Oryginalny tytuł: The Art of Star Wars: The Clone Wars Autor: Frank Parisi, Gary Scheppke Zdjęcia: Lucasfilm Wydanie PL: --- Wydanie US: ChronicleBooks 2009 Przekład: --- Stron: 288 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Przy zalewie mnóstwa pozycji związanych z „Wojnami Klonów” trudno o prawdziwe perełki, te jednak się czasem pojawiają. To jedna z nich. Właściwie to wyszedłem z założenia, że albumu z szkicami artystycznymi nie w sposób zepsuć. Ot najwyżej będzie to uczta dla oka, czegóż potrzeba więcej? Cóż można oczywiście dodać wiele elementów (choćby scenariusz filmu, jak to miało miejsce w przypadku albumów z niektórych epizodów). Jednak sednem są pomysły artystów, które służą wizualizacji tego, co sobie wyobrazili. W tej części autorzy nie zawiedli. A artyści? Oto jest pytanie.
Owszem mogli pójść jeszcze inaczej, tak jak to bywało w analogicznych pozycjach, gdzie prócz konceptów ukazywano finalne formy. Jednak to, co widać prawie gołym okiem, to fakt, iż w pracach nad pilotem czy serialem jest dość niewiele miejsca na wybór. Prawie każdy pomysł zostaje zaakceptowany. Wersje mamy zazwyczaj przy szkicach, wstępie, gdy dopiero obmyśla się postać, miejsce, rodzi się koncepcja. Pełen obraz, kolorowy, skończony, zazwyczaj już niewiele różni się od końcowej wersji. Nie ma z czego wybierać, nie ma czasu na to. To chyba największa różnica między produkcją serialu, a filmu pełnometrażowego. Lucas był zdecydowanie bardziej wybredny, nakierowywał artystów, Filoni zaś tylko akceptuje. Nic dziwnego, że nie ma tu finalnych wersji, obrazki byłby bowiem zbyt podobne do siebie. Trochę to smutne, bo jak na dłoni widać, że nie jest to dzieło tego samego kalibru. Przy filmach, ba nawet przy „The Force Unleashed” (vide The Art and Making of Star Wars: The Force Unleashed”), czuje się pracę, która kształtuje uniwersum. Tu mamy tylko pierwotną wizualizację. Jeden pomysł i od razu wiemy, jak coś wygląda.
To oczywiście nie jest wada tego albumu, a raczej produkcji serialu. I tu dochodzimy do chyba najwspanialszej części, której ja się nie spodziewałem. Otóż, szkice i rysunki to jedno, natomiast tekst dołączony to prawdziwa kopalnia wiedzy. Zawiera wszystko, co powinno znaleźć się w pozycji „Tworzenie Wojen Klonów”. Jedyny minus to jego pewna nierówność, ale do tego dojdę. Otóż niby z boku, niby przypadkiem mamy informacje od autorów serialu - np. Filoniego, czy Gilroya, w którym ukazują oni kulisy powstawania poszczególnych elementów. Od samych początków, gdzie jeszcze Ahsoka nazywała się Ashlą. Jesteśmy świadkami tego jak serial ewoluował, z pomysłu ku finalnej wersji. Które idee wyparowały (np. gunganin w jednej z głównych ról), na które pozwolił Lucas, a które sam zasugerował. Pewne fragmenty to prawdziwa kopalnia wiedzy, niestety muszę przyznać, że nie wszystkie. Czasem twórcom zabrakło pomysłu i niektóre wprowadzenia do rozdziałów są pisane na siłę, po to, by były.
Całość podzielono na część mocno ogólną, która dość ładnie przechodzi nam w pilota, a także część serialową, podzieloną na zgrupowane odcinki. Zazwyczaj wszystkie łączonone powstawały razem, czasem nawet pomysły przeskakiwały z jednego na drugi. Na koniec mamy część o drugim sezonie (podobnie jak w przypadku The Clone Wars: Visual Guide Ultimate Battles czy The Clone Wars: Visual Guide, który wychodził trochę poza pilota) temat jest tylko liźnięty, z pewnością nie został wyczerpany. Pewnie czeka nas kolejna część.
Album z wizjami artystycznymi to jedno. Każdy kto miał okazję oglądać coś podobnego, będzie wiedział, czego oczekiwać. Zastanawiało mnie trochę, czemu w tytule zabrakło słowa „Making of”. I chyba wiem dlaczego. Całe tworzenie jest dodatkiem, lakonicznie ujętym, ukazującym to, co najważniejsze, ale nie wyczerpującym tematu. Na bezrybiu i rak ryba, więc odbiór jest znakomity, zwłaszcza, że wiele faktów dla fanów to rzeczy dość nowe. Właściwie największy minus tej pozycji to sposób w jaki powstaje serial, bo to jego kreatywne ubóstwo przenosi się na warstwę informacyjną tego albumu. Nie zmienia to jednak faktu, że przy dostępnych danych, twórcy spisali się na medal, tworząc bardzo dobry albumik. Żałuję tylko, że tym razem archiwa Lucasfilmu nie okazały się tak przepasne jak w przypadku filmów, ale to już nie jest wina ani książki, ani jej autorów.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 10/10 Jakość grafik: 10/10 Jakość informacji: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,50 Liczba: 2 |
|
Jedi19952010-01-07 16:53:02
Ciesze się ,że autorzy nie zawiedli , bo wykle tak jest, no i ten początek wojen klonów - brzmi fajnie.