Tytuł oryginału:The Saga of Nomi Sunrider Scenariusz: Tom Veitch Rysunki: Janine Johnston, David Roach Tusz: Mike Barreiro, David Roach Kolory: Pamela Rambo Tłumaczenie: brak Wydanie PL: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 1993-1994 Wydanie TPB: Knights of the Old Republic |
Recenzja Lorda Sidiousa
Komiks Ulic Qel-Droma and the Beast Wars of Onderon przedstawił część bohaterów nowej serii, czas na resztę, na główną rolę kobiecą, Nomi Sunrider. Podobnie jak poprzednia opowieść, to znów jest początek, przedstawienie postaci, ale tym razem w innym stylu, można by rzec w bardziej klasycznym. Czy gorszym, trudno powiedzieć, jako pojedyncza historyjka na pewno, ale w perspektywie całych “Tales of the Jedi” nie można już ferować tak łatwo jednoznacznego wyroku.
Poznajemy Nomi w jej punkcie zwrotnym w życiu. Ona była tylko żoną rycerza Jedi, Andura Sunridera, i matką ich córki Vimy. Nie marzyła o tym by dzierżyć miecz świetlny, raczej sprawiała wrażenie normalnej kobiety, która zapragnęła towarzyszyć w misji swemu ukochanemu mężowi. A że przypadkiem jest to jego ostatnia misja w życiu, to już inna sprawa, to już właśnie wspomniana zmiana w życiu. Nomi jest świadkiem śmierci, Andura, ale on już w postaci ducha daje jej dalsze instrukcję, po pierwsze ma się, bronić, co robi natychmiast. Dalej udaje się na planetę Ambria, na której mieszka mistrz Thon, który z czasem będzie ją uczył.
Ale tu oczywiście jest duży problem, w zbudowaniu wzajemnego zaufania, Nomi musi wpierw odkryć samą siebie i zrozumieć czego chce, oraz czego się obawia. Nie wie jednak, że te pytania tak na prawdę są częścią jej szkolenia Jedi.
Ale żeby nie było tak łatwo, oprychy odpowiedzialne za śmierć Andura nie dadzą spokoju ani Nomi, a teraz także i Thonowi. Poszło o kryształy Adegan, które przewoził Andur, a które zapragnął mieć hutt Bogga. A jak on czegoś chce, to tak łatwo nie odpuści. Dodatkowo pojawia się też pewna interferencja w postaci Totta Doneety, która daje nam pewność, że postaci obu komiksów pewnego dnia się spotkają.
Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest mistrz Thon, który jest całkowicie niehumanoidalny, przypomina ociężałego dinozaura, a przy tym jest niesamowicie sympatyczny. To jeden z pomysłów, który ukazuje jak bogaty mógłby być świat Gwiezdnych Wojen, gdyby tylko nie ograniczać swojej wyobraźni do tego, co znamy z filmów. Podobnie jest z Ossem Wilumem, szkolonym przez Thona, albo ukazaniem stacji kosmicznych, czy pojazdów przypominających olbrzymie owady.
Natomiast sama kreska to już dzieło dwojga różnych artystów David Roach (#2 i #3) i Janine Jonhston (która odpowiada za pierwszy zeszyt). Niestety różnica jest zauważalna, ale na szczęście dzięki Roachowi nie otrzymujemy zmiany na gorsze, a sam sposób rysowania sprawia wrażenie jeszcze bardziej starego niż to, co zaprezentował Christian Gosset. Niemniej jednak doskonale oddaje klimat i to jest najważniejsze. W porównaniu z późniejszymi KOTORami owszem wygląda to słabo, ale niestety inaczej być nie może, niemniej jednak w żaden sposób nie ujmuje to nic wspaniałej historii.
Dla mnie osobiście ta opowieść jest trochę gorsza niż przedstawienie Ulica. Przede wszystkim lepiej obrazująca przemianę postaci, matki która po śmierci męża musi sama stanąć na nogi, choć z drugiej strony brakuje tu tej tajemniczości, po opowieści nie czeka się tak na dalszą część, bo w dużej mierze była to zwykła przygodowa historyjka o zmaganiach z huttem. A to, na co się czeka, to wątek Powstania Naddystów, który został wpleciony niby mimochodem. A czy będzie tam Nomi czy nie, to przynajmniej dla mnie, po przeczytaniu tego komiksu tak ważne nie było. Stąd właśnie trochę gorsza opinia.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 7/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 6/10 Opis świata SW: 7/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,80 Liczba: 10 |
|
Louie2017-02-13 10:58:26
Podobny poziom co seria o Ulicu i Cay`u. Przyjemny komiks, ale czeka się na rozwój akcji. Bardzo jednak lubię TotJ przez to wszelkie dziwne sprawy, które wprowadzają, typu statek-osa, czy mistrz Jedi zwierze. Jest to o tyle fajne, że później nikt już tego nie wprowadzał, więc dzięki temu zawsze podchodzę sobie do TotJ na zasadzie nieco przerysowanych legend.
7/10 i liczę, że Egmont wyda pewnego dnia resztę pozycji.
timetravelprimer2014-05-21 19:08:13
Thon jest jak największą zaletą tej serii. Zupełnie nie wyobrażałem sobie, aby "zwięrzę" mogło zostać mistrzem Jedi. Nomi jak dla mnie zbyt naiwna.
Mistrz Seller2013-12-06 11:57:23
Przeczytałem ponownie i w sumie to świetna historia. 9/10