Recenzja Nestora
52 numer serii Marvel Comics Star Wars jest bezpośrednią kontynuacją akcji z poprzedniego zeszytu. Najlepsi komandosi Rebeliantów są już na pokładzie „Tarkina”, ale od ostatecznego sabotażu dzieli ich sam Darth Vader i rzesze szturmowców Imperialnych. Poprzedni zeszyt zrobił najlepszy biuld-up jaki można sobie wymarzyć, na szczęście ten numer go nie zmarnował i spełni oczekiwania najbardziej wymagających.
Okładka komiksu ma jedną podstawową wadę – kolory. Na płaszczu Vadera widać rozbłysk po odpaleniu silników Sokoła Millenium, co nie wygląda efektywnie. Czyli rysownik minął się raczej z koncepcją swoje pracy. Scenka natomiast jest bardzo dynamiczna, otóż: Sokół ucieka przed myśliwcem TIE – nieprzypadkowo należącym do Lorda Sithów. Pod nimi znajduje się powierzchnia wielkiej konstrukcji, przypominająca Gwiazdę Śmierci. „Tarkin” miał się przecież stać zastępstwem dla tej gigantycznej i niebagatelnie drogiej instalacji. Wszystko niby wygląda ładnie, ale Darth Vader w żółtym kombinezonie – na taki wygląda na pierwszy rzut oka – wygląda fatalnie. To wszystko psuje urok okładki, a wystarczyło przecież użyć standardowej posępnej czerni.
Na szczęście w środku komiksu jest już o całą galaktykę lepiej. Akcji jest tak wiele, że numer czyta się wręcz z zapartym tchem. Wszystko jest dobrze wyreżyserowane, więc czytelnik nie traci orientacji w fabule. Mamy dwa podstawowe wątki: zamach na Vadera i akcje Rebeliantów. Zacznijmy może od tego pierwszego. Wiadome jest, że mała insurekcja oficerów Imperium się nie powiodła. Natomiast sposób, w jaki ją przeprowadzili jest oszołamiający. Darth Vader musi wspiąć się na wyżyny swoich możliwości by uniknąć śmierci. I do tego jakie emocje temu zajściu towarzyszą – jednym słowem mówiąc, coś niesamowitego. W historii komiksu Star Wars były może 3 próby zabicia Vadera, ta jest pierwszą z nich i w dodatku najlepiej wykonaną ze wszystkich. Natomiast poczynania Luke’a, Leii i Chewbacci też trzymają wysoki poziom. Nieszczęśliwym trafem bohaterowie muszą się rozdzielić i każdy na własną rękę próbuje zaszkodzić „Tarkinowi”. Oczywiście po piętach depczą im Imperialni. Na pokładzie statku dzieje się wiele, w różnych miejscach, na koniec jest widowiskowy pojedynek myśliwców w przestrzeni kosmicznej i coś w rodzaju sprawiedliwości. Tak, to chyba odpowiednie słowo. Najlepszy jest sposób w jaki zostaje wymierzona – czego oczywiście nie wypada zdradzać, bo to przecież najważniejszy punkt tej miniserii. Komiks jest wręcz wzorowy i warto go polecić nawet tym, którzy nie są entuzjastami Marveli. Piękne ujęcia i sceny, dobre dialogi i żwawa akcja. Tak po krótce można scharakteryzować 51 numer.
Do kreski nie można mieć zastrzeżeń. Jest na tym samym poziomie, co w poprzednim zeszycie. Plus kilka fajnych plansz, na których dzieje się wiele. Całość zmontowano w bardzo udany sposób. Za co się autorom należą pochwały. Miniseria uplasowała się zdecydowanie na przodującym miejscu wśród innych wytworów gwiezdnowojennych Marvela. A w porównaniu z „współczesnym” komiksem wypada bardzo dobrze i plasuje się na górnej półce.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 10/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 8/10 Opis świata SW: 10/10 Opis walk: 5/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 5/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,60 Liczba: 5 |
|
SW-Yogurt2018-12-26 13:09:35
Plany, procedury, monitoring, flota Gwiezdnych Niszczycieli, rzesze elitarnych szturmowców, a nawet sam Darth Vader nie znaczą NIC w porównaniu do mocy początek spoilera przekrosowanych kabelków koniec spoilera! NIC!
Onoma2014-05-13 16:13:15
Faktycznie udana podseria, zwłaszcza kwestia Lando, jedynie nie podoba mi się sam pomysł jeszcze jednej superbroni pomiędzy DS i DS II.
Bolek2012-12-23 13:25:41
Super komiks! Podobają mi się nawiązania do gwiazdy śmmierci w architekturze Tarkina. Np. promień ciągający lub windy.
michalomel2009-11-18 18:46:52
Uwielbiam ten komiks, jest perfekcyjny, wzór do naśladowania. JEdyny minus to te rysunki, ach te lata 80' ;)