Recenzja Nestora
36 numer serii Marvel Comics Star Wars kontynuuje wątki rozpoczęte w poprzednim zeszycie. Luke Skywalker został wciągnięty w śmiertelną grę Dartha Vadera, w której wszystkie pionki zajęły swoje pozycje.
Na okładce widzimy Luke walczącego ze zwierzęciem z rodziny kotowatych, który ma w dodatku róg na głowie. Skywalker leży w pozycji obronnej z wyciągniętym mieczem, a nasza bestia naskakuje na niego. Całkiem dynamicznie całość wygląda. Do tego przerażona siostra Domina, która wprowadza powagę sytuacji. Warto przyjrzeć się mieczowi Jedi. Widać powrót w rysowaniu ostrza do formy sprzed kilku numerów, kiedy to klinga miała poświatę z czarna ramką. Okładka dość przeciętna, całość psuje nadmiar żółci.
Sprawy negocjacji między Rebelią i Imperium w sprawie Nienaruszalnego kręgu komplikują się, kiedy Sokół Milenium zostaje przechwycony przez statek kapitana Vermisa. W dodatku Luke zabija jedno ze zwierząt Monastyru, które nie było drapieżnikiem. Jak się okazuje Domina Tagge, siostra Ormana, ma własne ambicje i sojusz z Darthem Vaderem nie jest jedynym rozwiązaniem jakie ma w zasięgu. Sprawa negocjacji spada jednak na drugi plan, a głównym wątkiem komiksu jest ucieczka Rebeliantów z Imperialnego Niszczyciela. Han Solo i Chewbacca zostają wtrąceni do więzienia, a ich jedynym ratunkiem jest księżniczka Leia, która mężnie stawia szturmowcom. Dzięki temu jest najjaśniejszą gwiazdą tego numeru. Strzela z blastera, podpala i sabotuje, lata dzięki plecakowi odrzutowemu. Do całej gry włącza się jeszcze nasz stary znajomy, co dodatkowo wszystko komplikuje. Tytuł komiksu odnosi się do przejęcia przez siostrę Dominę zwierzchnictwa nad jej zakonem, dzięki czemu może pomieszać w planie Vadera i przejąć inicjatywę w jego gambicie. Nawet sam Sith przyznaje, że nie miał tego w planie. Teraz wszyscy zamieniają się rolami, przez co historia staje się coraz bardziej ciekawa i zaskakująca. Ciekawostką jest kolejna, tym razem chwilowa, zmiana stroju Luke’a. Po boju z kotowatą bestią sciąga on kurtkę i przez kilka stron jest ubrany w czarny kombinezon, który do złudzenia przypomina jego ubiór z „Powrotu Jedi”. Warto też wspomnieć o inkubatorach inkubatorach jakich przebywają Orman i Silos Tagge na pokładzie statku kapitana Vermisa. One zaś mogły powstać na fali pomysłu „zamrożenia w kabronicie”, komiks powstawał na początku 1980 roku, a więc roku premiery „Imperium kontratakuje”. Nie jest to jednak informacja potwierdzona, ale tylko moja drobna obserwacja.
Niepokojące jest jednak, że komiks jest znakiem powrotu do tej gorszej części twórczości rysowników. Kreska jest niewyraźna i niedokładna, hełmy szturmowców rysowane niedbale, a statki kosmiczne aż za dokładnie. Istny przerost formy nad treścią. Najgorzej jednak wychodzą twarze filmowych postaci, bo te komiksowe jeszcze się jakoś bronią przed krytyką. Darth Vader ze spłaszczonym wokoderem i wyłupiastymi oczami. Nie da się na to patrzeć momentami. Komiks był tworzony najprawdopodobniej w pośpiechu, co można wnioskować po wielu niedociągnięciach. Następny zeszyt zapowiada się przednio, na co wskazuje sam tytuł: „In portal combat”.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 2/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 3/10 Rysunki: 2/10 Kolory: 3/10 Opis walk: 3/10 Opis świata SW: 2/10 |
SW-Yogurt2018-12-13 20:12:33
Leia, jak ty mnie zaimponowałaś w tej chwili! ~;)