Recenzja Nestora
50 numer Marvel Comics Star Wars jest zeszytem specjalnym, z uwagi na okrągły jubileusz, mającym większą ilość stron. I jest to nawet podwójna ilość kartek, co pozwala na opowiedzenie znacznie dłuższej historii niż to zawsze miało miejsce. W dodatku został tak skonstruowany byśmy mogli zobaczyć w nim większość postaci filmowych, które do 1981 roku się ukazały.
Już sama okładka podkreśla, że ten numer jest niecodzienny. Na pierwszy plan wysuwają się droidy, Leia, Luke oraz Lando. W tle za nimi zamknięci w krysztale są Han i Chewbacca, a po bokach: Obi-Wan i Yoda oraz Darth Vader ze szturmowcami. Wszystko jest bardzo ładnie skomponowane i daje nam małe zapewnienie, że każdą z tych postaci przyjdzie nam na choćby jednej planszy zobaczyć. W końcu 50 numer serii to nie lada sukces i w nim autorzy mogą sobie pozwolić na małe podsumowanie. Postacie pozostawiają przed sobą smugi, zupełnie jakby doganiały światło podczas wchodzenia w nadprzesteń. Bardzo dobrze to wygląda, tym bardziej, że są one świetnie wykonane. Williamson spisał się na medal, a okładkę można zaliczyć do jak najbardziej udanych.
Akcja komiksu rozpoczyna się w popularny sposób – Sokół Millenium toczy zażarty pojedynek z myśliwcami TIE. Po chwili jednak na odsiecz Chewiemu i Lando przybywa Leia, która umówiła się z nimi w bazie Rebeliantów na Golarth. Sama baza jest bardzo interesująca, zbudowano ją w stożku wulkanu i ochroniono odpowiednią powłoką. W tej tajnej budowli przebywa schorowany Luke Skywalker, który zapadł na „wieczny karmazyn”. Choroba objawia się zupełnym paraliżem zakażonego i zaczerwienieniem rogówki. Wywołuje ją dotknięcie pewnego rubinowego kryształu. Jedyną osobą, która wie coś na ten temat jest Chewbacca, który wraz z Hanem zetknął się kiedyś z podobnym kamieniem. I tutaj zaczyna się druga część naszej historii, czyli opowieść Chewbacci. Każdy kto tęsknił za Hanem Solo został nagrodzony. Przygoda w starym dobrym stylu dwóch niecodziennych przemytników trzyma poziom. Miło poczuć takie odświeżenie w tej ciągłej walce dobra ze złem. Kiedy akcja wraca na właściwy tor poznajemy osobę, która chce na wiecznym karmazynie zbić trochę piany. Jest nią nasza stara znajoma – Domina Tagge. Towarzyszą jej łowcy nagród, których widzieliśmy na pokładzie Egzekutora w „Imperium kontratakuje”. Wszystko to łączy się w niesamowity klimat połączonej przygody, intrygi i tajemniczości. Coś za co wielu z nas kocha Gwiezdne Wojny. Nie można pominąć także nowych obszarów jakie ten komiks odkrywa. Są nimi nowe istoty, planety i wierzenia. Razem z klasycznymi motywami nieźle scalają się w jedną całość tworząc zgrany obraz. Gdyby nie przestojowe momenty i dziwne zakończenie zeszyt można by było ocenić dużo lepiej. Jak na 50 numer jest bardzo udanie. Tym bardziej, że komiks ten jest raczej podsumowaniem tego co wydarzyło się wcześniej niż ultra mocnym wydaniem specjalnym. Postawiono przede wszystkim na klimat i była to trafna decyzja.
Komiks niecodziennie rysowało trzech panów. Pracą podzielili się bardzo dobrze, bo widać efekty ich współpracy. Postacie są wzorcowo skopiowane, statki mają cudne kształty, a akcja ma swoje własne życie. Miło też znowu widzieć u steru Archie Gowina, pod którego nieobecność niedoświadczeni scenarzyści urządzali sobie w serii harce. Całość zarówno pod względem kreski jak i fabuły jest bardzo solidna. Dzięki czemu komiks można ocenić dużo ponad przeciętny.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 5/10 Opis świata SW: 6/10 Opis walk: 5/10 Rysunki: 8/10 Kolory: 3/10 |
SW-Yogurt2018-12-18 22:32:09
Durnowate, ale zjadliwe. Zdecydowanie lepsze od kilku ostatnich.
Koniec piątego DeA.
Onoma2014-01-16 22:04:07
Nie podobało mi się zakończenie, takie trochę naciągane. Za to nowy odkryty świat bardzo ciekawy, no i dobrze że przypomnieli sobie o Tagge.
Bolek2012-12-23 13:20:16
Historia dość ciekawa, chociaż denerwujące jest to że jest to kolejna opowieść o wizycie poza obrzeża galaktyki. 22 lata później nikt nie wierzy, że można opuścić galalktykę a jest to już drugi raz. Miło znów widzieć rudą Tagge : )