Autor: John Whitman Oryginalny tytuł: Galaxy of Fear #8: The Swarm Wydanie PL: brak Wydanie USA: Bantam Spectra 1998 Przekład: --- Okładka: Steve Chorney Stron: 120 Cena: 4,50 USD ISBN: 0553486381 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Grzybki. Nie wiem, czy to autor brał, ale w każdym razie pojawiają się w treści tej książeczki. Swoją drogą muszę przyznać, że wolę gdy ten pisarz nie stara się na siłę ładować do swoich pomysłów elementy Gwiezdnych Wojen, a raczej pozwala sobie pofantazjować, tworzy nowe, chore światy, bo choć nadal wiele można mu zarzucić, to jednak efekt jest dużo ciekawszy.
I tak jest tym razem. Akcja dzieje się na planecie S’krrr, która jest właściwie jednym wielkim ogrodem i z tego słynie w całej galaktyce. To cud wszechświata, a że w całym EU poza „Galaxy of Fear” nikt o tym świecie nie słyszał, cóż trudno. W każdym razie żyją tam inteligentne owady – S’krrr, które starają się wszystko pielęgnować. Żyją tam też dwa inne gatunki nieinteligentne: drogi - to takie żuczki, które między innymi zapylają kwiatki, ale też jedzą cokolwiek znajdą (lub innymi słowy są wszystkożerne). Drugi gatunek to drapieżniki: shreevy, które żywią się drogami. I tu się zaczyna wybujała fantazja autora. Jeden shreev zjada dziennie 30 drogów, a potem śpi. Drogi zaś rozwijają się tak szybko, że wystarczy zabić jednego shreeva i doprowadzi to do załamania delikatnej równowagi ekologicznej planety. No i co się dzieje jak wujek Hoole, Tash i Zak Arrandowie lądują na S’krrr? Wujek jak zwykle bada sobie różne rzeczy, puszcza dzieciaki samopas. Tash już jest trochę bardziej zrównoważona, albo po ostatnich przygodach zrozumiała, że nie powinna się wychylać i znika z stron powieści, grzecznie się zachowując. Natomiast Zak zabija jednego shreeve’a, który chciał go zaatakować. Potem dowiaduje się trochę o owadach, o tym, że ich zabijanie jest przestępstwem i że drogi są czczone jako przodkowie S’krrr, dlatego nie można ich zabić, by uratować równowagę. Dodatkowo można się z nimi porozumiewać za pomocą skrzydłopieśni, czyli grania w stylu pasikoników. Jakby tego było mało, na planecie lądują imperialni - kapitan Thrawn i jego oficerowie. Chiss próbuje sobie obejrzeć planetę i zrozumieć kulturę. Na tym kończą się podobieństwa z oryginałem przedstawionym w książkach Zahna. W porównaniu z wujkiem Hoolem czy dzieciakami, przyszły admirał jest tępy, słabo kojarzy fakty, acz trzeba przyznać, że umie słuchać. Tyle, że drogi gdy się namnożą i zbiją w rój stają się niebezpieczne i jedzą wszystko, także imperialnych, więc mogłyby zabić i dzieci. Z jakiegoś jednak powodu imperialni są smaczniejsi. Tylko, że „geniusz” a może raczej „tajfun intelektu” Thrawn widząc owady na martwym oficerze uznaje, że ktoś go zabił i zaczyna przeprowadzać śledztwo. Kto może być podejrzanym? Każdy, kto znajdował się w ogrodzie. Dobrze, że sam wpada na to, iż to raczej nie dzieci zrobiły, bo inaczej Zahn chyba zawału by dostał, gdyby to przeczytał.
Przyznam, że tym razem, zwłaszcza początek i odkrywanie, że to drogi są niebezpieczne (co oczywiście sugeruje okładka, jakby ktoś nie zorientował się dość szybko) jest całkiem interesujące, a jak na tę serię to majstersztyk. Owszem bardziej przypomina to Scooby Doo niż Gwiezdne Wojny, ale to już inna sprawa. No i jeszcze Thrawn, który jest właściwie swoją parodią. Kiedyś to już pewnie bym się tym załamał, ale teraz wywołuje to tylko uśmiech i politowanie. Whitman pewnie przeczytał o nim w przewodniku encyklopedycznym i zbudował sobie na tej podstawie postać. Szkoda tylko, że w drugiej części książki autor stracił parę i jak zwykle sprawę rozwiązał w epilogu. Przyznaję, że tym razem jakoś się wytłumaczył.
Ogólnie nie było tym razem tak źle. Powiem tak Jude Watson miewała o wiele gorsze pozycje niż ta, choć ta jest jej o tyle bliska, że tworzy się tu własny świat, który niewiele ma wspólnego z głównym nurtem sagi. A to zawsze jest plusem, bo rozwija wszechświat. Plus kilka pomysłów tak głupich, że aż wywołują uśmiech. Watson jedynie smęciła, więc plus dla Whitmana.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 5/10 Klimat: 4/10 Opis świata: 3/10 Rozmowy: 2/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,00 Liczba: 2 |
|
Horst2016-05-28 14:36:40
Fajniejsza niż się spodziewałem - myślałem, że faktycznie autor pójdzie tą drogą, że wyeliminowanie jednego drapieżnika z dużego ekosystemu wywróci cały ten ekosystem do góry nogami, a tu się okazuje, że jednak jest jakaś (bardzo prosta i łatwa do rozwiązania, ale jednak) zagadka kryminalna. Robale, Chissowie (no dobra, jeden Chiss), kwestia traktowania robali, które nie są złe tylko po prostu robią to, co im każe natura - prawie takie Mroczne Gniazdo light :)
Czyta się bardzo szybko, cliffhangery na końcu rozdziału dziecinne, ale jednak zachęcają do przewrócenia strony i czytania dalej.
Ode mnie 7/10 w kategorii `dziwna młodzieżówka` :)
Matek2010-04-20 00:56:35
Must have dla miłośników Thrawna :D