Autor: Darth Kamil
Immo i Bartowi – za inspirację Panowie.
Wszelkie podobieństwa do
prawdziwych osób są przypadkowe.
Vuat jeszcze przed kilkoma chwilami leciał swym ulubionym X-skrzydłowcem „Różowym Iksem”. Natomiast teraz siedział na swym tronie i zajmował się sprawami Bardzo Złego Imperium. Vuat był bowiem nikczemnym przestępcą. Zawsze w konkursach organizowanych na jego rodzinnej planecie, Bastionie (Zewnętrzne Rubieże, niedaleko Kamino) wygrywał za dużo. Doskonale znał i przyjaźnił się z ich organizatorami. Dodatkowo parę kredytów rozwiewało wątpliwości co do nazwiska zwycięscy.
Nikt nie domyślał się kim tak naprawdę jest niedobry Vuat. Żył jak król. Miał bardzo dużo: pieniądze, kolegów i koleżanki, wielki dom oraz masę cukierków, którymi kusił małe dzieci. Szybko wspinał się na same szczyty władzy.
Wszystko pewnie toczyło by się swoim torem, gdyby nie waleczny i odważny Bartos I Wielki, Lord Bastionu, władca ziem południowych. Odznaczony Orderem Luke’a Skywalkera, częsty gość na Coruscant oraz członek wielkiego rodu Immomów.
W końcu strażnik miłości zaczął coś podejrzewać. Już od dawna dbał o pokój w Bastiolandzie, a teraz postanowił rozwiązać sprawę szkodliwego Vuata. Zwołał zebranie swoich podwładnych.
- Mili moi przyjaciele! – przemówił Bartos. – Nowa Republika nic nie robi w sprawie naszego wroga, Vuata. Obiecałem strzec pokoju. Przyrzekałem posłuszeństwo obecnemu władcy Rusio’owi III Ohydnemu i jego pachołkom. Widzę jednak, że są oni źli.
Natychmiast rozbrzmiały głosy tłumu, popierające swego przełożonego. Bartos wiedział, że może liczyć na ich pomoc. Serce mu pękało, ale wiedział, że nie ma innego wyjścia. Będzie musiał wsadzić Złych do więzienia. Tak powinni kończyć ludzie nie przestrzegający zasad.
Bartos nie chciał zebrać podległej mu armii i zaatakować twierdzę Złych – zginęłoby przy tym wielu niewinnych żołnierzy. To nie jest przecież droga Dobrych. Nie bójcie się jednak – Bartos wie co robi. Postanowił zaryzykować tylko własnym życiem – serce i dobroć, która go wypełniała, nie pozwoliłaby mu narażać innych na straty.
Pod pretekstem odwiedzin ciotecznej babki Onomki, zdecydował się wprowadzić swój plan w życie. Jako, że przeszedł w przeszłości szkolenie Jedi, zabrał ze sobą miecz świetlny. Wskoczył na skuter powietrzny Sov-400 i pognał do posiadłości Złych ludzi wyzyskujących mieszkańców Bastionu.
Kilka chwil później zatrzymał się przed murami cytadeli władcy Rusio’a. Jednym szybkim skokiem pokonał przeszkodę. Równocześnie ominął straże, które chciał oszczędzić. Żadnego zbędnego zabijania dziś nie będzie – pomyślał mężczyzna. Skupił się by dorwać ludzi odpowiedzialnych za wszystkie niemiłe rzeczy wyrządzone jego rodakom. Kilka następnych minut minęło odważnemu wojownikowi na przemykaniu holami, pokojami oraz murami. Kiedy znalazł się w korytarzu wiodącym do sali tronowej, wyczuł niebezpieczeństwo. Jednak dzięki sztuczkom umysłowym Jedi uśpił straże i wkroczył do ogromnego pokoju.
- W imię Bastionu i dobrych ludzi nakazuje Ci się poddać – krzyknął Bartos przygotowany na każdą ewentualność.
Rusiso odwrócił się tylko do niespodziewanego gościa. Nie zamierzał oddawać władzy, za bardzo jej pożądał.
- Wiedziałem, że kiedyś przybędziesz – rzekł starzec. – Nie oddam Ci się w twoje ręce! Póki żyję, będę odbierać ostatniego gorsza poczciwym i uczciwym ludziom.
- W takim razie nie mam wyboru. Muszę zaprowadzić pokój.
Bartos w mgnieniu oka wyciągnął swoją broń, zapalając szkarłatną klingę. Rusio uśmiechnął się złowieszczo. Rzucił się z gołymi rękami na przeciwnika. Nie baczył na własne bezpieczeństwo – gniew go zaślepił. Sekundę później okrutny władca zakończył swój żywot. Mimo, że Jedi zabił dziś człowieka – zrobił to w dobrej wierze. Teraz, kiedy wyeliminował tyrana i dyktatora, Rada Bastionu podporządkuje się jego woli bez wahania.
Przyszła pora na Vuata.
Zaledwie godzinę później król Bartos stał przed drzwiami komnat bogacza. Kiedy wszedł, ten oddawał się fizycznym przyjemnością liczenia ukradzionych pieniędzy. Tylko to umiał robić dobrze. Strach ogarnął złoczyńcę, kiedy ten ujrzał wroga.
- To koniec – powiedział monarcha. – Twoje wpływy nie mają już znaczenia. Przystąpiłeś do zła, które dziś zostanie zniszczone.
- Nigdy! Nigdy nie zabierzesz mych nagród z konkursów! – wrzasnął Vuat i rzucił się do ucieczki. Na nieszczęście potknął się o wygraną książkę i wyrżnął fikołka. Przy okazji uderzył się w twarz, na której do końca życia miała znajdować się szrama – znak potępienia.
Bartos podszedł do tchórzliwego przeciwnika i wymierzył klingę ostrza w gardło.
- Poddaję się. Poddaję! Tylko mnie nie zabijaj! – błagał przestępca.
Tego dnia na Bastionie zawitał nowy porządek - wizja Bartosa Wielkiego.
Niedługo później szef policji, Różowy Miś, ujął El-Relya, który wziął za dużą łapówkę. Skończył najgorzej ze wszystkich Złych. Uciekając przed oddziałami Miśka, El wpadł do jamy Sarlacca, gdzie miał cierpieć męki kilka następnych tysiącleci. Vuata zamknięto w więzieniu. Spędził tam resztę swojego życia. Natomiast niewierni członkowie Rady (tacy jak Boleksław, czy Orgór) zostali osądzeni i wygnani w Niezbadaną Przestrzeń. Bartos stał się nowym królem. Rządził wiele pokoleń. Za jego panowania na Bastionie zapanował dobrobyt. Nawet podczas wojny Nowej Republiki z Yuuzhan Vongami, władca zdołał zachować neutralność. Natomiast kiedy zaatakowali Resvainiści, Bartos sam rozgromił wszystkich przeciwników. A sam Różowy Misiek został doradcą Bartosa – służąc mu długo i wiernie.
Wszyscy Dobrzy ludzie żyli długo i szczęśliwie, natomiast Złych spotkał smutny i bolesny koniec.
Zły uczynek zawsze Cię oszpeci!
Nie opłaca się łapówek płacić,
I na końcu wolność utracić.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,18 Liczba: 11 |
|
Bobba2010-07-08 15:05:26
Świetne opowiadanie, ale jak ktoś jest na bieżącą z Bastionem. ^ 9/10
Dave2010-06-29 15:43:14
Tonks > To opowiadanie dla dużych dzieci :D
Tonks2010-06-02 13:59:08
Jak już wcześniej mówiłam, bardzo fajna ta bajka. Chociaż gdyby wpadło to w ręce dziecka, które nie orientuje się na Bastionie, to nie miałoby pełnej przyjemności z czytania ;)
Dave -> Też mu powiedziałam, że brakuje tu pewnej osoby ;>
Dave2010-06-01 20:50:16
Alujza komicznych wydarzeń na Bastionie w przystępnej, pełnej humoru formie. Brakuje tylko pewnej osoby w twoim opowiadaniu, ale o tym pogadamy już na osobności ;D. Jednym słowem - bomba! 9/10 i znaczek jakości.