TWÓJ KOKPIT
0

Epizod V: Imperium kontratakuje :: Newsy

NEWSY (566) TEKSTY (47)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

„Przeminęło z wiatrem”... i Star Wars

2015-02-14 07:33:27 oficjalna



Dziś Walentynki, czyli popkulturowe święto zakochanych, które pod pseudochrześcijańskim charakterem (św. Walenty to patron nerwowo chorych, epileptyków i innych osób z problemami umysłowymi, a także obecnie zakochanych) poniekąd kontynuuje tradycję rzymskich Luperkaliów, czyli święta ku czci Junony, patronki kobiet i małżeństwa, czyli w tamtejszej tradycji także i zakochanych. Tym, którzy nie mają dziś jeszcze planów na wieczór, polecamy dziś seans „Przeminęło z wiatrem”, jednego z największych klasycznych melodramatów wszechczasów. Bryan Young dopatrzył się kilku analogii między tym obrazem a „Gwiezdnymi Wojnami”.

Rok 1939 jest uznawany przez wielu za jedno z najlepszych filmowych lat jakie Hollywood miało. Tak więc po Gunga Dinie tym razem zajmiemy się tym jaki wpływ na „Gwiezdne Wojny” wywarł Najlepszy Film z tego roku. Na pierwszy rzut oka może się wydawać bowiem, że „Przeminęło z wiatrem” nie ma wiele wspólnego z „Gwiezdnymi Wojnami”.

Dobra, może jest ich tam więcej niż zgadliśmy. Dla tych, którzy nie znają „Przeminęło z wiatrem”, jest to opowieść o młodej dziewczynie imieniem Scarlet O’Hara, wybucha wojna secesyjna a ona musi robić wiele rzeczy, by przetrwać. Film równoważy elementy komediowe, romantyczne, sceny akcji i w pewien sposób dokumentuje czas który teraz jest „jak zapamiętany sen. Cywilizacja, która przeminęła z wiatrem”.

„Gwiezdne wojny” to film tego samego typu w wielu względach, gdzie akcja, przygoda, romans i komedia są wymieszane w jednym, gotującym, niesamowitym garze. Nieprzypadkowa oba te filmy zawierają czarującego łotra czy to w formie Rhetta Butlera czy Hana Solo. Jest też silna kobieta, która robi to, w co wierzy i to co trzeba zrobić, czyli Scarllet O’Hara i księżniczka Leia. Han i Rhett są bystrymi łotrzykami, przemytnikami i lekkoduchami. Rhett zarobił fortunę na blokadach i okazało się, że ma złote serce, a Han Solo wciąż próbuje się dorobić. Han jednak także okazuje się bohaterem.

Rhett i Scarlett mają między sobą bardzo podobny typ relacji co Han i Leia. Nie ma możliwości, by nie zauważyć tonu między przyszłymi kochankami rozpoczętego w „Przeminęło z wiatrem” i wspaniale pociągniętego w „Imperium kontratakuje”. Myślę o scenie, w której Han i Leia po raz pierwszy całują się na pokładzie „Sokoła Millennium” i porównuję to z Rhettem mówiącym Scarllet:
- Nie, nie pocałuję cię. Ale to ci potrzebne. I to bardzo. Ktoś powinien cię całować. Ktoś, kto to potrafi.
A w dalszej części rozmowy Scarlett nazywa Rhetta:
- Zarozumiały, niecny łajdak!
Trudno tego słuchać nie słysząc słów Lei
- Zarozumiały, odpychający nefopas!

Nie powinno też być niespodzianką, że plakat zrobiony dla „Imperium kontratakuje” jest w gruncie rzeczy, niebieską, przesiąkniętą Hoth, wersją Hana i Lei całujących się, co odwzorowuje czerwono-żółty plakat „Przeminęło z wiatrem”, z płonącą Atlantą w tle i Rhettem który ma zaraz pocałować Scarlett, znajdujących się prawie w tej samej pozie. Nawet sam plakat często jest określany jako „Przeminęło z wiatrem”.

Jest też wiele podobieństw, które można znaleźć. Choćby stracenie przez Scarlett swojej posiadłości, Tary, co jest analogią do Lei tracącej Alderaan. Inni mogliby się kłócić, czy Luke Skywalker nie jest odpowiednikiem postaci Asleya Wilkesa, czyli trzecią osobą w tym miłosnym trójkącie, który nie może jednak być z główną kobiecą bohaterką.

Ale może największe podobieństwo między cyklem „Gwiezdne Wojny” a „Przeminęło z wiatrem” jest to, że są to filmy o niesamowitych efektach specjalnych, które przekraczały bariery tego, co można pokazać na ekranie w różnych erach. Nakładanie obrazów i obrazy tła były użyte prawie po raz pierwszy w kolorze właśnie w „Przeminęło z wiatrem”, a techniki te dopracowano w „Gwiezdnych Wojnach”. W obu przypadkach bariery były łamane, a nad wszystkim czuwał jeden człowiek (David O. Selznick i George Lucas), zdeterminowany by opowiedzieć tę historię we własny sposób.

Dla tych, którzy chcieliby obejrzeć „Przeminęło z wiatrem” sugeruję zarezerwować sobie z jakieś pięć godziny w sobotnie popołudnie, lub podzielić ten film na dwie noce (po przerwie). To film który wciąż się dobrze trzyma i zadziwiające jest to, jak dobrze jest zrobiony. Żarty wciąż są śmieszne, dialogi wciąć mocne, a powieść wciąż mądrze skonstruowana nawet jak na dzisiejsze standardy. To film, który także zapiera dech w piersiach. Przemówienie Hattie McDaniela w drugiej połowie tego filmu uderza mnie prawie tak mocno jak oglądanie rozkazu 66.

Jeśli chcecie oglądać to z dziećmi sugeruję rozbicie na dwie noce. MPAA oceniło film ratingiem G, czyli jest odpowiedni dla wszystkich, ale sugerowałbym przygotować dzieci i porozmawiać z nimi o wojnie secesyjnej, niewolnictwie i rasizmie. Jeśli wytrzymają siedzieć i oglądać tak długo, to sam film powinien być dla nich wystarczającą nagrodą. To coś co oglądałem z moimi dziećmi i były zadowolone zarówno z filmu jak i rozmowy, którą spowodował.

A i jeszcze jedno, jeśli uwzględni się inflację to wciąż najbardziej dochodowy film wszechczasów, który pokonałby „Gwiezdne wojny” o 200 milionów. To po prostu wspaniały film.



A jakby tych kilku godzin komuś było mało, to zostaje jeszcze Casablanca, która także ma gwiezdno-wojenne konotacje.

Tłumaczenia kwestii filmowych za WikiCytaty.
KOMENTARZE (5)

10 najlepszych chwil z Hanem i Leią

2015-02-13 09:23:57 YouTube

Przed nami walentynki, a ekipa z oficjalnej znowu postanowiła wykorzystać tę okazję i zaprezentowała kolejną listę z serii "Starwars.com 10", ponownie skupiającą się na najlepszych momentach z jedną z najlepszych par w "Gwiezdnych Wojnach" - Hanie i Lei. W przeciwieństwie jednak do zeszłorocznej edycji, poniższe zestawienie ma inną kolejność. Zapraszamy do oglądania.



A jakie chwile z przemytnikiem i księżniczką Wy lubicie najbardziej?
KOMENTARZE (3)

Zmarł Richard Bonehill

2015-02-07 07:11:21

W wieku 67 lat zmarł Richard Bonehill, Brytyjczyk którego przede wszystkim pamiętamy jako Niena Nunba z „Powrotu Jedi” (drugi pilot „Sokoła Millennium” podczas ataku na II Gwiazdę Śmierci). Bonehill był też statystą w „Imperium kontratakuje” i „Powrocie Jedi”. Grał szturmowców, żołnierza Rebelii oraz jednego z Mon Calamari.

Richard Bonehill raczej był szermierzem, statystą i czasem też kaskaderem niż aktorem. Przez 12 lat był trenerem w klubie szermierczym Turbo, a od 2007 aż do śmierci prezesem tej organizacji.

Poza „Gwiezdnymi Wojnami” wystąpił między innymi w „Flashu Gordonie” (z Maxem von Sydowem), „Ściśle tajne” (z Peterem Cushingiem), „Nieśmiertelny”, „Rob Roy”. Grał też epizody w serialach „Robin z Sherwood”, „Allo, Allo!” czy „Doktor Who”.

Zmarł 4 lutego 2015.
KOMENTARZE (3)

10 najlepszych ras obcych

2015-01-30 08:03:36 YouTube

Ekipa ze Starwars.com przygotowała nam kolejną listę najlepszych rzeczy z filmów i seriali (tym razem uwzględnili też "Rebeliantów") - w poniższym filmiku przypatruje się rasom obcym zaludniającym uniwersum. Zapraszamy do oglądania.



A jacy są Wasi ulubieni obcy ze świata GW?
KOMENTARZE (20)

10 najlepszych łowców nagród

2014-12-19 10:34:54 YouTube

Oficjalny kanał Star Wars na YouTubie po raz kolejny zamieścił filmik z serii "Starwars.com 10", czyli wybór 10 najlepszych aspektów świata GW. Niestety i tym razem jest to po prostu filmowa wersja poprzedniej listy dotyczącej łowców nagród. Warto jednak obejrzeć zestawienie, choćby ze względu na miejsca na podium, które swego czasu wzbudziły spore kontrowersje. Zapraszamy do oglądania.



A jak Wy byście ułożyli swoją listę?
KOMENTARZE (36)

Kolejna postać z Trylogii zadebiutuje w "Rebeliantach"

2014-12-15 19:55:59 TV Guide

Serial "Star Wars Rebelianci" wraca w styczniu, a tymczasem powoli nakręca się machina promująca drugą połowę sezonu. Na TV Guide ukazał się artykuł, którego autorzy zdradzają kogo zobaczymy w odcinku "Path of the Jedi". Tą postacią będzie sam mistrz Yoda.

Ale doprecyzujmy: właściwie nie zobaczymy, a jedynie usłyszymy. Wedle artykułu Yoda pojawi się jedynie w formie "bezcielesnego głosu", aby zaoferować pomoc Kananowi i Ezrze. Ale, co ciekawe, nie wcieli się w niego (jak to było do tej pory w "Wojnach klonów") Tom Kane, lecz Frank Oz, czyli aktor użyczający mu głosu w filmach. Filoni tak tłumaczy kwestię "bezcielesności": Osobiście poczułem, że Yoda jako to coś bezcielesnego mniej skonfunduje widownię. Nie chcę, byście pomyśleli, że umie teleportować się z planety na planetę (...). Nie chcę, by ktokolwiek pomyślał, że opuścił Dagobah. W odcinku podobno mają pojawić się odwołania do "Imperium kontratakuje" i "The Clone Wars".

"Path of the Jedi" oficjalnie ma zadebiutować 5 stycznia, ale artykuł potwierdza, że ukaże się on już 29 grudnia na WATCH Disney XD. Na razie nie ma jeszcze oficjalnego klipu z epizodu, ale jego fragment możecie zobaczyć pod koniec poniższego filmiku.



Zapraszamy do dyskusji na forum.
KOMENTARZE (10)

O „Star Wars Costumes: The Original Trilogy” słów kilka

2014-12-04 17:10:56 oficjalna



Brandon Alinger to autor nowego albumu o kostiumach z klasycznej trylogii. Podzielił się on na oficjalnym blogu swoimi przemyśleniami i wspomnieniami związanymi z powstawaniem tegoż dzieła.

Jedną z najlepszych rzeczy przy pisaniu „Star Wars Costumes: The Original Trilogy” było studiowanie prac Johna Mollo. Mollo jest jednym z nielicznej grupy osób, która może dumnie oświadczyć, że pracowała bezpośrednio z George'em Lucasem przy projektowaniu oryginalnych „Gwiezdnych wojen”, co daje mu wyjątkową perspektywę postrzegania filmu i tego co stało się później.

Poza napisaniem słowa wstępnego do tej książki, Mollo był bardzo pomocny w moich poszukiwaniach. Znalazł czas na przeprowadzenie kilku międzykontynentalnych rozmów telefonicznych i grzecznie zaprosił mnie, bym go odwiedził w jego domu w Wielkiej Brytanii. Tam pokazał mi kilka swoich oryginalnych notatek ze spotkań z Georgem Lucasem i wyjaśnił swój respekt wobec kryształowej wizji postaci jaką miał reżyser. Mollo wspomina „Nową nadzieję” jako jeden z najbardziej zabawnych doświadczeń w jego pracy.

Podczas gdy wygląd kluczowych postaci „Nowej nadziei” został już ustalony przez Lucasa i twórcę konceptów Ralpha McQuarriego zanim Mollo rozpoczął pracę, to potem polegała ona na doszlifowaniu wczesnych projektów jak i stworzeniu wielu sił rebelianckich i imperialnych. Mollo pracował ręka w rękę z George'em Lucasem przy wszystkich rozwijanych kostiumach. Zaczynając od początków 1976 ta para miała cotygodniowe spotkania na których recenzowano najnowsze szkice i projekty.

– Moim modus operandi jest szkicowanie. Bawię się różnymi pomysłami – mówi Mollo. Dowód można znaleźć studiując ilustracje projektów, gdzie każda strona posiada wiele małych szkiców w różnych kształtach, formach, stylach zawierających elementy kostiumów. – Jeśli George’owi coś się spodobało to mówił, że to lubi, i to było to – dodaje Mollo.



Podczas gdy Mollo sprawia, że proces brzmi łatwo, naprawdę potrzeba było dużego wysiłku, by stworzyć i ciągle wybierać spośród pomysłów, które ostatecznie ukształtują wizualną estetykę filmu. Stroje zostały połączone podobnym designem nie przez przypadek. Przykładem jest paleta kolorów kostiumów.
– Schemat kolorów podstawowy był taki, by źli mieli czarny lub szary, z wyjątkiem szturmowców, którzy byli biali, a dobrzy mieli ziemskie kolory, płowe i białe – mówi Mollo.

Lucas wybrał wygląd postaci tak by współgrały z innymi elementami środowiska.
– Pracowałem bardzo ciężko nad całym wymiarem kolorów filmu – wspomina Lucas. – Technologia przeciw naturze. Cały technologiczny świat osadziłem w czerni i bieli, a organiczny w kolorach brązu.

Reżyser wiedział, że kolory kostiumów powinny mieć jakieś znaczenie, nawet tylko podświadomie.
– Chciałem by Luke i Ben i inni ludzie na Tatooine byli ubrani w brąz. Kostium Luke’a nie jest biały, to bardzo jasnobrązowy kolor. Strój księżniczki jest biały, ponieważ jest ona częścią technologicznego świata. Technologia nie jest twarzą zła, może być zarówno dobra jak i zła.

Ta dyrektywa odnosiła się także do droidów.
– Zastanawialiśmy się czy C-3PO nie powinien być jedwabno-chromowy jak roboty w „THX-1138” – kontynuuje Lucas. – Lubiłem odcienie chromu, ale uznałem, że C-3PO był bardziej ludzki niż roboty, więc uznaliśmy, że należy go uczynić częścią ludzkiej palety kolorów.

– Kolor to bardzo, bardzo trudna rzecz do użycia w kostiumie – dodaje Mollo, który wybrał wszystkie tekstylia do filmu. Czuł, że wybory kolorów Lucasa były idealne dla realistycznego świata. – Jasne kolory nie działają najlepiej w filmie, w szczególności czerwień i niebieski. George zawsze myślał o estetyce.

Wspominając swoją pracę z Lucasem, Mollo wyjaśnia, że relacje między reżyserem a projektantem były bardzo treściwe.
– Jako projektant, rzeczy które chcesz robić najchętniej robisz nie pytając o nie specjalnie, czy prosząc o pozwolenie, ale to jest codzienny proces. Jesteś przywiązany do czegoś, ale nie zawsze można ten pomysł użyć. Musisz interpretować scenariusz najlepiej jak możesz – mówi.

Mollo powrócił jako projektant przy „Imperium kontratakuje” choć nie dostał Oskara za swój wkład w oryginalny film. Wciąż trzymał się jednak tych samych zasad w sequelu jak w oryginalnym filmie, poprawił też wygląd znanych już postaci, zaprojektował też stroje dla nowych miejsc jak Hoth czy Miasto w Chmurach. To był ostatni film „Star Wars” Johna Mollo. Przy „Powrocie Jedi” podjęto decyzję by produkować kostiumy (w większości nowe) w Kalifornii a nie Londynie.

W moich rozmowach z Johnem Mollo zaskoczyło mnie to jak bardzo te projekty kostiumów w filmach są świadomie zamierzone. W tej skromnej opinii autora jest jakiś bagatelizowany geniusz. Mam szczerą nadzieję, że ukazany przeze mnie opis kostiumów w „Star Wars Costumes: The Original Trilogy” ukaże zarówno genialność kostiumów jak i ich twórców.


KOMENTARZE (4)

P&O 99: Gdzie się podziała drabina na X-wingu Luke’a?

2014-11-30 08:40:59



Kolejne pytanie uważnych i analizujących każdy szczegół fanów.

P: W „Nowej nadziei” widzieliśmy jak Luke wchodził do X-winga po drabinie a ta potem zostaje zabrana przez obsługę. Natomiast w „Imperium kontratakuje” na Dagobah, Luke wchodzi do X-winga a ona potem znika. To był jakiś automatyczny system, czy coś? A jeśli tak, to po co ten człowiek na Yavinie się tym bawił?

O: W listopadzie 2001 w sondzie na oficjalnej zapytano o to, którą tajemnicę sagi powinno się rozwiązać. Wygrało pytanie dlaczego Vader nie wyczuł Lei, ale aż 5 procent pytało się także o tę drabinę.

Samo pytanie wciąż jednak pozostaje aktualne, gdyż nie ma ostatecznych źródeł, które coś sugerują. Wiadomo na pewno, że żadne dane techniczne na temat X-wingów nie mówią o automatycznej samochowającej się drabinie, a sama firma Incom zaleca korzystanie z usług wykwalifikowanego personelu obsługi naziemnej.

Tyle, że na wielu planetach, takich jak Dagobah nie można liczyć na obsługę. Natomiast sam X-wing jest w stanie przewieźć 110 kilogramów ładunku, to zresztą było widać w „Imperium”, gdzie Luke miał zapasy. Właśnie tam można też przechowywać drabinę, tak by pilot mógł ją użyć podczas przebywania na lokacji.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Luke jej nie zdemontował, albo taki właśnie był jego zamiar, gdy wybierał się na Dagobah, albo to przypomina sytuację jakby ktoś jeździł samochodem z filiżanką kawy na dachu.

K: Czyli innymi słowy, Luke sam schował drabinę, po tym jak już wszedł do X-winga, ale akurat tej sceny nie było w filmie, więc „znikająca” drabina to nie błąd. Zaś wszystkim fanom drabin polecamy to zdjęcie:



Czyli drabiny pewnie będą w „Przebudzeniu Mocy”.
KOMENTARZE (8)

30 lat „Przygody wśród Ewoków”

2014-11-27 17:55:07

Dziś lekko zapomniany, ale pierwszy filmowy spin-off „Gwiezdnych Wojen” ma dokładnie trzydzieści lat. Faktem jest, że w 1978 pojawił się „Star Wars Holiday Special”, ale ta godzinna produkcja telewizyjna była bardziej programem świątecznym, a nie pełnym filmem. Przygoda wśród Ewoków (The Ewok Adventure lub też Caravan of Courage - to drugie to tytuł pod jakim wyświetlano tę produkcję w Europie) zadebiutowała 25 listopada 1984. Trwający 96 minut film był oczywiście produkcją telewizyjną, stworzoną dla ABC, którą w 1984 obejrzało 65 milionów widzów. Tylko jeden film w ABC w tamtym roku obejrzało więcej osób. Pierwszy spin-off „Powrotu Jedi” dostał też dwie nominacje do nagrody Emmy, za najlepszy program dla dzieci oraz za efekty specjalne. Tą drugą zresztą produkcja dostała.

Film był produkcją telewizyjną, jednak trafił też do kin, choć w ograniczonej ilości. Bardziej na zasadzie ciekawostki zaspokajającej popyt, niż produkcji bezpośrednio kierowanej na ten rynek.



Na powstanie filmu duży wpływ miała Amanda Lucas, adoptowana córka George’a, która bardzo mocno przywiązała się do Ewoków. Fabuła filmu nie miała być skomplikowana. To opowieść o rodzinie rozbitków, którzy wylądowali na magicznym księżycu Endora zamieszkałym przez Ewoki. Główne role zagrali Warwick Davis (jak Wicket), Aubree Miller jako Cindel Towani oraz Eric Walker jako Mace Towani. Budżet filmu nawet jak na tamte czasy był oszczędny i wyniósł 3 miliony USD. Większość zdjęć powstała w hrabstwie Marin oraz w lesie Redwood w Kalifornii, nieopodal siedziby Lucasfilmu. Dużo z nich powstało dokładnie w parku zwanym Roy’s Redwoods, który znajduje się w odległości pięciu mil od rancza Skywalkera. Zdjęcia kręcono w lipcu i sierpniu 1984. Davis i Walker dostali specjalne zadanie, by podczas kręcenia filmu tworzyli dokument, trochę jak to było z „Return of the Ewok”.

Początkowo tytułem roboczym tej produkcji było „The Ewok Holiday Special”, ale zmieniono to bo nie chciano nawiązywać do „niesławnej” produkcji telewizyjnej.

Aubree Miller (rocznik 1979), która miała zaledwie sześć lata, była dziecięcą aktorką z pobliskiego Sebastopola (w Kalifornii). Była to jej pierwsza filmowa rola. Niektóre źródła sugerują, że miała ona wtedy nie sześć a cztery lata.

Amerykanie kojarzą też głos narratora, którym był Burl Ives. Najbardziej znany jest z filmu Rudolph, the Red-Nosed Reindeer z 1964.

Specjalnie dla potrzeb tego filmu ILM stworzył powieki dla śpiących Ewoków. Oryginalne maski używane w „Powrocie Jedi” ich nie miały. Dopiero na wydaniu blu-ray dodano je komputerowo i teraz Ewoki mrugają.

Wszyscy aktorzy grający Ewoki pod kostiumami nosili niebieskie dziecięce piżamy.

Rozbity okręt rodziny Towanich, był pewnym nawiązaniem do „Imperium kontratakuje”, użyto tam fragmentów skrzydła snowspeedera.

Bardzo wiele produktów żywnościowych, które pojawiają się w filmie to owoce kupione na targu warzywnym w Marin oraz w Chinatown w San Francisco.

Za szkice koncepcyjne i projekty odpowiadał Joe Johnston. Jest on też autorem jednej z książeczek związanych z produkcją, The Adventures of Teebo.

Formalnie reżyserem tego filmu był John Korty, ale część wybranych przez siebie ujęć wyreżyserował osobiście George Lucas. Aktorzy wspominają, że Lucas był zdecydowanie bardziej reżyserem od technicznych spraw, które przebiegały wtedy dużo szybciej i sprawniej. Korty zaś zajmował się bardziej prowadzeniem aktorów. Efekt był taki, że Lucas nie zawsze bywał na planie, a jedynie wtedy, gdy go to interesowało. Formalnie rzecz ujmując Lucas nie był reżyserem od „Nowej nadziei”, jednak zarówno w „Imperium kontratakuje” jak i „Powrocie Jedi” miał duży wpływ na to jak wyglądały zwłaszcza te sceny, które go szczególnie interesowały. Tu było dokładnie to samo. Zresztą podobne zaangażowanie widać w innych jego produkcjach jak choćby „Willow” czy „Red Tails”. Lucas nawet gdy nie brał udziału w zdjęciach to pojawiał się na planie by zobaczyć jak idzie praca.

John Korty odpowiadał też za zdjęcia do filmu. Efektami specjalnymi zajęli się specjaliści z ILM, w tym Denis Muren, John Berg i Phil Tippett. Sam film był na tyle popularny, że doczekał się sequela oraz spin-offa w postaci serialu animowanego.

Więcej o filmach o Ewokach pisaliśmy tutaj.
KOMENTARZE (8)

Kolejne polskie plakaty do trylogii

2014-11-26 17:24:39

O pracach Michała Krasnopolskiego, który w ramach swojej pracy dyplomowej zaprojektował cykl plakatów filmowych (także dotyczących klasycznej trylogii) pisaliśmy przeszło rok temu. Tym razem nasz rodzimy artysta przygotował coś specjalnego, kolejne plakaty już tylko i wyłącznie do klasycznej trylogii.



Więcej prac artysty można obejrzeć na jego stronie, natomiast te i inne plakaty można sobie zamówić na Society6. Wszystkie są w 68x98 cm w 300dpi, także nawet na największym formacie jakość powinna być zadowalająca.
KOMENTARZE (12)

P&O 97: Kto szkolił Obi-Wana?

2014-11-16 08:41:32



To, że niektórzy fani z USA (i nie tylko) traktują wszystko, co jest powiedziane w filmach jak prawdę objawioną to już wiemy. Gorzej, że czasem robią tak też twórcy książek czy komiksów. Tu mamy dokładnie taki przykład, gdzie fan traktuje wypowiedź Kenobiego jako prawdę objawioną, a nie jako część rozmowy.

P: W „Imperium kontratakuje”, Ben mówi Luke’owi, „Będziesz się uczył od Yody, Mistrza Jedi, który mnie szkolił”. A w „Mrocznym widmie” widzimy, że szkolił go Qui-Gon Jinn. Która wersja jest prawdziwa?

O: Żadna nie jest błędna, gdyż te fakty nie wykluczają się wzajemnie. Obi-Wan był szkolony zarówno przez Yodę jak i Qui-Gon Jinna. W „Ataku klonów” jest scena w której widać, jak Yoda szkoli wszystkich Jedi w czasie ich wczesnych lat. Młodzi Padawani są zgrupowani w „klany” takie jak Klan Niedźwiedzi z „Ataku klonów”. Dopiero gdy dzieci podrosną, są kojarzone w pary z Rycerzem bądź Mistrzem Jedi i tworzą ten specyficzny związek między mistrzem a uczniem.

K: W starym kanonie bardzo ładnie tę sprawę opisano w książce młodzieżowej Narodziny Mocy Dave’a Wolvertona, która rozpoczęła serię „Uczeń Mocy” (pisaną w zdecydowanej większości przez Jude Watson). Tam właśnie zawarte zostały wszystkie sprawy związane z wyborem padawana. I choć sama powieść jest starsza niż „Atak klonów”, to dodanie młodzików bardzo ładnie się z nią skomponowało.
KOMENTARZE (7)

Odeszli w ciągu roku

2014-11-02 08:24:00

Drugi listopada to tradycyjnie w polskim kościele katolickim Dzień Zaduszny, w którym to dniu wspominamy bliskich zmarłych i modlimy się za ich dusze, mogące przebywać w czyśćcu. Obchodzenie All Souls' Day różni się jednak, w zależności od kręgu kulturowego i miejsca na globie ziemskim. W oderwaniu od religii ten dzień skłania nas również do refleksji i wspomnień dotyczących ludzi, którzy wywarli na nas jakiś wpływ, których lubiliśmy, ceniliśmy, najczęściej znanych publicznie. Tak też jest w przypadku naszego starwarsowego światka, który stracił w 2014 roku trzy osoby, związane ze Starą Trylogią i "starym" kanonem.



Christopher Malcolm (19 sierpnia 1946 - 15 lutego 2014), rola Zeva Senesci/Rogue Two w „Imperium kontratakuje”.



Malcolm Tierney (25 lutego 1938 - 18 lutego 2014), rola Shanna Childsena w „Nowej nadziei”.



Aaron Allston (8 grudnia 1960 - 27 lutego 2014), twórca trzynastu powieści i kilku opowiadań Star Wars.




KOMENTARZE (7)

P&O 95: Jak wielki był niszczyciel używany w filmie?

2014-11-02 07:36:05



Tym razem pytanie techniczne o wymiary niszczycieli gwiezdnych, a raczej ich modeli. Odpowiada Lorne Peterson, modelarz, autor albumu Sculpting a Galaxy: Inside the Star Wars Model Shop.

P: Jakiej wielkości był Gwiezdny Niszczyciel używany w filmach?

O: Liczba zależy od niszczyciela używanego w filmach klasycznej trylogii. Pierwszy z nich z „Nowej nadziei” miał 3’ (stopy) długości (to jest koło 91 cm) i w praktyce był mniejszy niż łamacz blokady, którego ścigał (on miał 6’3” (6 stóp i 3 cale) (194 cm)).

Niszczyciele gwiezdne w „Imperium kontratakuje” zostały zbudowane kompletnie na nowo, zmieniono ich wewnętrzne i zewnętrzne szczegóły, dodano więcej świateł. A także były dłuższe, miały koło 8’ długości. ILM także wybudował modele samych wieżyczek (jedną wielkości 4’ drugą 10’). Oraz boczne paski okrętów zostały wydłużone (z 1 1/8” do 1’6”). To te modele używano w zbliżeniach.

Superniszczyciel Vadera miał 9,25 stopy (282 cm).

K: Co do wymiarów „Executora” to warto zapoznać się z tym artykułem.
KOMENTARZE (3)

10 najlepszych potworów

2014-10-31 10:49:38 YouTube

Przed nami kolejna odsłona "Starwars.com 10", czyli dziesięciu najlepszych rzeczy z "Gwiezdnych Wojen" wedle ekipy Starwars.com. Tym razem przygląda się ona potworom - i niestety znowu jest to dokładnie takie samo zestawienie jak poprzednie. Niemniej jednak, warto je obejrzeć.


KOMENTARZE (4)

O nowej adaptacji trylogii dla młodzieży

2014-10-20 17:32:17 oficjalna



W tamtym tygodniu nakładem wydawnictwa Disney Lucasfilm Press pojawiła się nowa adaptacja klasycznej trylogii widzianej oczyma Luke’a Skywalkera dedykowana młodszym czytelnikom. Odpowiada za nią Tony DiTerlizzi, który postanowił trochę napisać o swojej pracy na oficjalnym blogu. Książka została wydana w dwóch wersjach, zwykłej (kosztuje 19,99 USD) oraz limitowanej (100 USD).

Gdybym mógł się cofnąć do 1977 i pokazać siedmioletniemu Tony’emu, superfanowi „Star Wars”, kopię książki „The Adventures of Luke Skywalker, Jedi Knight”, głowa Tony’ego wybuchłaby niczym Gwiazda Śmierci. Podczas mojej kariery wiele razy odczuwałem wpływ oryginalnych filmów na moją rozrastającą się wyobraźnie młodego artysty i pisarza. Moje dziecięce uwielbienie tych filmów ewoluowało w zamiłowanie mistycznych opowieści. Prawdę mówiąc, gdy rozwijałem „Kroniki Spiderwick” często używałem „Gwiezdnych Wojen” jako stenografii by wyjaśnić punkty fabuły czy archetypy postaci. Na przykład Hogsqual (hobgoblin oportunista) był oznaczony jako nasz Lando Calrissian. Podobnie w „Spiderwick” eksplorowaliśmy tematy gniewu i tego jak może wpływać, na kontrolę czy czyjeś akcje, nie inaczej jak Ciemna Strona Mocy. Natomiast jako ilustrator staram się, by autentyczne budowanie świata widoczne w uniwersum George’a Lucasa było obowiązkowym składnikiem, który przesiąka moje wszystkie książki.

Gdy Lucasfilm poprosił mnie, bym wziął wizjonerskie koncepty Ralpha McQuarriego i opowiedział na nowo historię Luke’a Skywalkera dla młodszych czytelników, to było więcej niż honor dla mnie. Podziwiałem prace Ralpha, odkąd po raz pierwszy skopiowałem jego rysunki z mojej własnej kopii The Art Of Star Wars (tej z oślimi uszami). A ponieważ nie ma go już wśród nas, chciałem oddać hołd dziedzictwu Ralpha, więc zasługuje on na to by nowe pokolenie poznało jego bogaty, artystyczny geniusz. Chciałem by jego malunki zostały reprodukowane w największej możliwej skali, a każda strona rozkłada się w jego niewątpliwą paletę. Dla tych większych obrazów, uprosiłem ludzi z archiwów Lucasfilmu by przygotowali skany wysokiej rozdzielczości jego oryginalnych dzieł. To coś co jest normą w produkcji i projektowaniu książek z obrazkami, ale nie było zrobione z pracami Ralpha (!).





Mam nadzieję, że w „The Adventures of Luke Skywalker, Jedi Knight” przyjaciele fani, zarówno młodzi jak i starzy, poczują dokładnie to samo kiedy po raz pierwszy weszli w… odległą galaktykę.

Nie mogę się cofnąć do 1977, ale mogę powiedzieć, że to jest 40-coś jest na księżycu Endor. Nie tylko mogę dzielić się moją ulubioną opowieścią z dzieciństwa z moją siedmioletnią córką, ale też mogę dodać specjalną limitowaną edycję tej książki do mojej domowej biblioteki „Star Wars”. Limitowana wersja zawiera trzy dodatkowe rysunki McQuarriego, które zostały wybrane sponad 200 obrazów przechowywanych w archiwach Lucasfilmu. Wybrałem te obrazy, które moim zdaniem oddawały najpełniej zakres możliwości Ralpha, od zręcznych statków kosmicznych walczących nad Gwiazdą Śmierci po bujne środowisko Dagobah, czy bezwzględne gangi obcych łowców nagród spacerujących przy zachodzie słońca na Bespin. Wiec usiądź sobie ze swoim młodym Padawanem (lub wewnętrznym Jedi) i baw się słowami i obrazami z oryginalnej klasycznej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. I niech Moc będzie z tobą.


KOMENTARZE (4)

Saga na Blu-ray w 2015? A może na urządzeniach mobilnych?

2014-10-09 21:03:35

Wygląda na to, że 4K Blu-ray zostało oficjalnie przyjęte do realizacji. Według prezesa Blu-ray Disc Association Global Promotions Committee, specyfikacja nowego standardu będzie dostępna w pierwszej połowie 2015, a to znaczy, że komercyjnie filmy w nowych wydaniach powinny być dostępne z końcem roku 2015. 4K Blu-ray to nie tylko większa rozdzielczość (3840x2160), ale także większa ilość klatek (do 60), lepsza kompresja, no i najważniejsze zwiększenie pojemności dysków z 66 GB do 100 GB. To idealny moment by wejść wtedy na rynek z nowym wydaniem „Gwiezdnych Wojen” i okazuje się, że wcale nie jest to takie niemożliwe.

Otóż we Włoszech pojawiła się reklama na której Disney prezentował możliwości oglądania ich filmów na urządzeniach mobilnych. Cały nowy serwis z aplikacjami, grami, czy filmami, wszystko dostępne na tabletach, smartfonach czy PC. Wśród fragmentów różnych produkcji, które mają być dostępne na tej platformie pojawiły się także ujęcia z „Nowej nadziei”. Reklama była dostępna też w sieci, ale już została usunięta.

W każdym razie pojawia się tu jeszcze jedno istotne pytanie, co z prawami do filmów? Na razie prawa do dystrybucji wciąż pozostają w Foxie. Prawdopodobnie dlatego zamrożono też premiery kolejnych epizodów w 3D. Co gorsza dla Disneya prawa do „Nowej nadziei” powinny pozostać w 20th Century Fox także po 2020. Więc jeśli Disney reklamuje już dostępność klasycznej trylogii, to oznacza, że prawdopodobnie dogadali się z Foxem co do odkupienia lub przekazania praw. Podobną umowę mają już z Paramountem i „Indianą Jonesem”. Oficjalnie jednak nic nie potwierdzono.

W każdym razie coraz głośniej się robi na temat obu trylogii „Gwiezdnych Wojen” dostępnych na VOD jak i o nowej konwersji, także niezmienionej wersji. Tak więc jak widać Disney czeka na to kiedy będzie mógł zarabiać na sześciu klasycznych już filmach, więc kto wie, może jak uzyskają do nich prawa to doczekamy się w kinach wersji 3D „Ataku klonów”, „Zemsty Sithów”, „Nowej nadziei”, „Imperium kontratakuje” i „Powrotu Jedi”. Może nawet i jeszcze raz „Mrocznego widma”, a jeśli nie to z pewnością wszystkie te filmy będą na VOD i nowych BD.
KOMENTARZE (2)
Loading..