Autor: Jedi Nadiru Radena
Niespecjalnie lubię Coruscant. Jest zbyt tłoczne, zbyt głośne i praktycznie nigdy nie zamiera, nawet w obliczu zagrożenia. Co gorsza miasto na jego powierzchni ciągnie się w nieskończoność, nie dając żadnego odprężenia oczom, które na próżno wypatrują odrobiny zieleni i otwartej przestrzeni. Wszędzie tylko durabeton, durastal i transparistal.
Niemniej, pomimo wszystkich jego wad, ostatniego dnia standardowego roku nie chciałbym spędzić w żadnym innym miejscu galaktyki.
- Wen, pospiesz się! – powiedziałem z nutką irytacji w głosie, adresując słowa do swojej dziewczyny, która jak zwykle zbyt długo celebrowała pobyt przed z lustrem. – Na pewno już na nas cze...
Zamilkłem. Irytacja i zdenerwowanie prysnęły, ustępując miejsca podziwowi i zdumieniu. Wen - dla mnie piękna zawsze, wszędzie i w każdej sytuacji - w krótkiej błękitnej sukience, z rozpuszczonymi włosami łagodnie opadającymi na ramiona i olśniewającym uśmiechem na ustach mogła wygrać konkurs na Miss Coruscant.
- Jak wyglądam? – zapytała na pozór niewinnie.
- Cudownie – mruknąłem i w gorączkowym poszukiwaniu lepszych słów przypadkiem spojrzałem na ręczny chronometr. Szybko powróciłem do rzeczywistości. – Niech to! O tej porze nie złapiemy już żadnej powietrznej taksówki!
- W takim razie pójdziemy na piechotę. – Zanim zdołałem jej „wyłożyć” złożoność problemu pieszej komunikacji na Coruscant, Wen złapała mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia. – Hej...
- To ty jeszcze przed chwilą mnie poganiałeś – wypomniała mi tonem tak łagodnym i zarazem tak stanowczym, że nie sposób było powiedzieć niczego złego.
- Racja. – Uśmiechnąłem się, pozwalając by Wen poprowadziła nas labiryntem ulic. W przeciwieństwie do mnie, nigdy nie gubiła drogi i zazwyczaj doskonale wiedziała gdzie iść. Kolejna rzecz, którą w niej kochałem.
Coruscant zawsze było kolorowe, ale w okresie tygodnia obchodów Nowego Roku dosłownie tryskało milionami niespotykanych barw. Tegoroczne uroczystości miały jednak przyćmić wszystkie poprzednie, bowiem po raz pierwszy od ponad dwudziestu pięciu lat Coruscant – nazywane w tym okresie obrazoburczym mianem Imperialnego Centrum – było naprawdę wolne. Widać to było na każdym kroku. Przez roztańczone i rozśpiewane ulice oraz podniebne kładki przelewały się kolumny Sullustan, Kalamarian, Bothan, Twi’leków, Wookieech, Bithów, Durosjan i setek innych ras inteligentnych, które – choć wciąż zagrożone powrotem wirusa Krytos - nareszcie nie bały się publicznie okazać swojej radości.
Na moją twarz napłynął uśmiech. Za czasów Palpatine’a i Isard równość ras była nie do pomyślenia. Nic tak nie napawało mnie większą satysfakcją jak fakt, że obchody końca roku przestały być jedynie świętem ludzi... no i że wreszcie radość z nadejścia nowego roku nie tłumił strach przed Imperium.
Kiedy o mały włos nie zderzyłem się z grupką Rodian, którzy już z wielką pompą rozpoczęli świętowanie, spojrzałem na chronometr i jęknąłem głośno.
- Wen, już się spóźniliśmy o godzinę...
- Ale na główną imprezę zdążymy, nie? – rzuciła entuzjastycznie moja ukochana.
- Skąd u ciebie tyle optymizmu?
- Bo ty jesteś pesymistą – odpowiedziała, śmiejąc się z taką beztroską i autentyczną radością, że cały mój zły humor zniknął w mgnieniu oka.
To przecież dzień radości, a nie smutku, pomyślałem. Każdy, nawet tak prosty człowiek jak ja, mógł sobie dziś odbić dwie i pół dekady nieszczęść. Z takiej okazji nie wolno było nie skorzystać!
Dotarliśmy na miejsce minutę, może pół przed czasem, zmęczeni, ale rozpromienieni i roześmiani jak nigdy dotąd. Ledwo nabraliśmy tchu, wraz z gigantycznym tłumem zaczęliśmy wielkie odliczanie. Miliony okrzyków w najróżniejszych językach rozniosło się w powietrzu, tworząc niewyobrażalną mozaikę dźwięków. Przez wszystkie przemawiała radość. Czysta radość.
10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2...
Oto na co czekaliśmy!
Jeden!!!
Tysiące eksplozji o tysiącu odcieni tysiąca barw zalało niebo planety-miasta, po raz pierwszy nie kojarząc się z wojną i śmiercią, lecz z nadzieją i życiem.
Nastał Nowy Rok!
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,63 Liczba: 8 |
|
Lord Brakiss2007-04-24 23:20:18
Popieram Vadera206, tak więc 8/10 i podobnie jak Piett czekam na kolejne opowiadanie.
Piett2007-01-24 18:50:40
Oooooo, no to niecierpliwie czekam na kolejne opowiadanie, wszególności na to zapowiedziane:)
Nadiru Radena2007-01-22 11:05:47
Piett -> Cóż, skoro opowieść miała być o radosnych obchodach nowego roku (7 ABY) na Coruscant, musiała być napisana z punktu widzenia kogoś o pro-rebelianckim nastawieniu... ale podsunąłeś mi pewien pomysł. Za 11 miesięcy napiszę opowiadanie o obchodach nowego roku 18 BBY z punktu widzenia entuzjasty Palpatine'a... to może być ciekawe.
mgmto2007-01-21 21:16:26
Naprawdę ciekawe podejście do Sagi
Piett2007-01-21 20:39:08
A tu będę nieco wredny:).
Samo opowiadanie jest naprawdę fajne, dość oryginalne po całej masie bitew, dueli i całej reszty.
Ale dlaczego to muszą być ludzie omamieni rebeliancką propagandą. Nie sztuka pisać o tym, bo o tym były już setki takich opowieśći.
Ciekawsze według mnie byłoby np. opowiadanie o zwolennikach Imperium (a tych nie brakowało w stolicy Galaktyki:)) dla których wizja rebelianckiej okupacji i związanych z tym wielu problemów nie jest zbyt przyjemna:). Fajne byłoby takie opowiadanie w stylu gienialnych "Dobrych, złych ludzi".
To tyle uwag od zagorzałego imperialisty:).
6/10 (I proszę Nadiru Radeno żebyś nie odebrał tego źle, bo naprawdę lubię pisane przez ciebie opowiadania, zwłaszcza z czasów KOTOR'a).
Obi-Wan-bartek2007-01-21 08:40:31
Bardzo mi się podobało
Hego Damask2007-01-20 23:21:02
bardzo ładne :)
Kasis2007-01-20 23:02:10
Dałam dyszkę:)
Przede wszystkim za oryginalność. Bardzo lubię takie zupełnie inne niż wszystkie historyjki ze świata SW. Taki powiew świeżości:)
Vader2062007-01-20 21:59:20
8/10 - Opowiadanie fajne...ciekawe pomysły, zwłaszcza ten z przedstawieniem zwykłych ludzi w obliczu wojny domowej...Z jakiegoś powodu czułem szczypte magii w tym "prowadzeniu" bohatera przez Wen...Nie jest super ale na 8 zasługuje :)