Recenzja Lorda Sidiousa
Ten komiks jest praktycznie typowym zapychaczem czasu i miejsca. Było opóźnienie w „Legacy”, więc Ostrander nagle wyjął jakiś scenariusz z kapelusza i tak powstał „Noob”. Co najważniejsze, że praktycznie można by było tę historyjkę przenieść w wiele innych okresów historycznych Gwiezdnych Wojen, lekko podretuszować i jej wymowa by pozostała bez zmian.
Jest to opowieść o konflikcie między lojalnością wobec przełożonych, a wobec siebie samego, zwłaszcza gdy jest się żołnierzem, bo wierzyło się w sprawę. Tak dokładnie jest z Ansonem Traskiem, żółtodziobem, który dołącza do 407 dywizji szturmowców. Ale Imperium, które znał, było rządzone przez Roana Fela, przeminęło, teraz istnieje już Imperium rządzone przez Krayta i innych Sithów, niby pozornie to mała zmiana, jedynie osoby u sterów, ale powoli przemienia się także i całe oblicze państwa, nie jest już tak romantyczne jak kiedyś.
Całość koncentruje się na dobrze znanym nam już choćby z pozycji książkowych jak Czarny Lord czy Posłuszeństwo, buncie szturmowców, którzy zaczynają dostrzegać, że ich rozkazy nie współgrają z ich sumieniem, że nie są jedynie po to, by zabijać z zimną krwią, są ludźmi, bądź innymi istotami, które mają służyć swej ojczyźnie. Tyle, że muszą stanąć w obliczu konfliktu, gdzie widzą, że państwo, któremu służyli, sprzeniewierzyło się swym ideałom, swym szczytnym celom, a przez to nie jest tym, czym było, czym powinno być. Pod tym względem umiejscowienie tego w „Legacy” zwłaszcza na początku jest po prostu dziwnym zabiegiem, także dlatego, że dość mało znamy jeszcze ten świat. Prawdopodobnie dlatego w zbiorczym zeszycie Shards umieszczono tę opowieść po Allies, dzięki czemu nie wygląda na tak wyrwaną z kontekstu.
Pod względem fabuły Ostrander tym razem się nie popisał. Darth Maleval, który jest tym razem głównym czarnym charakterem jest płaski, brutalny i przewidywalny, całkowicie brakuje mu magii Sithów ich tajemniczej aury, ot zwykły brutal na stanowisku. Nic dziwnego, że żołnierze ostatecznie się przeciw niemu buntują, ale to się da wyczuć od początku. Oczywiście tajemnicą pozostanie jak się buntują i z jakim skutkiem, przynajmniej do czasu, gdy ten komiks nie wpadnie wam w ręce. Natomiast graficznie Travel Foreman niestety mocno odstaje od Duursemy czy pozostałych twórców „Legacy”. Jego rysunki są bardzo ubogie, postaci sprawiają wrażenie ledwo narysowanych, zresztą czasem ich twarze się mocno różnią między kadrami. Ma bez wątpienia problemy z tłem i ukazywaniem bohaterów w dali, to bardzo negatywnie wpływa na odbiór tego komiksu.
Podsumowując jest to zapychacz, który prawdopodobnie nigdy by nie powstał, gdyby nie opóźnienia podczas powstawania Brokena. I tu podjęto decyzję taką, że czytelnicy nie mogą czekać (w odróżnieniu od Dark Times Path to Nowhere). Kto wie, czy skutek nie jest tym razem opłakany. Gdyby chociaż opowieść ta została lepiej narysowana, a tak, jest jedną z tych, do których nawet nie ma ochoty się wrócić po ich zakończeniu.
Nowy rekrut dołącza do elitarnej jednostki. Jest pełen zapału, ochoty do walki i służenia, ale wkrótce okazuje się, że prawdziwa armia mocno odbiega od jego wyobrażenia o niej...
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 3/10 Klimat: 2/10 Rozmowy: 3/10 Rysunki: 3/10 Kolory: 5/10 Opis świata SW: 4/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,46 Liczba: 37 |
|
SW-Yogurt2019-11-27 23:23:34
Jaki zapychacz? Bardzo przyzwoity spin-off.
Dark Count2018-04-10 00:43:15
7/10.
Dark Count2018-04-10 00:43:05
Widzę sporo krytyki wobec tego komiksu i nie ukrywam, trochę mnie to zdziwiło. Nie jest to historia świetna, ale bardzo porządny spin-off, o jakże szczerym w oryginale tytule "NOOB". Komiks ukazujący losy szarych ludzi (w tym przypadku szeregowca Ansona) to zawsze dobry pomysł, bo przesadzonych bohaterów mamy aż nadto. Dobrze pokazuje zmiany jakie zaszły w armii imperialnej po podporządkowaniu jej Sithom, z perspektywy osoby stojącej poza szczytem hierarchii dowódczej. Główny "zły", wiadomo - płaski, nieciekawy, do granic możliwości sadystyczny etc. Tylko czego tu się spodziewać po 25 stronach?
Ot chłopiec do bicia jakich wiele już widzieliśmy. Cykliczne zamknięcie historii bardzo udane, wątek z bratem porucznika zaskakuje i choć zakończenie wypada niezbyt realistycznie (taa... sithowi przydarzył się "wpadek" i nikt tego nie sprawdził) to ogólnie wszystko trzyma się kupy i wypada nieźle. Foreman wybitnym rzemieślnikiem nie jest, ale odpowiadał też za szatę graficzną do piątego zeszytu serii Knights of the old Republic - Comencement i tam jakoś tylu batów nie dostał. Mi najzwyczajniej jego rysunki nie wadzą.
Kubasov2011-06-08 13:22:17
Jak dla mnie może być 7/10
Lord Windu Trzeci2011-03-05 17:19:39
Fajne, daje 7/10 :P
Melethron2010-04-20 20:59:57
całkiem nieźle 8/10
N-11 Ordo2009-07-08 14:08:13
Opis świata SW: 7/10.
Kolory: 6/10.
Rysunki: 8.5/10.
Rozmowy: 9.5/10.
Klimat: 10/10.
Ogólna ocena: 10/10.
N-11 Ordo2009-06-05 15:07:40
Wszystko to to 10/10.
N-11 Ordo2009-06-05 15:07:12
Vergesso-> Się z tobą zgadzam. A Darth Melaval nie potrzebny do całego Dziedzictwa, tylko do tego komiksu. (Co Anson miałby zastrzelić Dartha Nihla albo Maladi nic ztych rzeczy.
Lord Jabba2009-02-24 15:29:43
Rysunki kiepskie wręcz okropne. Pod wzgledem fabuły komiks jeszcze ujdzie,mimo to mogło być troche lepiej.7.10
Onoma2009-01-03 09:19:32
Co tu komentować... 4/10
Vos2008-12-06 20:41:53
Bez przesady nie był taki straszny, choć Darth Maleval faktycznie jest dennie przedstawiony :/
7/10
Hialv Rabos2008-11-16 17:44:55
Ocena: 7/10
Vergesso2008-10-17 18:17:38
Słynny komiksowy Legajs z Darthem Kraytem o wyglądzie Pudzianowskiego w zbroi z gry RPG i jego Sithowie, z których większość wygląda jak cudaki, ale nie wszyscy. Np. Darth Nihl się dobrze prezentuje, ot taka męska wersja Asajj Ventress.
Ale dobra, weźmy komiks. Spodziewałem się czegoś kiepskiego, a tu miłe zaskoczenie. Poza Darthem Malevalem, który jest kiepski jako postać i okresem, w którym się dzieje akcja(Dziedzictwo) wszystko się prezentuje dobrze. Fabuła wciąga, dialogi świetne, rysunki też są dobre. Świetnie pokazane życie nowego w wojsku żołnierza i dość brutalne traktowanie, stąd pewnie ksywka "Kot" - od kocenia. 7/10
Hego Damask2008-07-31 17:28:38
rysunki rzeczywiście fatalne, ale żołnierze pojawiają się jeszcze w tomie zbiorczym Claws of the Dragon, więc zapychacz taki to nie jest :)
darth sabacc2008-07-11 10:37:00
Co ja mogę powiedzieć - zwykłe wcięcie w świat Legacy, niepotrzebne, po ta część Shards mnie przynudziła.