Autor: John Whitman Oryginalny tytuł: Galaxy of Fear #11: Clones Wydanie PL: brak Wydanie USA: Bantam Spectra 1998 Przekład: --- Okładka: Steve Chorney Stron: 138 Cena: 4,50 USD ISBN: 0553486411 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Przy ostatnim tomie pochwaliłem troszkę autora. Za wcześnie. Tym razem nielogicznością chyba przebił wszystko, co dotychczas stworzył. A zajął się klonowaniem. W sumie to tytuł „Atak klonów” wręcz idealnie pasowałby to dej książeczki. W dodatku jeszcze z przymiotnikiem „morderczych” w środku.
Początek jest w miarę fajny, acz nudny. Lądujemy na Dantooine i to w pozostałościach po obozie Jedi (czyżby późniejsza enklawa z KOTORa?). Spotykamy tam zarówno tubylców, w tym Mago, który nie jest zbyt przychylnie nastawiony (ale jak łatwo się domyślić będzie całkiem porządnym kolesiem pod koniec, w końcu pierwsze wrażenie się nie liczy), a także grupkę rebeliantów. Ofermy totalne. Nie udało im się załapać na ewakuację bazy... więc zostali. A że Imperium im nic nie zrobiło? Cóż, powoli odkrywamy też inne dziwne rzeczy. Rebelianci okazują się klonami. Dobra, tylko po co ktoś miałby klonować Rebeliantów? Może by ich podrzucać prawdziwym, nie wnikam. Ale idziemy dalej. Ktoś sklonował też dzieciaki Arrandów. Po co? Nie wiadomo. Pojawia się Darth Vader, okazuje się, że i jego sklonowano. W dodatku - nie Anakina a Vadera - okładka świetnie oddaje absurdalny pomysł gdzie Vader walczy z Vaderem. Nie wiem jakim cudem klonując jedną istotę otrzymujemy jej wierną kopię, wraz z wszystkimi wadami nabytymi, które nie są zapisane w DNA. Na koniec dowiadujemy się tylko, że to klon Vadera klonował kogo tylko mógł. Ale po co? I tym bardziej kto go sklonował? Nie wiadomo. W końcu większość udało się przecież i tak jakoś wytłumaczyć.
Pominę fakt, że klonowanie odbywa się szybko, a klony sobie z tego nie zdają sprawy. Mimo, że widzą inne klony. I oczywiście, Tash musiała zostać sklonowana jako „pierwsza”. No i jako ciekawostkę warto dodać, że te klony nie cierpią na jakąś chorobę związaną z szaleństwem, no może z wyjątkiem klona Vadera, który klonował kogo tylko mógł. Nawet wujka Hoole’go, dzięki temu ten trochę dłużej pobył na kartach powieści. Cóż ciekawi mnie tylko jedno, czy klon Vadera mógłby klonować droidy? Prawdopodobnie gdyby się jakieś nawinęły, autor też by je sklonował.
Ta książeczka wyróżnia się tym, że pięknie wpasowuje się w listę największych absurdów serii. Obok planety, która zjada tych, którzy po niej łażą i serum reanimacyjnego. Książka fatalna, ale przeżycie z czytania niezapomniane. Coś w tym jest.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 1/10 Klimat: 1/10 Opis świata: 2/10 Rozmowy: 2/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 1,00 Liczba: 1 |
|