Na IGN-ie
ukazał się wywiad z Dave'em Filonim, producentem serialu "Rebelianci", przeprowadzony po
Wonder Conie. Ponieważ rozmowa jest dość obszerna, tu prezentujemy jej najistotniejsze fragmenty.
Przy okazji, wiele programów telewizyjnych zaktualizowało już swój rozkład do najbliższej niedzieli, czyli 4 maja. Większość z nich twierdzi, jak pisaliśmy w
tym newsie, że tego dnia ujrzymy program "Mistrzowie Mocy". Jednak, wedle niektórych, takiego programu nie będzie na Disney XD, tylko wyłącznie na Channel, w jednym pojawił się również tajemniczy dopisek "reality TV", a w kilku alternatywny opis:
Poznaj tajniki Mocy z legendarnymi postaciami uniwersum "Gwiezdnych Wojen". Być może w najbliższych dniach wszystko się wyjaśni.
Co możesz powiedzieć o powołaniu "Rebeliantów" do życia? Zgaduję, że podjęto decyzję o generalnej erze, ale w jaki sposób ustaliliście datę pięciu lat przed "Nową nadzieją"?
Ta-a, to wszystko wyszło podczas rozmów z Simonem Kinbergiem i grupą opowieści w Lucasfilmie (...). Sądzę, że bardzo dobrze zdajemy sobie sprawę gdzie na osi czasu jest Luke Skywalker i jak nie chcemy w żaden sposób wejść na jego ścieżkę. Są rzeczy, które są wielkimi filarami, a którym nie chcemy przeszkadzać. Zawsze wierzyłem, że najlepiej jest znaleźć swoje miejsce, rozwinąć je i stworzyć nowe, ekscytujące postaci, w które ludzie uwierzą (...). Wydawało się, że pięć lat to dobry czas. Szczerze mówiąc, w filmach są wszelkiego rodzaju poszlaki i wskazówki, które ludzie, jeśli mają dość oleju w głowie i są uważni, to dostrzegą je i będą wiedzieć to, co ja i Simon, ponieważ mówimy tak: "Cóż, tu mówią coś interesującego. Więc nie możemy tego zrobić, to na nas wpływa." (...).
Mamy te centralne postaci. Serial nazywa się "Rebelianci". (...) W tej chwili czy możesz powiedzieć o tym, jakie mają powiązania z czymkolwiek innym, z większą grupą, czy może ci bohaterowie spotkali się i wszyscy mieli antyimperialne poglądy?
(...). Wydaje mi się, że napisy początkowe w "Nowej nadziei" mówią: "Rebelianci odnieśli pierwsze większe zwycięstwo przeciwko Imperium Galaktycznemu". To daje Wam wgląd w to, jak byli zorganizowani - nie za bardzo. Myślę, że jednym z podstawowych pytań, na które staramy się odpowiedzieć przy tworzeniu serialu, to jest jak długo zajęło im, Sojuszowi Rebeliantów, stanie się czymś groźnym? Czy oni kiedykolwiek byli groźni? Imperium chyba nigdy się nimi aż tak nie przejmowało. Jedyni, o których wiem, którzy trochę się ich bali, są goście dowodzącymi flotami gwiezdnymi. Im Rebelianci sprawiali kłopoty na froncie. Ale jak widzieliśmy w "The Clone Wars", są rebelianci, spójrzmy na Sawa Gerrerę i jego siostrę Steelę (...). Wszędzie są zalążki rebelii, ale czy są sojuszem? Trzeba poczekać i zobaczyć (...). Dla nas naprawdę zaczyna się od pięciu osób, które są przeciwko Imperium. Wiedzą, że jest złe i wszyscy mają własne powody, by walczyć (...). Mają różne motywacje, które pchnęły ich na drogę Robin Hoodów, a jest to coś większego, gdyby nasza grupa była częścią wielkiej kalamariańskiej floty - i to ma sens. Gdyby była taka flota, Imperium miałoby bardzo łatwy cel do zniszczenia (...).
Co więcej - myślę, że zagorzali fani to wiedzą - ale gdy skończyły się wojny klonów i Imperium przejęło władzę, to była to dobra rzecz. Senat to oklaskiwał. Ludzie na Coruscant myśleli: "Nareszcie wojna się skończyła!" A więc jest czas imperialnych rządów, które dla światów środka i wewnętrznych układów był - nie powiedziałbym "świetny" - ale naprawdę dobry. To nie jest to, czym były wojny klonów. Nie są atakowani. To Zewnętrzne Rubieże i tereny, które zostały zdobyte przez Separatystów, a które teraz są pod władzą Imperium, są prawdziwym problemem. Świetnym przykładem jest Tatooine. W "Mrocznym widmie" nie ma tam Republiki, ale na pewno jest Imperium [do czasów "Nowej nadziei"] i właśnie tak widzicie jak Palpatine rozszerza wpływy państwa pod przykrywką wojen klonów. A więc dostrzegacie, że Palpatine chce coraz bardziej i bardziej sprawować kontrolę. Także wszystko to musiało być przemyślane z wyprzedzeniem. To zabawne, ponieważ tak naprawdę nie jest to za bardzo obecne, ale wiecie, że istnieje i ostatecznie wpływa na reakcje naszych bohaterów (...).
Zawsze będą ci ludzie (...), którzy mówią: "mrok, mrok, mrok" (...). A więc pomówmy o tym, ponieważ Killian [Plunkett] powiedział, że serial będzie "lżejszy niż TCW" - co byś powiedział tym, którzy pytają: "Gdzie jest mrok?"?
Jak dla mnie, wrócę do oryginalnych "Gwiezdnych Wojen". Nie nazwałbym ich mrocznymi. Mają mroczne chwile (...). Powiem prosto, nie będziemy na tyle mroczni, by pokazywać wrzeszczącego Dartha Maula będącego skorupą po samym sobie, mieszkającym na planecie-śmietnisku, wiecie? To mroczne, nawet jak na Star Wars (...). Chcę pójść w miejsca, gdzie wiecie, że czarne charaktery są czarnymi charakterami. Ale przynajmniej dla mnie, gdybym miał narysować mapę serialu, to powiedziałbym, że zaczynamy w miejscu, wcale podobnie jak w "The Clone Wars", które jest zabawniejsze. Sądzę, że źli goście wciąż mają swój ton, ale ponieważ zaczynamy z perspektywy chłopca, to rzeczy mają lżejszy posmak. Ale potem niejako świat rośnie dookoła nich i wszystko robi się poważniejsze (...). Teraz patrzymy na nowe starwarsowe media, które wychodzą. Sądzę, że nie wszystko powinno być takie same. Spodziewałbym się, jak to jest w tradycji gier wideo - ona mają tendencję do bycia mroczniejszymi - a nowe filmy, jaki ton przybiorą, tego nie wiem (...). Dobre jest to, że teraz wszyscy w Lucasfilmie jesteśmy na tej samej stronie. I wiem więcej, niż mówię (...).
A więc nasz ton to klasyczne "Gwiezdne Wojny", mam nadzieję, że "Nowa nadzieja", ponieważ ta jest najbardziej zbalansowana. To znaczy, Vader się nie cacka. Kapitan Antilles na pewno to wie. A jednak macie takie rzeczy jak Jawów (...). Myślę, że gdy mówimy "lżejszy ton", mamy na myśli to, że jest czasem śmiesznie. Chyba wszyscy się zgodzą, że Marvel genialnie wnosi humor do filmów akcji. Potrzebują tego. Myślę, że w "Wojnach klonów" nie byliśmy tak dobrzy. Było mrocznie i poważnie przez większość czasu (...).
Ale szanuję to, że są fani, którzy chcą mrocznych, intensywnych przeżyć. Mój Boże, napędzam nimi moją ostatnią robotę. Ale znowu, gdy spojrzycie na Grega Weismana i jego pracę nad "Gargoyles" - zdziwiło mnie, że "Gargoyles" leciał na Disneyu (...).
Chciałabym również porozmawiać o głównych bohaterach (...). Zacznijmy od duetu Kanan i Ezra. Pokazanie Jedi jest zauważalne, zważywszy na czasy, w których dzieje się serial. Czy znowu będziesz miał przed sobą lata wypełnione pytaniami: "Co stało się z Kananem?"
(...). Chyba już się do tego przyzwyczaiłem, bo ludzie wciąż pytają mnie co z Ahsoką. Nie są usatysfakcjonowani zakończeniem, dopóki postać nie umrze, wiesz? (...). Ta-a, Kanan jest dla mnie świetną postacią, ponieważ zawsze zastanawiałem się co się stało z Jedi w tym okresie czasu. Czy po prostu po cichu umknęli w noc? Czy któryś z nich przetrwał rozkaz 66? Ilu z nich go przetrwało? Jakie mają doświadczenia? A więc z Kananem mieliśmy świetną okazję, by usiąść i zobaczyć skutki wydarzeń z wojen klonów. To dla mnie szczególnie ważne, ponieważ przez ostanie osiem lat walczyłem w tym konflikcie. A więc teraz mamy do czynienia z grupą postaci, które potykają się z reperkusjami tej ery, co jest naprawdę fascynujące (...). Mam nadzieję, że ludzie zrozumieją, iż [Kanan] jest innym mentorem niż Obi-Wan (...). Sądzę, że ważne jest to, że nie każdy Jedi uczy w taki sam sposób. Nie znają na pamięć wszystkich lekcji. Myślę, że Freddie Prinze Jr. odwalił kawał dobrej roboty, powołując go do życia, w tym też to, co on właściwie wie o Mocy? Jak rozkaz 66 i tego typu sprawy, wpłynęły na niego? Jak go przetrwał? (...). Mamy wszystkie te postaci, ale Kanan jest szczególny - chcieliśmy nawet, by jego zbroja, jego wygląd, świadczyły o erze, która przeminęła. Mówią o czymś wielkim, co już przeminęło. Dzieciak taki jak Ezra nic o tym nie wie. Ezra wie, że była wojna klonów, ale nie oglądał serialu (...).
Nie miał Netfliksa!
Tak, nie miał Netfliksa. Dlatego świetnie patrzeć jest z jego punktu widzenia, bo nagle mamy dzieciaka, który pełen jest pytań. Dla mnie największym jest - a jeśli macie dzieci, to pewnie dla nich też - co się dzieje, gdy ktoś się rodzi w tym czasie i umie używać Mocy? Ponieważ tak będzie, ponieważ Moc jest w nas wszystkich, tylko w niektórych bardziej. Gdy się rodzą, co się dzieje z takimi dziećmi? Teraz mówię do tych, którzy chcą ciemnej strony, pomyślmy. Czy naprawdę tylko Vader latałby dookoła i polował na wszystkich jak Herod? A może miał inkwizytora? Czy był ktoś, kto wspomagał go w jego wysiłkach - co, jak myślę, jest bardzo sensowne. A więc mamy taką postać, której całą misją jest wyszukiwanie i identyfikowanie ludzi. Wyobrażam sobie, że gdyby inkwizytor natrafił na kogoś takiego jak Obi-Wan, to szybko poleciałby to telefonu, zadzwonił do Vadera i powiedział: "Ten jest twój" (...).
Wiecie, tu zaczyna wyłaniać nam się obraz sytuacji, a to tylko z perspektywy Jedi i Sithów. Teraz przejdźmy do Hery i oczywiście fani, którzy znają jej pełne imię - Hera Sundulla - czynią wiele przypuszczeń jakie mogą być jej powiązania z postacią z wojen klonów, Chamem Syndullą, co moim zdaniem jest fantastyczne. Całym sercem popieram te przypuszczenia. Teraz niczego nie zdradzę, ale fajnie jest wrócić się i popatrzeć na historię walki o wolność i jak wpływa ona na nową wojnę. Jeśli chodzi o Herę, zdecydowanie chcieliśmy, aby była bardzo pewna siebie i umiała chwycić za stery, aby nie tylko Jedi popełniali wszystkie wielkie czyny - a więc dzielimy role. Sabine jest także częścią załogi, a w chwili, gdy nazywa się ją Mandalorianką, wiadomo, że ma się całą uwagę skupioną na sobie (...). Jest ona oczywiście ekspertem od materiałów wybuchowych, bardzo kumatą. Ale każde z nich ma własny powód, by dołączyć do bandy rebeliantów walczących z Imperium. Myślę, że z czasem zobaczymy, że Sabine i Hera mają różne cele i to, dlaczego są częścią tego wszystkiego. To samo z Zebem. Ma on głębokie powody, dla których chce walczyć. No i teraz tak jakby utknął z tym dzieciakiem, ponieważ dostali tę samą kwaterę. Na "Ghoście" są tylko cztery prycze, a Zeb dostaje Ezrę wraz ze swoim pokojem, co nie zawsze jest najlepszą sytuacją. Znowu, popatrzycie na Chewiego i zapytacie: "Jak możemy odróżnić go od Chewiego?" Tu nie chodzi tylko o te jego fioletowe paski. Cały jego sposób mówienia i chodzenia czyni z niego unikalną postać. Dodatkowo, jego motywacja jest zupełnie inna od tej Chewbaccy. Wydaje się, że latał on z Hanem, ponieważ był mu coś winien. Ma się wrażenie, że naprawdę o niego dbał, ale są też te niesamowite teorie, wedle których Chewie wiedział o Rebelii, ponieważ znał Yodę. Są też takie przechodzące ludzkie pojęcie, na przykład że Obi-Wan wiedział, by porozmawiać z Chewiem, ponieważ cały czas utrzymywali kontakt, a teraz nadszedł czas. To takie rozwalające mózg rzeczy. Nie wiem na ile to prawda... ale z Zebem tak nie jest. Nic nikomu nie jest winien. Jest częścią grupy z prywatnych powodów.
Przypuszczam, że wszyscy mają coś takiego w swojej przeszłości, co nakazało im zostać rebeliantami.
Było to coś innego. Jakie są osobiste powody kogoś, kto chce zrobić coś tak śmiałego jak zadzieranie z Imperium? (...) Ale w światach zewnętrznych, w Zewnętrznych Rubieżach, może ci się bardziej i częściej upiec niż w światach środka. Ezra szczególnie do mnie przemawia jako dziecko dorastające w czasach władzy Imperium, a panowanie Jedi i poczucie moralności zanikają z galaktyki. To dla niego tylko opowieści. Nigdy nie spotkał Jedi. Nigdy żadnego nie widział. Słyszał o tych sprawach, o tych fantastycznych wydarzeniach. A więc jest w jego życiu część, w której... nigdy by nie sądził, że spotka jednego. Każdy na swój własny sposób myśli, że trawa jest zieleńsza po drugiej stronie, że istnieje jasne centrum wszechświata, a oni są na najdalszej planecie. Ezra chyba tak uważa na początku serialu. Jest rozbitkiem, zdanym sam na siebie i próbuje się "zjangować": znaleźć swoje miejsce we wszechświecie. Robią to wszyscy pod rządami Imperium, którzy nie mają ciepłych posadek, dawanych przez rząd osobom takim jak Tarkin (...).
No i jest Chopper - nie możecie zapomnieć o Chopperze. Chopper to kot (...). To zabawne, chyba każdy zrozumie, jeśli powiem: "Masz psa? Chopper to kot", a każdy mówi wtedy: "Och", prócz może pięciu osób, które mają naprawdę miłe koty. Nie jest ich wiele. Masz miłego kota?
Tak, nasze dwa koty są dość śmieszne. Tą, która siedzi na moim "Sokole Milennium", nazwałbym bardziej "psotną" niż cokolwiek innego.
Tak, a moje koty nie za bardzo. Po prostu robią, co chcą. To znaczy teraz drżę na myśl co mogą robić w tej chwili. Oczywiście są bardzo miłe, ale są też bardzo chopperowe. Chopper ma wszystkie te cechy, ale oczywiście został stworzony z części różnych astromechów. Jak w ogóle trafił na "Ghosta", tego jeszcze nie jestem pewien... ale to klasyczny droid: jest w zestawie razem ze statkiem (...). Jest chodzącym chaosem, do tego ponurym. Jest psotny, lecz także bardzo niezależny. Myślę, że jest najbardziej niezależnym astromechem, jakiego kiedykolwiek mieliśmy, bo Beezee i wszyscy ci goście z "Wojen klonów" byli skupieni na misji. (...). Chopper by się na to nie pisał. To niesamowite jak dodanie ramion uczyniło go milion razy bardziej ekspresywnym, niż cokolwiek innego, co byliśmy w stanie zrobić. Myślę, że to go wyróżnia na tle Artoo. Ale wiecie, Artoo to wciąż wielki gość (...).
Musi to być dla ciebie deja vu, słyszenie reakcji fanów. Ezra jest echem Ahsoki, no wiesz: "Jak możesz pokazywać dzieciaka w centrum SW? Jak możesz to robić?!"
[śmieje się]. Tak, oczywiście, rozumiem. Ale jak powiedziałem, w tym samym czasie będzie wiele historii o "Gwiezdnych Wojnach". Ta ma w swoim centrum dziecko (...). Ezra jest pełen niespodzianek. Znaczy się, rozumiem obawy, ale on nie będzie chodził i nazywał ludzi "Rycerzykami". To chyba była najcięższa sprawa z Ahsoką na początku. Była bardzo wzniosła w swoich pomysłach i szczera w opiniach. Fani nigdy by... "Nie będziesz tu przychodziła i mówiła Anakinowi Skywalkerowi co ma robić!" Ten dzieciak zaczyna na trochę sprawiedliwszym gruncie. Nie znacie Kanana lepiej niż on. Więc może niejako wywalczyć własną przestrzeń przeciwko Herze, Kananowi i całej reszcie (...). Wszyscy zgodziliśmy się, aby był młodą osobą. Pogrywamy z ogniem. Ale daje nam to szansę na postać, która dorasta w sposób bardziej dynamiczny niż starsi. I ich również zmusza do dorośnięcia.
Ale czym byłby fandom bez sceptycyzmu? Niczym. W fandomie nie chodzi o lubienie wszystkiego jak leci (...). Nie obchodzi mnie, czy czegoś nienawidzisz, czy coś kochasz... ponieważ zawsze możemy o tym podyskutować i rozumiem to (...). Ale jak dla mnie, widzenie szturmowców i myśliwców TIE... nie było ich od tak długiego czasu. Dziwnie się o tym myśli, ale praktycznie od 1999 jest to świat zdominowany przez prequele - nawet w większości gier. A teraz nadchodzą TIE, gwiezdne niszczyciele i cała reszta.
Zapraszamy do dyskusji na
forum.
KOMENTARZE (28)