TWÓJ KOKPIT
0

Star Wars #42: TESB: To be a Jedi! :: Komiksy


Tytuł oryginału: Marvel Comic Star Wars #42: TESB: To be a Jedi!
Scenariusz: Archie Goodwin
Rysunki: Al. Wiliamson
Litery: Rick Veitch
Kolory: Glynis Wein
Okładka: Al Wiliamson
Tłumaczenie: brak
Wydanie PL: brak
Wydanie USA zeszytowe: Marvel Comics 1980


Recenzja Nestora

42 numer serii Marvel Comics Star Wars kontynuuje rozpoczętą w poprzednich numerach komiksową adaptację „Imperium kontratakuje”. Akcja zeszytu rozpoczyna się od rozmyślań Luke’a na Dagobah, a kończy na ucieczce Sokoła Milenium w gąszczu odpadów wydalonych z niszczyciela gwiezdnego Imperium.

Jak to było w poprzednim numerze, także i w tym rysownicy serwują nam 2 okładki. Pierwsza zewnętrzna przedstawia 3 łowców nagród na tle jakiegoś białego ciała niebieskiego, prawdopodobnie gwiazdy. Są to Dengar, Boba Fett i Bossk. Dengar jest w swoim charakterystycznym pancerzu i chuście na głowie z karabinem blasterowym w dłoni. Bossk podobnie jak Dengar stoi w tej samej linii. Oboje wyglądają na trochę zrezygnowanych, zupełnie jakby Boba Fett przyćmił ich swoją posturą. Mandalorianin stoi natomiast natomiast dumnie podniesioną głową. To że został wysunięty na pierwszy plan sugeruje, że jest lepszy w swoim fachu od łowców stojących za nim. Bardzo udana okładka, gdyby nie nadmiar bieli, byłaby jedną z najlepszych z dotychczasowych. Na drugiej okładce widzimy również łowców nagród. Są to ponownie okładkowi bohaterowie plus jeden zielony, który nie wygląda ani na Zuckussa ani na 4-LOM’a, pozostaje nam się tylko domyślać o kogo chodzi. Poniżej ich widzimy już akcję właściwą komiksu. Na kolejnej stronie jest ta sama scena, z tą różnicą że odwrócono jej perspektywę – bardzo ciekawy zabieg.

Komiks rozpoczyna się, tak jak wcześniej wspominałem, akcją na Dagobah, gdzie X-Wing Luke’a niefortunnie ugrzązł w bagnie. No i już po chwili zaczynają się schody. A dokładnie chodzi o mistrza Yodę, który jak to nam zasygnalizował ostatni numer serii, będzie wyglądał nieco inaczej niż ten filmowy. Jest on za wysoki, ma po prostu odkryte nogi i nie chodzi przygarbiony, pali fajkę i nie jest tak złośliwy na początku jak być powinien. Nie sposób do niego przywyknąć, a co najgorsze jest on jedną z głównych postaci tego zeszytu. Kolejne przekształcenia mają miejsce w scenie z ukrywaniem się Sokoła Milenium na asteroidzie. Bombardowanie prowadzą tam gwiezdne niszczyciele, nie zaś bombowce TIE. Pokazana jaskinia, w której ukryli się Rebelianci, jest paszczą ślimaka, co w filmie nie było sygnalizowane. Przyspieszona została sekwencja rozmowy Dartha Vadera z Imperatorem, nie widzimy dokładnie postaci Dartha Sidiousa, a plansze mają aż nadto dialogów. Taki pośpiech można zauważyć w całym cyklu nowelizacji „Imperium kontratakuje”, podobnie było z „Nową nadzieją”. Komiks przeplata się co chwila przygodami Hana, Lei, Chewbacci i Droidów z treningiem Luke’a. Trochę mało dramatycznie została przedstawiona scena ucieczki Sokoła z paszczy ślimaka kosmicznego, jak na mój gust zabrakło odpowiednich zbliżeń i dialogów. Wróćmy jednak do postaci Yody i Dagobah – mistrz Jedi przypomina sibie tylko z twarzy, reszta ciała jest zupełnie inna. Rzutuje to również na jego zachowanie i gestykulacje, bo o ile większość dialogów jest taka sama, o tyle działania już nie. Samo Dagobah zmieniło troszkę swój klimat, z bagnistej i ponurej planety na kwitnącą i wilgotną. Mamy nadmiar grzybów – dużych o małych, pochylone drzewa, dużo zieleni, za to brak mroku. Trening Luke’a również poddano przyspieszeniu, zredukowany został do jednej strony, na której to młody adept Mocy skacze i ćwiczy, a mistrz go poucza i daje wskazówki. Trochę szkoda sceny spotkania Mrocznego Lorda Sithów z łowcami nagród. Liczyłem na jakąś większą prezencję ich postaci, poświecenie im większej ilości miejsca. Zostali oni niestety zredukowani do jednej planszy. Sama rozmowa między zleceniodawcą i zleceniobiorcami jest dzięki temu jałowa, nie ma tego filmowego klimatu, tym samym nie wnosi za dużo świeżości.

Lubię patrzeć na kreskę serwowaną nam przez duet Wiliamson-Garzon. Aż do tego stopnia, że nie mam jej nic do zarzucenia. Owszem trudno ją tutaj porównywać z obecną, bo wiadomo, że ta materia ewoluowała przez lata, ale świetnie się ona prezentuje. Jedynie na niektórych stronach jest trochę za ciemno. I o dziwo to nie są strony z przestrzenią kosmiczną w roli głównej, bo ta wychodzi artystom świetnie. Jak zawsze zaserwowano nam wysoki poziom i mam nadzieję, że tego rysownicy będą się trzymać.


Ocena końcowa
Ogólna ocena: 7/10
Klimat: 10/10
Rozmowy: 4/10
Rysunki: 8/10
Kolory: 4/10
Opis walk: 4/10
Opis świata SW: 5/10

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 7,33
Liczba: 3

Użytkownik Ocena Data
Vergesso 8 2018-02-26 18:26:51
Adakus 7 2023-12-26 20:15:35
Nestor 7 2008-03-09 21:12:19


TAGI: Al Williamson (24) Archie Goodwin (53) Marvel Comics (382) Star Wars (1977) (91)

KOMENTARZE (1)

  • SW-Yogurt2018-12-17 19:32:02

    Grzybki na Dagobah, mniam!
    Koniec czwartego DeA.

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..