Autor: jedI
Uczucie- proces psychiczny odzwierciedlający stosunek jednostki do otoczenia, do jego elementów i do samego siebie. Pojęcia uczucia używa się czasem jako synonimu emocji, w psychologii jednak stosuje się je w celu określenia tej kategorii procesów, które są produktem rozwoju społecznego jednostki i wynikają z zaspokojenia lub niezaspokojenia charakterystycznych tylko dla człowieka potrzeb psychicznych. -Encyklopedia Wiem
Obudził się. Pamięć długotrwała zaczęła odtwarzanie taśmy. Wszystkie sceny zdawały się być nieuchwytne. Zamazane. Szaleńczy bieg... rozmyta abstrakcja świateł i jakichś twarzy. Kolejne ciemne uliczki... festiwal mroku i utrata tchu... duszno, jak duszno. Ból w klatce piersiowej a potem zwolniony bieg. I w końcu upadek.
SD-3 leżał w jakiejś kałuży. Nie wiedział jak długo. Nie wiedział gdzie. Powoli usiadł na kolanach i zlustrował okolicę. To był ten sam świat, a wszystko co zrobił wczoraj było realne.
-Nowy dzień.
* * *
-Jak tu pięknie !- Powiedział choć sam nie mógł uwierzyć, że wypowiedział te słowa. Przy wyjściu z bocznej uliczki padł na niego snop światła. A raczej setek świateł, najróżniejszych kolorów, najróżniejszych kształtów. Przez chwilę poczuł się jak na Święcie Ocalenia, które na Alderaan nazywane było też Świętem Tysiąca Barw.
-Jak tu pięknie.- Powtórzył. Teraz nie miał już wątpliwości stał na jakiejś ciemnej uliczce, która wychodziła na największą arterię podziemnego Coruscant. Pasaż- gdyż tak najczęściej ją nazywano była wręcz mitem... trzykilometrowej długości odcinek skupiał wszelkiej maści interesy. Można było tu kupić hamburgera, dziecko, psa i gwiezdny niszczyciel. Można było tu wygrać miliony kredytów albo dostać kulkę w łeb. Można było tutaj też...
-Szturmowcy.- Seria przekleństw podkreśliła nastrój. Kolumna żołnierzy w białych pancerzach maszerowała środkiem Pasażu lekceważąco patrząc na przechodniów.
SD-3 obrócił się i zaczął zawracać wąską uliczką. Falę świateł zaczęły zastępować dobrze znajome ciemności.
-Jeszcze tutaj sprawdzę...- Za zakrętem rozbrzmiał głos zmodyfikowany przez hełm. Głos szturmowca.
Strużka potu ściekła po prawym policzku SD-3. Rozejrzał się dookoła. Otaczały go płaskie mury. Żadnej możliwości ucieczki...
Ponownie ruszył w stronę Pasażu...
Odgłos wystrzału.
Kolumna szturmowców rozdzieliła się i zaczęła biec w stronę bocznych uliczek. SD-3 ruszył do przodu. Zatrzymał się. Obrócił. I jeszcze raz. Był otoczony. Położył na ziemi. Złapał za brzuch. Wstał.
Rozpędził. Uderzył twarzą w jakiś metalowy element. A potem jeszcze raz w mur. Krew rozbryznęła się na jego zmasakrowanej twarzy. Kurtkę i broń odrzucił na bok. Upadł na ziemię i skulił.
-Aaa- jęknął.- Uaaa.- Jęknął jeszcze raz.
Dokładnie tak jak Krakzuz. Dokładnie tak jak Krakzuz.
-Hraaa !!
-Kto to !?- Zapytał jeden z głosów.
-Wygląda na tubylca. Pobity. Pewnie napadły go okoliczne gangi. Co z nim zrobić ? SD-3 wyczuł, że ktoś się nad nim pochyla.
-Nawet nie wiadomo do końca czy to człowiek.
Poczuł ból. Dokładnie taki jak przy ciosie kolbą blastera.
* * *
Znowu był nieprzytomny i znowu nie wiedział, gdzie się znajduje. Miał już dosyć tych bolesnych przebudzeń. Jedyną rzeczą, której był pewien to ból złamanego nosa promieniujący na całe ciało. Zakrzepnięta krew skleiła mu oczy. Na oślep podszedł do miejsca, w które jak sobie przypomniał odrzucił blaster... Nerwowo przebierał rękami w ciemnej, nieokreślonej przestrzeni, jego oddech robił się coraz cięższy.
-Tego szukasz ?!
Spokojny głos. Kobiecy głos- poderwał go z ziemi jak odgłos wystrzału.
-Kim jesteś ? Kim jesteś ?
Zmusił się do rozerwania skrzepów.
-To chyba ja powinnam zapytać.
Coś było nie tak. Zorientował się, że jego lewe oko przesłonięte było gęstą mgłą. -Proszę zostaw mnie.- Powiedział drżącym głosem. Starał się mówić pewnie... ale nie mógł. Czemu ? Nie wiedział, podobnie jak nie wiedział co zmusiło go aby klęknąć.
-Chcesz mnie wziąć na litość ? Najpierw powiedz kim jesteś. Natychmiast ! Wycelowała blaster w jego opuszczoną głowę. Uczucie poniżenia powoli zaczynało przywracać mu trzeźwość umysłu. Zdał sobie sprawę, że klęczy przed jakąś wątłą kobietą. On- szpieg rebelii.
-W podziemiach Coruscant wszyscy zatracają swoje imię.- Odparł. -Straszny z ciebie mądrala. Ale skoro nie chcesz mówić to nie. Tylko wstawaj bo nie ma nic gorszego jak facet klęczący przed kobietą.
SD-3 stanął twarzą w twarz z kobietą. A raczej dziewczyną. Sam już nie wiedział. Na pierwszy rzut oka miała dwadzieścia lat ale jej oczy... Określiłby je jako głębokie, błękitne i... smutne. No i jeszcze krótkie lekko podkręcone blond włosy. -Nie wyglądasz za dobrze. Bierz tą swoją szmatę i idź przede mną. Tylko bez żadnych numerów.
SD-3 podniósł kurtkę.
Odbił się z prawej nogi. Wyrwał jej z ręki blaster i rzucił na ziemię. Przyłożył broń do czoła...
-Nie znowu. Nie znowu.- Szepnął pod nosem.
Przerażona dziewczyna zaczęła krzyczeć. SD-3 stłumił wrzask zakrwawioną ręką. -Masz jakieś schronienie ?
Pokiwała głową.
-To prowadź. Tylko bez żadnych numerów.
* * *
Klatka schodowa pełna była bezdomnych. Zresztą kto tutaj nie był bezdomny.
Każdy właściwie żył w podziemiach na ulicy a jeśli miał szczęście to w kantynach. Drzwi z sykiem wsunęły się w górną framugę. Dziewczyna weszła do środka. SD-3 zaraz za nią. I tyle... mała była szansa aby w tej kwaterze zmieścił się ktoś jeszcze.
W niewielkiej przestrzeni mieściło się jedynie niewielkie łóżko, szafa na ubrania i umywalka.
-I co teraz ?- Zapytała dziewczyna. Jej przerażona mina powoli zaczęła zmieniać się w grymas zmęczenia i znudzenia.
SD-3 sam nie wiedział. Czuł się lekko zdezorientowany. Rozejrzał się niespokojnie po pokoju i opuścił broń. Poczuł się tu dziwnie. Bardzo dziwnie. I jeszcze te świdrujące błękitne oczy...
-Zdejmij to. Musisz się doprowadzić do jako takiego stanu.- Podeszła. Zdjęła mu kurtkę i bluzę od kombinezonu.
-Nagle zacząłeś mi ufać ?- Dziewczyna zapytała wyjmując z szafy jakiś płyn. -Słucham ?- Zapytał zdezorientowany SD-3.
-Twoja broń. Leży na ziemi.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że blaster wyślizgnął mu się z ręki. Dziewczyna zaczęła przemywać mu twarz. Była niewiele niższa od niego. SD-3 nie mógł oderwać oczu od jej twarzy.
-Jak masz na imię ?- Zapytał.
-Nareszcie zacząłeś mówić.... Najpierw mi podziękuj. Sama nie wiem jak mogłam chcieć zabrać cię do swojej kwatery. Powinnam zrobić tak jak inni...
-Czyli jak ?- Zapytał. Odpowiedź znał bardzo dobrze.
-Zabić cię i wziąć wszystko co masz.
-Tylko, że ja nie mam nic.- Odparł SD-3.- Ale dziękuję, dziękuję ci bardzo... -Amelio. Mam na imię Amelia.
* * *
Przemył twarz. O ile to coś można było nazwać twarzą. Nie licząc poprawiającego się wzroku jego stan był opłakany... szczęka wyraźnie zdeformowana, wybite trzy zęby, złamany nos... I niezliczona liczba strupów.
W niewielkim lustrze zawieszonym nad umywalką dostrzegł smukła sylwetkę dziewczyny. Amelia wstała i ściągnęła kolorową, odblaskową bluzeczkę na ramiączkach. Później rozpięła stanik. SD-3 udawał, że patrzy się w dno umywalki. -Czym się zajmujesz ?- Zapytał.
-Może niczym...
-Wtedy nie miałabyś kwatery.- Odparł wycierając twarz niewielkim ręcznikiem. Obrócił się w jej stronę. Amelia przebrała się obcisły błękitny sweter, który wyraźnie podkreślał jej kształty.
-Jestem prostytutką.
Na chwilę zamilkł.
-Zdziwiony ?- Popatrzyła na niego z ironią.
-Nie... nie... po prostu jakoś mi nie pasujesz do tego zawodu. Nie wyobrażam sobie Ciebie...
Podeszła do niego bliżej. Za blisko. Dotknęła obolałego ramienia.
-A ty kim jesteś ?
-To nieistotne.
Popatrzył na jej usta. Poczuł coś innego... Coś co czuł kiedyś... Jeszcze na Alderaanie... Coś odmiennego niż strach i absurd, które go prześladowały. Chciał objąć ją w talii....
Cofnęła rękę.
-Co teraz ?- Zapytał lekko speszony.
Amelia obróciła się i podeszłą do niewielkiego okna.
-Nie wiem. Nic nie wiem.
* * *
Siedzieli naprzeciwko siebie. On pod ścianą. Ona na łóżku. Milczeli. Tak było najwygodniej. Najbezpieczniej. Najprościej. Nie zastanawiał się co teraz. W tym nieokreślonym amoku zupełnie zapomniał, że cały jego plan ucieczki legł w gruzach, że ta dziewczyna naprzeciwko niego może go oszukiwać, że może być Imperialnym mordercą.
-Czemu tak pracujesz ?- Zapytał. Wiedział, że zabrzmiało to jak moralizatorski ton psychologa, ale musiał. Po prostu musiał.
-A jak inaczej ?- Zapytała.- Każdy robi to co musi. Nie każdy musi kochać swoją pracę. Ty lubisz to co robisz ?
O ironio... SD-3 aż się uśmiechnął.
-Nienawidzę.
-No widzisz... czasami musimy robić to czego chcą od nas inni a czasami... to czego chce druga strona naszego ja.
Tego ostatniego nie zrozumiał. Zresztą nigdy nie rozumiał kobiet. Szkoda, że w programie szkoleń dla szpiegów nie przewidziano lekcji z zakresu psychologii kobiety.
-A ty czego chcesz ?!- Zapytał ostro, wręcz bezczelnie.
-Teraz ? Chcę stąd uciec. Ta planeta jest jakaś taka.... toksyczna...
-To czemu tego nie zrobisz.
Amelia wstała, szybko, jakby coś nagle ją poraziło. SD-3 kątem oka dostrzegł w jej oku łzę.
-Na jakim ty świecie żyjesz ? To nie jest kolorowy sen. Tu nie ma szczęśliwych zakończeń. Sprzyjające okoliczności są zawsze na innej drodze. Za chwilę przyjdzie tu mój protektor... zapyta czemu nie jestem jeszcze w pracy. A ja pójdę z nim. Taki jest scenariusz !! Takie jest życie nieznajomy !!- Ostatnie słowa wykrzyczała mu tuż nad głową.
Zaraz po nich nastąpiło pukanie. Krótkie. Zdecydowane. Drzwi z sykiem wsunęły się w górną framugę. Do środka weszła jakaś postać. SD-3 nie znał tej rasy.. zresztą pod warstwami pancerzy i kaftanów i tak trudno byłoby ją określić. -Kto to jest ?
-To..to...- Amelia nie zdążyła dokończyć. Postać stanęła nad SD-3 i krzyknęła... -Mówiłem... żadnych gości w moich kwaterach ! Zwłaszcza w godzinach pracy. Pociągnął SD-3 za podkoszulkę, uderzył łokciem, opuścił na ziemię, kopnął. Przymierzył się do kolejnego uderzenia ale SD-3 był szybszy, podciął jego prawą nogę i uderzył nasadą pięści w twarz. Protektor zablokował następny cios, wykręcił rękę SD-3 i błyskawicznie się podniósł- wyjął broń... strzelił ! Fragment ściany eksplodował milionem syntetycznych kawałków. SD-3 przygotował się do kolejnego uniku... ale nie miał już szans... z takiej odległości nikt nigdy dwa razy nie chybi. Strzał. Celny. Przeszył ciało... protektora. Ciepła krew oblała twarz SD-3. Bezwładne ciało jego przeciwnika wpadło prosto w jego ręce. A potem osunęło się... opuszczał je powoli... jakby nie mógł uwierzyć w to co widział...
Amelia stała na szeroko rozstawionych nogach. Oburącz trzymała blaster. Nienaganna sylwetka strzelecka. Jej dłonie drżały. Broń upadła na ziemię. SD-3 popatrzył w jej głębokie błękitne oczy... po raz pierwszy odważnie. -Dziękuję.- Jęknął tylko.- Dziękuję.
* * *
Dwie istoty w bezmiarze galaktyki siedział obok siebie. Na toksycznej planecie, w upiornych podziemiach. Blond włosa istota gładziła drugą po głowie. -Śpij już. Śpij. Będziemy śnić już tylko kolorowe sny... aż po kraniec naszych sił.
Uczucie- proces psychiczny odzwierciedlający stosunek jednostki do otoczenia, do jego elementów i do samego siebie. Pojęcia uczucia używa się czasem jako synonimu emocji, w psychologii jednak stosuje się je w celu określenia tej kategorii procesów, które są produktem rozwoju społecznego jednostki i wynikają z zaspokojenia lub niezaspokojenia charakterystycznych tylko dla człowieka potrzeb psychicznych. -Encyklopedia Wiem
Obudził się. Pamięć długotrwała zaczęła odtwarzanie taśmy. Wszystkie sceny zdawały się być nieuchwytne. Zamazane. Szaleńczy bieg... rozmyta abstrakcja świateł i jakichś twarzy. Kolejne ciemne uliczki... festiwal mroku i utrata tchu... duszno, jak duszno. Ból w klatce piersiowej a potem zwolniony bieg. I w końcu upadek.
SD-3 leżał w jakiejś kałuży. Nie wiedział jak długo. Nie wiedział gdzie. Powoli usiadł na kolanach i zlustrował okolicę. To był ten sam świat, a wszystko co zrobił wczoraj było realne.
-Nowy dzień.
* * *
-Jak tu pięknie !- Powiedział choć sam nie mógł uwierzyć, że wypowiedział te słowa. Przy wyjściu z bocznej uliczki padł na niego snop światła. A raczej setek świateł, najróżniejszych kolorów, najróżniejszych kształtów. Przez chwilę poczuł się jak na Święcie Ocalenia, które na Alderaan nazywane było też Świętem Tysiąca Barw.
-Jak tu pięknie.- Powtórzył. Teraz nie miał już wątpliwości stał na jakiejś ciemnej uliczce, która wychodziła na największą arterię podziemnego Coruscant. Pasaż- gdyż tak najczęściej ją nazywano była wręcz mitem... trzykilometrowej długości odcinek skupiał wszelkiej maści interesy. Można było tu kupić hamburgera, dziecko, psa i gwiezdny niszczyciel. Można było tu wygrać miliony kredytów albo dostać kulkę w łeb. Można było tutaj też...
-Szturmowcy.- Seria przekleństw podkreśliła nastrój. Kolumna żołnierzy w białych pancerzach maszerowała środkiem Pasażu lekceważąco patrząc na przechodniów.
SD-3 obrócił się i zaczął zawracać wąską uliczką. Falę świateł zaczęły zastępować dobrze znajome ciemności.
-Jeszcze tutaj sprawdzę...- Za zakrętem rozbrzmiał głos zmodyfikowany przez hełm. Głos szturmowca.
Strużka potu ściekła po prawym policzku SD-3. Rozejrzał się dookoła. Otaczały go płaskie mury. Żadnej możliwości ucieczki...
Ponownie ruszył w stronę Pasażu...
Odgłos wystrzału.
Kolumna szturmowców rozdzieliła się i zaczęła biec w stronę bocznych uliczek. SD-3 ruszył do przodu. Zatrzymał się. Obrócił. I jeszcze raz. Był otoczony. Położył na ziemi. Złapał za brzuch. Wstał.
Rozpędził. Uderzył twarzą w jakiś metalowy element. A potem jeszcze raz w mur. Krew rozbryznęła się na jego zmasakrowanej twarzy. Kurtkę i broń odrzucił na bok. Upadł na ziemię i skulił.
-Aaa- jęknął.- Uaaa.- Jęknął jeszcze raz.
Dokładnie tak jak Krakzuz. Dokładnie tak jak Krakzuz.
-Hraaa !!
-Kto to !?- Zapytał jeden z głosów.
-Wygląda na tubylca. Pobity. Pewnie napadły go okoliczne gangi. Co z nim zrobić ? SD-3 wyczuł, że ktoś się nad nim pochyla.
-Nawet nie wiadomo do końca czy to człowiek.
Poczuł ból. Dokładnie taki jak przy ciosie kolbą blastera.
* * *
Znowu był nieprzytomny i znowu nie wiedział, gdzie się znajduje. Miał już dosyć tych bolesnych przebudzeń. Jedyną rzeczą, której był pewien to ból złamanego nosa promieniujący na całe ciało. Zakrzepnięta krew skleiła mu oczy. Na oślep podszedł do miejsca, w które jak sobie przypomniał odrzucił blaster... Nerwowo przebierał rękami w ciemnej, nieokreślonej przestrzeni, jego oddech robił się coraz cięższy.
-Tego szukasz ?!
Spokojny głos. Kobiecy głos- poderwał go z ziemi jak odgłos wystrzału.
-Kim jesteś ? Kim jesteś ?
Zmusił się do rozerwania skrzepów.
-To chyba ja powinnam zapytać.
Coś było nie tak. Zorientował się, że jego lewe oko przesłonięte było gęstą mgłą. -Proszę zostaw mnie.- Powiedział drżącym głosem. Starał się mówić pewnie... ale nie mógł. Czemu ? Nie wiedział, podobnie jak nie wiedział co zmusiło go aby klęknąć.
-Chcesz mnie wziąć na litość ? Najpierw powiedz kim jesteś. Natychmiast ! Wycelowała blaster w jego opuszczoną głowę. Uczucie poniżenia powoli zaczynało przywracać mu trzeźwość umysłu. Zdał sobie sprawę, że klęczy przed jakąś wątłą kobietą. On- szpieg rebelii.
-W podziemiach Coruscant wszyscy zatracają swoje imię.- Odparł. -Straszny z ciebie mądrala. Ale skoro nie chcesz mówić to nie. Tylko wstawaj bo nie ma nic gorszego jak facet klęczący przed kobietą.
SD-3 stanął twarzą w twarz z kobietą. A raczej dziewczyną. Sam już nie wiedział. Na pierwszy rzut oka miała dwadzieścia lat ale jej oczy... Określiłby je jako głębokie, błękitne i... smutne. No i jeszcze krótkie lekko podkręcone blond włosy. -Nie wyglądasz za dobrze. Bierz tą swoją szmatę i idź przede mną. Tylko bez żadnych numerów.
SD-3 podniósł kurtkę.
Odbił się z prawej nogi. Wyrwał jej z ręki blaster i rzucił na ziemię. Przyłożył broń do czoła...
-Nie znowu. Nie znowu.- Szepnął pod nosem.
Przerażona dziewczyna zaczęła krzyczeć. SD-3 stłumił wrzask zakrwawioną ręką. -Masz jakieś schronienie ?
Pokiwała głową.
-To prowadź. Tylko bez żadnych numerów.
* * *
Klatka schodowa pełna była bezdomnych. Zresztą kto tutaj nie był bezdomny.
Każdy właściwie żył w podziemiach na ulicy a jeśli miał szczęście to w kantynach. Drzwi z sykiem wsunęły się w górną framugę. Dziewczyna weszła do środka. SD-3 zaraz za nią. I tyle... mała była szansa aby w tej kwaterze zmieścił się ktoś jeszcze.
W niewielkiej przestrzeni mieściło się jedynie niewielkie łóżko, szafa na ubrania i umywalka.
-I co teraz ?- Zapytała dziewczyna. Jej przerażona mina powoli zaczęła zmieniać się w grymas zmęczenia i znudzenia.
SD-3 sam nie wiedział. Czuł się lekko zdezorientowany. Rozejrzał się niespokojnie po pokoju i opuścił broń. Poczuł się tu dziwnie. Bardzo dziwnie. I jeszcze te świdrujące błękitne oczy...
-Zdejmij to. Musisz się doprowadzić do jako takiego stanu.- Podeszła. Zdjęła mu kurtkę i bluzę od kombinezonu.
-Nagle zacząłeś mi ufać ?- Dziewczyna zapytała wyjmując z szafy jakiś płyn. -Słucham ?- Zapytał zdezorientowany SD-3.
-Twoja broń. Leży na ziemi.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że blaster wyślizgnął mu się z ręki. Dziewczyna zaczęła przemywać mu twarz. Była niewiele niższa od niego. SD-3 nie mógł oderwać oczu od jej twarzy.
-Jak masz na imię ?- Zapytał.
-Nareszcie zacząłeś mówić.... Najpierw mi podziękuj. Sama nie wiem jak mogłam chcieć zabrać cię do swojej kwatery. Powinnam zrobić tak jak inni...
-Czyli jak ?- Zapytał. Odpowiedź znał bardzo dobrze.
-Zabić cię i wziąć wszystko co masz.
-Tylko, że ja nie mam nic.- Odparł SD-3.- Ale dziękuję, dziękuję ci bardzo... -Amelio. Mam na imię Amelia.
* * *
Przemył twarz. O ile to coś można było nazwać twarzą. Nie licząc poprawiającego się wzroku jego stan był opłakany... szczęka wyraźnie zdeformowana, wybite trzy zęby, złamany nos... I niezliczona liczba strupów.
W niewielkim lustrze zawieszonym nad umywalką dostrzegł smukła sylwetkę dziewczyny. Amelia wstała i ściągnęła kolorową, odblaskową bluzeczkę na ramiączkach. Później rozpięła stanik. SD-3 udawał, że patrzy się w dno umywalki. -Czym się zajmujesz ?- Zapytał.
-Może niczym...
-Wtedy nie miałabyś kwatery.- Odparł wycierając twarz niewielkim ręcznikiem. Obrócił się w jej stronę. Amelia przebrała się obcisły błękitny sweter, który wyraźnie podkreślał jej kształty.
-Jestem prostytutką.
Na chwilę zamilkł.
-Zdziwiony ?- Popatrzyła na niego z ironią.
-Nie... nie... po prostu jakoś mi nie pasujesz do tego zawodu. Nie wyobrażam sobie Ciebie...
Podeszła do niego bliżej. Za blisko. Dotknęła obolałego ramienia.
-A ty kim jesteś ?
-To nieistotne.
Popatrzył na jej usta. Poczuł coś innego... Coś co czuł kiedyś... Jeszcze na Alderaanie... Coś odmiennego niż strach i absurd, które go prześladowały. Chciał objąć ją w talii....
Cofnęła rękę.
-Co teraz ?- Zapytał lekko speszony.
Amelia obróciła się i podeszłą do niewielkiego okna.
-Nie wiem. Nic nie wiem.
* * *
Siedzieli naprzeciwko siebie. On pod ścianą. Ona na łóżku. Milczeli. Tak było najwygodniej. Najbezpieczniej. Najprościej. Nie zastanawiał się co teraz. W tym nieokreślonym amoku zupełnie zapomniał, że cały jego plan ucieczki legł w gruzach, że ta dziewczyna naprzeciwko niego może go oszukiwać, że może być Imperialnym mordercą.
-Czemu tak pracujesz ?- Zapytał. Wiedział, że zabrzmiało to jak moralizatorski ton psychologa, ale musiał. Po prostu musiał.
-A jak inaczej ?- Zapytała.- Każdy robi to co musi. Nie każdy musi kochać swoją pracę. Ty lubisz to co robisz ?
O ironio... SD-3 aż się uśmiechnął.
-Nienawidzę.
-No widzisz... czasami musimy robić to czego chcą od nas inni a czasami... to czego chce druga strona naszego ja.
Tego ostatniego nie zrozumiał. Zresztą nigdy nie rozumiał kobiet. Szkoda, że w programie szkoleń dla szpiegów nie przewidziano lekcji z zakresu psychologii kobiety.
-A ty czego chcesz ?!- Zapytał ostro, wręcz bezczelnie.
-Teraz ? Chcę stąd uciec. Ta planeta jest jakaś taka.... toksyczna...
-To czemu tego nie zrobisz.
Amelia wstała, szybko, jakby coś nagle ją poraziło. SD-3 kątem oka dostrzegł w jej oku łzę.
-Na jakim ty świecie żyjesz ? To nie jest kolorowy sen. Tu nie ma szczęśliwych zakończeń. Sprzyjające okoliczności są zawsze na innej drodze. Za chwilę przyjdzie tu mój protektor... zapyta czemu nie jestem jeszcze w pracy. A ja pójdę z nim. Taki jest scenariusz !! Takie jest życie nieznajomy !!- Ostatnie słowa wykrzyczała mu tuż nad głową.
Zaraz po nich nastąpiło pukanie. Krótkie. Zdecydowane. Drzwi z sykiem wsunęły się w górną framugę. Do środka weszła jakaś postać. SD-3 nie znał tej rasy.. zresztą pod warstwami pancerzy i kaftanów i tak trudno byłoby ją określić. -Kto to jest ?
-To..to...- Amelia nie zdążyła dokończyć. Postać stanęła nad SD-3 i krzyknęła... -Mówiłem... żadnych gości w moich kwaterach ! Zwłaszcza w godzinach pracy. Pociągnął SD-3 za podkoszulkę, uderzył łokciem, opuścił na ziemię, kopnął. Przymierzył się do kolejnego uderzenia ale SD-3 był szybszy, podciął jego prawą nogę i uderzył nasadą pięści w twarz. Protektor zablokował następny cios, wykręcił rękę SD-3 i błyskawicznie się podniósł- wyjął broń... strzelił ! Fragment ściany eksplodował milionem syntetycznych kawałków. SD-3 przygotował się do kolejnego uniku... ale nie miał już szans... z takiej odległości nikt nigdy dwa razy nie chybi. Strzał. Celny. Przeszył ciało... protektora. Ciepła krew oblała twarz SD-3. Bezwładne ciało jego przeciwnika wpadło prosto w jego ręce. A potem osunęło się... opuszczał je powoli... jakby nie mógł uwierzyć w to co widział...
Amelia stała na szeroko rozstawionych nogach. Oburącz trzymała blaster. Nienaganna sylwetka strzelecka. Jej dłonie drżały. Broń upadła na ziemię. SD-3 popatrzył w jej głębokie błękitne oczy... po raz pierwszy odważnie. -Dziękuję.- Jęknął tylko.- Dziękuję.
* * *
Dwie istoty w bezmiarze galaktyki siedział obok siebie. Na toksycznej planecie, w upiornych podziemiach. Blond włosa istota gładziła drugą po głowie. -Śpij już. Śpij. Będziemy śnić już tylko kolorowe sny... aż po kraniec naszych sił.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 0,00 Liczba: 0 |
|