Recenzja Gunfana
Projekt, którym się dziś zajmiemy, to całkiem poważne przedsięwzięcie. Forced Alliance, bo o nim tu mowa, to film stworzony przez profesjonalną i półprofesjonalną ekipę, nakręcony z udziałem konkretnej grupy statystów oraz z zawodowymi aktorami. Pracowało nad nim łącznie około stu dwudziestu ludzi. Powstał jako hołd dla Sagi, ale też jako coś, czym twórcy (czyli grupa SpearShield, reżyseria: Randolph Bookman i Gerry Santos) mogliby się pochwalić w portfolio. Ci ostatni mieli też nadzieję... zwrócić na siebie uwagę Lucasfilmu, bo bardzo chcieliby pracować przy nadchodzącym gwiezdnowojennym serialu aktorskim!
Fabuła ma miejsce 50 lat po bitwie o Endor, czyli wg kanonu EU tuż po ukazującej się obecnie serii książkowej Fate of the Jedi. Jednak na pełną zgodność z kanonem nie ma co liczyć, bo twórcy – choć biorą z niego pewne elementy – w większości wprowadzają własne pomysły. Widzimy tu jednak Nową Republikę, odrodzony Zakon Jedi i Resztki Imperium... Do tego dodajmy jeszcze Sithów, o których mówi się, że wrócili, i mamy już pełen obraz sytuacji ukazywanej w filmie. Jako ciekawostkę nadmienię, że w świecie „Forced Alliance” Luke Skywalker zniknął gdzieś w tajemniczych okolicznościach po odbudowaniu Zakonu.
Film nie jest długi, a całość akcji odbywa się w jednym miejscu – kantynie pełnej barwnych istot na jakiejś nieokreślonej planecie. Wśród gości widzimy dwie pary bohaterów: rycerza Jedi ze swym padawanem, oraz tajemniczą kobietę i mężczyznę. Wokół wszyscy piją i rozmawiają, aż do środka wpada Sith ze swymi poplecznikami; okazuje się, że pojawił się tu idąc tropem pewnych ludzi. Uciekinierów, których bardzo chce znaleźć...
Scenariusz jest całkiem dobry, choć niezbyt skomplikowany czy rozbudowany. Dialogi są na poziomie, co wspomagane jest dodatkowo przez niezłe aktorstwo (w końcu oglądamy tu w większości zawodowców). Odstępstwa od kanonu to codzienność w fanfilmach, więc nie ma sensu się ich czepiać.
Olbrzymie wrażenie robi strona wizualna. Kantyna jest świetnie wyposażona, widać dbałość o szczegóły (są nawet hologramy tancerek na stolikach); kostiumy i charakteryzacja licznych statystów również prezentują wysoki poziom: mamy tu nawet Wookieego, nie mówiąc o Twi'lekach czy Zeltronianach. Do efektów CGI również nie mam zastrzeżeń, choć nie wykraczają raczej poza standard w postaci kling mieczy świetlnych czy strzałów z blastera (są wyjątki, jak miecz sterowany w powietrzu Mocą przez jednego z bohaterów). Jedyne nieudane ujęcie to widok kantyny z zewnątrz – niepotrzebny i psujący tylko dobre wrażenie z reszty filmu.
Pojedynki, nieodłączna część fanfilmów (no, przynajmniej większości), są w Forced Alliance niezłe. Ich wadą jest krótki czas trwania (nie bardzo można się nacieszyć) oraz nieco zbyt bliskie momentami ujęcia, w czasie których niewiele widać. Poza tym jednak ten aspekt jest w porządku, aktorzy spisują się nieźle, a choreografia nie budzi zastrzeżeń... Widać czas włożony w trening.
Dźwięk jest bez zarzutu, wszystko pięknie i wyraźnie słychać. Montaż dźwięków – jak wyżej. Muzykę napisał specjalnie do filmu Kyle Newmaster (poza napisami początkowymi i końcowymi, które ilustruje klasyczna muzyka Williamsa) i ma ona emulować to, co słyszymy w Epizodach. Chyba robi to nieźle, bo kompletnie nie zwracałem na nią uwagi podczas seansu, a więc nie gryzie się z filmem i dobrze w niego wpasowuje.
Podsumowanie? Świetny fanfilm! Nie ma większych wad, robi duże wrażenie pod względem wizualnym i dbałością o szczegóły... Naprawdę warto się z nim zapoznać. O jego jakości niech świadczą dwie nagrody, jakie otrzymał na Celebration 4: „Fan Choice Winner” oraz „Best Fan Drama”. Bardzo wszystkim polecam.
Przydatne linki:
Strona projektu
Ściągnij (standardowa rozdzielczość)
Ściągnij (wersja HD)
Ściągnij (alternatywne źródło, wersja HD)
Obejrzyj na YouTube
Projekt, którym się dziś zajmiemy, to całkiem poważne przedsięwzięcie. Forced Alliance, bo o nim tu mowa, to film stworzony przez profesjonalną i półprofesjonalną ekipę, nakręcony z udziałem konkretnej grupy statystów oraz z zawodowymi aktorami. Pracowało nad nim łącznie około stu dwudziestu ludzi. Powstał jako hołd dla Sagi, ale też jako coś, czym twórcy (czyli grupa SpearShield, reżyseria: Randolph Bookman i Gerry Santos) mogliby się pochwalić w portfolio. Ci ostatni mieli też nadzieję... zwrócić na siebie uwagę Lucasfilmu, bo bardzo chcieliby pracować przy nadchodzącym gwiezdnowojennym serialu aktorskim!
Fabuła ma miejsce 50 lat po bitwie o Endor, czyli wg kanonu EU tuż po ukazującej się obecnie serii książkowej Fate of the Jedi. Jednak na pełną zgodność z kanonem nie ma co liczyć, bo twórcy – choć biorą z niego pewne elementy – w większości wprowadzają własne pomysły. Widzimy tu jednak Nową Republikę, odrodzony Zakon Jedi i Resztki Imperium... Do tego dodajmy jeszcze Sithów, o których mówi się, że wrócili, i mamy już pełen obraz sytuacji ukazywanej w filmie. Jako ciekawostkę nadmienię, że w świecie „Forced Alliance” Luke Skywalker zniknął gdzieś w tajemniczych okolicznościach po odbudowaniu Zakonu.
Film nie jest długi, a całość akcji odbywa się w jednym miejscu – kantynie pełnej barwnych istot na jakiejś nieokreślonej planecie. Wśród gości widzimy dwie pary bohaterów: rycerza Jedi ze swym padawanem, oraz tajemniczą kobietę i mężczyznę. Wokół wszyscy piją i rozmawiają, aż do środka wpada Sith ze swymi poplecznikami; okazuje się, że pojawił się tu idąc tropem pewnych ludzi. Uciekinierów, których bardzo chce znaleźć...
Scenariusz jest całkiem dobry, choć niezbyt skomplikowany czy rozbudowany. Dialogi są na poziomie, co wspomagane jest dodatkowo przez niezłe aktorstwo (w końcu oglądamy tu w większości zawodowców). Odstępstwa od kanonu to codzienność w fanfilmach, więc nie ma sensu się ich czepiać.
Olbrzymie wrażenie robi strona wizualna. Kantyna jest świetnie wyposażona, widać dbałość o szczegóły (są nawet hologramy tancerek na stolikach); kostiumy i charakteryzacja licznych statystów również prezentują wysoki poziom: mamy tu nawet Wookieego, nie mówiąc o Twi'lekach czy Zeltronianach. Do efektów CGI również nie mam zastrzeżeń, choć nie wykraczają raczej poza standard w postaci kling mieczy świetlnych czy strzałów z blastera (są wyjątki, jak miecz sterowany w powietrzu Mocą przez jednego z bohaterów). Jedyne nieudane ujęcie to widok kantyny z zewnątrz – niepotrzebny i psujący tylko dobre wrażenie z reszty filmu.
Pojedynki, nieodłączna część fanfilmów (no, przynajmniej większości), są w Forced Alliance niezłe. Ich wadą jest krótki czas trwania (nie bardzo można się nacieszyć) oraz nieco zbyt bliskie momentami ujęcia, w czasie których niewiele widać. Poza tym jednak ten aspekt jest w porządku, aktorzy spisują się nieźle, a choreografia nie budzi zastrzeżeń... Widać czas włożony w trening.
Dźwięk jest bez zarzutu, wszystko pięknie i wyraźnie słychać. Montaż dźwięków – jak wyżej. Muzykę napisał specjalnie do filmu Kyle Newmaster (poza napisami początkowymi i końcowymi, które ilustruje klasyczna muzyka Williamsa) i ma ona emulować to, co słyszymy w Epizodach. Chyba robi to nieźle, bo kompletnie nie zwracałem na nią uwagi podczas seansu, a więc nie gryzie się z filmem i dobrze w niego wpasowuje.
Podsumowanie? Świetny fanfilm! Nie ma większych wad, robi duże wrażenie pod względem wizualnym i dbałością o szczegóły... Naprawdę warto się z nim zapoznać. O jego jakości niech świadczą dwie nagrody, jakie otrzymał na Celebration 4: „Fan Choice Winner” oraz „Best Fan Drama”. Bardzo wszystkim polecam.
Przydatne linki:
Strona projektu
Ściągnij (standardowa rozdzielczość)
Ściągnij (wersja HD)
Ściągnij (alternatywne źródło, wersja HD)
Obejrzyj na YouTube
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 9/10 Fabuła: 7/10 Efekty Specjalne: 9/10 Walki: 710 Dźwięk: 9/10 Muzyka: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,17 Liczba: 6 |
|
Lord Jabba2010-02-25 11:23:42
Wielką wadą tego filmu jest olanie kanonu przez jego twórców:/
Film od strony technicznej prezentuje się świetnie i tylko to ratuję tą produkcje.
Nestor2009-09-01 00:27:45
Świetny fan film, polecam wszystkim gorąco.
Adakus2009-08-09 19:24:47
Ten fanfilm widziałem już parę razy. Wart obejrzenia dla klimatu, dobrego aktorstwa i muzyki.