Recenzja Lorda Sidiousa
Trzeci tom serii „Star Wars Adventures” to niestety obniżenie lotów i to całkiem spore. Właściwie to ta historyjka, w mocno okrojonej wersji spokojnie mogłaby się znaleźć w „Talesach”, gdzie zginęłaby w tłumie. Tu dostaliśmy prawie 70 stron... które bardzo niewiele wnoszą.
Dwa poprzednie tomy napisał Jeremy Barlow, który od lat był związany z Dark Horsem (był między innymi edytorem Clone Wars Adventures). Tym razem scenariusz napisał Tom Taylor, który także współtworzy serię Invasion. Nie wiem, czy zabrakło mu doświadczenia, czy wyczucia serii, ale coś nie wyszło. Owszem podąża tropem głównych postaci, po Hanie Solo (Han Solo and the Hollow Moon of Khorya) czy księżniczce Lei (Princess Leia and the Royal Ransom) przyszłą pora na Luke’a Skywalkera. Na tym podobieństwa się kończą. Po pierwsze nie dostajemy w ogóle nowej historyjki, która dodaje coś do uniwersum, a jedynie rozszerzenie szkolenia Luke’a na Dagobah. W dodatku, w dużej części koncentruje się na smokowężach. Cała historia osnuta jest wokół jednej próby, którą podejmuje Luke. Musi wykraść jajo Królowi smokowęży, najsilniejszemu i największemu na całej planecie. Zmagania to jedno, ważny jednak jest skutek tej konfrontacji. Zmiana sił w przyrodzie. Ale też nauka, że nic nie jest niezmienne i nieuchronne. Owszem to może pasować do nauk Yody, któremu zależy, by Skywalker sam doszedł do pewnych wniosków. W końcu lepiej je przyjmie, niż wykład. Tylko nie wiem, czemu męczy się tym czytelnika. Całość bez większych problemów świetnie zamknęłaby się na połowie (może nawet na jednej trzeciej) zajmowanych stron. Niestety rozciągnięto komiks, właściwie nie dając nic w zamian.
Dodatkowo rysownik – Daxiong – chyba uwielbia rysować smoki. I te mu wychodzą bardzo ładnie. W dodatku świetnie się wkomponowouje w kolorystykę, trochę nazbyt zieloną jak na Dagobah, ale nadal przypominającą bagnistą, mroczną puszczę. Dużo gorzej niestety wypada przy rysowaniu postaci, które są różnie rysowane. Jednak i to można przeżyć. Najbardziej irytujące jest to, że często mamy dwa lub więcej kadrów właściwie przedstawiających to samo. Różnią się jedynie przesunięciem postaci, albo dymkiem. Rozumiem, że przy animacji jest to dość ważne, ale to jest właśnie przykład rozwlekania komiksu, by ilość stron pasowała do zamierzonej. Moim zdaniem to nie jest zagranie fair. Może warto było mimo wszystko spróbować dać dwie historyjki o Luke’u w tym tomie? Coś w stylu „Clone Wars Adventures”?
Jest to niestety, zdecydowanie najsłabszy komiks w formacie kwartalnika, od bardzo dawna.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 3/10 Klimat: 2/10 Rozmowy: 3/10 Rysunki: 5/10 Kolory: 6/10 Opis świata SW: 7/10 |
Oficjalny temat na forum
Altermatywne okładki:
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 4,75 Liczba: 4 |
|
Balav2010-07-07 13:12:16
Sweet Jesus, jakie to jest nijakie i miałkie. Z trzech dotychczas wydanych "Adventures" ten komiks jest zdecydowanie najsłabszy. Jego niski poziom jest tym bardziej zauważalny z uwagi na ciekawy motyw wyjściowy: ukazanie przebiegu nauki Luke'a u Yody na Dagobah. Skywalker ruszą więc tropem króla smokowężów, który posiada coś, na czym zależy jego nauczycielowi. Oczywiście cała wyprawa jest jeno pretekstem do tego, aby Luke poznał na własnej skórze i rozumie istotę nauk Jedi. Jego zmagania z dragonsnake'em są oczywiście alegorią jego walki z Imperium. Niestety scenarzysta Taylor traktuje czytelnika jak głupka, który nie jest w stanie się tej oczywistości domyślić i każe rysownikowi Daxiongowi podkreślić ową alegorię stosownym kadrem. Do dodatkowych minusów można zaliczyć ogólny brak polotu, rozwleczenie fabuły ponad miarę (tę opowieść można by zmieścić na 22 stronach, ba! zmieściłaby się jako jedna z historii w jakimś numerze SW Tales). Poza tym część narracji w ramkach brzmi jak komentarz do filmu przyrodniczego (aż chce się zawołać "czytała Krystyna Czubówna"), co wywołuje niezamierzony śmiech. Pozytywy tej pozycji to ciekawie ukazana fauna i flora Dagobah (bowiem postaci Daxiong położył dokumentnie) i to, na co uwagę zwrócił LS w recenzji: fajnie narysowane smoki. Ocena? 2/10, bo to słabe jest i tyle.
Nestor2010-04-05 13:45:15
Takie tam czytadło...