TWÓJ KOKPIT
0

Wirtualna opowieść - Epizod III: Upadek Jedi :: Twórczość fanów

Prolog:


Dawno temu w odległej galaktyce...

Republika stanęła na krawędzi wojny domowej. Lokalne konflikty pogłębiają kryzys w jaki wpadła galaktyka po Wojnach Klonów. Politycy dyskutują w senacie nad zmianą ustroju i zwiększeniem władzy Wielkiego Kanclerza.

Tymczasem dwójka rycerzy Jedi Obi-Wan Kenobi i jego uczeń Anakin Skywalker udali się z misją na Alderaan aby pomóc w tłumieniu powstania Ciemnych Jedi.

W owych mrocznych dniach nadszedł czas rozwiązania...


Rozdział I


Srebrny gwiezdny niszczyciel przesłonił na chwilę Coruscant i cały barwny korowód uwijających się wokół planety statków. "Eliminator" był jedną z pierwszych nowych jednostek militarnych opracowanych specjalnie na potrzeby Starej Republiki przez Walexa Blissexa pod koniec Wojen Klonów i był okrętem flagowym Wielkiego Kanclerza Palpatina.

Wyposażony w dziesięć poczwórnych turbolaserów, osiemdziesiąt wyrzutni torped i dziesięć emiterów promienia ściągającego stanowił alternatywę dla przestarzałych fregat bojowych mocno nadszarpniętych podczas ostatniego konfliktu. Na pokładzie przebywały dwie eskadry najlepszych pilotów wyposażonych w prototypy maszyn z nowo powstającej serii Tie.

Mostek niszczyciela został przebudowany według projektu Raitha Sienara zapewniając całkowitą swobodę w nadzorowaniu pracy załogi. Nad stanowiskiem oficera łączności i nawigatora przewieszony był most prowadzący do podwyższenia, na którym umieszczono obrotowy fotel przeznaczony dla Wielkiego Kanclerza.

Mężczyzna z insygniami kapitana energicznie podszedł do siedzącej postaci.

-Kanclerzu- rozpoczął jednocześnie lekko skłaniając głowę.
- Pański prom jest już gotowy, w każdej chwili może się pan udać na planetę.

Palpatine oderwał wzrok od iluminatora i popatrzył na wyprężonego dowódcę.

-Dziękuję kapitanie Tarkin. Jak sprawuje się nowy sprzęt ?

Spojrzenia obu mężczyzn spotkały się i oficer wstrzymał oddech z trudem opanowując się aby nie wykrzywić twarzy na widok wyniszczonej twarzy Kanclerza. Ten lekko się uśmiechnął. Gdyby ten oficer wiedział jaką mocą dysponuje jego zwierzchnik dwa razy zastanowiłby się czy chce znajdować się pod jego komendą. Zresztą Palpatine miał wobec Tarkina poważne zamiary. W trakcie swojej służby w wojskach Republiki udowodnił, że jego zaletą nie jest tylko doskonały zmysł taktyczny, ale również umiejętność manipulowania innymi.

-Melduję sir, że eskadra Black wykonała bezbłędnie wszystkie wymagane manewry.
-A drugi oddział ?
-Niestety nie zdążyliśmy jeszcze go sprawdzić. - Tarkin nerwowo przełknął ślinę, to że dostał się na "Eliminatora" w randze kapitana było ukoronowaniem jego kilkuletnich starań, ale wiedział, że każdy błąd mógł spowodować jego dymisję i odesłanie go do Odleglych Rubieży, gdzie obejmie jakąś dawno zapomnianą placówkę.

Palpatine złączył palce i utkwił wzrok w majaczącej pod statkiem planecie.

-Co pan sądzi o nowych myśliwcach ?

O dziwo Wielki Kanclerz nie zdradził niezadowolenia nawet najmniejszym gestem. Tarkin uważał go za jednego z najlepszych polityków jakich spotkał w swojej karierze. Opanowany, przewidujący, był zawsze o krok przed swoimi przeciwnikami. Dzięki dobrym powiązaniom i sprzyjającym okolicznościom już wkrótce mógł zostać kimś więcej niż Wielkim Kanclerzem.

-W dużej ilości mogą stworzyć realne zagrożenie dla przeciwnika. Są szybkie i zwrotne brakuje im jednak hipernapędu więc nie mogą stanowić samodzielnej jednostki bojowej. Jednak koszt ich produkcji i łatwość w utrzymaniu całkowicie rekompensują te wady.

Palpatine chwilę wpatrywał się w bezmiar kosmosu widoczny za iluminatorem. Potem przeszył wzrokiem Tarkina. Wyczuł dręczące go pytanie.

-Zapewne zastanawia się pan dlaczego personel, który wybrałem do służby na tym okręcie składa się wyłącznie z ludzi.- Kanclerz uśmiechnął się widząc jak Tarkin zastanawia się co odpowiedzieć, wtedy wyczuł w nim coś więcej niż ambicje kapitana. Na samą myśl o obcych w jego oczach zapłonął ogień.

-Z całym szacunkiem Wielki Kanclerzu, w swojej wieloletniej służbie we flocie Starej Republiki nie spotkałem jeszcze obcego, który dorównywałby człowiekowi.-Kapitan postanowił iść za ciosem i postawić wszystko na jedną kartę.-To plugawe robactwo nigdy nie powinno wybijać się po za stopień szeregowca.

Mężczyzna siedzący na fotelu, najważniejsza osoba w rządzie zaczęła klaskać.

-Brawo kapitanie... gratuluję odwagi.... czeka pana świetlana przyszłość.

Mężczyzna stojący przed Kanclerzem odetchnął z ulgą.

-Jakie są dalsze rozkazy, sir ?
-Na Alderaan wybuchło powstanie Ciemnych Jedi. Proszę się tam udać aby przeprowadzić wszystkie testy nowych maszyn ale nie brać udziału w walce bez rozkazu.
-Z pewnością będą prosić o pomoc, niedawno przeszli całkowite rozbrojenie a pomocy udziela im jedynie garstka żołnierzy Republiki.- Zauważył Tarkin.
-Wiem jaka panuje tam sytuacja !!- Wybuchnął niespodziewanie Palaptine.- Nie rozpoczynać żadnych działań bez mojej zgody.
-Tak jest, sir.

Palpatine gestem nakazał odejść Tarkinowi, który w zamyśleniu natychmiast zszedł na mostek aby wydać odpowiednie rozkazy. Wiedział jedno- pod rządami tego Kanclerza Republika zmierza właściwą ścieżką... do upadku. [ DzielenieStrony]
Rozdział II


Dwie smukłe jednostki zbliżyły się do Alderaańskiego lądowiska 61, na którym czekała grupa osób ubrana w srebrne i złote szaty. Myśliwce miękko osiadły na płycie lądowiska i po chwili wysiadło z nich dwóch mężczyzn. Obi - Wan Kenobi i Anakin Skywalker, bohaterowie Wojen Klonowych i emisariusze Rady Jedi. Pierwszy z nich podszedł i ukłonił się zgodnie z protokołem, podobnie postąpił jego uczeń.

Z grupy stojących na lądowisku osób wysunął się starszy mężczyzna.

-To dla nas zaszczyt gościć ciebie Generale Kenobi i twego ucznia na naszej planecie. Królewski Ród Organa ma nadzieję, że przynosicie pokój.
-Przebywanie w tak pięknym miejscu jest dla nas wyróżnieniem, jednak już zrzekłem się tytuł Generała.- Odparł skromnie Obi-Wan.
-Jeśli zechcecie możemy od razu udać się do Pałacu Królewskiego, chyba, że wolicie zwiedzić okolicę.- Zaproponowała kobieta ubrana w długa srebrno-białą tunikę.
-Nie ma na to czasu, Rada Jedi twierdzi, że za tym powstaniem stoi ktoś o wiele potężniejszy.- Powiedział poważnym tonem Rycerz Jedi.
Starszy mężczyzna pokiwał głową.

-Dobrze, platformy już czekają.

* * *


Platformy przesuwały się między poszczególnymi poziomami ruchu miejskiego.

Aldera stolica Alderaanu wyglądała na nadzwyczaj spokojną jak na porę dnia i zaistniałą sytuację.

Anakin popatrzył na górskie szczyty wznoszące się na północ od kosmodromu.

-Jak senator Bail Organa planuje przekonać rząd aby udzielił wsparcia planecie ?- Zapytał z powagą Skywalker.



Obi-Wan Kenobi pogładził starannie przystrzyżoną brodę i skoncentrował się zamykając oczy.

-Nie wiem. Wątpię aby politycy dostrzegali zagrożenie wynikające z takiego powstania.

-Lekceważą potęgę Mocy !- Syknął wściekle młody padawan.- Powinniśmy im pomóc.

Ich spojrzenia spotkały się i Kenobi wyczuł gwałtowną zmianę nastroju swego ucznia. Nie potrafił tego określić ale był pewien, że już kiedyś miał doczynienia z czymś takim.

-Nie powinno cię to tak interesować Anakinie.- Zachował spokój, jednak obiecał sobie, że nie omieszka powiedzieć o swoich obawach Mistrzowi Yodzie.- Nie przylecieliśmy tu walczyć, mamy zidentyfikować tożsamość dowódcy tego powstania i powiadomić o niej Radę Jedi.

Anakin zacisnął zęby i gwałtownie odwrócił się w stronę balustrady.

-Wiem, że nie możesz się pogodzić z losem tutejszych mieszkańców ale wkrótce przekonasz się, że wiele prawd, które przyjmujemy za oczywiste, zależy wielce od punktu widzenia.

Młody Padawan kiwnął głową ale nadal kłębiły się w nim uczucia nie dające mu spokoju. Gdzieś po drugiej stronie galaktyki Padme walczyła o pomoc dla Alderaanu natomiast sama narażona była na kolejne zamachy. A on nic nie mógł zrobić... musiał poddać się woli Rady Jedi i słuchać swojego Mistrza. Ale w końcu sam się na to zdecydował. W jego głowie rozbrzmiały słowa Qui-Gona, tego który uwierzył w jego zdolności i mu zaufał:

"Nie będzie ci łatwo zostać Jedi. To prawdziwe wyzwanie, a nawet jeśli mu sprostasz, czeka cię ciężkie życie" [ DzielenieStrony]
Rozdział III


Kaśce Szewczyk, za to, że posłużyła jako pierwowzór Padme. Moc jest w niej silna.

Stanowisko senatora Korporacji Bankowej wysunęło się mniej więcej na trzy czwarte wysokości sali. Siedział w nim wysoki, masywny Twi'lek niecierpliwie zaciskający dłonie.

-Korporacja nigdy nie zgodzi się na takie posunięcia senatorze Organa. Nasze statki napadają gwiezdni piraci, którzy stanowią realne zagrożenie... nie to co ci... Jedi.- Prychnął.

Przypatrujący się dyskusji dwóch polityków Wielki Kanclerz Palpatine odbiegł myślami gdzieś daleko po za wydarzenia rozgrywające się w sali posiedzeń. Kolejne elementy układanki zaczęły ujawniać spójną całość. Już dwukrotnie senat głosował nad projektem zmiany ustroju i za każdym razem uzyskiwał większe poparcie.

-Proszę o spokój !- Ostudził zapędy przedstawiciela Korporacji.- Na razie nie ma mowy o żadnym wsparciu, ani dla Alderaanu, ani dla Korporacji. Nie możemy całkowicie pozbawić floty obronnej Coruscant.

Platforma, w której zasiadał senator Organa zbliżyła się jeszcze bardziej do głównego podwyższenia dla Wielkiego Kanclerza.

-Kilkunastu Ciemnych Jedi może nam zaszkodzić bardziej niż cała armada nieprzyjacielskich statków.- Zaprotestował mężczyzna ubrany w ozdobną tunikę.- Ich działania partyzanckie pozbawiły nas dotąd dwóch lądowisk, natomiast wszystkie wioski znajdujące się w promieniu 200 kilometrów od epicentrum ich działania opustoszały.

Senator Organa uderzył pięścią w panel sterowania tak że stojący obok niego android protokolarny zatrząsł się z przerażenia.

-Chyba nie muszę przypominać szanownemu reprezentantowi Alderaan, że wasza planeta na własne życzenie przeszła rozbrojenie.- Skontrował przedstawiciel Mon Calmari.

Bail Organa zacisnął zęby. Przez polityków przemawiała zawiść i zazdrość a na dodatek mieli oni bardzo silne argumenty.

-Prosimy tylko o kilkudniową pomoc floty. Czy to dla was tak wiele ?- Zapytał senator Alderaanu i chociaż z góry znał odpowiedź nie zaprzestawał walczyć.

-Zawsze możecie skorzystać z armii klonów stacjonującej w garnizonach.- Przypomniał przedstawiciel Ragesh.

-Dekrety wydane ostatnio zabraniaj...

-Dekrety można zmienić.- Uciął dyskusję Wielki Kanclerz.

W sali rozległy się wzburzone dyskusje, chyba jako jedyna wśród wszystkich milczała dwudziesto-paroletnia kobieta o ciemnych włosach spiętych w najprostszy z możliwych koków. Jej oczy zaszkliły się łzami, za nią stał Kapitan Typho, droid astromechaniczny oraz android protokolarny.

Miękkie rysy jej twarzy kontrastowały z poważną miną. Zawiesiła rękę nad niebiesko-białym przyciskiem wysuwającym platformę do przodu. To co miała za chwilę powiedzieć mogło być jej najważniejszym wyborem w życiu jednak wobec narastających konfliktów musiała to zrobić.

-Cisza !- Uspokoił tłum polityków Wielki Kanclerz.- Teraz głos zabierze senator Naboo.

Przez jego twarz przemknął przelotny uśmiech.

Platforma, delegacji Naboo płynnym ruchem wysunęła się na środek senatu, natychmiast skierowały się na nią wszystkie holokamery.

-Szanowni reprezentanci, nie muszę chyba przypominać faktów które kilkanaście lat temu o mały włos nie doprowadziły Naboo do upadku. Wtedy przeszkodziła nam biurokracja, teraz w tych trudnych czasach przeszkadzają nam kłótnie. Przedstawiciele Korporacji nie mają prawa przeliczać życia mieszkańców Alderaanu na pieniądze. Senator Organa prosząc o pomoc zbrojną działa wbrew swoim przekonaniom. W końcu to on był za rozbrojeniem tej planety. W tej chwili każdą interwencję floty Republiki musi zatwierdzać cały senat, przez to w niektórych systemach operują ogromne ilości wojsk, natomiast inne są zastraszone i nie mają czym się bronić. Jedynym słusznym wyjściem- Padme przełknęła nerwowo ślinę- będzie powierzenie zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi komuś kto sprawdził się już w wielu sytuacjach oraz przywrócenie do czynnej służby armii klonów. Proszę o ponowne rozpatrzenie wniosku o przekazanie tej funkcji Wielkiemu Kanclerzowi.

Tym razem sala senatu wybuchła okrzykami popierającymi ten wniosek oraz nielicznymi głosami sprzeciwu.

Tym razem Palpatine nawet nie próbował uspokajać polityków. Kiedyś musiało dojść do ponownego głosowania nad utworzeniem jednej silnej władzy, a wielu senatorów w kuluarach już mówiło o ponownym rozpatrzeniu tej sprawy, odważyła się jednak dopiero senator Naboo.

To był wielki dzień, dzień narodzin... narodzin Imperium.


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)
Loading..