Tytuł PL: Dziedzictwo: Lojalność Tytuł oryginału: Legacy #23-24: Loyalties Tytuł TPB: Legacy Volume #5: The Hidden Temple Scenariusz: John Ostrander Rysunki: Jan Duursema Tusz: Dan Parsons Litery: Michael Heisler Kolory: Brad Anderson Okładki: Jan Duursema, Brad Anderson Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2008 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2009 Wydanie PL: Egmont Polska 2009 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Cade wraca. Duursema także. I znów nie tylko jako rysowniczka, ale też współautorka scenariusza. We wszystkich trzech przypadkach nie jest to jednak powrót do najlepszej formy.
„Loyalities” ma jedną podstawową wadę. Przede wszystkim jest rozwleczone, jak serial o przygodach Cade’a, w którym autorzy po raz kolejny stosują się do zasady Deus Ex Machina. Znów wspomaganej retrospekcją. I tego niestety jest tu całkiem sporo, z jednej strony trochę historii o piratach z Ravem, z drugiej wujek Cade’a, Nat znany teraz jako Bantha, były Jedi a z trzeciej ukryta świątynia. Niestety na takiej zasadzie autorzy mogą ciągnąć i ciągnąć Dziedzictwo w nieskończoność. Dla mnie w odbiorze najtrudniejsze jest to, że nie wiem co się dzieje z innymi bohaterami, których wprowadzono. Od wielu zeszytów nie ma ani jednego słowa o moff Calyste (choć tu niejako w pewien sposób jest wspomniana, ale bynajmniej nie taki jak bym chciał), znów nie ma ani Krayta, ani Fela, ani Staziego. Oni wszyscy są gdzieś w tle grając w swoje gierki, a galaktyka żyje po swojemu. Mnie coraz bardziej irytuje właśnie fakt, że praktycznie cała fabuła jest zbudowana wokół czegoś, czego na razie nawet nie sugerowano, że pojawiają się nowe postaci, których istnienia nie byliśmy świadomi, ale ich rodzinne koneksje i wiedza czynią je ważnymi dla całej serii. To niestety przypomina zabiegi z oper mydlanych, gdzie nagle pojawia się dawno zapomniany członek rodziny, który staje się z dnia na dzień jej integralną częścią. Tu jest tak z Natem, starym wygą, który swoje przeżył, który sprawia wrażenie jakby był starszym odbiciem Cade’a o co najmniej dwadzieścia lat. Na dodatek Ostrander i Duurserma ciągle przypominają nam, że jeszcze o „Dziedzictwie” wiemy bardzo niewiele, prowadząc masę gierek, które są trudne do zrozumienia, gdyż większości faktów jeszcze nie znamy. Owszem, będzie to ciekawe w odbiorze w momencie, gdy seria będzie zakończona i będzie można ją w całości ogarnąć, ale teraz nawet czytając jedynie zbiorcze wydania mam coraz większe wrażenie wielkiego chaosu, i to nie panującego w galaktyce, ale w tym jak nam ją przedstawiono. To co było motorem napędowym serii powoli staje się coraz bardziej jej główną wadą. Mam nadzieję, że sytuacja jest jedynie tymczasowa. Lubię jak wszechświat jest wielki, ale niekoniecznie musi to oznaczać, że akcja musi być rozrzucona. Można zawsze szukać czegoś bardziej kompromisowego i tego właśnie oczekiwałem.
A Duursema wracająca jako rysowniczka? No cóż na pewno nie można zarzucać jej słabych rysunków, ale z pewnością nie była w najlepszej formie. Właściwie wolałbym aby zajęła się więcej rysowaniem, a nie współredagowaniem serii, bo w tym drugim przypadku nie dość, że te części, które współtworzyła fabularnie nie należą do najlepszych, to jeszcze widać, że nie ma serca w angażowanie się w całości we wspaniałe rysunki. Fajnie, że chce się rozwijać, ale efekty nie cieszą mnie tak bardzo jakbym chciał.
Znów największą zaletą opowieści są nowe, ciekawe postaci i związane z nimi wątki. Tylko dla mnie samo to w sobie, nie świadczy najlepiej o Dziedzictwie. Ostrander powoli zaczyna wchodzić w pewien schemat, nowy wątek, nowe postaci, które rozruszają serię na kilka zeszytów i rosnąca liczba pytań, wciąż pozostających bez odpowiedzi. Pod tym względem KOTOR jest bardzo uporządkowany, mam nadzieję, że niebawem nastąpi jakaś zmiana, bo obecny kierunek serii sprawia, że staje się ona coraz mniej interesująca, bo jest totalnie nieprzewidywalna, nie ze względu na to, że nie wiemy jak potoczą się wydarzenia, ale tylko i wyłącznie ze względu na to, że nie wiemy, co autorzy wyjmą tym razem z kapelusza.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 7/10 Rozmowy: 8/10 Rysunki: 9/10 Kolory: 9/10 Opis świata SW: 8/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,83 Liczba: 12 |
|
SW-Yogurt2019-12-04 22:48:14
Wszyscy lojalni wobec wszystkich. No nie najlepiej.
Dark Count2018-06-30 00:10:44
Niestety znowu jest słabo. W tym komiksie Legacy przypomina brazylijską telenowelę, bo w sumie nic ważnego się nie dzieje, a wątki interpersonalne się mnożą i postaci drugoplanowych robi się natłok. Cade świeżo po ucieczce od Sithów z Curuscant udaje się w rodzinne rejony. Niby pomysł ok, ale sam w sobie zupełnie nieistotny dla całej historii. Szybko robi się z tego familijna, jałowa historyjka. Główny protagonista
nie staje się przez to czytelnikowi ani bardziej znajomy, ani ciekawszy. Nadal widać, że autorzy mają problem z prowadzeniem tej postaci. Dowiadujemy się za to, że Blue nie żywi już urazy do Skywalkera, że Syn ma ulubioną potrawę i lubi się bawić z młodszą od siebie dziewczyną w basenie etc. Banały poganiają banałami. Gdzieś tam w tle poruszona zostaje kwestia matki Cade`a, gdzieś pałętają się rycerze imperialni, ale są to tylko zapychacze, podobnie jak scena ataku czarnego słońca i pojawienie się Azlyn Rae jako podwójnej agentki.
Ten ostatni wątek jest może jedyną niewiadomą komiksu i jedyną rzeczą, która będzie wiążąca dla następnych zeszytów.
Suma sumarum zaczyna mnie to już powoli męczyć. Rozszerzanie universum jest w porządku, ale nie jeśli dotychczasowe wątki tracą przez to na jakości.
5/10
rafaelix2010-05-18 13:59:14
może być