TWÓJ KOKPIT
0

Lynne Hale :: Newsy

NEWSY (8) TEKSTY (0)

Jak tworzono cyfrowych bohaterów w „Ataku klonów”

2022-08-20 06:02:02 oficjalna

Rob Coleman wspomina, że dla niego praca nad „Atakiem klonów” zaczęła się już na londyńskiej premierze „Mrocznego widma”, 14 lipca 1999. Wcześniej pracował nad pierwszym epizodem, nadzorował artystów tworzących cyfrowe postaci jak Jar Jar, czy droidy. Po premierze było przyjęcie, na którym Lynne Hale zawołała Roba i poprosiła by porozmawiał z Georgem Lucasem. A ten od razu przeszedł do II Epizodu. A tam między innymi czekał na niego cyfrowy Yoda.



Ci, którzy nie pamiętają oryginalnej wersji „Mrocznego widma”, mogą być zdziwieni. W wersji kinowej, Yoda był tam wciąż kukiełką operowaną przez Franka Oza. Dopiero przy okazji wydania blu-ray poprawiona.

W początkowej rozmowie z Lucasem, była mowa o tym, że Yoda zostanie kukiełkowy, w większości scen. Ale w kilku, gdzie wymagana jest zwinność, jak pojedynek z hrabią Dooku, konieczna będzie cyfrowa interwencja. Colemanowi nie spodobał się ten pomysł. Lubił kukiełki, zwłaszcza gdy miał 16 lat i oglądał „Imperium”. Ale teraz? Problemem było to, by zachować ciągłość między kukiełką a cyfrowym Yodą, który skacze, walczy. W trakcie późniejszych rozmów, dział animacji raczej preferował przejąć Yodę w całości, w każdej sekwencji.

I choć twórcy byli zadowoleni z tego, co zrobili z Watto, czy Sebulbą, to jednak George miał rację. Cyfrowe postacie jeszcze nie mają tylu niuansów, co prawdziwi ludzie. Zespół Colemana podjął wyzwanie.





By to osiągnąć musieli mieć nie tylko sceny, w których Yoda, coś mówi i robi, ale też sceny, w których choćby słucha i reaguje. Gra. Jak tę, gdy Palpatine coś mówi, a ujęcie jest skierowane na Yodę. Jego mowa ciała ma mówić, że nie do końca ufa Palpatine’owi. Jedno z tych ujęć trafiło nawet do zwiastuna.

Oczywiście dochodziła do tego presja fanów. Jak oni to odbiorą. Coleman, w końcu przecież stworzył Jar Jara, który nie został zbyt dobrze przyjęty. Yoda dodatkowo był bardziej skomplikowany, stary pomarszczony. To wszystko trzeba było odtworzyć. Rob studiował wszystkie niuanse i szczegóły Yody klatka po klatce. Nad modelem pracował z Frankiem Ozem, który znał kukiełkę bardzo dobrze. Wiedział jak jest skonstruowana, jakie ekspresje może ukazywać. Więc w modelu także uwzględniono pewne wady kukiełki. Pierwsze testy podobały się Ozowi. Było też kilka zmian, Coleman nie lubił jak kukiełkowy Yoda ruszał uszami. Zrobili model bez tego, ale wówczas okazało się, że stracił on coś ze swojej starości. Zdawał się być o wiele młodszy, więc przywrócili te ruchy.

Wielkim wyzwaniem była walka z hrabią Dooku. Ekipa Colemana siedziała już w Sidney i czekała na scenariusz. Niecierpliwili się, ale gdy go dostali, był on w pierwszej wersji, Coleman znalazł opis. Było tam napisane tylko „Yoda walczy z Dooku”. Zadzwonił do Lucasa, a ten powiedział mu, że muszą sami ustalić szczegóły. Poszedł do Nicka Gillarda, który trenował Haydena Christensena i Ewana McGregora. Ahmed Best przedstawił go. Rozmawiali o użyciu niewielkiej broni. Skończyło się na tym, że Coleman przypomniał sobie niedawny seans filmu „Mistrz miecza II” z Jetem Li. Tam była scena, gdzie skakali po bambusach. Okazała się być dobrą inspiracją.

O ile Lucas był zadowolony z efektu, o tyle sam Coleman miał jednak wątpliwości. Dla niego Yoda był zbyt kreskówkowy w tej walce. Było sporo rzeczy, które mogły pójść nie tak. Ale publiczności się to podobało, a pojedynek z „Ataku klonów” znalazł całkiem sporo uznania.





Yoda to oczywiście nie wszystko. Był też Dexter Jettster, czteroręki Besalisk. Jego tworzenie było dla Colemana bardzo przyjemnym przeżyciem. Jak zaczynali pracę, zawsze pytał Lucasa o historię postaci, inspiracje, pierwowzory. Lucas powiedział, że takim ideałem, który ma w głowie jest Ernest Borgnine, aktor charakterystyczny. Coleman od razu to podchwycił.

Dexowi głos podkładał Ron Falk, który także był obecny na planie, gdy nagrywali scenę z Ewanem. Ronald jest aktorem teatralnym, był więc oszołomionym tym nietypowym występem. Z powodów zdrowotnych niestety kuśtykał, za co przeprosił. Ale Coleman powiedział, że to fantastyczne, bo dodało bohaterowi głębi. Zostawili to, także w animacji.

No i jeszcze zostaje kwestia przytulenia Obi-Wana i spadających spodni. Coleman twierdzi, że to z powodu modelu, był za duży, więc ubranie powinno z niego zjeżdżać, więc to uwzględnili.



Kolejnym wyzwaniem były zwierzęta na arenie. Tu inspirowali się trochę Rayem Harryhausenem (pamiętamy inspirował on też Phila Tippetta). Jednym z jego filmów była „Tajemnicza wyspa” (1961), gdzie ludzie na plaży walczyli z wielkim krabem. Warto porównać ten film ze sceną, w której Obi-Wan walczy z acklayem. Ray nawet przyjechał do ILM, spotkał się z Colemanem, Lucasem czy Dennisem Murenem. Natomiast chyba właśnie z tego powodu, spośród tych wszystkich potworów, acklay jest ulubionym Colemana.

Do tych wszystkich cyfrowych bohaterów trzeba też dodać tytułowe klony. Na planie nie stworzono nawet jednej zbroi. Nie było wielu statystów i nie tylko chodziło o koszty. Klony miały być identyczne, jeśli chodzi o rozmiar. No i są. To był pewien test, ale fani byli zadowoleni.
KOMENTARZE (4)

Rzeczniczka Lucasfilmu odchodzi [Aktualizacja]

2021-09-21 17:37:45

Jak donosi Hollywood Reporter: Lynne Hale, długoletnia rzecznika Lucasfilmu odchodzi z końcem roku z firmy. Rozpocznie nowy rozdział w swojej karierze. Spędziła tutaj 35 lat. Dołączyła do Lucasfilmu w 1986 i przez wiele lat była jedną osobą odpowiedzialną za publikacje biznesowe. W czasach prequeli pisała dzienniki z planu na łamach StarWars.Com. Nadzorowała też ich promocję. Od lat była też szefową PRu.



Bardzo dobrze wspomina pracę nad „Gwiezdnymi Wojnami”, ale też „Kronikami młodego Indiany Jonesa” oraz „Red Tails”. W czasach Disneya pracowała nad nowymi filmami oraz miała swój wkład w „The Mandalorian”. Obecnie jest wiceprezesem odpowiedzialnym za PR i komunikację.

Sam Lucas skomentował jej odejście słowami:

Przez 35 lat pracy z nią, nie miałem kolegi bardziej bystrego, współpracującego i lojalnego niż Lynne Hale. Dobra osoba, ostoja doświadczenia Gwiezdnych Wojen, stała się też kluczowym graczem w Lucasfilmie. Ceniłem rady Lynne, jej przyjaźń i nie mógłbym być szczęśliwszy widząc jak realizuje się jej marzenie szukania nowych wyzwań i przygody.


Na razie nie ma informacji, kto ją zastąpi, jak również, gdzie Lynne się wybiera.

Aktualizacja (2021-09-22): Wiadomo już, że Lynne Hale zastąpi Chris Coxall. Wcześniej pracował dla Disneya i nadal ma zamiar mocno współpracować z działem PR Disney Studios.
KOMENTARZE (8)

Kubełek lodu na głowę II

2014-09-03 17:12:17

Niedawno prezentowaliśmy pierwszą partię osób związanych z „Gwiezdnymi Wojnami”, które oblewają się wodą w ramach Ice Buckett ALS Challenge. Dziś kolejna porcja. Ale wpierw jeszcze o samej fundacji i pomyśle. W przypadku zwykłych osób, które zostaną wyzwane, chodzi o to by albo wpłaciły w USA 100 USD na konto fundacji, albo wpłaciły 10 USD i wylały na siebie kubeł zimnej wody tym samym robiąc szum wokół akcji. Kubeł powinien być lodowaty na tyle, by na chwile ciało oblanego zdrętwiało i miał możliwość poczuć się jak osoba cierpiąca na stwardnienie zanikowe boczne. W przypadku celebrytów natomiast nie chodzi o te 10 USD, wielu z nich wpłaca dużo więcej, ale o nagłośnienie akcji, przez zabawę i pewnie autopromocję. Oto kolejne filmiki:


Lucasfilm (w tym Howard Roffman i Lynne Hale)


Warwick Davis


Oscar Isaac


Daisy Ridley


R2-D2


Kolejna porcja w przyszłym tygodniu.
KOMENTARZE (10)

Steve Sansweet o początkach pracy w Lucasfilmie

2012-07-30 20:08:15

Oficjalny blog ruszył. Jednym z pierwszych wpisów była biograficzna historyjka Steve’a Sansweeta, w pewien sposób przypominająca pamiętnik fana. Tyle, że ona niekoniecznie dotyczyła Gwiezdnych Wojen i fanostwa, a raczej pracy w LFL.

Wszystko zaczęło się w roku 1987, kiedy Steve od kilku miesięcy pracował jako szef biura The Wall Street Journal w Los Angeles i jednocześnie zainteresował się 10 rocznicą Gwiezdnych Wojen. Zaproponował wtedy by napisać artykuł, który przybliżyłby czytelnikom ten zdumiewający fenomen kulturowy oraz błyskotliwą karierę Lucasa. Co prawda wcześniej nie pisał sam takich artykułów, jednak redaktorzy z Nowego Jorku dali mu zielone światło. Sansweet miał co prawda pewne doświadczenie dziennikarskie, choć raczej jako niezależny i twardy żurnalista, który spędził dwa lata prowadząc śledztwo w sprawie międzynarodowego łapówkarstwa korporacyjnego. Teraz miał się umówić na wizytę w Ranczu Skywalkera i pogawędkę z Georgem Lucasem, to raczej wyglądało jak spełnienie marzeń.

Zadzwonił więc do działu PR Lucasfilmu, którym kierowała Lynne Hale. Wyjaśnił jej cel swojej misji, a ona stwierdziła, że przekaże ją George’owi. Lucas w powszechnej świadomości uchodził wówczas za prawie pustelnika, który ukrywa się w swojej fortecy. W rzeczywistości, George jest trochę inny. To facet, który jeździ samemu samochodem, w sumie to nawet odwodzi dzieci, wyskakuje coś zjeść, robi zakupy i nawet nie mieszkał wówczas na Ranczu. I choć media nie należały do jego ulubionych instytucji, przynajmniej je tolerował, a nawet zachowywał się przyjaźnie wobec niektórych dziennikarzy.

Lynne zadzwoniła kilka dni później do Sansweeta. George łaskawie zgodził się na półgodzinną rozmowę przez telefon. Wywiad wyszedł niezły, choć George nie chciał nic mówić o planach wobec kolejnych filmów z cyklu Gwiezdne Wojny (prequele). Gdy artykuł się ukazał Lynne zadzwoniła ponownie do Sansweeta i powiedziała, że wszystkim na Ranczu (którego wciąż jeszcze nie widział) się to podobało.

Zwiedzenie rancza udało się Sansweetowi w ciągu roku, dzięki pewnemu przyjacielowi z Los Angeles, który pracował w jednym z departamentów Lucasfilmu. Zobaczył nawet Lynne w oddali, ale nie mógł podejść się przywitać. To była prywatna wizyta, ale on jednocześnie wciąż był dziennikarzem, więc jego obecność wymagałaby zatwierdzenia. Sansweet wolał się nie wychylać.

Kilka lat później do Sansweeta doszły pogłoski, że Lucasfilm rozważa zrobienie przewodnika po kolekcjonariach wraz z cenami. Zebrał się więc w sobie i zadzwonił do Lynne Hale, a ta przekazała jego referencje Lucy Wilson, która rozwijała dział wydawniczy Lucasfilmu. Sansweet powiedział jej wówczas.

- Podobno robicie przewodnik po cenach kolekcjonariów Star Wars, więc jeśli ktoś to powinien zrobić, to powinienem być to ja.

- A kim że ty jesteś? - Zapytała.

Oczywiście nie było aż tak źle, Sansweet sam wspomina, że Lucy była bardzo miła i że się przyjaźnią do dziś. Ale jak zwykle Steve trochę konfabuluje, by wpis na blogu był ciekawszy.

Lucy przyznała też, że mają już grupę, która się zajmuje przewodnikiem po cenach, ale im dłużej rozmawiali, tym więcej pomysłów się pojawiało. W końcu te rozmowy doprowadziły do pierwszej książki napisanej dla Lucasfilm – „Star Wars: From Concept to Screen to Collectible” z 1992 i pierwszego spotkania z Georgem. To jednak już inna historia. Natomiast sam rzeczowego artykułu znajduje się poniżej.


KOMENTARZE (0)

Chewbacca aresztowany

2007-02-03 23:31:00

Jak donosi Los Angeles Times aresztowano Chewbaccę, po tym jak głową walnął przewodnika turystycznego. Podobno świadczy przeciw niemu sam Superman.

Brzmi to jak news ze "Skandali" a jednak nie jest. Wszystko odbyło się w piątek na Hollywood Boulevard pod Grauman's Chinese Theatre. Od lat stoją tam aktorzy przebrani za różne postaci z filmów i za pieniądzę robią sobie zdjęcia z turystami.

Chewbaccę odgrywał tam 44 letni aktor, Frederick Evan Young, który walnął z główki przewodnika turystycznego, który narzekał na zachowanie Younga, po tym jak potraktował on źle dwoje japońskich turystów. Przewodnik Brian Sapir poprosił Chewbaccę, by nie dotykał turystek, które tego nie chciały, a Groźnemu puściły nerwy.

Świadczyli przeciw niemu inni aktorzy w tym między innymi jeden w stroju Spermana.

Problem znany jest policji od lat. Turyści skarżą się, że aktorzy odwracają się lub nawet ich gonią, gdy ci nie chcą za pieniądze robić sobie z nimi zdjęć. Dwa lata temu aresztowano troje aktorów (odgrywających rolę Mr. Incredible, muppeta Elmo oraz postać w masce z Krzyku) za "agresywne" żebranie.

Groźnego Chewbaccę aresztowano przy asyście kamer i fotografów.

Całe zamieszanie przeraziło innych odtwórców ról filmowych, np. kapitan Jack Sparrow (Thomas Fox) stwierdził, że boi się, że miasto zrobi z nimi porządek przez zakazanie im pracy.

Tymczasem rzeczniczka Lucasfilm Lynne Hale w oficjalnym stanowisku potwierdziła, że odtwórca uliczny nie ma żadnych powiązań z Lucasfilm i jest jej niezmiernie przykro, że ktoś przebrany za Chewbaccę zachował się tak niehonorowo.
KOMENTARZE (1)

Myśliwce Jedi

2003-08-10 13:26:00 StarWars.Com

W piątek – 8 sierpnia – to już 30 dzień zdjęciowy E3. Nic dziwnego, że rozpoczęto go od małego świętowania. Na szczęście potem zabrali się do roboty. Tym razem głównie kręcono sceny z nowymi myśliwcami Jedi, które mają zdejmowalny kokpit. Ten sam kokpit będzie zatem wykorzystany we wszystkich myśliwcach, także tych Obi-wana, Anakina czy Plo Koona. spoilerReszta Jedi miała dziś większe problemy. Kręcono sceny w których nieszczęścników zestrzeliwano.(koniec spoilera). Na planie była też obecna Lynne Hale, rzeczniczka Lucasfilm.
KOMENTARZE (5)

Lucasfilm & "Star Ballz"

2002-01-22 08:42:00 TFN

Lynne Hale, rzeczniczka Lucasfilmu oświadzczyła, że Lucasfilm nie zgadza się z decyzją sędziego, i że prawo nie może chronić takiej pornograficznej parodii, w tak wielkim stopniu wykorzystującej popularność "Gwiezdnych Wojen". Jednakże nie dała jasnej odpowiedzi, czy wniosą apelację.
KOMENTARZE (0)

Jeszcze nie wycięty - N`Sync

2002-01-12 11:35:00 TFN

Lynne Hale z Lucasfilmu powiedziała, iż wypowiedź Joeya Fatone`a była przedwczesna, gdyż George Lucas jeszcze nie zrobił ostatecznego montażu filmu, a dopóki tego nie zrobi bardzo wiele może się jeszcze zmienić i wydarzyć.
KOMENTARZE (0)
Loading..