Recenzja Nestora
38 numer serii Marvel Comics Star Wars jest one-shootem, czyli historyjką, która jest krótka i zajmuje tylko jeden zeszyt. Komiks nie jest wstępem do „Imperium kontratakuje”, jakby to mógł wskazywać numer zeszytu. Luke Skywalker i księżniczka Leia Organa przez przypadek dostają się na pokład żyjące statku, na pokładzie, którego czeka ich wiele niespodzianek.
A na okładce widzimy niebezpieczeństwa, jakim będą musieli sprostać nasi bohaterowie. Leia walczy z oplatającymi ją zielonymi mackami, warto zwrócić tutaj uwagę na jej muskularne nogi i ręce. Luke natomiast pomaga jej się wydostać ze śmiertelnego uścisku, trzyma w ręce blaster, którym w komiksie posługuje się Księżniczka. Tuż za nimi czyha złoty droid z zielonym mieczem świetlnym w ręku, z którym to przyszło walczyć Luke’owi. Okładka zaskakuje nas oryginalną kreską, nie jest to jakiś wyrachowany styl, ale najważniejsza jest jego świeżość.
Leia i Luke zostają zdradzeni przez przemytników podczas standardowej misji zaopatrzeniowej. Trafiają w imperialną pułapkę, w której ich statek zostaje uszkodzony. Desperackim ruchem wskakują w nadprzestrzeń. Jednak po kilku sekundach z niej wyskakują i w pustce między gwiezdnej zauważają ruchomy obiekt, który wciąga ich do swojego wnętrza. Jak się później okazuje jest to żywy statek, który zamierza pobawić się swoimi gośćmi. I tak jak to pisałem powyżej, Luke dostanie przeciwnika z mieczem, a Leia powalczy z… w sumie nie wiadomo dokładnie z czym. Po wielu perypetiach poznają w końcu tajemnice żywego okrętu i jego historię. Historia z tego zeszytu nie jest skomplikowana, przypomina kilka innych komiksów i książek. Wątki zagubionych statków pojawiały się później kilkukrotnie. Sama innowacja żywego statku została ciekawie przedstawiona, jest on po prostu inny, nie można określić gdzie ma dziób, a gdzie kadłub. Mamy chwile dość częste chwile napięcia przeplatane ze spokojnymi fragmentami. Dzięki temu komiks nas zaskakuje, a akcja ma dobre tempo. Zakończenie wskazuje nam jednak, że nie mamy co liczyć na powrót żywego statku. A szkoda, bo cała koncepcja nie jest bezmyślna i dobrze byłoby ją jeszcze ujrzeć w przyszłości. Na koniec mamy reklamę komiksowego „The Empire strikes back” w oryginalnych napisach, prezentuje się to o wiele lepiej niż w numerze 37.
Kreska – a o tej z chęcią pomówię. Po ponad 20 numerowym monopolu trójcy Infantino-Day-Waicek, pora przyszła na nowych rysowników. Na pierwszy ogień idzie Michale Golden, który dodatkowo sam kolorował plansze. Wprowadza on nam do serii niesamowitą świeżość, której na gwałt brakowało. W efekcie prac pana Goldena dostaliśmy nową jakość rysunków. Jak na przełom lat 70. i 80. jest to całkiem ciekawy sposób rysowania, którego nie powstydzili by się współcześni artyści. Okrągłe twarze i ciągły ruch to zalety tego stylu, który w połączeniu z żywymi kolorami nadaje niesamowity klimat komiksowi. Owszem, czasami Luke i Leia mało siebie przypominają, ale to niewielki efekt uboczny, który blednie przy zaletach tej kreski. Raczej każdy dobrze zapamięta ten zeszyt i jego miejsce w świecie komiksu Star Wars, jako początek nowej ery rysunku.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 2/10 Rysunki: 7/10 Kolory: 7/10 Opis walk: 3/10 Opis świata SW: 4/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 5,67 Liczba: 6 |
SW-Yogurt2018-12-13 22:38:30
Na początku twórcy coś wspominają o przyprawie, a potem cisza... Widać się najedli. ~;) No i widać skąd wzięli się Juzkowie. ~:D
timetravelprimer2014-02-01 13:30:10
Naprawdę jedna z bardziej intrygujących historii w serii Marvela, jak narazie.
Bolek2012-12-23 12:57:44
No muszę powiedzieć, że nowe rysunki rzeczywiście pomogły serii i od tego numeru czyta mi się Marvele z o wiele wększą przyjemnością.
Onoma2011-07-27 20:37:47
Żyjący statek? Ciekawe, czy to ma coś wspólnego z NEJ ;)