Recenzja Nestora
Kolejny numer adaptacji „Nowej Nadziei” nosi tytuł „In the battle with Darth Vader”. Komiks rozpoczyna się walką w korytarzu bloku więziennego, w którym przetrzymywano księżniczkę Leię, a kończy ucieczką Sokoła Millennium z Gwiazdy Śmierci. Punktem kulminacyjnym odcinka jest tytułowy pojedynek między Obi-Wanem Kenobim, a Mrocznym Lordem Sithów Darthem Vaderem.
W przypadku okładki mamy tutaj podobne zjawisko jak z drugiego zeszytu serii, czyli zamieszczenie sceny, która nie miała miejsca. Nad naszymi bohaterami góruje lord Vader, w taki sam sposób jak na okładce „Republic #78: Loyalities”. Poniżej Kenobi z mieczem, tym razem z białą klingą (!), Luke mierzący z blastera do Sitha oraz Leia, próbująca go odciągnąć. Ilustrator okładki uraczył nas jeszcze dwoma chmurkami z wypowiedziami. Mistrz Jedi do Luke’a: „No Luke!”, i jego odpowiedź: „Here I stand though I may die!”. Całość jest raczej metaforą tego, co dzieje się w komiksie. Młody Skywalker bezradnie patrząc na śmierć przyjaciela wpada w furię i jest gotów poświęcić wszystko, żeby tylko przeprowadzić odwet.
Już na drugiej stronie można zauważyć kolejną nieścisłość. Kiedy nasi bohaterowie szukają ucieczki z więzienia na Gwieździe Śmierci, Leia wypala dziurę blasterem, ale nie jest ona w ścianie, ale… w podłodze. Później wszyscy schodzą grzecznie za księżniczką i nawet nie ma filmowego kopniaka dla Chewiego. Kolejną ze zmienionych rzeczy jest dialog miedzy szturmowcami a C-3PO, kiedy ci wdzierają się do pomieszczenia kontrolnego. Droid mówi im gdzie poszli rebelianci, zamiast zgłosić usterkę astromecha. Jako kolejną ciekawostkę można uznać pocałunek miedzy Leią, a Lukiem. W filmie był to zwykły buziak „na szczęście”, tu jednak wygląda jak namiętny pocałunek rodem z Harlequina. No i doszliśmy do punktu kulminacyjnego tego numeru, czyli pojedynku mistrza i ucznia. O ile Kenobi na okładce miał białe ostrze, któremu do oryginalnego niebieskiemu dość blisko, o tyle tutaj ma je z powrotem czerwone. Standardowo dialogi podczas pojedynku też się różnią. Najciekawsze w całej bitwie jest zadanie śmiertelnego ciosu. Można by powiedzieć, że Obi-Wan zmienia się w zjawę.
Pozytywną tendencją stają się szturmowcy, którzy z numeru na numer są coraz lepiej rysowani. Oczywiście zdarzają się małe niedociągnięcia, ale nie mamy już takich pokrak jak w zeszycie #1 i #2. Natomiast nieszczęsny Chewbacca nie doczekał się jeszcze swojej odmiany. Nadal jest agresywną małpą, biegającą za swym panem. Na ostatniej planszy dostajemy Gwiazdę Śmierci w najgorszym możliwym wydaniu. Biała, niewymiarowa z żółtymi i białymi otworami, które prawdopodobnie są wlotami do hangarów, coś okropnego. Martwię się, że w kolejnych numerach, kiedy to będzie przeprowadzany atak na tą stację bojową, będzie ona pokazywana właśnie w ten perfidny sposób. Poczekamy zobaczymy.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 5/10 Klimat: 10/10 Rozmowy: 3/10 Rysunki: 5/10 Kolory: 3/10 Opis walk: 2/10 Opis świata SW: 5/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,00 Liczba: 5 |
|
SW-Yogurt2018-11-18 19:59:52
Manipulator danych R2 wystający z ramienia (biodra?). ~:) Wciąż się zastanawiam co zażywali koloryści? Nie wiem, ale na pewno były to bardzo szkodliwe substancje. ~;)
Bolek2011-05-10 23:22:09
Muszę powiedzieć, że mi okładka wyjątkowo się podobała :]