Autor: Urthona
I.
Aarko spojrzał na Dolinę. Jego wąskie usta wykrzywił grymas, który mógłby uchodzić za uśmiech. Nemoidianie nie byli znani jako odważne istoty, jednak nie zawsze to, co się wydaje, jest prawdą. Aarko Duk przebył Galaktykę wszerz i wzdłuż; przez jakiś czas pracował dla vigga Czarnego Słońca, a po jego śmierci, z pokaźną sumką w kieszeni, której dużą część wydał na kupno nowego statku, postanowił zrealizować swoje marzenie.
Tak się złożyło, że pod koniec służby u Toydarianina usłyszał o spoczywającym na otoczonej złą sławą planecie Korriban skarbie jednego z Mrocznych Lordów Sithów, Tulaka Horda – jego budzącej przerażenie masce. Gdy opowiedział jednemu ze swoich najbardziej zaufanych przyjaciół o planie zdobycia tego artefaktu, Gand spojrzał na Nemoidianina i postukał się w głowę.
- Jeśli myślałeś, że ci w tym pomogę, bardzo się myliłeś – stwierdził.
Mapę Doliny Nemoidianin zdobył od trandoshańskiego łowcy nagród, który wytropiwszy Twi'leka ukrywającego się w kantynie w Mos Eisley odtransportował go do więzienia, nie wierząc w prawdziwość zapewnień bandyty, obiecującego mu złote góry i udział w zysku z wyprawy na Korriban w zamian za uwolnienie. Trandoshanin był szalony, jednak nie aż tak, by wybierać się na nawiedzoną planetę. Mapę, jego zdaniem i tak fałszywą, zamierzał sprzedać.
Duk uśmiechnął się po raz kolejny. Tym razem nie do siebie. Z pokładu „Gwiazdy Nemoidii” wyszła ubrana w ciemny kombinezon niska, młoda Zabraczka. Wesoła i żwawa Ena Koris była drugą po Tago osobą, której mógł zaufać i chętnie wzięła udział w planowanej wyprawie. Nie miała takich skrupułów jak Gand i nie przerażały jej opowieści o dawnych Sithach. Martwy to martwy, jak bardzo może nam zaszkodzić? – pytała.
Ena była łysa, jej głowę zdobiło pięć niewielkich rogów. Prawy policzek szpeciła blizna po wibroostrzu. Mimo tego okaleczenia tryskała humorem i sprawiała, że Dukowi chciało się żyć. Wesołe historie z czasów kiedy nie pracowała jeszcze dla Czarnego Słońca, a była jedynie uliczną złodziejką, powodowały, że Aarko często wycierał łzy z oczu.
Teraz jednak dziewczyna była poważna i wzrokiem, w którym podziw mieszał się z szacunkiem, spoglądała na Dolinę Mrocznych Lordów.
- Bierzmy się do roboty – powiedziała. – Nie sądziłam, że to powiem, ale zróbmy, co mamy zrobić i wynośmy się. To miejsce mi się nie podoba.
II.
Szli pod kolumnami wykutymi z kamienia, z blasterami gotowymi do strzału. Ena co jakiś czas sprawdzała, czy wibroostrze łatwo wychodzi z pochwy. Wiele stuleci minęło od czasów, kiedy Akademia Sithów, leżąca przy wejściu do Doliny tętniła życiem, jednak nawet teraz czuło się grozę i niepewność. Rozglądali się na boki, w każdej chwili podświadomie spodziewając się ujrzeć któregoś z dawnych mieszkańców, a może nawet stwory zwane Hssissami lub smokami Ciemnej Strony.
Wejścia do wykutych w ścianach skalnych grobowców Lordów były często zdewastowane i zrujnowane. Czas i najodważniejsi poszukiwacze skarbów zrobiły swoje. Oczywiście do niektórych grobów dostał się niegdyś Darth Revan, Mroczny Lord, nawrócony potem na Jasną Stronę. Aby zdobyć uznanie jednego z nauczycieli w Akademii, musiał przynieść z którejś z katakumb jakiś artefakt należący do dawnych Sithów.
Aarko i Ena stanęli przed wejściem do miejsca spoczynku Horda. Spojrzeli na siebie, uścisnęli sobie ręce, po czym zagłębili się w czeluść.
III.
W oświetlonych pochodniami korytarzach czuć było zapach stęchlizny. Korytarze nieraz kończyły się ślepymi zaułkami. Jednak Nemoidianin wiedział gdzie się kierować – do środkowej, największej komnaty. Tam spoczywał Tulak Hord – mistrz walki mieczem świetlnym, nie mający sobie równych pod tym względem w całej historii Sithów.
Nagle Ena zatrzymała Aarko i szepnęła:
- Spójrz!
Znajdowali się w jednym z korytarzy, który według mapy prowadził już bezpośrednio do komnaty grobowej. Na ziemi leżały szczątki tuk'aty – podobnego nieco do kozy stworzenia. Duk zesztywniał. Zwierzę zostało zabite niedawno, wykrojono z niego całkiem spory kawał mięsa. To oznaczało, że ktoś jeszcze znajdował się w grobowcu.
Otworzył drzwi do komnaty. Rozejrzał się. Komnata była nieduża, pod ścianami stały kolumny podpierające strop. Pochodnie nie docierały do ciemnych zakamarków za kolumnami. Przemytnik podświadomie spodziewał się, że ujrzy wycelowaną w siebie i partnerkę broń napastników lub napastnika. Jednak to, co zobaczył, z trudem mieściło mu się w głowie.
Na środku komnaty, blisko otwartego grobu, siedziało w kucki humanoidalne stworzenie. Ubrane w łachmany, z długą siwą brodą i takimiż włosami, wbijało zęby w resztki tuk’aty. Na ich widok podniosło głowę i zasyczało ostrzegawczo.
Aarko wycelował w nie blaster.
- Nie! – odezwał się nagle stwór. Z trudem udawało się rozróżniać słowa, ale bez wątpienia mówił w basicu. – Nie zabij! Torul dobry, nie zrobi krzywdy ty. Czego chcecie od mistrz?
- Mistrza? – Zabraczka spojrzała na istotę. – Mówisz o Hordzie?
- Taa. Mistrz Tulak opiekuje się Torulem. Krzywdy mu nie da zrobić, nie.
- Ale przecież on nie żyje od wielu stuleci – wtrącił się Nemoidianin. – Jak to możliwe?
Coś było nie w porządku. Czuł to.
- Pokaże Torul – nieznajomy sięgnął do wnętrza grobu.
- Uwaga! – wrzasnął Duk.
Humanoid poruszał się błyskawicznie. Jego głowę przyozdobiła prosta, pozbawiona jakichkolwiek ozdób, jednak emanująca grozą maska, którą wydobył z wnętrza grobu. Wydawał się róść i nabierać ciała. Jego łachmany zmieniły się w czarną szatę. W ręku trzymał włączony miecz świetlny o krwistoczerwonym ostrzu.
- Głupcy! – odezwał się mocnym głosem, nie przypominającym bełkotu istoty, która niedawno pożywiała się zabitym zwierzęciem. – Wiem, po co tu jesteście. To miejsce stanie się waszym grobem, jak wielu innych przed wami!
Łowcy skarbów rozejrzeli się szybko. Dopiero teraz zobaczyli porozrzucane bez ładu i składu szkielety i resztki ubrań. Niektóre ze szczątków były dokładnie ogryzione. Nemoidianin zadrżał, patrząc na Horda – nie miał wątpliwości, że to Mroczny Lord we własnej osobie stoi przed nimi. Jak przeżył niezliczone wieki, pozostawało tajemnicą.
Aarko zaszedł Tulaka od tyłu – jego wibroostrze przecięło szatę Sitha na wysokości kolana, wbijając się w nie. Ranny wydał z siebie nieludzki, zbyt silny, by można go było uznać za normalny, krzyk, który spowodował, że Ena i jej towarzysz musieli zatkać uszy. Zabraczka ze zdumieniem spostrzegła, że z jej małżowin usznych sączy się krew.
Duk, który pierwszy otrząsnął się z szoku, ukryty za kolumną, począł strzelać. Koris podbiegła z drugiej strony. Wzięli Tulaka w krzyżowy ogień. Nie sądzili, aby mogli coś zdziałać przeciw niemu – to była desperacka próba, liczenie na cud. Śmiech Sitha wypełnił komnatę. Odbijając strzały, skoczył, wspomagając się Mocą. Jednym susem dopadł Koris i zamierzył się na nią. Krzyknęła, kiedy ostrze odcięło jej lewą rękę. Przyjaciel zareagował błyskawicznie.
Odczepiając termodetonator rzucił się w stronę partnerki. Miecz Horda odłupał spory kawał kolumny. Aarko chwycił osłabioną dziewczynę i wybiegł z komnaty. Rozległ się huk eksplozji i komora grobowa zawaliła się, grzebiąc okrutnego szermierza już na wieki.
IV.
- W porządku? – zapytał Nemoidianin, kiedy znaleźli się na pokładzie „Gwiazdy Nemoidii”
- Tak – odpowiedziała Ena ze słabym uśmiechem. – Wiesz, jednak udało nam się wynieść stamtąd coś cennego.
- Wiem – pokiwał głową Duk. – A teraz pozwól, że droid medyczny zajmie się twoją ręką.
Kiedy Zabraczka opuściła kabinę pilota, Aarko pokiwał w zamyśleniu głową. Życie – tak, to najcenniejszy skarb.
Carno2008-12-22 03:09:28
Słabe. Bardzo słabe. Narracja kiepska, dialogi jeszcze gorsze. Opowiadanie przygodowe z morałem okazałem się w tym wykonaniu całkowitym niewypałem. Może jakby było dłuższe, czytało by się lepiej, ale tak nic więcej niż dwójki wystawić nie mogę. Niestety.
Kasis2007-08-05 18:08:02
Powiedziałabym, że to taka bajka z morałem ze świata SW:P;)
Zgrabne, z nawiązaniami.
Hego Damask2007-07-13 16:17:00
mgmto --> autor nie mógł się rozpisać. bo miał ograniczoną ilość słów i znaków, w których się musiał zmieścić :P
mgmto2007-07-12 23:46:04
Ekhmm, dziwaczne i strasznie chaotyczne. Gdyby autor rozpisał się choć trochę bardziej, może tekst byłby bardziej zrozumiały