TWÓJ KOKPIT
0

Celebration :: Newsy

NEWSY (534) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Nowy Insider

2013-07-23 20:37:35 Różne

Dzisiaj za oceanem do kiosków i sklepów komiksowych trafił nowy numer gwiezdnowojennego magazynu Star Wars Insider. Jest to już 143. numer tego miesięcznika. W środku czytelnicy znajdą następujące artykuły:

  • Niespodziewane podróże - Dave Filoni i niespodzianki piątego sezonu!
  • Gość od klocków - poznajcie Michaela Price'a, autora LEGO Sar Wars Specials!
  • Tworząc Star Wars: Powrót Jedi jakiego nie widzieliście! - Część 1: Insider świętuje 30 lat Epizodu VI ekskluzywnymi zdjęciami!
  • Sztuka Karrisona Allenshawa - renomowany rysownik o Epizodach IV i V.
  • Letni hit - Fascynująca historia jak Star Wars trafiło do Marvel Comics.
  • Autorzy Expanded Universe - tworzenie gwiezdnowojennych stripów komiksowych do gazet.
  • Powrót Willow - specjalne spojrzenie na usunięte sceny z oczekiwanej premiery Blu-ray.
  • Ciemne sprawy - ekskluzywny kawałek pierwszego rozdziału książki Dawn of the Jedi: Into the Void autorstwa Tima Lebbona!

    Star Wars Insider ukazał się w trzech wariantach okładkowych (można je obejrzeć poniżej). Kolejno: wariant kioskowy, wariant dla sklepów komiksowych, wariant Celebration Europe II.


    KOMENTARZE (5)
  • Z lamusa konwentowego #9: Celebration VI

    2013-07-17 10:10:36

    ReedPop po raz drugi zaskoczyło fanów z Celebration. Piątka, dobrze oceniona i zorganizowana, odbyła się w sierpniu 2010. Nikt nie przypuszczał, że kolejna edycja odbędzie się prawie dwa lata później (liczono, że trzy). I tak 23-26 sierpnia 2012 ponownie w Orlando (lub może OrLando) odbyła się kolejna edycja. Tym razem jednak nie była skoncentrowana na „Powrót Jedi”, on się niby przewijał, a niby nie. Konwent miał szansę stać się największym z dotychczas zorganizowanych, ale zupełnie jak kiedyś w Denver plany pokrzyżowała pogoda. Mówi się o 35 tysiącach osób, czyli liczbie porównywalnej z Celebration IV. Prawdopodobnie sprzedaż biletów była tym razem wyższa niż ilość osób, które ostatecznie odwiedziły konwent, wszystko za sprawą huraganu Isaac, który akurat w tym czasie nawiedził Florydę. Wiele osób zrezygnowało z przyjazdu w ostatniej chwili, część nawet po prostu wyjechała wcześniej. Było to dobrze widać w ostatni dzień konwentu, gdzie wszędzie dało się zauważyć pustki. Nawet sobota, która normalnie jest najmocniej obłożona, w tamtym roku była trochę luźniejsza.

    Podobnie jak poprzednim razem, tak i teraz postanowiono wykorzystać bliskość Disneya. Co prawda „Star Tours II” działało już od kilku miesięcy, ale można było poświęcić mu trochę czasu. Zabrakło oczywiście imprezy konwentowej w Disneyworldzie, zabrakło też baru lodowego.

    Hyperspace już było zamknięte, więc uprzywilejowani byli jedynie ci, którzy wykupili wejściówki VIP. Wrócił pomysł, by zrobić dodatkowo płatne panele, ale tym razem zorganizowano to inaczej. Przede wszystkim to miało być show, niekoniecznie związane z „Gwiezdnymi Wojnami”, dlatego ściągnięto Kevina Smitha.

    Nie mogło zabraknąć też gości i specjalnych zapowiedzi. Główni goście to Ian McDiarmid, Mark Hamill i Carrie Fisher (dotarła na panel, który był w „pakiecie”). W sobotę pojawił się na konwencie nieoczekiwany George Lucas, który chwilę pogadał z fanami i pojechał dalej. Oczywiście były zapowiedzi i nowe odcinki „Wojen klonów”, zabrakło ekipy TORa, ale zapowiedziano też oficjalnie „Detours”. Pokazano także zwiastun tego ostatniego. Na panelach dotyczących konwersji 3-D jednak nie ogłoszono nic w sprawie „Ataku klonów” i „Zemsty Sithów”. Te zapowiedzi zachowano na sam koniec.

    Kolejną zmianą był brak ceremonii otwarcia. Sansweet był na konwencie, ale już nie jako przedstawiciel Lucasfilmu. Nikt nie chciał wejść w jego buty, więc postanowiono zorganizować ceremonię zamknięcia, która była podsumowaniem konwentu. Zrobiona z mniejszą pompą, skrócona, ale jednocześnie nadano jej większe znaczenie. Tam właśnie porobiono najważniejsze zapowiedzi, w tym właśnie premiery nowych filmów w 3D, no i zapowiedziano Celebration Europe II.

    Organizatorzy poza tymi zmianami, starali się raczej dopracować formułę i poprawić, to co nie wyszło poprzednim razem. Wykorzystywano też nowinki, czyli na seansach filmów z sagi „Mroczne widmo” wyświetlano już w 3-D. Pewnie, gdyby nie pogoda, byłoby to największe Celebration wszechczasów.

    Naszą relację z konwentu możecie przeczytać tutaj.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV
    Celebration Europe
    Celebration Japan
    Celebration V

    Przygotowując się do CE2
    Dziś jedno info na temat Celebration Europe II, ale bardzo konkretne. Podano już program konwentu, który można obejrzeć tutaj. Jest tam zarówno wersja drukowalna, jak i mobilne, pod aplikacje. Można też sobie samemu zaplanować, co się chce zobaczyć.
    KOMENTARZE (1)

    Wakacyjne plany konwentowe Lucasfilmu

    2013-07-13 16:45:31 oficjalna

    Ostatni krążą różne plotki na temat tego, czego można spodziewać się na najbliższych konwentach. Oficjalna postanowiła to trochę uporządkować. Podano, na których imprezach można się spodziewać oficjalnych wystąpień Lucasfilmu, zwłaszcza w kontekście nadchodzących filmów.

    Pierwszy bez wątpienia jest San Diego Comic-Con, który rozpocznie się w przyszłym tygodniu (17-21 lipca), w San Diego. Obecność „Gwiezdnych Wojen” na tej imprezie będzie bardzo duża, wręcz można liczyć na specjalny dzień sagi, podczas którego odbędą się panele o książkach, komiksach i różnych kolekcjonariach. Lucasfilm jednak zaznacza wprost nie będzie tu nic na temat Epizodu VII.

    Drugi, jednocześnie największy gwiezdno-wojenny konwent tego roku to bez wątpienia Star Wars Celebration Europe II (26-28 lipca), który odbędzie się w Essen w Niemczech. Pojawią się tam twórcy i aktorzy z wszystkich sześciu filmów, a także pani prezes Lucasfilmu Kathleen Kennedy, a także kilka innych osób, które już pomagają kształtować przyszłość „Gwiezdnych Wojen” (serial „Rebels”, Epizod VII i kolejne, pewnie też spin-offy). Tu liczymy na ciekawe zapowiedzi.

    Natomiast to nie wszystko. W dniach 9-11 sierpnia w Anaheim odbędzie się impreza D23 Expo. Dotychczas w kalendarzu fana „Gwiezdnych Wojen” nie znaczyła zbyt wiele, ale teraz się to zmieni. Jest to konwent organizowany przez firmę Disney i poświęcony ich produktom, w tym roku po raz pierwszy „Gwiezdne Wojny” będą częścią oficjalnego programu (wcześniej co najwyżej były panele o Star Tours). Tu już zapowiedziano panele Pablo Hidalgo, „A Crash Course in the Force”, wystawę poświęconą Darthowi Vaderowi oraz mówi się nieoficjalnie o kolejnych zapowiedziach. O ile w przypadku San Diego Comic-Con oficjalna podaje wprost, że nie ma co spodziewać się informacji o nowych filmach, tutaj wszyscy milczą. Jednak historia wskazuje, że to ważna impreza także dla firm zależnych od Disneya, zarówno Pixar jak i Marvel w ostatnich latach pokazywały lub zapowiadały tu coś nowego. Czy Lucasfilm przygotuje tu także nam jakąś niespodziankę? Może nalegać na to sam Disney. Zobaczymy.
    KOMENTARZE (1)

    Z lamusa konwentowego #8: Celebration V

    2013-07-10 17:17:04

    Po Celebration IV właściwie wszyscy czekali na wspólne, fanowskie świętowanie „Imperium kontratakuje”. Wiele osób już wcześniej strzelało, że będzie to gdzieś w maju 2010, ale Lucasfilm coś się trochę ociągał. Zmieniono przede wszystkim firmę organizującą konwent, tym razem była to ReedPop, która nadal ma licencję na konwenty. Jednak wszystko działo się na tyle długo, że konwent przesunięto w czasie i zorganizowano go w dniach 12-16 sierpnia 2010. Na miejscówkę wybrano wschodnie wybrzeże, a dokładniej centrum turystyczne Ameryki, czyli Orlando. Budynek był dość spory, to centrum konwentowe hrabstwa Orange, w którym poza Celebration organizuje się także inne imprezy masowe. Firma Reed Pop poniekąd wróciła raczej do tradycji Celebration IV, jakby trochę odstawiając na bok Celebration Europe i Japan, ale też trochę zmieniła formę konwentu.

    Po pierwsze, tematem przewodnim faktycznie jest „Imperium kontratakuje”. Ale panele z gwiazdami mają być panelami z gwiazdami, a nie aktorami grającymi ogony. Mamy zatem niewiele paneli przekrojowych, zazwyczaj gościem jest jedna osoba i robi się z tego show. A goście dopisali, dwie najważniejsze osoby to George Lucas i Carrie Fisher. Panel z Georgem Lucasem poprowadził John Stewart, to właśnie tam Lucas oznajmił, że Obi-Wan pochodził z planety Stewjon. Ten panel to gwóźdź konwentu, w tym czasie praktycznie nic się nie dzieje, jest transmitowany na monitorach w innych salach, ale inaczej niż przy ostatniej wizycie Lucasa, tym razem fani nie mogą zadawać mu pytań. Pytania wybrał sam Stewart, częściowo spośród tych, które nadesłali mu fani. W trakcie tego panelu Lucas zapowiada (i pokazuje fragmenty) wydanie Blu-ray sagi, wspomina też o wersjach 3-D. Na panelu pojawiają się goście specjalni, Carrie Fisher i Mark Hamill. Warto dodać, że kolejki na Lucasa były ogromne i nieporównywalne z tym, co normalnie dzieje się na Celebration.

    W sobotę wieczorem zorganizowano „The Last Tour to Endor”, czyli specjalny (dodatkowo płatny) pokaz „Star Tours” w pobliskim Disneywordzie. „Star Tours” akuratnie jest zamykane i przygotowują się do produkcji „Star Tours II”. W Disneywordzie natomiast trwa całonocna impreza, w której uczestniczą gwiazdy. Efekt jest taki, że gdy w niedzielę miał się odbyć panel z Carrie Fisher, ta nie jest w stanie dotrzeć na konwent. To chyba najpoważniejszy zgrzyt imprezy, zwłaszcza, że ludzie stali w kolejkach do niej.

    Owszem są „Wojny klonów”, jest „The Old Republic”, mnóstwo zapowiedzi, duża impreza, ale także zdecydowano lepiej zagospodarowano część warsztatową. Jedną salę nazwano akademią i tam odbywają się wykłady, podczas których twórcy opowiadają o swoim rzemiośle. Czy to o komiksach, czy to o pisaniu powieści. W tym ostatnim wypadku zorganizowano cały cykl, w którym swoje wystąpienia mieli Aaron Allston, Karen Traviss i Troy Denning, każde z nich koncentrowało się na czymś innym. Swoją drogą były tam też warsztaty z origami, które przeprowadzał Tom Angleberger.

    Po raz ostatni zorganizowano też ceremonię otwarcia, gdzie nie mogło zabraknąć Steve’a Sansweeta. Ostatni raz też członkowie likwidowanego Hyperspace mieli jakieś przywileje. Tym razem mogli ominąć kolejkę wejściową na konwent. Byli wpuszczani punktualnie jak wszyscy inni, ale mieli priorytetową kolejkę. Wprowadzono natomiast dwa typy wejściówek VIP – Jedi Master i Jedi Knight. Mistrzowie Jedi wchodzą na konwent pół godziny wcześniej, omijają kolejki i mają zarezerwowane miejsca w głównych salach, plus jakieś inne bonusy. Rycerze Jedi mają część z tych przywilejów, ale płacą mniej.

    Sam konwent odwiedziło jakieś 30 tysięcy osób. Po raz pierwszy i na razie jedyny, wprost postawiono na rozrywkę dla dorosłych. Stworzono bar lodowy, gdzie serwowano drinki alkoholowe, ale można było tam też nieoficjalnie pogadać choćby z ludźmi z BioWare.

    Zorganizowano także pokazy sześciu filmów sagi, które odbywały się wieczorami i były dostępne dla wszystkich fanów.

    Naszą relację z tego konwentu znajdziecie tutaj.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV
    Celebration Europe
    Celebration Japan
    KOMENTARZE (0)

    P&O 26: W jaki sposób wybiera się lokacje na Star Wars Celebration?

    2013-07-07 09:10:18



    Stare pytanie, bo jeszcze sprzed 2005 roku, ale tym razem mocno na czasie. Odpowiada ulubieniec fanów, Steve Sansweet.



    P: W jaki sposób są wybierane lokalizacje na Star Wars Celebration? Jak można sprawić by odbyło się to w moim mieście?

    O: Bierzemy wielką mapę USA, nakładamy opaskę na oczy, zakręcamy się wokół używając Mocy, a czubkiem ogona ronto wskazujemy wygrywające miasto. A poważnie to spędziliśmy dużo czasu przyglądając się miastom zanim wybraliśmy Indianapolis na miejsce Celebration II. Celebration I odbyło się w Denver, gdyż w owym czasie było to miasto w którym znajdowało się centrum zarządzania fanklubu.
    Rozglądamy się za miastem mającym rozległe i dostępne centra konwentowe oraz hotele w przystępnych cenach w okolicy. Takie by łatwo było tam dotrzeć samochodem, czy samolotem, a jednocześnie gotowym do przyjęcia dużej liczby osób i gościnnym. Na Celebration II przyjechało ponad 27 tysięcy osób. Dostaliśmy już dużo sugestii na temat Star Wars Celebration III i mamy nadzieję, że uda się nam znaleźć lokację do końca lata. Na pewno przeczytacie pierwsze oficjalne info na starwars.com

    K: Tak swoją drogą to Celebration III odbyło się również w Indianapolis. W tym roku zaś odbędzie się Celebration Europe II w Essen w Niemczech.
    KOMENTARZE (6)

    Z lamusa konwentowego #7: Celebration Japan

    2013-07-04 17:10:29

    Ten konwent jest zdecydowanie najtrudniejszy do opisania, bo jest dość specyficzny, tak samo jak cały rynek japoński. Po sukcesie amerykańskich Celebration, na które przyjeżdżali fani z całego świata, choć głównie imprezy te adresowano do osób z USA, względnie Kanady i ew. Meksyku postanowiono iść o krok dalej, wyjść z sagą do ludzi z innych krajów. W Europie niby konwent był ogólnoeuropejski, ale pośrednio było to Celebration Great Britain. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że zarówno język jest prawie ten sam, jak i Londyn od początku był mocno związany z sagą. Brytyjczycy zdecydowanie dominowali nad innymi nacjami, ale z tym liczyli się wszyscy. Ale organizacja ewentualnego Celebration Asia byłaby już jednak trudna do zrobienia. Głównie na specyfikę rynków, cały bliski wschód „Gwiezdnymi Wojnami” specjalnie zainteresowany nie jest. Chiny dopiero teraz się lepiej otwierają na tego typu filmy, Rosję zalicza się do Europy, a Indie w ogóle mają swoją wizję kina. Japonia zaś zawsze była największym rynkiem nie-anglojęzycznym jeśli chodzi o sagę. Dla przykładu „Zemsta Sithów” zarobiła w USA 380 milionów USD i kolejne 468 milionów USD poza Stanami. W tym drugim zestawieniu warto podliczyć wkład poszczególnych krajów – Wielka Brytania – 72 miliony, Korea Południowa – 10 milionów, Hiszpania – 23 miliony, Polska – 4 miliony, Meksyk – 15 milionów, Włochy – 11 milionów, Niemcy – 47 milionów, Francja – 56 milionów, Australia – 27 milionów, no i Japonia z 82 milionami. To wszystkie kraje, gdzie „Zemsta” uzyskała przychód powyżej 10 milionów (plus Polska dla porównania), jak łatwo zauważyć, rynek japoński jest specyficzny. Japończycy kochają „Gwiezdne Wojny”, mają mnóstwo produktów (głównie gadżetów) które pojawiają się jedynie tam. No i warto choćby wspomnieć o Kotobukiyi, która eksportuje część swoich produktów na zewnątrz. Nic dziwnego, że to właśnie ten rynek wymagał dopieszczenia. A że zjada na śniadanie całą Azję, tym łatwiej zrobić zlokalizowane Celebration. Zwłaszcza, że jest tu też drugie dno. Z jednej strony mamy dość dużo związków między sagą a Krajem Kwitnącej Wiśni, zaczynając od inspiracji kulturowych, czy powiązań z Kurosawą, o których nie raz pisał Bryan Young. No i jeszcze Kagemusha. To się nakłada. Dodatkowo warto pamiętać, że filmy w Japonii są dubbingowane, bardzo dokładnie, ale też przez to wchodzą ze sporym opóźnieniem (kolejna specyfika rynku). Ludzie tu niekoniecznie kojarzą oryginalne głosy postaci, choć dzięki dobremu dobraniu głosów, wiele z nich rozpoznają. To opóźnienie sprawiło, że premiera „Nowej nadziei” odbyła się tu 24 czerwca 1978 i właśnie to wydarzenie - 30 lat od japońskiej premiery - postanowiono uczcić.

    Celebration Japan odbyło się w dniach 19 – 21 lipca 2008, w Tokio w Makuhari-Messe Convention Center. Organizatorami były Lucasfilm i Lewis Daniel Group. Na konwencie było jakieś 17 tysięcy osób, ale znów głównie to rynek wewnętrzny. Oczywiście nie zabrakło gwiazd, w tym Marka Hamilla. Najbardziej pamiętny jest z pewnością występ Steve’a Sansweeta w kimono. Za to zdecydowanie zabrakło premierowych pokazów, takich jak choćby zwiastun „Wojen klonów” na Celebration IV. Japoński konwent dostosowano do realiów tamtejszego rynku, więcej więc było ciekawostek na Exhibit Hall, ale też bardziej wszechobecny był cosplay. Natomiast jeśli chodzi o program to postanowiono bazować na tym, co przygotowano już wcześniej w ramach Celebration Europe i Celebration IV. Tematem przewodnim nadal jest „Nowa nadzieja” i nic wielkiego nie ogłaszamy. Organizacyjnie także impreza ta niewiele wniosła. Jak powinien wyglądać konwent organizatorzy już doskonale wiedzieli, nie potrzebowali nic poprawiać, a jedynie uwzględnić doświadczenia z Celebration z konwentami japońskimi.

    Krótką relację z Celebration Japan i kilka linków znajdziecie tutaj.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV
    Celebration Europe

    Przygotowując się do CE2
    Dzieje się w temacie Celebration. Zapowiedziano między innymi projekcje serialu „Wojny klonów”, dokładniej reżyserskich wersji odcinków z cyklu o Maulu. Będą nowe produkty od Her Universe. Pojawiła się też lista ekskluzywnych produktów, które dostępne będą jedynie w Celebration Store. Możecie się z nimi zapoznać tutaj. Można też się spodziewać panelu z aktorami grającymi w Pałacu Jabby. A to wszystko już za jakieś 3 tygodnie.
    KOMENTARZE (0)

    Jadąc na Celebration Europe II #3: Inne atrakcje

    2013-06-27 17:08:32



    Ostatnio pisaliśmy o tym jak wyglądają panele na Celebration. Ale choć cała ta impreza jest kierowana do osób, które uwielbiają „Gwiezdne Wojny”, to jednak warto się zapytać, gdzie jest miejsce dla najbardziej zaangażowanych fanów. Cała masa innych atrakcji jest właśnie albo współtworzona przez fanów, albo może być doceniona w pełni jedynie przez nich.

    Oczywiście wielu z nich będzie siedziało na panelach, bądź zakupach, do których wrócimy. Jednak jest kilka grup fanowskich, które przynajmniej wizualnie się wyróżniają na pierwszy rzut oka, oni też współpracują z organizatorami i wzbogacają konwent. Chodzi przede wszystkim o grupy kostiumowców-przebierańców związanych z 501. Legionem, Rebel Legionem czy ostatnio Mandalorian Mercs. Teraz często określa się ich mianem cosplayowców. Wszystkie te organizacje mają swoje własne miejsca, gdzie prowadzą zabawy, często skierowane do dzieci. Mają też wystawy, które robią niemałe wrażenie, zwłaszcza na tych, którzy widzą je po raz pierwszy. Wielu z nich nie tylko zajmuje się tworzeniem replik strojów, ale też budują repliki pojazdów, a nawet stworów (choćby rancor). To wszystko jest wystawione i każdy może podejść zrobić sobie zdjęcie. Dodatkowo Legiony ostatnio tworzą małe wystawy z najlepiej odtworzonymi kostiumami. Tu w zależności od organizacji konwentu (i miejsca), część tych wystaw/atrakcji jest zlokalizowana albo na Exhibit Hall albo w trochę innych miejscach. Ponadto organizacje te mogą posiłkować się własnymi panelami, ale o tym pisaliśmy. Natomiast bardzo często jest tak, że te wystawy, zwłaszcza replik cieszą się olbrzymią popularnością. Dla dzieciaków to stwór z „Gwiezdnych Wojen”, ale prawdziwy fan z pewnością doceni staranność wykonania. Dochodzi jeszcze projekt hełmów, który obecnie stał się już standardem Celebration. Chodzi o stworzenie artystycznej wizji bazującej na hełmie (np. Vadera) przez fanów, celebrytów i artystów, a potem licytowanie tego na cele dobroczynne. Wcześniej można te hełmy podziwiać. Ale warto pamiętać, że cosplay to nie tylko organizacje kostiumowe, ale też wielu niezrzeszonych fanów. Dziś już nie liczy się tylko to, by jak najlepiej odwzorować strój, ale też zwrócić na siebie uwagę, więc pojawiają się stroje niecodzienne czy dziwaczne. Taki trooping jest bardzo ważną częścią Celebration.

    Swoistą grupą fanów zajmujących się replikami są tak zwani R2-D2 Builders, czyli budujący astromechy. Starają się je odtworzyć nie tylko wizualnie, ale też sprawić by się poruszały, wydawały dźwięki. Pewną dodatkową atrakcją jest choćby organizacja wyścigów tych droidów.

    Wśród wystaw nie można zapomnieć też o AFOLach, czyli dorosłych fanach klocków LEGO. Ci również potrafią przywieźć i eksponować swoje dokonania, co często wygląda fenomenalnie.

    Skoro już przy LEGO jesteśmy, to na Exhibit Hall zazwyczaj znajduje się strefa LEGO dla dzieci, gdzie mogą one sobie budować co chcą. Podobna atrakcja jest znana też z wielu imprez masowych odbywających się w Polsce, więc w sumie to nic specjalnego.

    Natomiast całe Celebration można spędzić budując dioramę. Jest grupka zapaleńców, która zbiera się pierwszego dnia i tworzy wspólnie wielkie dzieło czy to Endor, czy inną lokację. W ostatni dzień można to oglądać, autorzy chętnie odpowiadają na pytania, a potem dochodzi do licytacji i rozdawania fragmentów na pamiątkę. Ci którzy brali czynny udział zazwyczaj nie muszą za to płacić.

    Kolejna rzecz to wystawy, już bardziej oficjalne. Choć prawda jest taka, że na ostatnich Celebration jest ich trochę mniej. Po części wynika to także z tego, że Steve Sansweet ma własne muzeum i obecnie raczej zajmuje się prezentowaniem swoich eksponatów. To tak zwany „Rancho Obi-Wan Expirience”, ale w przeszłości organizowano także i inne wystawy, czy to tematyczne jak choćby prac Ralpha McQuarriego, czy wystawiano zachowane rekwizyty filmowe. Obecnie to wszystko znajduje się na Exhibit Hall.

    Bardzo ciekawym zakątkiem Exhibit Hall jest część w której urzędują artyści. Owszem można kupić ich prace, jak się ma szczęście to też można autograf dostać za darmo, lub jakąś przykładową pracę. Przede wszystkim zaś jest okazja obejrzenia pełnowymiarowych obrazów, których reprodukcje znamy najczęściej z internetu. To robi olbrzymie wrażenie.

    Z atrakcji bardziej dla dzieciaków, prawie zawsze jest organizowana Akademia Jedi, która niezmiennie cieszy się dużym obciążeniem. Podobnie jest z lasertagiem, gdzie dorośli mogą mieć problem by się dostać, ze względu na kolejki dzieciaków. To wszystko jest zlokalizowane na Exhibit Hall lub wokół niego.

    Tam też mamy sekcje tatuaży, gdzie można sobie coś wydziergać. Mamy też jadalnie. Trzeba liczyć się z tym, że są to fastfoody, ale przynajmniej jest to na terenie konwentu. W tym miejscu jednak alkoholu raczej się nie kupi.

    Kolejna istotna dla wielu sekcja Exhibit Hall to sekcja z autografami. Można się nią przejść, ale zazwyczaj by podejść blisko do aktorów by móc się im przyjrzeć, trzeba zapłacić. Czasem dość słono. W dodatku przy tych najbardziej znanych nie dość, że autograf jest drogi to jeszcze kolejki są wielkie.

    Z boku Exhibit Hall znajduje się też bardzo duże stoisko zwane Celebration Store. Tam można kupić gadżety konwentowe, często też odebrać zamówione w przedsprzedaży koszulki. To stoisko jest zdecydowanie bardziej atrakcyjne dla kolekcjonerów, niż zwykłych zwiedzających.

    Samo serce Exhibit Hall to stoiska producentów i handlowców. U producentów można kupić czasem towary po atrakcyjnych cenach. Są duże firmy jak LEGO, Hasbro, w USA swe stoiska miały też Del Rey czy Dark Horse. Niektóre z tych stoisk jednak pełnią rolę informacyjno-reklamową. Są tam wystawione nowości, można dostać próbki przyszłych produktów, ale niekoniecznie można coś kupić. Dobrym przykładem jest właśnie Del Rey, na którego stoisku łatwiej dostać gratis niż coś kupić, czasem popytać o dalsze plany. Wynika to ze specyficznej koegzystencji z handlowcami. Książki łatwiej kupić w USA na stoisku Barnes&Noble. Często jest tak, że niektóre firmy są nieobecne, ale mają swoich przedstawicieli, zwłaszcza jeśli chodzi o producentów gadżetów. U handlowców można też szukać tego, co im zostało z poprzednich lat, a nie zainteresowali się tym kolekcjonerzy. To miejsce do wyszukiwania okazji, ale warto pamiętać o jednym, można się targować. Jeśli na czymś bardzo nam zależy, lepiej kupić to od razu, zwłaszcza jak towar powszechny nie jest. Zbijać cenę najlepiej jest w momencie, gdy konwent się kończy, wtedy sprzedawcy są bardziej skorzy do dawania upustów. Trzeba też pilnować swoich zasobów finansowych, bo w tym miejscu potrafią one dość mocno się uszczuplić.

    Kończymy z Exhibit Hall. Od pewnego czasu organizowane na Celebration są także atrakcje dla dzieci. Pierwsza to pokój dla dzieciaków, czyli właściwie odpowiednik przedszkola. Rodzic zostawia dziecko i ma spokój, może uczestniczyć w konwencie. To u nas też już się pojawia, choćby na Pyrkonie. Na Celebration dzieciaki mają okazję się bawić, malować, rysować, ale tam już „Gwiezdne Wojny” nie są najważniejsze. W Orlando organizowano w ramach panelu eksperymenty fizyczne i chemiczne (nauka) oraz przyprowadzano też zwierzaki (papugi, pancerniki czy nawet kozy), z którymi dzieci mogły się bawić. Dla trochę starszych dzieci (i nie tylko dla nich) zdarza się organizować akademię. To specjalny typ wykładów, których celem jest szlifowanie swoich umiejętności. Aaron Allston, Troy Denning czy James Luceno mówili o swoim podejściu do pisania jako rzemiośle, odpowiadali na pytania, a Tom Angleberger organizował warsztaty origami.

    Dotychczas jedynie w Orlando zdarzyło się zrobić atrakcję typowo dla dorosłych, czyli tak zwany Ice Bar. Można było sobie skoczyć na drinka w odpowiednio przybranej knajpce konwentowej.

    Kolejna atrakcja to projekcje ciągłe, o których nie wspominaliśmy przy okazji paneli. Głównie dlatego, że mają inną organizację. Tam lecą fanfilmy, reklamy TV, fragmenty programów bądź filmów, w których odwoływano się do sagi, a ostatnio także „Wojny klonów”. Wchodzi się kiedy chce, wychodzi kiedy chce, a wszystko leci w kółko, po iluś godzinach od początku.

    Nie można zapomnieć też o konkursach strojów i tatuaży. To bez wątpienia nieodłączna część konwentu, choć tam czasem łatwiej dostać się będąc uczestnikiem niż widzem. Konkursy te wymagają zapisania się wcześniej, kolejki potrafią być długie.

    Na koniec warto wspomnieć o rzeczach takich jak punkt krwiodawstwa, czy poczta na której można wysłać sobie do domu swoje łowy. Oczywiście warto wpierw dobrze sprawdzić cenę, nie zawsze się to opłaca.

    No i przypominamy, że o ogólnej organizacji Celebration pisaliśmy tutaj.
    KOMENTARZE (1)

    Z lamusa konwentowego #6: Celebration Europe

    2013-06-20 17:12:17

    Pierwsze wyjazdowe Celebration zorganizowano w Londynie w dniach 12-15 lipca 2007 w centrum targowym ExCel. Jedno z największych miast Europy, dobrze skomunikowane, stało się doskonałą bazą na konwent. Centrum targowe nie znajduje się w ścisłym centrum, jednak bez problemu można było tam dojechać z dalszych części Londynu i okolic, co całkowicie rozwiązało wszystkie ewentualne problemy logistyczno-infrastrukturalne. Miejsce wymagało trochę innej lokalizacji niż centra konwentowe, ale twórcy raczej sobie z tym poradzili.

    Celebration Europe trwało tylko trzy dni, więc mniej niż amerykańskie, ale twórcy postanowili postawić na efekt synergii, więc Wielka Brytania miała wówczas więcej do zaoferowania fanom sagi niż tylko Celebration. Po pierwsze odbywała się tam wówczas wystawa Star Wars: The Exhibition, po drugie zaś zorganizowano koncert muzyki w plenerze. W sumie ściągnięto 29 tysięcy osób, czyli całkiem nieźle. Do tego dodajmy jeszcze dwie rzeczy, czyli balon w kształcie głowy Vadera, no i oczywiście Vader Project, ale zawierający kilka dodatkowych hełmów, których nie było w USA. Warto też wspomnieć o Charliem Rossie i jego One Man Show.

    Imprezie tej też zabrakło pazura, czegoś co by porwało fanów, tak jak nowe fragmenty filmów czy zapowiedź „Wojen klonów”. W dodatku w podobnym terminie odbywał się San Diego Comic-Con, przez co część gości nie pojawiła się w ogóle. Także rynek europejski jest zdecydowanie bardziej rozczłonowany, więc miejscami wyglądało to jak Celebration Great Britain. Globalni wystawcy woleli się raczej pokazać w San Diego niż tu i to się odczuwało. Praktycznie w ogóle nie było też programu związanego z EU. Jak wiemy nie jest on specjalnie popularny na tego typu imprezach, ale nikt z redaktorów z Dark Horse, Del Rey, Scholastic czy nawet Lucas Licensing się nie pojawił. Dodatkowo panele dotyczące gier („The Force Unleashed”) były właściwie powtórzeniem tego, co było w Stanach.

    Lepiej było za to z gwiazdami. W Zjednoczonym Królestwie mieszka wielu z nich, którzy ze względu na wiek raczej nie wybierają się do USA. Tu ich wykorzystano. Bardzo dobrym przykładem był Ian McDiarmid, wówczas jeszcze dyrektor jednego z teatrów, który nie miał czasu na konwenty. Tu pojawił się na kilka minut, wszedł na scenę i porozmawiał z fanami. Oczywiście dwie największe gwiazdy tej imprezy to Mark Hamill i Rick McCallum. Ten drugi opowiadał o 3D, o serialu i tak dalej, jednak właściwie nie było tu żadnych konkretów, ani nowych zapowiedzi. Status z Celebration III został utrzymany. Natomiast organizatorom udało się zaliczyć dość sporą wpadkę. Jednym z prowadzących był raper Million Dan. Czego by nie mówić o innych, to czarnoskóry muzyk pobił wszystkich swoją niekompetencją. Jeśli się już przygotował do czegoś, to często robił to po łebkach, więc pytania które zadawał bywały dość nietrafione. Jednak do historii zdecydowanie przeszedł panel z Billym Dee Williamsem, który znajdował się pod wpływem środków odurzających. Orbitujący Billy i niekompetentny Dan to niestety była kpina z publiczności.

    Bardzo fajnym wyróżnikiem tej imprezy względem dotychczasowych konwentów, była projekcja „Nowej nadziei”. Przed budynkiem ExCel znajdowała się ładna trawa, tam też postawiono scenę, a fani mogli sobie piknikować i razem oglądać czwarty epizod. To właśnie tuż przed nim pojawił się Ian McDiarmid.

    Na tym konwencie przetestowano obecny model z wejściówkami VIPowskimi. Ci, którzy mieli smycze Hyperspace (które dodatkowo dało się zachachmęcić), wchodzili bez kolejki na pół godziny przed otwarciem. Żadnych innych dodatkowych atrakcji nie było.

    Konwent miał też polski akcent. Otóż w ramach panelu kolekcjonerskiego, który prowadził Gus Lopez, rozdawano medaliony z napisami „Star Wars” w różnych językach europejskim. Był też i polski. Oczywiście trafienie na panel, na którym rozdawano akurat ten medal było trudne, ale za to ostatni panel kolekcjonerski nazywał się – „Rozdajemy co zostało”. Tam można było sobie pójść i powiedzieć, czego brakuje do kolekcji lub co chce się dostać.

    Można odnieść złudne wrażenie, że Celebration Europe nie było zbyt udane. To była dobrze (ale nie bardzo dobrze) zorganizowana impreza, zmienił się jednak jej charakter. Bardziej chodziło o to, by Europejczycy (a głównie Brytyjczycy) mogli poczuć trochę tej magii co Amerykanie. Wszystkie Celebration są adresowane nie tylko do najbardziej oddanych fanów, ale i szerokiej publiczności, tej nie będzie się chciało przelatywać przez ocean.

    Dużo obszerniejsza relacja, pełna zdjęć z tego konwentu znajduje się tutaj. Znajdziecie tam sporo ciekawostek z paneli i nie tylko.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III
    Celebration IV

    Przygotowując się do CE2
    O artystach, którzy przyjadą już wiemy. O Peterze Mayhew również. Ale do grona gości dołączyły kolejne znakomitości. Ben Burtt, legendarny twórca dźwięków i montażysta, Temuera Morrison, czyli Jango Fett (będą też inni Fettowie: Daniel Logan, John Morton, Dickey Beer i Jeremy Bulloch). Jednak najważniejszy gość to Mark Hamill, czyli Luke Skywalker we własnej osobie.
    KOMENTARZE (0)

    Doug Chiang i Iain McCaig wracają do sagi

    2013-06-14 19:41:29

    W końcu mamy jakąś oficjalną informację na temat nowych epizodów i spin-offów. Szkicami koncepcyjnymi, kreowaniem wizualnym światów i postaci zajmą się Doug Chiang i Iain McCaig, którzy pokierują zespołami projektowymi. Obaj dołączą do ekipy prezes Lucasfilmu Kathleen Kennedy zajmującej się przyszłością Gwiezdnej Sagi na wielkim ekranie, w której skład wchodzą już J.J. Abrams, Michael Arndt, Lawrence Kasdan, Simon Kinberg, Bryan Burk oraz w mniejszym stopniu George Lucas. Chiang i McCaig nie są bynajmniej ludźmi z łapanki, mają olbrzymie doświadczenie, a przede wszystkim obaj nadali wizualny kształt prequelom.

    Zanim Doug Chiang został szefem zespołu projektowego Epizodu I, pracował wcześniej jako dyrektor kreatywny w ILM, współtworzył też efekty specjalne. Za swoją pracę był niejednokrotnie nagradzany, dostał między innymi Oskara za wizualną stronę filmu „Ze śmiercią jej do twarzy”. Pracował między innymi przy filmach „Ekspres polarny”, „Beowulf”, „Opowieść wigilijna”, „Matki w mackach Marsa” jako główny projektant wizualny. Pracował też przy efektach specjalnych w „Mrocznym widmie”, „Terminatorze 2”, „Masce”, „Forrescie Gumpie”, „Jumanji” czy „The Doors”. Pracując już jako projektant w „Mrocznym widmie” udało mu się znaleźć równowagę między prostotą kształtów a pewną złożonością scenografii, która sprawia wrażenie realności. Nadał tym samym wizualny ton wszystkim prequelom. W „Ataku klonów” pracował już tylko jako kierownik sekcji projektującej koncepty. W „Mrocznym widmie” pojawił się jako jeden z uczestników parady flag.

    Iain McCaig pracował przy całej nowej trylogii. Jest przede wszystkim odpowiedzialny za kilka najbardziej zapadających w pamięć projektów, czyli Dartha Maula oraz stroje królowej Amidali. Stworzył setki rozpoznawalnych postaci, stworów, kostiumów czy sekwencji akcji. Został uwieczniony także w filmach. Zagrał jednego z doradców senatora Orn Free Taa w „Mrocznym widmie”, a jak podaje oficjalna robił także za szturmowca w wersji specjalnej „Imperium kontratakuje”. McCaig zajmował się nie tylko konceptami, ale też scenopisami. Na swoim koncie ma udział w takich filmach jak „Star Trek VI: Wojna o pokój”, „Terminator 2”, „Hook”, „Harry Potter i Czara Ognia”, „John Carter”, „Jack – pogromca wmapirów”, „Outlander” (który także współprodukował), a także „Avengers” i „Guardians of the Galaxy”.

    – To cudownie wrócić! Minęło prawie dziesięć lat odkąd ostatni raz pracowałem przy „Gwiezdnych Wojnach”, ale to moje korzenie, które miały wpływ na każdy film, który potem projektowałem. To wciąż trochę nierealne, że będę pracował nad kolejnym – mówi Chiang. – Miałem szczęście być na pierwszym Star Wars Celebration w Denver w 1999, bardzo cieszyło mnie uznanie naszych projektów przez społeczność fanowską. Jestem zaszczycony, że mogę uczestniczyć ponownie w takim wydarzeniu i poznać nowych fanów.

    – Zabranie nas zza desek projektowych, by spotkać ludzi dla których tworzyliśmy te filmy to zawsze jest wielka sprawa – mówi McCaig. – Informacja zwrotna od fanów z całego świata pomogła nadać kształt wielu projektom w uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. – Zapytany o swoją pracę przy nowych filmach McCaig jedynie się uśmiecha. – Nigdy nie sądziłem, że dożyję takiego dnia. To czysta magia, że znowu zbierają nas razem.

    I na koniec jeszcze jedna informacja, która ewidentnie przewija się w wypowiedziach obu twórców. Znaleźli czas by przyjechać do Essen na Celebration Europe II. Oficjalnie mają mieć panel, w którym opowiedzą o swoich wcześniejszych filmach, ale z pewnością będzie okazja, by zdradzili także coś o nowych. Zważywszy na to, że swój przyjazd zapowiedziała tam także Kathleen Kennedy, to właśnie tam należy się spodziewać jakiś oficjalnych zapowiedzi.

    Temat na forum
    KOMENTARZE (7)

    Z lamusa konwentowego #5: Celebration IV

    2013-06-12 17:25:41

    Dwa lata po poprzednim Celebration postanowiono poszukać nowej formuły konwentu. Po pierwsze nie było nowego filmu, po drugie powtórka z Celebration III to trochę za mało, poprzeczkę podniesiono. Zdecydowano się więc nawiązać do 30-lecia „Nowej nadziei” i uczynić ją centralnym tematem konwentu, w myśl zasady Celebration I – Epizod I, to Celebration IV – Epizod IV. Pożegnano się z Indianapolis i wynajęto firmę odpowiedzialną za GenCon. Konwent zorganizowano w Centrum Konwentowym w Los Angeles, w samym sercu tego olbrzymiego miasta, więc nie było tu problemów z infrastrukturą. No i ładna pogoda gwarantowana, w końcu to słoneczna Kalifornia. Zmieniła się też trochę data, był to 24-28 maja 2007, bliżej faktycznego 30-lecia. Póki co, Celebration IV jest największym ze zorganizowanych konwentów, przybyło tu ponad 35 tysięcy osób (VI miała szansę przebić tę liczbę, ale czemu tak się nie stało napiszemy przy okazji Celebration VI).

    Sama formuła konwentu już się raczej wiele nie zmieniła, można ją ulepszać, ale na to trzeba mieć pomysł. Tu trochę się to rozmyło, gdyż jednocześnie planowano dwa kolejne konwenty – Celebration Europe i Celebration Japan, więc rozłożono w czasie niektóre atrakcje.

    Olbrzymie centrum pozwoliło lepiej zaangażować fanów w budowanie dioram, R2-D2, czy zabawy dla dzieciaków. Wykorzystano także obecność producentów gadżetów, WizKids organizowało naukę swojej gierki, byli Wizardzi i cały przemysł. Ściągnięto też dość dużo gwiazd z oryginalnej trylogii, niekoniecznie głównych, ale w stosunku do późniejszych Celebration tu było chyba najwięcej paneli przekrojowych w stylu oficerowie Imperium. Zminimalizowano ilość odtwórców z prequeli.

    No i oczywiście postawiono na inne atrakcje. Mieliśmy więc galę nagród za fanfilmy, ceremonię otwarcia i wiele innych wspaniałych punktów programu. Nie zabrakło też spektaklu - Star Wars in 30 minutes. Obecni byli także twórcy zarówno parodii: „Robot Chicken” jak i „Family Guy”, jak i filmów bazujących na popularności sagi jak „Fanboys”, czy film Gary’ego Kurtza.

    Rozwija się też opcja płatna. Tym razem jeden panel, z Carrie Fisher, wymagał dodatkowych biletów, także dla osób korzystających z Hyperspace. Podobnie było z maratonem 6 filmów, który się odbywał dzień wcześniej. Natomiast jeśli chodzi o członków Hyperspace/oficjalnego fanklubu, to zostali oni tu potraktowani zdecydowanie najlepiej w historii, dostając wstęp na Exhibit Hall w środę przed konwentem, bez kolejek. Mogli wykupić najlepszy/najtańszy towar, potem mogli się skoncentrować na programie. Warto dodać, że mieli do dyspozycji specjalną salę, w której prawie cały czas odbywał się program. Można było sobie zrobić tam za darmo zdjęcia z Amy Allen, pogawędzić z Aaronem Allstonem czy J.W. Rinzlerem.

    Wśród gości zdecydowanie gwiazdą numer jeden była Carrie Fisher, tym razem dotarła bez problemów. Poza nią obecni byli także producenci klasycznej trylogii i wielu innych twórców.

    Nie zapomniano o pokazaniu czegoś, na co fani czekali. Chodzi o pierwszy zwiastun „Wojen klonów” Filoniego. Zresztą był on po raz pierwszy na konwencie, a zainteresowanie serialem było ogromne.

    Ten konwent zapoczątkował jeszcze jedną tradycję, wówczas zwaną „The Helmet Project”. Artyści i fani tworzyli wariację na temat hełmów Vadera, które potem licytowano, pieniądze zaś przeznaczano na cele charytatywne.

    Ogólnie konwent uważa się za udany. Upewnił wszystkich, że da się organizować takie zjazdy nawet bez nowych filmów. Nikt nie miał wątpliwości, że świętowanie 30 rocznicy „Imperium kontratakuje” będzie wyglądać podobnie.

    Dużo obszerniejsza relacja, pełna zdjęć z tego konwentu znajduje się tutaj. Są tam także opisane szczegółowo wybrane panele i cała organizacja.

    Wcześniej wspominaliśmy:
    Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II
    Celebration III

    Przygotowując się do CE2
    Tym razem dwie krótkie wiadomości dotyczące Celebration Europe II. Już oficjalnie potwierdzono, że Dave Filoni będzie miał panel dotyczący serialu „Star Wars: Rebels”. Dodatkowo będzie także okazja zrobić sobie kosmiczny tatuaż.
    KOMENTARZE (0)

    Z lamusa konwentowego #4: Celebration III

    2013-06-07 19:22:53

    Trzecie Celebration to przede wszystkim świętowanie wielkiej premiery „Zemsty Sithów”. Odbyło się tym razem trochę wcześniej, bo na prawie miesiąc przed oficjalną premierą – czyli w dniach 21-24 kwietnia 2005. Ponownie zawitano na cztery dni do Indianapolis. Z punktu widzenia historii konwentów, była to powtórka dobrego rozwiązania, z małą liczbą poprawek względem poprzedniej edycji. Zresztą duże rewolucje od tamtego czasu nie nastąpiły. Jednak to właśnie „Zemsta” sprawiła, że to Celebration było wyjątkowe. Niektórzy wierzyli nawet, że to będzie ostatni taki konwent, zwłaszcza, że to miał być ostatni film.

    Ta sama lokalizacja, ci sami organizatorzy sprawili, że większość fanów wracających do Indianapolis czuła się tu jak w domu. I przybyli bardzo licznie bo szacuje się, że było 29 tysięcy osób. Są też wyższe szacunki mówiące o 34 tysiącach, mogą one jednak dotyczyć ilości wejściówek, a nie osób. Niektórzy jadąc na dwa dni kupowali dwie jednodniowe wejściówki. Trzymając się jednak tej pierwszej liczby to mamy jakieś dwa tysiące osób więcej niż na Celebration II. Starano się przebić poprzedni konwent i to pewnie się udało. Lepiej zorganizowano panel kolekcjonerski, dodano tam kilka punktów o produkcji figurek. Wykorzystano dość mocno całą masę aktorów, którzy grali ogony w „Zemście Sithów”, wielu z nich pozowało do zdjęć i sprzedawało autografy. Wśród nich była także Bai Ling, wokół której kilka dni później zrobiła się afera w związku z jej sesją w „Playboyu”, tak więc ci, którzy wówczas zainwestowali w autograf mogli go dość szybko odsprzedać z zyskiem. (więcej o sprawie).

    Najważniejszy wkład w rozwój konwentu to pojawienie się sekcji dla VIPów. Jeszcze nie były to wejściówki za specjalną (drogą) cenę, a wystarczyło członkostwo w oficjalnym fanklubie (lub subskrypcja Hyperspace, co z czasem stało się jednym i tym samym). Dla tych fanów przygotowano specjalne miejsce, gdzie można było sobie odpocząć. W środku byli konferansjerzy, którzy zabawiali fanów (np. konkursy wiedzowe), ale też była okazja do spotkania niektórych twórców (głównie tych od EU) i pogadania w mniejszym gronie. Zorganizowano też coś, czego niestety już się nie robi – fanklubowe śniadanie z prowadzącymi. Oczywiście były pewne ograniczenia ilościowe, no i można było dokupić bilet dla osoby towarzyszącej.

    Członkowie fanklubu mieli też okazję zobaczyć serial „Wojny klonów” Tartakovsky’ego na dużym ekranie, zmontowany w sposób taki jaki potem widzieliśmy na DVD.

    Ale na takiej imprezie to goście są najważniejsi. Dość ciekawy manewr wykonano z Haydenem Christensenem, który nie dotarł co prawda na konwent, ale panel z nim się odbył, oczywiście za pomocą wideołącza. Jednak dwie najważniejsze osoby to zdecydowanie Rick McCallum i George Lucas. Ten ostatni miał spotkanie z fanami, na którym odpowiadał na ich pytania przez prawie trzy godziny. W spotkaniu wzięło udział jakieś 10000 osób. To właśnie tam George zapowiedział nowe seriale (zwłaszcza aktorski i coś tam mamrotał o animacji, która potem stała się „Wojnami klonów” Filoniego) oraz Star Tours II.

    Starano się także prezentować innego typu atrakcje, jak choćby występy teatralne – Star Wars in 30 minutes czy Star Wars One Man Show, powinny one bawić zarówno starych wyjadaczy, jak i niedzielnych fanów. Taki uniwersalny kurs konwentu stał się już standardem.

    No i pewnie najważniejsza atrakcja dla wielu, to fragmenty „Zemsty Sithów” jeszcze przed premierą, ale tym razem tego akurat się spodziewano.

    Istotną rolę odegrały też oczywiście Legiony. Zdjęcia grupowe 501 to chyba jedna z najbardziej rozpoznawalnych fotek z konwentu. Generalnie po tej imprezie doskonale widać czym stało się Celebration. To miejsce spotkań ludzi z „Gwiezdnymi Wojnami”, nie fanów, ci oczywiście znajdą wiele dla siebie, ale ludzi. Saga stała się ważnym zjawiskiem kulturowym i tu się to eksploruje. Konwent był bardzo dobrze przyjęty, okrzyknięto go nawet imprezą wszechczasów.

    O samym Celebration III pisaliśmy też kilka razy w newsach. Na ICO można przeczytać nawet polska relację z konwentu.

    Wcześniej wspominaliśmy Celebration 0
    Celebration I
    Celebration II

    Przygotowując się do CE2
    Tym razem wspominaliśmy o dwóch rzeczach. Wejściówkach VIPowskich, te na Celebration Europe II nie sprzedały się jak świeże bułeczki, jeszcze są. Ale ponieważ popyt jest mniejszy niż podaż, organizatorzy postanowili je wycofać, więc jeśli ktoś chce się zdecydować to musi to kupić do 20 czerwca. Potem znikną. Normalne bilety oczywiście będą.

    Druga sprawa to autografy, pojawiły się już ceny, jeśli ktoś jest zainteresowany to zapraszamy tutaj, tam są najświeższe informacje. O autografach zaś napiszemy w następnej odsłonie cyklu Jadąc na Celebration Europe II.
    KOMENTARZE (0)

    Jadąc na Celebration Europe II #2: Panele

    2013-06-01 21:41:21



    Celebration Europe II coraz bliżej. Ostatnio ogłoszono, że będzie tam okazja zobaczyć Atak klonów 3D, ale to zdecydowanie nie wszystko. Choć sercem konwentu bez wątpienia jest Exhibit Hall, to najważniejsze rzeczy zdecydowanie dzieją się na panelach. Panele dość rzadko mają formę typowej prelekcji, choć i takie się czasem zdarzają. Najczęściej jest to rozmowa prowadzącego z gościem, połączona z małymi występami, pod koniec zaś publiczność ma okazję porozmawiać z gwiazdą. Ale po kolei.

    Jeśli ktoś liczy na punkty programu w stylu prelekcja o roli Dynastii Chissów w czasach TORa, czy przeglądzie sił defensywnych Imperium dwa lata po Yavinie, to raczej się zawiedzie. Punkty programu raczej nie są prowadzone przez zaangażowanych fanów, a fanatycy EU będą na tym konwencie w zdecydowanej mniejszości. Dlatego twórcy nastawiają się na innego typu atrakcje, takie, które zainteresują sympatyków „Gwiezdnych Wojen”, a nie tylko najbardziej oddanych fanów.

    W tym roku mamy dość duży komfort, gdyż wszyscy trzej prowadzący panele są już doskonale znani. Pierwszy z nich to Pablo Hidalgo, który będzie prowadził punkty programu z cyklu „Behind the scenes”. W to wliczają się zarówno pozycje dotyczące filmów, ale też czasem Expanded Universe. Czasem mogą się tu pojawić projekcje lub prelekcje, ale najczęściej panele te mają formę dyskusji z publicznością. Niestety programu nie poznamy pewnie jeszcze do ostatniego tygodnia przed samą imprezą, więc trudno dokładnie pisać, czego możemy się spodziewać. Dla przypomnienia na poprzednim Celebration Europe nie było żadnych paneli dotyczących EU (książek czy komiksów)! Ciężko też spodziewać się, by były teraz. Cały panel jest też prowadzony w języku angielskim, w Stanach dodatkowo tłumaczono go na język migowy. Być może tym razem będą wspomagani jakoś niemieckojęzyczni uczestnicy, ale to nie zostało jeszcze potwierdzone.

    Panele u Pabla zaczynają się od tego, że wychodzi on w swoim bereciku, siada za stołem i wita się z publicznością, a następnie przedstawia swoich gości i zaczyna temat. Potem jest moderatorem dyskusji. Wiele paneli zaczyna się od małej prezentacji multimedialnej, która trwa średnio 10-30 minut, a następnie jest czas na pytania z sali. Czasem na tych panelach są rozdawane nagrody, albo dla osób, które zadawały pytania, albo na zasadzie losowania. Czasem nagrody są ukryte pod krzesłem.

    Średnio taki panel trwa koło godziny, zaczyna się w miarę punktualnie, co najwyżej z kilkominutowym poślizgiem. Po skończeniu zaś jesteśmy proszeni o opuszczenie sali. Zdarza się, że pozwolą nam zostać na następny panel, ale obsługa raczej sugeruje wyjście i ponowne ustawienie się w kolejce. Kolejki na te panele nie są duże, ba bardzo często można spokojnie wejść na nie już w trakcie, drzwi są otwarte. Jednak jeśli pojawiają się jakieś bardziej chwytliwe punkty programu, warto przyjść trochę wcześniej, głównie by zająć sobie dobre miejsce. Na tych panelach zazwyczaj nie ma kolejek priorytetowych dla osób z VIPowskimi wejściówkami, acz mogą być dla nich zarezerwowane miejsca. Zazwyczaj są to pierwsze rzędy. „Behind the scenes” to przede wszystkim merytoryczne panele, stąd cieszą się dużo mniejszą popularnością.

    Kilka przykładów tego typu paneli to oczywiście spotkanie z redakcjami Del Rey czy Dark Horse (choć raczej nie w Essen), twórcami Insidera, montażystami, twórcami efektów do filmów czy budowniczymi modeli.

    Drugim typ merytorycznych atrakcji to panel kolekcjonerski. W tym roku znów odpowiada za niego jeden z najbardziej znanych kolekcjonerów: Gus Lopez. Panele kolekcjonerskie zazwyczaj lokowane są w mniejszych salach, ze względu na mniejsze zainteresowanie, ale to nie znaczy, że łatwiej jest na nie się dostać. Wręcz przeciwnie. Na tych panelach są rozdawane losowo różne gratisy i ciekawe gadżety, więc kolekcjonerzy nie mogą sobie tego odpuścić. Wiele osób wchodzi na panel i wychodzi z niego po otrzymaniu takiego bonusu. Powoduje to, że jeśli znajdziemy temat, który nas interesuje, warto stanąć w kolejce co najmniej pół godziny przed jego rozpoczęciem. To powinno wystarczyć.

    Te panele chyba najbardziej przypominają klasyczne prelekcje. Są prezentowane zdjęcia, historia, a także ceny i dostępność. Często przeradzają się w dyskusję, w której uczestnicy potrafią się przechwalać, co gdzie znaleźli.

    W tym roku należy się spodziewać paneli w stylu „Historia niemieckiego kolekcjonerstwa”.

    Na te panele nie ma ani kolejek priorytetowych, ani nie są rezerwowane miejsca dla VIPów. Po panelu wszyscy są wypraszani z sali. Zazwyczaj program trwa koło godziny.

    Trzecia grupa to coś, co przyciąga najwięcej ludzi. To scena z gwiazdami i aktorami. W tym roku ponownie będzie ją prowadził Warwick Davis, więc należy się spodziewać, że każdy punkt programu będzie zaczynał się tak samo. Będzie filmik, który wprowadza aktora/prowadzącego, będzie powtarzał te same żarty, które trzeciego dnia będą już irytować publiczność.

    Ale to jednocześnie właśnie w tej sali będą odbywać się spotkania z głównymi gośćmi, na razie zapowiedziano Iana McDiarmida i Carrie Fisher. Tu też możemy się spodziewać ceremonii zamknięcia. Merytoryczność tych spotkań w dużej mierze zależy tak od gościa, jak i prowadzącego (tu akurat nie należy spodziewać się dużo). Carrie Fisher może mieć różne fiksacje, ale jak się pojawi, to choć o sadze może mówić niewiele, to jednak samo spotkanie powinno być wyjątkowo zabawne. Choć oczywiście niekoniecznie dla dzieci, ze względu na dosadny język i poruszane czasem tematy. Panele te mają dostarczać przede wszystkim rozrywki, są skierowane do szerokiej publiczności, osób, które kojarzą „Gwiezdne Wojny” i główne postaci, ale niekoniecznie potrafią dostrzec różnice między zbroją Boby i Jango Fetta.

    Po wejściu Davisa na scenę wchodzi gość i rozpoczyna się rozmowa. Prowadzący może pokazywać filmiki, zadawać pytania, lub co w przypadku Davisa jest dość prawdopodobne, zechce odegrać scenę w której wystąpił aktor. Często do tego wybiera też pomocników spośród publiczności. Jak Davis się nie zagalopuje ze swoimi wybrykami scenicznymi, to zazwyczaj zostaje czas (tak ok. 10 minut) na pytania publiczności.

    Wejście na te panele bywa dość problemowe, głównie ze względu na ogromne zainteresowanie, zwłaszcza gdy pojawiają się tu największe gwiazdy. Przy mniejszych gwiazdach pół godziny, czy godzina wystarczy. Czasem jest szansa by wejść nawet później, ale przy osobach pokroju Carrie Fisher, dobrze stanąć w kolejce już na dwie godziny przed czasem (a i to może nie wystarczyć). Na Celebration V na spotkanie z Lucasem nie wystarczyło 6 godzin. Oczywiście to właśnie tu obowiązują także kolejki priorytetowe dla osób, które wykupiły VIPowskie wejściówki. Te osoby też mają zarezerwowane miejsca. Osoby te właściwie mogą się pojawić na kilka minut przed otwarciem drzwi. Po panelu znów wszyscy muszą opuścić tę salę.

    Trochę w podobnym stylu są robione panele w sali cyfrowej, gdzie zazwyczaj są pokazywane fragmenty nowych gier, seriali, ale też projekcje filmów. W tym roku znów salą będzie dowodził David Collins (pracował w LucasArts przy dźwiękach do gier, podkładał głos PROXY, ale od kilku lat prowadzi też te prelekcje). David usiłuje być zabawny, więc jego panele znajdują się dokładnie po środku między Davisem a Hidalgiem, ani nie są taką rozrywką jak u pierwszego, ani nie dają tyle wiedzy co u drugiego. Tym razem w związku z likwidacją LucasArts trudno się spodziewać wielu paneli o grach, ale z pewnością właśnie tu będziemy mieć okazję zobaczyć „Atak klonów 3D”. Prawdopodobnie też tu będziemy mogli zobaczyć ceremonię zamknięcia.

    Ta sala cieszy się niestety już dużym zainteresowaniem, więc trzeba odpowiednio wcześnie ustawić się w kolejkach. Osoby z VIPowskimi wejściówkami znów mają zarezerwowane miejsca i priorytetowe wejścia.

    Jest jeszcze jedna grupa paneli, tak zwane panele fanowskie. Są to raczej przedstawienia różnych grup fanów, głównie Legionów, ale nie tylko. Te panele nie cieszą się dużą popularnością, stąd praktycznie brak tam kolejek, a ludzie wchodzą i wychodzą w trakcie. Nie ma też miejsc dla VIPów. Na Celebration Europe w Londynie panele 501 Legionu w ogóle zorganizowano w Exhibit Hall.

    Na koniec warto wspomnieć o jednej tradycji (o ile można tak mówić) typowej dla Celebration Europe. W 2007 odbyło się wspólne fanowskie oglądanie „Nowej nadziei” pod chmurką. Tym razem to samo zostanie zorganizowane z „Powrotem Jedi”.

    Następnym razem napiszemy o innych atrakcjach, a dla przypomnienia o organizacji konwentu pisaliśmy tutaj.
    KOMENTARZE (2)

    „Atak klonów” skonwertowany do 3D

    2013-05-29 17:21:52

    Jak dobrze pamiętamy premiery „Atak klonów 3D” jak i „Zemsta Sithów 3D” zostały przesunięte na czas nieokreślony, by Lucasfilm mógł skoncentrować się bardziej na produkcji nowych filmów. Niektórzy spekulowali, że konwersje zostały skasowane. Według wcześniejszych, nieoficjalnych doniesień, „Atak klonów” był konwertowany jeszcze przed premierą „Mrocznego widma 3D”, więc prawdopodobnie w chwili zamrożenia premier był na ukończeniu, a może nawet został już wówczas skończony, zwłaszcza, że trwały już pracę nad „Zemsta Sithów”. Teraz Lucasfilm potwierdza, że film jest gotowy i skończony. Niestety jest też „ale”. Otóż nie zaplanowano daty premiery, nie wiadomo kiedy film miałby trafić do kin (tak zwana szeroka dystrybucja), póki co nie ma żadnych planów w tej sprawie. Natomiast przy okazji Celebration Europe II zostaną zorganizowane specjalne pokazy filmu na konwencie. Dodatkowo, każdy kto przyjdzie oglądać te filmy dostanie specjalne, pamiątkowe okulary 3D (podobny gadżet rozdawano na Celebration VI). Quasi-premiera w Essen będzie wspierana przez firmę Real3D, jednego z wiodących producentów projektorów 3D, niestety praktycznie nie obecnego w Polsce.

    Nie ma żadnych informacji na temat dodatkowych biletów. Prawdopodobnie każdy, kto wykupi wejściówkę i będzie w odpowiednich godzinach na konwencie, będzie miał szansę zobaczyć film. Dla przypomnienia, konwent odbędzie się w dniach 26-28 lipca 2013 w Essen w Niemczech.
    KOMENTARZE (10)

    Z lamusa konwentowego #3: Star Wars Celebration II

    2013-05-22 17:12:27

    Może Celebration I nie było zbyt udane jeśli chodzi o organizację, ale pomimo wszystkich niedoróbek ludzie wrócili z tego konwentu zadowoleni. No i chcieli więcej. Nic dziwnego, że decyzja o organizacji Celebration II zapadła stosunkowo szybko, choć nie od razu została ogłoszona. Zrobiono sobie bardzo dobry post mortem, czyli starannie przeanalizowano błędy. Wiedziano ile mniej więcej osób można się spodziewać i czego ludzie najbardziej oczekują. Przede wszystkim jednak Celebration II nadało obecny kształt tym konwentom bardziej niż jakikolwiek inna impreza.
    Zmieniły się także osoby odpowiedzialne za to przedsięwzięcie. W Lucasfilmie w roku 2001 zaczęła pracować Mary Franklin, która zajmuje się oficjalnym fanklubem, dołączył do niej także Steve Sansweet, który pełnił rolę osoby do kontaktów z fanami. Najważniejsze jest jednak to, że tym razem zrezygnowano z czasopism, które organizują konwenty w hotelach, czy muzeów, a wynajęto Indianapolis Convention Center (ICC), co spowodowało zupełnie inną jakość konwentu. Łatwo zgadnąć, że impreza odbyła się w Inadinapolis w stanie Indiana, znów tuż przed premierą „Ataku klonów”, czyli w dniach 2-5 maja 2002. Frekwencyjnie konwent był olbrzymim sukcesem, sprzedano ponad 27000 wejściówek.

    Celebration II wprowadziło nową tradycję, czyli oficjalne otwarcie. Jest to specjalny panel, na który oczywiście ciężko się dostać. Odbywa się on pierwszego dnia i jest to prawdziwe show, na którym prezentowane są najważniejsze rzeczy związane z konwentem, w tym nowe zwiastuny czy zapowiedzi, ale nie wszystkie, napięcie trzeba dozować. ReedPop na Celebration VI zmieniło trochę tę tradycję i na razie zamiast oficjalnego otwarcia mamy oficjalne zamknięcia, gdzie ponownie mamy podsumowanie, ale z przytupem (ostatnio zapowiedziano nowe rzeczy właśnie tam). Ceremonie oficjalnego otwarcia zawsze nierozerwalnie były związane z Stevem Sanweetem, to on prowadził show, bawił fanów, żartował i przebierał się. Na otwarciu pojawiają się też gwiazdy, zarówno te, które już dotarły na konwent, jak i te, które nie dotrą. Tu po raz pierwszy pokazano nagrane pozdrowienia dla fanów od Samuela L. Jacksona, Pernilli August, Johna Williamsa, Christophera Lee, Iana McDiarmida, Ewana McGregora i George’a Lucasa. Spośród wymienionych osób jedynie George’owi i Ianowi udało się dotrzeć na Celebration (choć akurat nie na II). Otwarcie to gala, a na niej nie może zabraknąć też chwili powagi. To jest miejsce w którym wspomina się tych twórców, którzy odeszli.

    Tym razem jednak otwarcie miało jeszcze coś specjalnego. Fragment z Epizodu II, którego jeszcze nie pokazywano. Fanom pokazano jak walczy Yoda, wielu z nich wpadło w niesamowitą euforię.

    Centrum konwentowe w Indianapolis przede wszystkim było ciepłe, nie padało, a co ważniejsze, miało dużo miejsca dla wystawców, jak i fanów (no i okołokonwentową infrastrukturę). Sama organizacja konwentu została przebudowana, pojawiło się miejsce, gdzie można kupić autografy oraz zorganizować inne fanowskie atrakcje, jak grupy budujące R2-D2, konkursy strojów, wspólne budowanie dioram, nie zapomniano też o zabawach dla dzieci. Wśród tych ostatnich znalazł się kurs rysunku, który prowadził Iain McCaig. Oczywiście sale szkoleniowe lepiej zorganizowano dopiero na Celebration V, ale to właśnie tu się to zaczęło.

    Rozwój organizacji kostiumowych, wówczas głównie jeszcze 501 Legionu sprawił, że także fani wnieśli więcej w sam program. Tu też zaczęła się tradycja robienia wspólnych zdjęć legionowych.

    Przebudowano też część zakupową. Oficjalny konwentowy sklep był lepiej zaopatrzony, a przede wszystkim zaczęto rozwijać linię produktów typowo konwentowych – z logo Celebration. Poprzednim razem ekskluzywne figurki trafiły w końcu do sklepów, acz po jakimś czasie. Od Celebration II jest inaczej, ekskluzywny ma być ekskluzywny, co oczywiście odbija się w cenie i zainteresowaniu. Z drugiej jednak strony ten sklep jest też pełen różnej maści badziewia, o czym warto pamiętać.

    Wśród gości pojawili się między innymi Hayden Christensen, Carrie Fisher, Billy Dee Williams, czy Anthony Daniels. Natomiast fakt, że zrobiono sekcję z autografami spowodował, że zaczęto ściągać mniej znanych aktorów, którzy nie mieli własnych punktów programu, a jedynie rozdawali autografy (płatne). No i przede wszystkim trudniej było zdobyć autograf za darmo, ale przynajmniej fani polujący na gwiazdy nie rozbijali prelekcji.

    Uczestnicy tego konwentu (i poprzednich) wspominają, że był to pierwszy gwiezdno-wojenny konwent z prawdziwego zdarzenia, nie zbieranina, zjazd, zlot fanów, a konwent.

    Wcześniej pisaliśmy o:
    Celebration 0
    Celebration I
    KOMENTARZE (1)

    Z lamusa konwentowego #2: Star Wars Celebration

    2013-05-15 18:44:22

    W roku 1999, wraz z premierą „Mrocznego widma” nie tylko powrócono do pomysłu organizowania oficjalnego konwentu gwiezdno-wojennego, lecz także go trochę zrewitalizowano. Przede wszystkim miała to nie tylko być „celebracja” klasycznej trylogii, ale też swoista impreza promująca nowy film. „Mroczne widmo” to bez wątpienia siła sprawcza i najważniejszy element całego przedsięwzięcia.

    Tym razem konwent odbył się w Denver w Colorado w dniach 30 kwietnia – 2 maja 1999, czyli na kilka tygodni przed premierą nowej odsłony „Gwiezdnych Wojen”. Jednak to nie nowy film stał się najbardziej rozpoznawalnym znakiem tego konwentu, a wyjątkowo kapryśna pogoda. Było chłodno, praktycznie cały czas padało, konwentowicze mogli poznać różne rodzaje deszczu od mżawki przez ulewę aż po istne oberwanie chmury. Czasem nazywano te opady Deszczem Pięćdziesięciolecia. Wprawdzie konwent jest zorganizowany w jednym budynku, ale niestety trzeba do niego dojść, a kolejki przed wejściem często ciągnęły się na zewnątrz. Dodatkowo samo miejsce wymuszało przechodzenie między namiotami i budynkami. Deszcz był tak uciążliwy, że w niektórych miejscach mieli z nim problem także wystawcy, więc część tych mających gorsze miejscówki zwinęła się częściowo. Ludzie mokli, jednak po latach wielu z nich wspomina to wydarzenie z pewną nostalgią.

    To był pierwszy konwent, który zorganizowano z inicjatywy Lucasfilm. Głównymi organizatorami były firmy LucasArts, Decipher, Pepsi wspomagani przez ekipę Insidera. Wtedy w dużej mierze odpowiadał za niego Dan Madsen, ten sam który zrobił pamiętne zdjęcie Lucasa i Rodenberry’ego na poprzednim konwencie. Osobowo to właśnie Madsem był siłą sprawczą tego konwentu. Był jednym z głównych pomysłodawców ściągnięcia fanów Gwiezdnych Wojen w jedno cudowne miejsce, w oczekiwaniu na nowy film. Wykorzystał do tego oficjalny fanklub i Insidera. Pomysł wydawał się być ciekawy, ale nikt nie potrafił przewidzieć reakcji fanów.

    Od „Celebration 0” wiele się zmieniło, ale tym razem organizatorzy właściwie zaczynali od początku, brakowało im doświadczeń. Owszem, Lucasfilm wspomagał się firmą wyspecjalizowaną w organizowaniu konwentów, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego zainteresowania ze strony fanów. Brakowało danych, na których można by bazować, stąd po konwencie było trochę narzekań na niedociągnięcia. Za małe sale i tak dalej. Wydawać by się mogło, że przewidziano dość miejsca na konwent, ale ilość fanów, którzy przyjechali była tak duża, że nawet bilety na miejscu szybko się rozeszły. Część osób odjechała z kwitkiem. Jednym z niedociągnięć były problemy z zaopatrzeniem sklepów konwentowych. Najlepszy przykład to „Celebration Store”, czyli stoisko z oficjalnymi, unikalnymi produktami. Miało one specjalną linię figurek z Epizodu I, jednak praktycznie wszystkie rozeszły się na początku pierwszego dnia, a kolejną partię dowieziono dopiero w niedzielę, czyli w ostatni dzień konwentu. Wiele osób przyjeżdża na taki konwent tylko na jeden dzień, najczęściej sobotę, więc byli oni dość mocno rozczarowani. Tu należy jednak zaznaczyć, że większość tych specjalnych figurek to była wówczas przedsprzedaż. Po kilku tygodniach trafiały normalnie na rynek, to z pewnością załagodziło rozczarowanie.

    Również sama lokalizacja konwentu nie wszystkim odpowiadała. Miało być fajnie, kosmicznie, wybrano więc Wings Over the Rockies Air & Space Museum (czyli muzeum lotnictwa i kosmosu). Jednak muzeum okazało się nie być najszczęśliwszą lokacją. Przede wszystkim brakowało infrastruktury konwentowej, knajpek i innych atrakcji w okolicy. Ba, muzeum to znajduje się na przedmieściach Denver, więc było daleko do centrum. Druga sprawa przed otwarciem ludzie głównie czekali na zewnątrz, a jeśli dodamy do tego ten deszcz... No i z powodu braku odpowiednich sal w muzeum, część spotkań z gwiazdami zorganizowano w olbrzymich namiotach. Świetnie, tylko znów by wejść do środka, często trzeba było czekać w deszczu. Dlatego właśnie jest on tak dobrze pamiętany i wspominany. I jak to na konwentach bywa, nie odbyło się bez zmian programowych w ostatniej chwili. Na tym konwencie nie było jeszcze stoisk na których można kupić autografy, czy zrobić sobie zdjęcie z celebrytami. Były tylko klasyczne panele. Efekt był taki, że po skończonym panelu, gwiazdę napadały tłumy fanów błagając o autograf, a to odbijało się także na sprawnym opuszczeniu namiotu, więc ostatecznie powodowało opóźnienia. Szybko jednak organizatorzy zainterweniowali i gwiazdy zostawały w namiocie na jakieś pięć minut, potem je wyprowadzano. To miało swoje konsekwencje, w pierwszy dzień wyrywające się pod scenę osoby zdobywały upragnione autografy, ale w ostatni dzień stały już tam tłumy.

    Wśród gości pojawili się między innymi Jake Lloyd, Ray Park, Rick McCallum czy Warwick Davis, natomiast gospodarzem głównej sali był Anthony Daniels.

    Wśród wielu niedociągnięć nie było na szczęście jednego. Nie doszło do konfliktu między organizatorami a fanami, panowała przyjemna atmosfera. Ludzie byli podekscytowani „Mrocznym widmem” i całą kampanią wokół, więc szybko zdecydowano, że konwent trzeba powtórzyć przed premierą „Ataku klonów”, ale o tym już następnym razem.

    Przygotowując się do CE2
    Przypominamy, że poprzednio opisywaliśmy tak zwany Celebration 0. Wróćmy na chwilę jednak do Celebration Europe II. Zapowiedziano kolejnego gościa – Petera Mayhew, czyli odtwórcę roli Chewbaccy. Jednak prawdziwym hitem tegoż Celebration będzie obecność... Kathleen Kennedy, czyli szefowej Lucasfilmu. Jest zatem szansa, że dowiemy się czegoś konkretnego o aktualnych planach firmy.
    KOMENTARZE (2)

    Z lamusa konwentowego #1: Pierwsze nie-Celebration

    2013-05-09 17:17:30

    Chcąc przybliżyć historię konwentów Celebration trzeba cofnąć się trochę wcześniej, do konwentu dziś czasem nazywanego „Celebration 0”, lub „10th Anniversary Celebration”. Oczywiście to nie były oficjalne nazwy, ale z czasem niektórzy o tym zapomnieli.

    Cofając się w czasie, trzeba powiedzieć, że koło roku 1987 sytuacja fanów nie wyglądała zbyt wesoło. Od czterech lat nie było nowych filmów, Lucas zaś unikał jak ognia tematu prequeli, nie mówiąc o sequelach. Wydawało się już, że ich nie nakręci. Seriale telewizyjne, które rozwalały uniwersum dodając tam przedziwne rzeczy („Ewoks” i „Droids”) także się kończyły. Spin-offy telewizyjne (Ewoki) pozostawiały wiele do życzenia. Książek nie było. Rynek figurek się załamywał. Marvel także właściwie skończył już serię komiksową. „Gwiezdne Wojny” były prawie martwe. Owszem pojawiały się też pozytywne sygnały, choćby współpraca z Disneyem, która zaowocowała powstaniem Star Tours. Jednak saga nie wyglądała na żywą i zdolną do reanimacji.

    Konwenty fantastyki mają swoją długą historię w USA. Także konwenty tematyczne, zwłaszcza te poświęcone „Star Trekowi”, pozwoliły fanom lepiej wpływać na twórców i naprawiać pewne ich błędne decyzje. Gdy jednak mówi się o konwentach i „Gwiezdnych Wojnach” to warto przypomnieć sobie pewną historyjkę dotyczącą Comic-Conu. Tam właśnie w 1976 po raz pierwszy zaczęto reklamować „Nową nadzieję”, właściwie nie mając nic (w tym fotosów, czy zwiastuna). Posiłkowano się plakatem, a potem książką. Jednak zdobywanie serc fanów zaczęło się właśnie od konwentu. Po premierze filmu z pewnością na takich konwentach jak Comic-Con można było znaleźć coś o „Gwiezdnych Wojnach”, ale nie było jeszcze konwentu tematycznego. Nikt nawet nie zdawał sobie sprawy, czy to się sprawdzi. Choć w przypadku „Star Treka” się sprawdzało.

    Jednak z okazji 10 rocznicy premiery postanowiono zorganizować pierwszy oficjalny konwent dedykowany „Gwiezdnym Wojnom”. Zorganizował go magazyn Starlog oraz firma Creation Conventions. Lucasfilm dołożył pewnie swoje trzy grosze, ale raczej przyglądał się uważnie przedsięwzięciu i liczył na zyski. Oficjalna nazwa skrócona to „Starlog Salutes Star Wars” z podtytułem „Star Wars 10th Anniversary Convention”. Pełna nazwa zaś brzmiała „A 10th Anniversary Tribute to George Lucas and the Galaxy Far, Far Away Which He Created”. Nic dziwnego, że po latach ludzie woleli to określać skrótowym mianem Celebration.

    Konwent odbył się w Los Angles (Kalifornia) w hotelu Stouffer Concourse (adres 5400 W. Centrury Blvd) w dniach 23-25 maja 1987. Jak łatwo się domyśleć główną atrakcją było spotkanie z Georgem Lucasem. Spotkania z Georgem zawsze ściągają największe tłumy i najtrudniej się na nie dostać. Wizyta George’a była historyczna z jednego powodu. Oprócz Flanelowca pojawił się niespodziewanie jeszcze jeden gość, mało znany fanom „Gwiezdnych Wojen”, ale bardzo dobrze znany fanom „Star Treka”. To był Gene Roddenberry, czyli właśnie twórca tej drugiej, kultowej kosmicznej serii. Dziś ten konwent głównie wspomina się z powodu tego wydarzenia.

    Ten konwent z 1987 zaczął też wprowadzać pewne tradycje, przejęte później przez Celebration. Jedną z nich była olbrzymia papierowa ściana, gdzie każdy fan mógł zostawić swój podpis. Została ona potem wystawiona między innymi na Celebration IV, obok ustawiono nową, na której kolejni fani mogli się uwiecznić. Inna tradycja to oczywiście okolicznościowe gadżety, w tym plakaty.

    Na koniec kilka pamiątkowych zdjęć z konwentu.

    Skoro zaś jesteśmy przy konwentach, które nie należą do głównego nurtu warto wspomnieć też o pewnym polskim wydarzeniu. W roku 2000 w Łodzi został zorganizowany konwent o nazwie „Star Wars Celebration 2000”. Oczywiście nie był to oficjalny konwent robiony za zgodą Lucasfilmu, a raczej fanowskie przedsięwzięcie, którego głównym punktem było wspólny seans „Mrocznego widma”. Miano też zorganizować koncert muzyki, ale niestety nie wyszło.
    KOMENTARZE (2)
    Loading..