Tytuł oryginału: Jedi Quest #1-4 Tytuł Omnibus: Omnibus: Rysunki: Pop Mhan Tusz: Norman Lee Litery: Steve Dutro Kolory: Dave Nestelle Okładki: Pop Mhan Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2001 Wydanie USA omnibus: Dark Horse Comics 2009 Tłumaczenie: Jacek Drewnowski Wydanie PL: Egmont 2012 w SWK WS 4/2012 |
- Omnibus: Menace Revealed
Recenzja Lorda Sidiousa
Rzadko się zdarza, by jednocześnie pracowano nad komiksem i książką bazującą na tej samej fabule. Natomiast wyjątkowym przypadkiem było połączenie komiksu i książki młodzieżowej, bez żadnych innych mediów. Mowa oczywiście o „Jedi Quest”, będącym właściwie wprowadzeniem do młodzieżowej serii.
Fabularnie komiks pokrywa się z powieścią Jude Watson „Jedi Quest: Path to Truth”. I powiem szczerze, że przestało mnie dziwić, jakim cudem Watson udało się ją napisać tak dobrze. To bodajże jedyna dłuższa opowieść, w której autorka nie próbuje łączyć kilku mniejszych historii. Teraz wiemy, że miała wsparcie.
Komiks to oczywiście inne medium, nie w sposób oddać całości opowieści, acz przyznam, że wypada bardzo dobrze, nie tylko jako dzieło komplementarne, ale i samodzielna opowieść. Jedyne, do czego można mieć jakieś obiekcje to apogeum konfliktu Krayna i Anakina. W powieści dużo łatwiej oddać ich powiązanie. W koksie zaś jedynie na początku jest wspomniana ich wspólna przeszłość, większość zaś pozostała niedopowiedziana. Przez to finalny pojedynek, jeśli ktoś nie zwrócił uwagę na drobne wzmianki i szczegóły, traci swą wyrazistość. Staje się zwykłym starciem z czarnym charakterem, bez głębi, którą można dostrzec w pełnej wersji opowieści. To nie jest tylko walka niewolnika przeciw łowcy niewolników, ale raczej krok w stronę drogi ku Ciemnej Stronie. Tak to przynajmniej wygląda u Windhama, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na akcenty: Palpatine, Siri, gniew. Może właśnie o to chodziło, bo o ile Jude Watson bała się ukazać złości, relatywizowała ją, o tyle komiks nie unika tematu. Nie rozwija go, acz świetnie obrazuje drobny kroczek ku upadkowi, kroczek, którego nie zauważa Obi-Wan, a nawet jeśli coś widzi to i tak to marginalizuje. I szczerze zmiana podejścia mi się bardzo podoba. Dzięki temu ta sama historia jest faktycznie opowiedziana w dwóch różnych źródłach w sposób komplementarny, bez utraty przyjemności czytania. To raczej różnica interpretacji, dużo lepiej zrobiona niż w wielu innych źródłach („Cienie Imperium” czy „Moc wyzwolona”). Rewelacja.
Wspaniałe jest jeszcze to, jak narysowani są colicoidzi, którzy niejako są biologicznymi protoplastami droideków. Grafika jest lekka, przypominająca trochę kreskówkę skręcającą w stronę mangi. Nic wyszukanego, acz przyjemnie się na to patrzy.
Podoba mi się to, że jedną historię można w bardzo podobny, komplementarny sposób, opowiedzieć tak, by wycisnąć z niej więcej, by pokazać odbiorcy trochę inną stronę tego samego. Wcale nie trzeba tworzyć innej opowieści, dodawać nowych postaci, wystarczy zmieniony punkt widzenia i to nie bohaterów, a samego narratora. Przede wszystkim polecam w zestawieniu z książką, dopiero wtedy dostajemy pełną opowieść.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 8/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 8/10 Opis świata SW: 8/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,07 Liczba: 15 |
|
Onoma2015-05-14 22:35:36
Przeciętny komiks, nie polecam nikomu. Więcej na forum.