volume #9: Monster Historia: John Ostrander i Jan Duursema Scenariusz: John Ostrander Rysunki: Jan Duursema Tusz: Dan Parsons Litery: Michael Heisler Kolory: Brad Anderson Okładki: Jan Duursema, Brad Anderson, Chris Scalf Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2009-2010 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2010 Wydanie PL: Egmont Polska 2012 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Ciąg dalszy nastąpi. To chyba najlepsze streszczenie fabuły, jakie przyszło mi do głowy. O ile jestem w pełni usatysfakcjonowany poprzednią serią w „Dziedzictwie” (Divided Loyalities) o tyle ta znów rozczarowuje. Może nie całkowicie, ale jednak.
Po pierwsze znów koncentrujemy się na Cadzie Skywalkerze, dla mnie jednej z największych wad tej serii. Nie mówię o samym bohaterze, ale raczej robieniu z niego herosa za wszelką cenę i jego niechęci. Tu po raz kolejny jest jedyną nadzieją i znów musi walczyć. I znów mu się nie chce. I znów się zastanawia nad wszechświatem, Jedi, Ciemną Stroną i własną przeszłością. I znów ćpa... Trochę to irytujące. Ale z drugiej strony mamy jeszcze wplatanie innych wątków, a nawet postaci, o których zdążyliśmy już zapomnieć (Jool, Rav). Zresztą początkowe scalanie się różnych wątków wychodzi tu naprawdę świetnie. Coś zaczyna się dziać. Potem niestety następuje przerwa, Cade leci na Wayland, gdzie zastawiono na niego pułapkę. W dodatku podwójną, jedna jest oczywista, czekają tam na niego Sithowie, druga jest dużo fajniejsza, bo znów dotyka przeszłości, Kola Skywalkera i tak dalej. Tylko po raz kolejny w serii okazuje się, że nie można nic pchnąć do przodu, bez odgrzebywania i wynajdywania czegoś w przeszłości. By nie użyć słowa dopisywania czegoś. Przyznaję, wyszło klimatycznie, ten fragment jest nawet przyjemny. W końcu to Wayland, jedna z pierwszych planet z EU, świetne nawiązanie. Tu jeszcze dotknięta częściową tranformacją przez Yuuzhan, podoba mi się to. Uwielbiam gdy Duursema bawi się Vongami i ich biotworami. Genialnie jej to wychodzi, dużo lepiej niż cała otoczka nowych Sithów. Ale fabularnie w tym momencie się nudzimy. Żadnego rozwiązania, tylko przedłużanie, a przecież doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że Cade jest więcej niż zwykłym bohaterem i nie z takich kłopotów wychodził. To jest właśnie ten problem z przepakowaniem Cade’a, jedyne pytanie, czy mu się będzie chciało, albo jak go zmuszą do działania.
Po przydługiej przerwie na „głównego” bohatera serii, znów dostajemy krok do przodu i to całkiem fajny i mocny, choć niestety równie irytujący. To wszystko sprawia, że cała opowieść mi nie przypadła do gustu. Mamy świetne otwarcie, które przecina nam różne wątki, koniec który zdradza co nastąpi lada moment i środek, który w pewnym momencie zamienia się w historię miłosną. Prawdę mówiąc nie wiadomo, co gorsze to, czy kolejny raz rozgrzebywane rozterki Cade’a. „Monster” to komiks, który na siłę wydłuża i spowalnia akcję, ładując nas w coś, co przynajmniej na razie nie ma większego sensu.
To, co dobre i istotne w tej opowieści dałoby się zamknąć w jednym zeszycie. Reszta się już niestety nie broni. Jedyne, co ją ratuje to piękne rysunki Duursemy, zwłaszcza te przedstawiające Yuuzhan i ich technologię. Opowieść, niestety kuleje i co gorsza robi się irytująca, ale też nudna. Bo sprowadza się do prostego schematu, jest niebezpieczeństwo, a Cade jak pajac nie wie co zrobić, bo musiałby zdecydować. W końcu przełamuje się i rozwala wszystkich, chroniąc swoich bliskich. Tyle, że powtarzany i lekko modyfikowany schemat w końcu zrobił się nudny. Tak jest i teraz. Może to dobrze, że muszą kończyć serię? Przekonamy się przy następnym tomie.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Rysunki: 10/10 Klimat: 9/10 Rozmowy: 7/10 Opis Świata SW: 9/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,93 Liczba: 14 |
|
SW-Yogurt2019-12-16 18:59:20
Dobrze narysowany komiks. Sporo się dzieje na różnych planach. Choć całość raczej pełznie, niż idzie do przodu. ~;)
Koniec pięćdziesiątego trzeciego DeA.
Dark Count2019-01-17 02:57:18
Po Tatooine kolejny dobrze wykonany komiks. Po części dlatego że nareszcie wracamy do korzeni. Tatooine był ciekawy, ale było to raczej domknięcie wątków rodzinnych Skywalkerów i dodatkowa rozpiska postaci Cade`a, niż prawdziwa kontynuacja głównej linii fabularnej. Tutaj jest inaczej, mamy naszą nierozłączną trójkę, mamy jedi, mamy sithów, mamy imperium, mamy vongów, itp. Dużo tego, więc zadanie połączenia tych wszystkich grup w spójnym scenariuszu jeszcze trudniejsze, tym większe moje uznanie Ostrandera bo wyszedł z tego obronną ręką.
"Monster" wraca do wcześniej poruszonych (dużo wcześniej poruszonych), nie do końca wyjaśnionych kwestii, takich jak na przykład sabotaż projektu odnowy zniszczonych planet, o którym była mowa już w drugim zeszycie (allies), Vongowie pojawili się w szóstym (ghosts), i dopiero teraz w 22gim tomie poznajemy kulisy tych sithańskich konspiracji. To chyba najbardziej razi w tym komiksie, przestój jaki mieliśmy wcześniej i ciągłe urywanie głównego wątku z powodu krótszych historyjek. Jak zobaczyłem Nihla w jednej ze scen, to naprawdę musiałem się zastanowić kiedy go po raz ostatni widziałem.
A dzieje się jeszcze sporo innych rzeczy w tle, przede wszystkim spotkanie jedi z imperatorem Felem, które zostaje wykryte przez sithów, rozwinięcie poniekąd bardzo udanego wątku miłosnego Cade`a i Blue (w świetle wydarzeń z tego komiksu wcześniejsze sceny między nimi stają się bardziej zrozumiałe), relacje Moff Calyxte z nowym regentem, który naprzeciw jej oczekiwaniom nie ma zamiaru z nią współpracować, ambicje Maladi do tytułu nowego przywódcy sithów etc. Wszystko to opowiedziane naprawdę klimatycznie, z paroma fajnymi nawiązaniami do NEJ. A Cade ? Na pewno nie irytuje i na pewno nie jest wtórny. Dojrzał jako postać, to nie tak że jest wiecznie depresyjny, bo komiks rozpoczyna się od rajskiej sielanki, ale o to że wraca do dość tragicznego miejsca, takiego pierwotnego ossus, a później zostaje poddany torturom, które złamały Krayta i Jacena. Mimo tego, tym razem wybiera światło. Moim zdaniem nie jest to nadal ten sam schemat i bynajmniej nie jest nudny, komiks kipi akcją i pokazuje, że Ostrander misternie zaplanował rozwój fabuły serii z bardzo dużym wyprzedzeniem czasowym, tylko poległ na odpowiednim dozowaniu owej fabuły i gubi się we własnym świecie.
7,5/10 bo Tatooine mi jednak trochę bardziej przypadło do gustu.
Louie2015-03-24 14:00:17
Mało ciekawa pozycja, podobnie jak w przypadku Tatooine. Po świetnym Vectorze nastąpił bardzo znaczny spadek formy. Za mało konkretów, niewykorzystany potencjał historii.