Autor: Vidar
Opowiadanie zajęło drugie miejsce w konkursie bajkowym.Na Aldeeranie, od dawnych czasów
gdzieniegdzie się roiło od nerfopasów.
jedna wioska odległa, co Restiin się zwała
wyłącznie się z tego utrzymywała,
Ludzie na pastwisko wspólne zwierzęta wyprowadzali,
w grupach dużych razem podopiecznych pilnowali.
Nocy jednej naszła niespodzianka miła,
gdy pewna samica ośmioraczki powiła.
Zrobiło się wtedy w wiosce głośno i gwarno,
każdy rodzeństwo cudowne zobaczyć pragnął.
I już wkrótce zdecydowano, że nerfiątka te nowe
nie będą jak inne anonimowe.
Lecz imionami bohaterów nazwane
będą powszechnie rozpoznawane
Mijały miesiące, lata, ośmioraczki dojrzewały
i znacznie lepiej niż inne się miały.
Lepsze jedzenie, lepsze do spania miejsce,
co dzień dostawały więcej i więcej.
A inne nerfy? Ciągle oburzone.
Że one to głodne, bezimienne, stłamszone.
A w czym one gorsze? Czemu nie są równe?
To były tematy ich dyskusji główne.
To usłyszawszy, jeden z ośmiorga
stwierdził- wnet skończy się wasza katorga!
I ze swej komory wnet pokarm w ustach wynosił
i męczącym się przez ohydztwa, delicje przynosił
Inny żył pełnią- korzystał z tego, co dostał.
Z jedną się zszedł młodą nerficą, a z inną zaraz rozstał.
I z każdą, którą miał- a miał ich bardzo wiele,
wypoczywali w zagrodzie, jedli najpyszniejsze ziele.
Lecz nerfice wszystkie te jedno do siebie miały,
że gdyby nie jego majętność, by go unikały
Inni odcięli się od reszty, zamknęli się w swej grupie,
balowali, robili rzeczy śmieszne, nieraz głupie.
Razu pewnego, po imprezie, na pomysł wnet wpadli,
wioskę opuścić- w nocy by się wykradli.
I wolności wnet, przygód nowych by zaznali,
żadnych ludzi, zasad i Domu Bez Wyjścia- rozradowani byli cali.
Lecz gdy dali radę uciec, tego feralnego ranka,
zaczepiły ich głodne koty Manka.
Nie bójcie się, my wasi przyjaciele- powiadały
i miały im pokazać świat, jakiego nerfy nie znały.
Lecz gdy tylko od wioski się oddalili,
z radością łowcy w ofiarach kły zatopili
Grupa nerfów bez imienia
miała dosyć obleśnego jedzenia,
Więc w grupie na zagrody imiennych napadali,
co tylko się dało stamtąd wykradali.
Jednak starsze nerfy zakrzyknęły:
Hola, przyjaciele! Jakoś my żyjemy!
Co do nich należy, nie naszą własnością!
Oni na to widać zasłużyli- przyjmijmy to z godnością!
A każdego, kto złodziejstwem się para,
musi spotkać zasłużona kara!
I tak oto rogami złodziejów ugodziwszy
na dni parę okaleczyli.
I sprawiedliwość tak zaprowadziwszy
do rutyny wnet powrócili.
Nie trwała ona długo, gdyż z zaskoczenia,
nadleciał statek jakiś obcy, z innej planety.
Chcieli zakupić od ludzi pożywienia,
czyli musiały zginać nerfy, niestety.
Dom Bez Wyjścia, miejsce owiane legendą to było,
gdyż każde zwierzę swój pobyt w stadzie tam kończyło.
Jedni wierzyli, że czeka ich tam Raj,
i wieczność bez troska i błoga.
Inni wierzyli, ze świata to skraj,
i tam ostatnia nerfa wiedzie droga.
Oni mieli rację, gdyż ludzie tam podopiecznych wpychali,
i nie zważając na przywiązanie- błyskawicznie zabijali.
Wśród zwierząt wtedy wybuchła panika,
gdy kolejne sztuki w Domu zaczęły znikać.
Imiennych jednak nikt nie dotykał,
gdyż ludzie zdążyli ich pozamykać.
W drodze do Domu, cud stał się niemały,
kiedy idących na rzeź nerfów tuzin
nagle, z nienacka głośnym a śmiałym,
zakrzyknął głosem podobnym dla ludzi.
„Czemu oni dla was ważniejsi?”
„ Czemu oni wam najcenniejsi?”
Na odpowiedź nie przyszedł czas,
gdyż z nieba spadł grom zielony.
I znikła wioska, miasta, pobliski las.
I każdy żyjący, czy stary, czy młody.
A morał tej historii? Smutny, lecz prawdziwy.
Sprawiedliwości nie ma w świecie wiele.
Jeden bogaty, drugi nędzarzem- to żadne dziwy.
Choć często się nie różnią- ni w duszy, ni w ciele.
Lecz czyś o sobie myślał, czyś dzielił się z innym.
Czyś był sprawiedliwy, czyś jest zła winny.
Czyś bliźnich oszukiwał, czyś miłował nawet wroga,
śmiercią zawsze, bezwzględnie skończy się twa droga .
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,50 Liczba: 4 |
|
Mistrz Jedi Radek2010-05-31 13:30:37
Rytm kuleje w niektórych miejscach, są wersy dość niejasne, ale ogólnie czyta się ciekawie.