Dziesiąty artykuł bazuje na tekście Anthony’ego D’Alessandro. Doświadczeni weterani Wojen Zarobkowych poza USA, z pewnością wiedzą, że klasyczna Trylogia Gwiezdnych Wojen nie osiągnęła tam nigdy tak kosmicznych wyników, a przynajmniej w porównaniu z tym, co zarobiła w USA. Jest to dość ciekawa sprawa, bo w wiele innych sag, czy nawet filmów SF (jak choćby E.T.) doskonale sobie raziło na obcych rynkach.
I choć Epizody od IV do VI łamały wszelkie możliwe rekordy i bariery w USA, ich zarobki poza Stanami ledwo dochodziły do 60 % tego, co osiągnięto w Ameryce. Niektórzy zwalają to na kanwy promocji, inni, że w latach 70 i 80 trudno było w Ameryce Łacińskiej czy Azji o taką infrastrukturę kinową, jak choćby w Europie. Ale z drugiej strony historycy analizujący filmowy Box Office często mówią, że już wtedy wielkie hity zarabiały więcej poza USA niż w samych stanach. Choćby filmy z Jamesem Bondem. „Moonraker” z 1979 roku poza granicami stanów zarobił 200 % tego, co w granicach.
Wraz z nową trylogią, Lucasfilm i Fox International postawiły sobie za cel zrównać te zarobki. Mroczne Widmo uzyskało aż 113%, Klonom było gorzej, zaledwie 109 %, ale Zemsta pobiła nowy rekord – 123%.
Podstawowe przygotowania, by pobić ten rekord pochodzą jeszcze z czasów TPM.
Wiedzieliśmy, że przy TPM mogliśmy osiągnąć pewien wynik, koncentrując się jedynie na męskiej widowni – wspomina Jim Ward. – Ale postanowiliśmy rozszerzyć naszą markę, także na nowe pokolenie fanów, więc skierowaliśmy reklamę do dzieci, ale też i kobiet.
Poza reklamą, poszły też produkcje przeróżnych zabawek dla dzieci, figurek, ale też szamponów. Gorzej było z kobietami, gdyż one w większości nie są znaczną częścią widowni docelowej sagi. Tu postanowiono promować film głównie dzięki strojom, np. jeżdżącym wystawom kostiumów po USA, ale też linią kosmetyków do makijażu Yves Saint Laurent inspirowaną Królową Amidalą.
Zmiany w marketingu były jednak większe, w porównaniu z klasyczną trylogią. Po pierwsze postanowiono na globalną kampanię reklamową. Wcześniej w każdym kraju były różne plakaty, tym razem postanowiono na plakaty Drew Struzana, ale też reklamowanie filmów jako tych, które kolejno ujawniają pochodzenie Dartha Vadera, co zwłaszcza było widać w ROTS.
Ale to nie koniec zmian. TPM wchodziło poza USA właściwie od początku lata do końca jesieni, dwa następne filmy stały się globalnym wydarzeniem. Zwłaszcza AOTC swą światową premierą zmieniło marketingowe podejście dystrybutorów. Oba ostatnie filmy jednocześnie biły rekordy zarówno w USA, jak i poza nimi. Pewne elementy takiego wprowadzenia i reklamowania filmu, przećwiczono już podczas wydawania trylogii na VHS w roku 1995 i 1997. Generalną próbą była praktycznie światowa premiera Mrocznego Widma na VHS.
Jednym z miejsc, gdzie najbardziej rozwinęły się Gwiezdne Wojny, była Europa Środkowa. Gdy wchodziła oryginalna trylogia, istniał tam dość duży problem zarówno z siecią kin, jak również z prawami autorskimi. Dopiero rozwój kin, a także zmiana prawa, pozwoliły nowej trylogii zyskać należne jej miejsce.
Co ciekawe, choć zarobki Klonów w Europie Zachodniej, Ameryce Łacińskiej i Azji spadły średnio o 36% w porównaniu do Mrocznego Widma, to w Europie Wschodniej właściwie się nie zmieniły. W obu przypadkach wyniosły koło 14 milionów USD. A co ciekawe np. w Rosji wręcz wzrosły z 2 milionów przy Mrocznym Widmie, do 5 przy klonach i ośmiu przy Zemście.
Japonia za to była zawsze najbardziej dochodowym rynkiem Gwiezdnej Sagi, poza Stanami. Może to ze względu na nawiązania do samurajów i wpływu Kurosawy na Lucasa, ale SW zarobiły tam prawie 300 milionów.
O ile większość krajów anglojęzycznych i prawie cała Europa Zachodnia są dość dobrymi rynkami dla sagi, o tyle do najtrudniejszych należą Włochy. Być może dlatego, że SF w ogóle robi tam w kinach klapy.
Największym hitem SF w Italii pozostaje Matrix Reaktywacja (zarobił 17 milionów), podczas gdy Mroczne Widmo zaledwie 13 a Klony 8, ROTS zaś 10 milionów. Dla porównania Pasja we Włoszech przyniosła jakieś 26 milionów, Spider Man 2 - 9, a Troja 6. W porównaniu do potencjału rynku, produkcje te wypadają mimo wszystko słabo.
I choć z pewnością widać plusy pewnej globalizacji, jak chociażby światowe premiery, to właśnie rynek włoski jest doskonałym przykładem, że nie wszystko, wszędzie się przyjmuje. U nas można dodać na koniec jeszcze polski akcent, a mianowicie to, że okres majowych premier nigdy nie był i szybko nie będzie przez dystrybutorów zbytnio lubiany, gdyż notuje się wtedy mniejsze zainteresowanie kinem. Stąd spadek widowni przy AOTC w Polsce, chyba jako w jedynym kraju Europy Środkowej i Wschodniej był faktycznie mocno zauważalny, bo nałożyły się dwa czynniki. Ale w globalniejszym spojrzeniu, został on całkowicie niezauważony.
KOMENTARZE (0)