Tytuł oryginału: Droids: The Kalarba Adventures #2 Scenariusz: Dan Thorsland Rysunki: Bill Hughes Litery: Steve Dutro Kolory: Pamela Rambo Tusz: Andy Mushynsky Okładka: Kilian Plunkett Edytor: Ryder Windham Wydanie PL: brak Wydanie USA: Dark Horse 1994 Wydanie USA TPB: w The Kalarba Adventures, Omnibus: Droids |
Recenzja Lorda Sidiousa
Tym razem mamy do czynienia z historyjką trochę niby bardziej poważną w założeniu, a w rezultacie jeszcze bardziej komiczną niż poprzednie. W tej opowiastce przeciwnikami droidów będą piraci, ale nie są to ani bezwzględne łotry, ani nawet romantyczni piraci z Karaibów, a raczej pewna dość śmieszna i zwariowana grupa.
Rodzina Pitareeze ma w swoim posiadaniu pewien okręt – „Tharen Wayfarer”, na którym organizują przejażdżki i imprezy. Tyle, że podczas jednej z nich okręt ten zostaje napadnięty prze piratów z księżyca Indobok. Porywają oni ten statek, a także Neka i droidy. Chłopak jednak próbuje samodzielnie ucieczki, co nie kończy się dobrze, rozbija się. Wszyscy myślą, że on nie żyje, ale jednak młodzian wpada w łapy Olaga Grecka, który trzyma go w swojej tajnej kryjówce, gdzie przetrzymuje swoje łupy. Tymczasem droidy także zaczynają działać i to ostro, mało tego R2-D2 przejmuje dowództwo nad piratami, więc zabawa dopiero się zaczyna. Na dodatek we wszystko wmieszał się Greck, który jak zwykle przegrywa, uwalniając przy tym chłopca ze swojej niewoli. Droidy zaś zawierają z piratami pakt. Piraci poznają dwa sekrety – pierwszy to lokalizacja bazy Grecka, którą mają obrabować, drugi to przepis na ciasto, które im smakowało, w zamian nie tylko zwrócą wolność droidom i Nekowi ale jeszcze oddadzą okręt właścicielom.
Tu specjalnie zaspoilerowałem mocno końcówkę, z prostej przyczyny, by ukazać klimat tej historyjki. Ona nie miała być śmieszna, choć w pewnym sensie jest trochę zabawna. Ale trzeba pamiętać, do kogo jest kierowana, ta seria miała być konkurencyjna wobec „Kaczora Donalda”. Cóż infantylni piraci, którzy miast grogu wcinają ciastka i mianujący R2 swoim hersztem, a do tego Olag, któremu nie tylko znów się nie powiodła a jeszcze stracił swój majątek to chyba dobry wyznacznik tego, czym ta seria jest. Z punktu widzenia dzisiejszego EU to istna ciekawostka przyrodnicza, przy której Talesy czy Clone Wars Adventures wypadają jak na prawdę przemyślane i megapoważne historie. Tu fajne jest to, że większą rolę odgrywa R2-D2, no i mnie osobiście bawią perypetie Olaga Grecka i jego wiernego kompana, Gamorreanina Xoba. Piraci doskonale pasują do tej menażerii.
Graficznie komiks to znów dzieło Billa Hughesa, tym razem jednak już okładki do zeszytu nie robił Cam Kennedy a Killian Plunkett, przez co jest bardziej dziecinna, bardziej kolorowa i tym samym lepiej pasująca do serii.
Ta historyjka mnie rozbawiła, to świetne oderwanie od megapoważnych, zawierających problemy egzystencjalne czy całą masę spisków i powiązań serii Dark Horse’a czy Del Reya. To Gwiezdne Wojny na które patrzę ze zdziwieniem i nie mogę się nadziwić, że coś takiego można było wymyślić i jeszcze zapisać na kartach komiksu. Tylko jedna drobna uwaga, do pełnej zabawy z tym dziełem trzeba mieć do niego dystans, jeśli traktuje się je zbyt poważnie, cóż można dostać zwarcia, jakby to powiedział C-3PO.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 8/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 7/10 Opis świata SW: 7/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,50 Liczba: 2 |
|
SW-Yogurt2020-02-29 16:49:17
Szkoda, że DeA wydało całość bez śródtytułów (choć przetłumaczony "Koniec" się znalazł), bo ten odcinek można by (podtrzymując tradycję tłumaczeń tytułów) zatytułować: "Wśród idiotów". A to zawsze jest śmieszne. ~:)
Nestor2013-03-27 10:06:02
Najśmieszniejszy zeszyt w całym albumie.