Tytuł oryginału: Star Wars Tales #18: Being Boba Fett Scenariusz: Jason Hall Rysunki: Stewart McKenny Litery: Steve Dutro Kolory: Dave Nestelle Tusze: John Wycough Tłumaczenie: Maciek Drewnowski Wydanie USA: Dark Horse w Star Wars Tales 18 Wydanie PL: Egmont 2009 w SW Komiks 9/2009 |
Recenzja Wedge’a
W historii gwiezdno-wojennych komiksów o Bobie Fettcie były tylko dwa, które wywarły przeogromny wpływ na wizerunek tej postaci – tak przeogromny, że w zasadzie wstrząsnęły one do głębi trzewiami tak czytelników, jak i całego uniwersum. Pierwszym z nich była historyjka zawarta w „Star Wars Tales #7” pod tytułem „Outbid But Never Outgunned”, gdzie po raz pierwszy pojawiły się tak ważne dla późniejszych losów galaktyki żona i córka Boby. O drugim zaś ważnym komiksie czytacie w tej chwili – to historia „Being Boba Fett”, zawarta w „Star Wars Tales #18” poświęconym całkowicie losom tego Mandalorianina.
Lektura tego komiksu to obowiązek dla każdego, kto mieni się wielbicielem Boby. Oto bowiem scenarzysta Jason Hall, którego mógłbym ucałować za fabułę tego komiksu, wprowadza nas tam, gdzie nie było jeszcze nikogo – do domu Boby Fetta. Tak, nawet ten zimny i profesjonalny łowca nagród ma swój dom, własne łóżko, kuchnię, łazienkę… Nie wiemy wprawdzie gdzie to jest, ale z całą pewnością nie bywa tam zbyt często, ale gdy jest, pozwala sobie choć na odrobinę odpoczynku. Jednak jest coś, co nie daje Bobie spać po nocach – jedyna rzecz, która jest w stanie przebić się przez jego twardą skorupę. To wspomnienie ojca, tak brutalnie zdekapitowanego przez Mace’a Windu w „Ataku Klonów”. A Boba, który jest jego klonem a zarazem synem codziennie patrząc w lustro, widzi twarz dawno zmarłego Jango Fetta…
Muszę przyznać, że to naprawdę zapada w pamięć. Nigdy w zasadzie nie zastanawialiśmy się i nie mieliśmy okazji ocenić, jak Boba radził sobie z tak brutalnie przerwanym dzieciństwem. Oczywiście, mieliśmy kilka książek młodzieżowych dziejących się tuż po „Ataku Klonów” z Bobą w roli głównej, ale jak to zwykle bywa trudno się po nich spodziewać jakichkolwiek głębszych przemyśleń. Teraz Boba jest już dorosły, ma własną legendę… Ale wciąż nie może zapomnieć, co Jedi mu zrobili.
Oto właśnie chodzi w tym komiksie. Oto Boba wstaje, bierze prysznic (możemy dzięki temu podziwiać fascynujące blizny, jakich dorobił się podczas swojej pracy), je śniadanie (i nie, nie są to „Płatki Admirała Ackbara”) i udaje się do własnego centrum informacyjnego, czegoś w stylu strony holonetowej dla łowców nagród, gdzie umieszcza się najnowsze zlecenia. Wybiera ofiarę i rusza na polowanie… nie wiedząc, że po drodze trafi na ślad jednego z ostatnich Jedi.
Jednak mimo, że fabularnie komiks wspiął się na wyżyny, ma też swoje słabe strony. Są nią niestety rysunki Stewarta McKennego, bardzo obłe i niepasujące do psychologicznej treści tego komiksu. Kolory też są przejaskrawione i kładą się zgrzytem na lekturze. Gdyby do tej opowieści zatrudnić np. kogoś z Wielkiej Trójki (czyli najlepszych rysowników: Wheatleya, Weavera i Duursemy) lub chociaż im podobnych, byłby to jeden z najlepszych komiksów historii Gwiezdnych Wojen. A tak niestety staje się wyłącznie bardzo dobry fabularnie, i przeciętny rysunkowo.
Nie zdradzę Wam, jak to się wszystko skończyło, powiem jedynie tyle – komiks udowadnia, że Boba miło całej swej skuteczności, nie jest jednak okrutny. Scena rozmowy z jego ofiarą, którą postanowił upolować przecież dla własnej satysfakcji (znamienne jest, że Boba w mieszkaniu ma śliczną kolekcję mieczy świetlnych, należących zapewne do Jedi, których osobiście wysłał na spotkanie z Mocą), wchodzi jak buldożer w psychikę Mandalorianina i nie pozostawia czytelnika bez emocji. A gdy 12-stronicowa opowieść dobiega już końca, a polowanie jest zakończone, Boba wraca do domu, zdejmuje zbroję, po czym patrzy w lustro i mówi: „Dobranoc, ojcze”.
I to jedno proste zdanie w zasadzie wyjaśnia wszystko, co chciałem Wam przekazać w tej recenzji.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 8/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 8/10 Rysunki: 5/10 Kolory: 4/10 Opis walk: 6/10 Opis świata SW: 10/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,21 Liczba: 33 |
|
Donmaślanoz142014-10-26 02:20:53
Jak na Tales`y to nawet nieźle. 8/10
CommanderWolffe2012-02-08 12:24:12
chcialbym miec...
Mastergrader2010-06-18 19:24:36
Bardzo dobre,tylko wydaje mi się dziwne znużenie Boby
Oprócz tego wszystko stoi na wysokim poziomie.Nie mam ale u kolegi czytałem.
barti18552010-02-21 14:57:41
cienka fabuła rysunki takie sobie daje 4/10
Raham Kota2010-02-11 17:59:57
Tak dość fajny
Sebo2502010-01-04 21:50:02
Taki sobie, jak juz wspomniano rysunki srednie (mimo iz nie jestem znawca to i mnie sie nie podobaly)no i brak ostatecznie dialogu/scenki co Bobba zrobil z tym Jedi - wole obejrzec niz domyslac sie, wkoncu za cos zaplaciłem. Ogółem 7
Lord Jabba2009-10-12 16:39:52
Komiks nie jest taki zły.
Rysunki są słabę ale fabuła naprawdę ciekawa. Tak jak napisał Wedge w recenzji gdyby rysunkami zająby się ktoś inny to dostalibyśmy jeden z lepszych komiksów o Bobie.
Hialv Rabos2009-10-09 00:36:31
Ocena: 4/10.
Vergesso2009-09-24 19:13:18
Rysunki dość ładne, fabuła niestety bardzo słaba. Do tego Boba ze zwyczajem Grievousa. Ale za to mamy Bobę bez hełmu pokazanego. 5/10
ogór2009-09-23 00:21:59
Ciekawe ukazanie Boby Fetta, jako postać, która mimo iż zakuta w zbroję posiada jakieś "ludzkie" uczucia. Trochę też dziwnie mi sie zrobiło, gdy uświadomiłem sobie iż Boba tak na prawdę przez całe życie cierpiał z powodu utraty ojca (szczególnie ostatnia scena^). Rysunki są dobra, kreska typowo Talesowa, która mi nie przeszkadza. Miło się czytało jednak trochę za krótkie, zeby rozwinąć sie w jakąś głębszą historie wiec tylko dam 8/10 :)
X-Yuri2008-04-02 00:09:08
10 odemnie, komiks naprawde genialny.
<Moj ulubiony chyba.. >