Autor: Ryder Windham Oryginalny tytuł: A New Hope: The Life of Luke Skywalker Wydanie PL: brak Wydanie USA: Scholastic 2009 Przekład: --- Okładka: Mike Butkus Stron: 210 Cena: 15,99 USD |
Recenzja Lorda Sidiousa
To trzecia biografia autorstwa Rydera Windhama i powiem szczerze, że znów mocno mnie zaskoczyła. Wydawać by się mogło, że będzie to dość trudne zadanie. Owszem, podobała mi się historia Vadera („The Rise and Fall of Darth Vader”), czy próba łączenia starego EU z nowym w opowieści o Obi-Wanie („The Life and Legend of Obi-Wan Kenobi”), ale sama myśl, że miałbym po raz kolejny czytać adaptację trylogii (którą zresztą ten autor już popełnił - ANH, TESB czy ROTJ), nie ważne o ile wzbogaconą, ciut mnie odstraszyła. Niesłusznie.
Przede wszystkim opis części filmu ograniczył się tym razem w praktyce do pojedynku na Bespinie i to też dość zdawkowo. Cała reszta to hołd w dużej mierze komiksom Marvela, znajdziemy tu adaptację takich historii jak „Iceworld”, „The Paradise Detour” czy „Cruicible”, ale też i innych pozycji EU jak „Zjawa z Tatooine” czy „Luke Skywalker’s Walkabout”, a także do adaptacji radiowych i jeszcze kilku innych pozycji, z bardzo starego EU, pewnie wszystko trudno wyłapać. I dla mnie to już jest coś czego w ogóle się nie spodziewałem po tym autorze. Nie to, że nie zna EU, czy jest mało zaangażowany, ale zazwyczaj trzymał się mocno wytartych szlaków, bojąc się odejść zbyt daleko od filmów. Tym razem, znów nie wykazał się zbytnio twórczo, ale tym samym ukazał jak wielki potencjał tkwi w tych wszystkich już opowiedzianych historiach. Szczerze mówiąc, nie powiem, by były one wyjątkowo ciekawe i porywające, ale przede wszystkim są inne. W momencie gdy innym autorom coraz trudniej się orientować w EU, Windham wygrzebuje z niego perełki, historie w praktyce zapomniane, niepowiązane, by skomponować z nich jedną, spójną całość. Połączyć, odświeżyć, może ciut poprawić tam gdzie pojawiają się pewne niespójności, ale przy tym zachować wierność. Do tego stopnia, że widać to w dialogach, które bywają cytatami z adaptacji radiowych, czy stripów komiksowych. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy to się sprawdza, czy to jest dobre rozwiązanie, ale w tym wypadku nie jestem w stanie go zanegować. Może gdyby właśnie w tekście widać było większy wpływ twórcy, inaczej bym wszystko odebrał. A tak to przede wszystkim jest hołd dla Archiego Goodwina (któremu powieść zadedykowano), i innych twórców wczesnego EU. Historii ukazujących Luke’a jako człowieka, nie bohatera, jako chłopca, który dojrzewa, który odkrywa to kim jest. I to jest fascynujące.
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że autorowi udało się te różne opowieści złożyć w całość, a przy tym ukazać to tak, że nadal, po latach zaskakują, choć są poniekąd znane. Mnie najbardziej podobała się scena, w której po jednej z wypraw Luke’a wuj Owen bierze go na spytki. I zamiast go pouczyć, wyjmuje laserową strzelbę i zaczyna uczyć młodzieńca się nią posługiwać. Piękna scena. Ale jest wiele innych, choćby o pragnieniu młodego Luke’a by mieć własny speeder. Nie wiem, na ile jest to powyciągane z różnych źródeł, z holokronu, ale Windhamowi udało się stworzyć coś niesamowitego, co nie ma porównania do reszty EU. Z prostej przyczyny, on nie zapomina, że Luke jest człowiekiem i tak go traktuje. Jak młodzieńca, który ma pragnienia, proste i konkretne. To coś, co towarzyszyło wczesnym filmom George’a Lucasa – choćby „Amerykańskiemu graffiti”, gdzie samochód jest ważnym elementem na drodze do dorosłości. U Windhama jest dokładnie tak samo. I to mi się podoba.
Nie będę pisał, że jest to literackie arcydzieło, czy książka porywająca, że trudno się od niej oderwać. Bo tym ta powieść nie jest. Lecz muszę przyznać, że cała seria biografii Windhama ma w sobie coś niesamowitego. Odrywa się od schematów obecnego EU, trzymając się tego, z czego Gwiezdne Wojny wyrosły. Mnie się to o tyle podoba, że poza tym autorem nikt inny nie podąża w tym kierunku. Cieszy mnie, że tym razem zostawił filmy, przynajmniej jeśli chodzi o akcję, ale cieszy mnie też to, że jest bliski nie tyle ich duchowi, co duchowi jego twórców z lat 70. czy 80. No i trzeba pamiętać jedno, ta książka to wspaniała laurka dla tych, którzy rozszerzali uniwersum naszej sagi w odległej przeszłości. Więc mimo pewnych mankamentów, ona nadal wywarła na mnie duże wrażenie. I polecam ją przede wszystkim tym, którzy darzą sentymentem dawne EU. Mam też nadzieję, że do kolejnej pozycji z cyklu podejdę od początku z większym entuzjazmem.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 10/10 Opis świata: 10/10 Rozmowy: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,00 Liczba: 4 |
|
Wolf Sazen2013-05-04 13:40:49
Ku mojemu zaskoczeniu biografia Luke'a Skywalker'a to chyba najlepsza pozycja z serii. Autor zrobił bardzo dobrze że odszedł od wydarzeń filmowych, skupiając się głónie na starym EU. I tak otrzymujemy sporo odniesień do Marveli czy nawet wyciętych elementów filmowych. Udało mu się zachować klimat starej trylogii z delikatnym powiewem nowej. To niesamowite, że portret psychologiczny Luke'a został tu lepiej nakreślony niż w jednej książce dla starszego czytelnika. Osobiście moje ulubione fragmenty do dzieciństwo Luke'a na Tatooine oraz powrót na tą planetę w celu poszukiwania wiadomości z przeszłości Anakina Skywalkera. Naprawdę niesamowite jest to jak diametralnie zmieniło się życie Luke'a patrząc na kim jest obecnie w Nowym Zakonie Jedi. Ryder Windham narobił mi ochoty na dłuższą powieść z okresu między IV a V epizodem. Kto wie, może nadchodzące książki Del Reya będą warte uwagi. 8/10
Raham Kota2010-02-10 14:02:22
Ale nie po polsku
imperator rafal2009-12-29 17:58:13
no fajne