Księga trzecia : Noc zapada nad cywilizacją
Autor: Mistrz Jedi Radek
Mrok gęstnieje, gdzie wzrok mętny błądzi
Ciemność jest nieświadomością, nie będąc - nie sądzi
Tylko dzikim instynktem, zwierza zewem z głuszy,
Co ślepia mrużąc, czai się we wrzosach nadstawiając uszy
Hasłem jej jest "zepsucie", a odzewem "wojna"
Na początku podstępem cicha, lecz gdy silna już zbrojna
Ciemność nie ma kształtu, jest nicością mdławą
Przykrywa krańce wszechświata peleryną łzawą
Nie cierpi światła, chociaż miłe jej pochodnie
Noszone przez dziki tłum złudzeń wstecznie
Sama nic nie tworzy, tworowi więc zazdrosna
Największą dla niej obrazą jest zwyczajna wiosna
Wichry podburza i morza, zniszczeniem pijana
Z jej rozkazu plaga trzęsień ziemi narodom jest dana
Ogniste splata wieńce na wsiach pośród dąbrowy
Patronem despotów poddanych szafujących głowy
W miasta rozsiewa zarazy zalążki udręki
Rady jej głodny żebrak pod murem bezręki
Mdło mi, gdyż czuję ją na barkach, a już noc zapada
Czuję jak krąży dookoła, mackami grunt bada
Głów ma setki, nóg tysiące, to w bieli wataha
Zawsze czujna, ciągle działa, nigdy się nie waha
Ta bezrozumna gromada bez woli, sumienia i ducha
Mało myśli, nic nie krytykuje, wiernie się słucha
Są to pionki bezbarwne ciemności z ledwością godne
By swym żywotem popierać i bronić jej zbrodnie
Ciemność wokół... oprócz wzgórza gdzie Jedi Świątynia się wznosi
Stoi dumnie, jak skała bez strachu o nikczemności mroku głosi
Ostoja ze srebra i złota ponad burzowymi wisi chmurami
Piękna w swej szlachetności, rękawicę rzuca przed cieniami
Biała posłuszna horda po stoku wzgórza się pnie
Przez starożytną ścieżkę, pomiędzy pomnikami brnie
Brudzi stopami schody dostępne tylko dla sprawiedliwych
To posłańcy woli ciemności i jej nauk mściwych
Cóż to? Potężna brama nie stawia im żadnego oporu?
Brama, co przez tysiąclecia nie zatraciła swego wigoru?
Brama dla której nie ma złudzeń, nie wpuszcza podłości?
Brama, której żadne obietnice nie skłonią do uległości?
Brama, co wiecznie oddziela zapach poranka od nocy zgnilizny?
Brama, silniejsza nad groźby, podstępy, knowania i blizny?
Bramo nasza..... upadłaś!
Demony w bieli wdzierają się plując ogniem
Jad ich przeżuwa gobeliny, noc staje się dniem
Gwiazdy rozbiegają się, opuszczając swe wędrówki
Ptaki polują na pustelników , a psy jedzą mrówki
Rzeki zawracają biegi, zalewając górskie łańcuchy
Upadają sierocińce, w umysłach gnieżdżą się duchy
Granat ściera na proch posąg mistrza-filozofa
Płodny pól krąg pod zwyrodnienia naporem się cofa
Jabłonie tworzą swe owoce w glebie, pod korzeniami
Zboża dają kolce zamiast nasion. Kalecy rolnikami!
Krew zamiast deszczu, posucha wśród uprawnych dolin
Brak dźwięku, milczą nawet szkielety uwieszone wśród wiolin
Wataha drze wytworne dywany i rozbija wazy
Nad miastem pod wulkanem z nieba lecą głazy
Jęzory gadzie lawy chwytają przedmieścia w ramiona
Kto martwy niech zniknie pod pyłem, kto żyw niech kona
Gdy ginie historia umiera i żyw i pamięć po martwym
Lecz przypomnij im o tym, a przezwą cię gderliwym
Sługa podbiega i łokciem tłucze rzeźbę w krysztale
Szare domy, pośród szarych ludzi utkwionych w banale
Obraz z dziecięcego koszmaru staję się rzeczywistością....
Jedyną. Jedyną! Szarość jest zbyt szara, aby być podłością
Niebo nigdy nie będzie dość błękitne dla tych ludzi
Nawet jeśli ich przygarniesz do naszego świata, szare oko złudzi
Najbłękitniejszy błękit.
Ogniem zwęgla się starożytna mozaika
Praw świata ostoja i ostateczny opis, w zapomnienie idzie fizyka
Literatura pod butem tyrana i tłumu chamstwa skwierczy pośród dzieł
Malarza. Wolność myśli cierpi od cenzury troistych poczwórnie ceł
Podobizna legendarnego bohatera pędzla nieznanego malarza rozdarta
Praca robotników nad zalanymi od wieków miastami już nic nie warta
Czasem rodzina krabów dom znajdzie pod byłego mieszkańca czaszką
Co było kiedyś powiewem świeżości dziś jest dla nas fraszką
Śpiew zręcznie nagrany nieżyjącego od pokolenia geniusza
Hałas strzelających blasterów, a zwłaszcza pewien rykoszet zagłusza
Zaraza rdzy zżera dumnie wczoraj jeszcze, czteromasztowe okręty
Pustka na pokładzie. Gdzie załoga? Kto wyniósł sprzęty?
W Bermudzkiego Trójkącie rządzi potop. Majaczy coś na mieliźnie.
To ciała załogi zwycięskim pokryte grzybem poddały się stęchliźnie
I tak umarły:
Gobeliny.................. od jadu
Posąg mistrza-filozofa.... od granatu
Wytworne dywany........... od podarcia
Wazy...................... od rozbicia
Rzeźba w krysztale........ od stłuczenia
Starożytna mozaika........ od zwęglenia
Podobizna bohatera........ od rozdarcia
Nagrany śpiew geniusza.... od zagłuszenia
I jak biała wataho? Jesteście z siebie zadowoleni?
"Jedi nie walczą o pokój. To tylko slogan, równie mylący jak wszystkie inne slogany. Jedi walczą o cywilizację, ponieważ jedynie cywilizacja przynosi pokój"
Mistrz Jedi Mace Windu, Członek Rady Jedi
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,83 Liczba: 6 |
|
Darth knight Olaf2010-01-29 21:06:20
Super ale dla mnie NAJLEPSZA jest pierwsza !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obi-Mace2009-09-08 20:42:30
Hmm no ta część różnie się od pozostałych wg mnie jest trochę gorsza, ale to może być moje subiektywne odczucie. Solidny kawał liryki, ale trochę mało w nim odniesień do universum SW - przynajmniej tak mi się wydaje. Ale spokojnie zasługuje na 8/10.
Mistrz Jedi Radek2009-09-07 19:41:56
Prosiłbym o parę komentarzy, gdyż trochę styl pisania zmieniłem i jestem ciekawy Waszych opinii
Elendil2009-09-07 19:09:15
Hmmm..... super :D
Dave2009-09-07 15:02:47
Jak dotąd najlepsza część "Ballady". Naprawde kawał dobrej roboty. Głębokie przesłanie, zgrabne opisy i przedw wszystkim nienaganny półbiały rym. Boskie. 9/10.
boba krett2009-09-07 08:21:36
jak zawsze genialne!