Opowieści o byciu pisarzem mówią, że to odludna i samotna praca, gdzie ktoś trudzi się na jakimś strychu czy czymś takim. Rzeczywistość jest z goła inna i to nie tylko dla nas. Każdy pisarz pracujący w tradycyjnym modelu wydawniczym, przynajmniej współpracuje z redaktorem, edytorem, czy zespołem odpowiedzialnym za wygląd i projekt. Często są też czytelnicy, którzy wnoszą swoje uwagi i perspektywę do nowej książki, przyjaciele i małżonkowie, którzy zarzucają pomysłami, inni pisarze z którymi siedzi się w barze i rozmawia o rzemiośle i interesach. Więc tak na początek, w celu wyjaśnienia: pisanie jest wtedy samotną pracą, gdy porówna się to z czymś takim jak wsparcie techniczne czy consulting.
Pisanie czegoś w stylu „Gwiezdne Wojny”? Zupełnie inny poziom współpracy. Gdy weszliśmy do tego projektu, to już wówczas było tu gdzieś między 80 a 90 pisarzy, którzy stworzyli same tylko powieści w Expanded Universe. Ostatnie szacunki wskazują, że w książkach, komiksach, grach, serialach telewizyjnych i innych źródłach uniwersum „Gwiezdnych Wojen” ma więcej historii niż jest atomów we wszechświecie, choć to ostatnie zdanie może być lekko przesadzone.
Przy każdym tak wielkim dziele, jedną z rzecz o której trzeba pomyśleć to gdzie są wejścia. Obie połówki Jamesa S.A. Coreya pracowały przy wieloczęściowym, pisanym przez wielu autorów projekcie takim jak seria „Wild Cards” George’a R.R. Martina, więc obaj doskonale wiedzieliśmy, że potrzeba, zarówno teraz jak i wcześniej, mieć coś co wciągnie ludzi niezaznajomionych jeszcze z większym, rozrastającym się projektem. Coś co sprawi, że poczują się komfortowo i wciągnie ich bardziej, a kiedy skończą pomyślą „to było fajne. Czy jest tego więcej?”
No i „Honor Among Thieves”.
Uczciwie mówiąc, zadanie jakie nam zaoferowano to była najlepsza rzecz o jaką można było nas poprosić. Osadzone między „Nową nadzieją” i „Imperium kontratakuje”, koncentrujące się na Hanie Solo? Obaj dorastaliśmy na „Gwiezdnych Wojnach” a z Hanem Solo z „Nowej nadziei” się najbardziej identyfikowaliśmy, zwłaszcza gdy byliśmy młodzi a nasze umysły były słabe i podatne. Szansa by tam wrócić, napisać o postaci w tamtym okresie jej życia? Nie było lepszego kąska, który można by nam zaoferować.
A ponieważ te oryginalne filmy dużo dla nas znaczyły, postanowiliśmy skorzystać z szansy, jaka się przed nami otworzyła i wejść. Istotną rzeczą jeśli chodzi o „Honor Among Thieves” jest to, że to książka „Star Wars” po którą może sięgnąć każdy, kto nie czytał tych książek. Owszem jest umieszczona w Expanded Universe, nawiązuje do wielu innych dzieł, które zapychały półki i wyobraźnie fanów takich jak my przez ostatnie kilka dekad. Dodaje historii, dorzuca postaci i sytuacje do potrawki z którą będą musieli się zmierzyć ludzie, którzy przyjdą po nas. Zachęca też niecodziennego i nic nie podejrzewanego czytelnika, który przy odrobinie szczęścia z nami zostaną.
No i kiedy mieliśmy już plan zatwierdzony i zaczynaliśmy pracować nad pierwszymi wersjami rozdziałów, rozniosła się wieść o Disneyu.
Nie zamierzamy kłamać w tej sprawie. Ale nastał dziwny okres dla powieści EU. Zarówno newsy jak i posty na forach są wypełnione pytaniami o kanoniczność i kierunek w którym zmierzają „Gwiezdne Wojny”. Ten olbrzymi twór, kochany i inspirujący jakim jest Expanded Universe został zakwestionowany w momencie, w którym staliśmy się jego częścią. Chcieliśmy napisać zaproszenie do tej serii dla osób, które jej nie znają, a teraz będą nowe filmy, może seriale, prawdopodobnie książki, które mogą zostawić część lub nawet całość tego dorobku.
I tu jest haczyk. Jeśli mielibyśmy zrobić to jeszcze raz, nie zmienilibyśmy tego. „Gwiezdne Wojny”, niezależnie czy są to prace Lucasa, seriale telewizyjne, Expanded Universe czy niekanoniczne gry LEGO to jeden z centralnych symboli science fiction w ostatnim półwieczu, więc ponowne ich odkrycie zmieni wiele rzeczy, ale nie zmieni tego faktu. „Honor Among Thieves” miało być książką, którą będzie można się cieszyć jak częścią Expanded Universe, ale można też wciągnąć swojego chłopaka, który nigdy nie czytał tych rzeczy. I wciąż jest.
Nas dwóch nie wie jaki ostatecznie los spotka EU. Nie wiemy, co przyniosą nowe filmy. Możemy tylko powiedzieć, że przyszłość „Gwiezdnych Wojen”, zupełnie jak ich przeszłość, tworzą oddani, twórczy i ogarnięci pasją fani, a każdy dodatek czy nowy kierunek sprawią, że podstawa będzie bogatsza a mitologia szersza. A jeśli sprawimy, że więcej ludzi przyjdzie się tu bawić i zrozumieją o co chodzi w tym konkretnym settingu tegoż uniwersum, to wygraliśmy.