TWÓJ KOKPIT
0

Industrial Light & Magic :: Newsy

NEWSY (320) TEKSTY (15)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Niby lato, a Starwarsówek ostro pracuje

2013-06-17 17:06:24

Znów zaczynamy od raczej smutnej informacji, niebezpośrednio związanej z sagą. Zmarł Ray Harryhausen, twórca efektów specjalnych do takich filmów jak „Zaginiony świat” (1925), czy „King Kong” (1933) i wielu innych. Harryhausen nie pracował bezpośrednio przy „Gwiezdnych Wojnach” ale wymyślił bardzo wiele sztuczek, które wykorzystano bądź rozbudowano w późniejszych produkcjach, nie wyłączając z tego sagi.

Disney tymczasem zakończył robienie porządków w Industrial Light and Magic. John Knoll został szefem kreatywnym tej firmy, stając się właściwie drugą osobą po jej pani prezes Lynwen Brennan.

O przyszłości Hollywoodu wypowiadają się George Lucas i jego przyjaciel Steven Spielberg. Zdaniem Lucasa obecnie wytwórnie zaczynają za bardzo ścigać się w tworzeniu blockbusterów i niebawem zapomną jak robi się cokolwiek innego. Spielberg dodaje, że studia niestety skupiają się na produkcjach za 250 milionów dolarów, zamiast zrobić kilka tańszych filmów. Obaj sugerują, że choć na razie się to sprawdza i filmy te ściągają miliony, to w końcu trend się załamie. By daleko nie szukać, warto wspomnieć choćby o zeszłorocznym „Johnie Carterze”, który uchodzi za jedną z największych porażek finansowych Disneya. George twierdzi, że w przyszłości będziemy mieć mniej kin, że filmy będą powstawać głównie na potrzeby domowej dystrybucji (internet, ew. coś co zastąpi DVD/Blu-ray), natomiast kina staną się czymś bardziej ekskluzywnym, przypominającym obecnie zawody sportowe, czy teatr. Bilety zdaniem Lucasa będą kosztować od 50 do 150 USD, ale za to filmy będą grane tam dużo dłużej, zupełnie jak sztuki na Broadwayu.

Teraz już przechodzimy do newsów. Jak dobrze pamiętamy, Steven Spielberg wstrzymał prace nad „Robocalypse”, ale za to znalazł już nowy projekt, który prawdopodobnie trafi teraz na tapetę. Będzie to „American Sniper”. Główną rolę zagra Bradley Cooper, produkcją zajmie się Warner Bros, scenariusz zaś napiszą Scott McEwen i Jim DeFelice na podstawie książki Chrisa Kyle’a. Kyle był członkiem oddział SEAL i służył w Iraku jako snajper, słynący z największej ilości wyeliminowanych wrogów. Irakijczycy nazywali go Al-Shaitan (szatan). Książka i scenariusz to nie tylko zabójstwa, ale też wspomnienia Chrisa o tym jaki wpływ wojna miała na niego samego i jego bliskich.

Co potem będzie robił Spielberg, na razie nie wiadomo. Znalazł już inną książkę – „Thank You For your Service” Davida Finkela do której prawa zakupiło już DreamWorks. Scenariusz prawdopodobnie napisze Jason Dean Hall, w projekt ma być zaangażowany Daniel Day-Lewis. Nie wiadomo jednak czy Steven stanie za kamerą, czy jedynie wyprodukuje ten film. Swoją drogą historia będzie dość podobna do „American Sniper”, bo opowiada o życiowych zmaganiach amerykańskich żołnierzy wracających z Afganistanu i Iraku.

Za to oficjalnie poinformowano, że „Jurassic Park 4”, produkowany przez Spielberga, nie ukaże się w 2014. Nie podano nowej daty premiery, coś przebąkiwano o 2015, ale stwierdzono jedynie, że na przygotowanie filmu potrzeba więcej czasu. Reżyseruje Colin Trevorrow, a jedyne co wiemy na pewno to fakt, że bohaterowie wrócą na wyspę Nublar.

J.J. Abrams roboty ma mnóstwo, ale wciąż szuka nowych scenariuszy, w tej materii ewidentnie idzie śladami Spielberga. Tym razem Jeffrey Jacob i jego studio Bad Robot (czyli pewnie dodatkowo też Bryan Burk) kupili prawa do scenariusza „The Stops Along the Way” napisanego przez Roda Serlinga. Ciekawostką jest fakt, że scenariusz ten był jednym z ostatnich dzieł Serlinga, który zmarł 38 lat temu. Sam autor twierdził, że to wyjątkowy tekst. Wszystko wskazuje na to, że dzieło to zostanie przerobione na limitowany serial we współpracy z Warner Bros.

Natomiast wiele wskazuje na to, że J.J. Abrams może nie wrócić na fotel reżysera „Star Treka” i to nie tylko ze względu na „Gwiezdne Wojny”. „W ciemność. Star Trek” choć zarobił już w Stanach ponad 200 milionów USD (kosztował 190 milionów, poza USA też już niedługo przekroczy 200 milionów przychodu) miał otwarcie niższe niż spodziewali się decydenci. Na razie nie podjęto decyzji o sequelu, ale już pojawia się giełda nazwisk. Wśród nich jest Joe Cornish, scenarzysta „Przygód Tin Tina”. Twórcy zaś mówią otwarcie o tym, że trzeci film mógłby skoncentrować się na konflikcie z Klingonami.

Jedną z gwiazd nowego „Star Treka” jest Benedict Cumberbatch, który zagra główną rolę w filmie „The Imitation Game”. Partnerować mu będzie Keira Knightley, świeżo upieczona mężatka. Reżyseruje Morten Tyldum, scenariusz napisze Graham Moore na podstawie książki „Alan Turning: The Enigma” autorstwa Andrew Hodgesa. Film będzie opowiadał o życiu wybitnego angielskiego matematyka i kryptologa Alana Turninga, który był homoseksualistą. Poddawano go różnym terapiom, ale ostatecznie w 1954 naukowiec odebrał sobie życie.

Keira lubi jednak różny repertuar i poza poważniejszym filmem negocjuje też rolę do czegoś lżejszego – czarnej komedii „Laggies”. Będzie to opowieść o młodej kobiecie, która otrzymawszy propozycję małżeństwa udaje, że wyjeżdża w podróż biznesową, a naprawdę spędza czas ze swoją siostrą. Reżyseruje Lynn Shelton, występują Sam Rockwell i Chloe Moretz. Knightley zastąpiłaby Anne Hathaway, która zrezygnowała z projektu ze względu na występ w „Interstellar” Christophera Nolana.

Wciąż dobrą passę ma Joel Edgerton. Ma zagrać w „The Double Hour”, będącego remakiem włoskiej „Podwójnej godziny” z 2009. Film reżyseruje Joshua Marston, a wujkowi Owenowi partnerować ma Michelle Williams. Oryginał opowiadał o pokojówce i policjancie, którzy spotykają się na zaaranżowanych spotkaniach dla samotnych i coś między nimi zaiskrzyło. Organizują wspólny wyjazd, ale romantyzm szybko się kończy, gdy muszą walczyć z bandytami.

Po „Wielkim Gatsbym” Edgerton dalej trzyma rękę na pulsie jeśli chodzi o poważniejszy repertuar. Wystąpi w „Black Mass”, biografii słynnego przestępcy Whiteya Bulgera (w tej roli Johnny Depp). Edgerton zagrałby agenta FBI, Johna Connolly’ego, który w dzieciństwie przyjaźnił się z Bulgerem. Reżyseruje Barry Levinson, scenariusz napisał Mark Mallouk na podstawie książki „Black Mass: The True Story of Unholy Alliance Between the FBI and the Irish Mob” Dicka Lehra i Geralda O’Neilla. Biografia Bulgera była luźną inspiracją “Infiltracji” z Jackiem Nicholsonem.

Skoro już przy Edgertonie jesteśmy, to jest jeszcze jeden film z jego udziałem, o którym pisaliśmy już parę razy. „Jane Got a Gun”, czyli western z którego zrejterowała reżyserka i część obsady. Otóż jest nowy odtwórca czarnego charakteru a jest nim... Ewan McGregor. Dodatkowo przypominamy, że główną rolę gra Natalie Portman. Reżyseruje Gavin O’Connor, może teraz to w końcu powstanie.

Tymczasem Natalie Portman zagra rolę Lady Makbet w nowej wersji „Makbeta”. Partnerować jej będzie Michael Fassbender (dał dyla z „Jane Got a Gun”), reżyseruje Justin Kurzel. W dodatku w tej wersji mają być zachowane oryginalne dialogi Williama Szekspira, szykuje się dość mocno klasyczna ekranizacja.

Liam Neeson prawdopodobnie nie wróci już na Olimp. Poinformował o tym niedawno Sam Worthington, który przyznał wprost, że nie ma co liczyć na powstanie trzeciej części „Starcia tytanów”. Filmy miały złe recenzje, a w dodatku słabo się zwróciły. Studio nie jest zainteresowane kontynuacją.

Samuel L. Jackson natomiast wystąpi w filmie „Barely Lethal”, który opowie historię nastoletniej płatnej zabójczyni, cieszącej się międzynarodową renomą. Szesnastolatce jednak nudzi się takie życie, pozoruje własną śmierć i zapisuje się do zwykłej szkoły. W głównej roli zagra Hailee Steinfeld („Prawdziwe męstwo”). SLJ zagra jej mentora. Co ciekawe reżyserem ma być Kyle Newman, znany fan „Gwiezdnych Wojen” i twórca „Fanboys”.

Rick McCallum, zaczyna wracać do życia po odejściu z Lucasfilmu. Niedawno zakupił prawa do przeniesienia na duży ekran krótkometrażowego SF „R’ha”. Oryginalny „R’ha” stał się w tym roku przebojem Internetu. Reżyserią zajmie się autor oryginału – Kaleb Lechowski. Oryginał można obejrzeć choćby na YouTubie:



„Blade Runner 2” cały czas jest w przygotowaniu. Michael Green prowadzi rozmowy w sprawie rozwinięcia i poprawienia scenariusza pierwotnie napisanego przez Hamptona Fanchera. Wciąż jednak nie jest jasne, czy Harrison Ford powróci w roli Ricka Deckarda. Reżyseruje Ridley Scott, przewidywana data premiery to 2014.

Za to mamy wysyp zwiastunów związanych z Fordem. Chodzi o filmy „Paranoja” oraz „Gra Endera”.





„Paranoia” pojawi się w naszych kinach pod koniec sierpnia, „Gra Endera” zaś w listopadzie.

Na koniec jeszcze mała ciekawostka. Al Pacino wypowiedział się niedawno o sadze, ale o dziwo nic nie wspominał o graniu w Epizodzie VII. Raczej wspominał Epizod IV, otóż podobno oferowano mu rolę Hana Solo, ale ostatecznie jej nie wziął. I to nie dlatego, że była ona radykalnie inna od wizerunku, który sobie wypracował choćby „Ojcem chrzestnym”. Stwierdził niedawno:
- Miałem wziąć tę rolę, ale nie zrozumiałem scenariusza.
Cóż Harrison Ford powinien się jedynie cieszyć.
KOMENTARZE (5)

Doug Chiang i Iain McCaig wracają do sagi

2013-06-14 19:41:29

W końcu mamy jakąś oficjalną informację na temat nowych epizodów i spin-offów. Szkicami koncepcyjnymi, kreowaniem wizualnym światów i postaci zajmą się Doug Chiang i Iain McCaig, którzy pokierują zespołami projektowymi. Obaj dołączą do ekipy prezes Lucasfilmu Kathleen Kennedy zajmującej się przyszłością Gwiezdnej Sagi na wielkim ekranie, w której skład wchodzą już J.J. Abrams, Michael Arndt, Lawrence Kasdan, Simon Kinberg, Bryan Burk oraz w mniejszym stopniu George Lucas. Chiang i McCaig nie są bynajmniej ludźmi z łapanki, mają olbrzymie doświadczenie, a przede wszystkim obaj nadali wizualny kształt prequelom.

Zanim Doug Chiang został szefem zespołu projektowego Epizodu I, pracował wcześniej jako dyrektor kreatywny w ILM, współtworzył też efekty specjalne. Za swoją pracę był niejednokrotnie nagradzany, dostał między innymi Oskara za wizualną stronę filmu „Ze śmiercią jej do twarzy”. Pracował między innymi przy filmach „Ekspres polarny”, „Beowulf”, „Opowieść wigilijna”, „Matki w mackach Marsa” jako główny projektant wizualny. Pracował też przy efektach specjalnych w „Mrocznym widmie”, „Terminatorze 2”, „Masce”, „Forrescie Gumpie”, „Jumanji” czy „The Doors”. Pracując już jako projektant w „Mrocznym widmie” udało mu się znaleźć równowagę między prostotą kształtów a pewną złożonością scenografii, która sprawia wrażenie realności. Nadał tym samym wizualny ton wszystkim prequelom. W „Ataku klonów” pracował już tylko jako kierownik sekcji projektującej koncepty. W „Mrocznym widmie” pojawił się jako jeden z uczestników parady flag.

Iain McCaig pracował przy całej nowej trylogii. Jest przede wszystkim odpowiedzialny za kilka najbardziej zapadających w pamięć projektów, czyli Dartha Maula oraz stroje królowej Amidali. Stworzył setki rozpoznawalnych postaci, stworów, kostiumów czy sekwencji akcji. Został uwieczniony także w filmach. Zagrał jednego z doradców senatora Orn Free Taa w „Mrocznym widmie”, a jak podaje oficjalna robił także za szturmowca w wersji specjalnej „Imperium kontratakuje”. McCaig zajmował się nie tylko konceptami, ale też scenopisami. Na swoim koncie ma udział w takich filmach jak „Star Trek VI: Wojna o pokój”, „Terminator 2”, „Hook”, „Harry Potter i Czara Ognia”, „John Carter”, „Jack – pogromca wmapirów”, „Outlander” (który także współprodukował), a także „Avengers” i „Guardians of the Galaxy”.

– To cudownie wrócić! Minęło prawie dziesięć lat odkąd ostatni raz pracowałem przy „Gwiezdnych Wojnach”, ale to moje korzenie, które miały wpływ na każdy film, który potem projektowałem. To wciąż trochę nierealne, że będę pracował nad kolejnym – mówi Chiang. – Miałem szczęście być na pierwszym Star Wars Celebration w Denver w 1999, bardzo cieszyło mnie uznanie naszych projektów przez społeczność fanowską. Jestem zaszczycony, że mogę uczestniczyć ponownie w takim wydarzeniu i poznać nowych fanów.

– Zabranie nas zza desek projektowych, by spotkać ludzi dla których tworzyliśmy te filmy to zawsze jest wielka sprawa – mówi McCaig. – Informacja zwrotna od fanów z całego świata pomogła nadać kształt wielu projektom w uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. – Zapytany o swoją pracę przy nowych filmach McCaig jedynie się uśmiecha. – Nigdy nie sądziłem, że dożyję takiego dnia. To czysta magia, że znowu zbierają nas razem.

I na koniec jeszcze jedna informacja, która ewidentnie przewija się w wypowiedziach obu twórców. Znaleźli czas by przyjechać do Essen na Celebration Europe II. Oficjalnie mają mieć panel, w którym opowiedzą o swoich wcześniejszych filmach, ale z pewnością będzie okazja, by zdradzili także coś o nowych. Zważywszy na to, że swój przyjazd zapowiedziała tam także Kathleen Kennedy, to właśnie tam należy się spodziewać jakiś oficjalnych zapowiedzi.

Temat na forum
KOMENTARZE (7)

„W ciemność. Star Trek”

2013-06-03 18:00:52

Najbardziej gwiezdno-wojenna pozycja tego roku zawitała do naszych kin. I nie chodzi o to, że „W ciemność. Star Trek” to space opera i kino nowej przygody, a o twórców. W tej produkcji nagromadziło się trochę osób ze Starwarsówka, a będzie ich jeszcze więcej, bo część z nich dołączy do wesołej ekipy nowych filmów. Duża w tym zasługa ILMu i Skywalker Sound, nic dziwnego, że w najbardziej rozpoznawalni są dźwiękowcy: David Acord („Zemsta Sithów”, „Wojny Klonów”), Andy Nelson („Zemsta Sithów”) i Matthew Wood (prequele, „Wojny Klonów”, także jako Grievous) oraz Ben Burtt. Nadzorującym efekty jest Roger Guyett z ILM. Film jest wyprodukowały firmy Bad Robot i Paramount, producentami zaś są Bryan Burk i J.J. Abrams, czyli producenci Epizodu 7. Dla przypomnienia reżyserią obu filmów zajmuje się także J.J. Abrams. Dodatkowo w „Star Treka” byli zaangażowani: Maryann Brandon i Mary Jo Markey (montażystki) oraz Michael Kaplan (kostiumolog); cała trójka według niepotwierdzonych doniesień ma pracować przy „Gwiezdnych Wojnach”.

„W ciemność. Star Trek” to sequel poprzedniej odsłony cyklu, dziejący się w alternatywnym uniwersum.

Kiedy załoga Enterprise zostaje wezwana do domu okazuje się, że niepowstrzymana siła terroru pochodząca z ich własnej organizacji zdetonowała flotę, pozostawiając świat w kryzysie.

W rolach głównych wystąpili: Chris Pine, Zachary Quinto, Zoe Saldana, Karl Urban, Simon Pegg oraz Benedict Cumberbatch.



Temat na forum
KOMENTARZE (14)

Drugi Tydzień Powrotu Jedi: Ewok$, czyli endorowe spin-offy

2013-05-31 18:41:08



Choć pierwszy spin-off „Gwiednych Wojen” przez wielu, włącznie z Lucasem, jest odsyłany w niebyt, to jednak sprawił, że w LFL odrobiono lekcję. Nigdy więcej takiego „dziadostwa”. Przy „Imperium” żadne spin-offy nie powstały, natomiast gdy prace nad „Powrotem Jedi” dobiegały końca wszyscy zadawali sobie pytanie – „czy to będzie koniec sagi?”, George Lucas miał coś w zanadrzu. Tylko nie potrafił się od razu zdecydować, co to dokładnie ma być. Miały być godzinne programy telewizyjne, film telewizyjny, ewentualnie nawet serial aktorski. Na ten ostatni nalegało bardzo ABC, ale Flanelowiec ostatecznie odmówił. Gdyby się zgodził, to pierwszy film o Ewokach stanowiłby pilota serialu.

Podstawowe pytanie brzmiało, w jakim kierunku powinna podążać saga. Lucas chciał, by była bardziej familijna, przeznaczona dla dzieci. Dlatego zdecydowano się wszystko osadzić blisko „Powrotu Jedi”, gdzie pojawiły się Ewoki. To one miały być nośnikiem nowych „Gwiezdnych Wojen”, bliższych fantasy niż twardemu SF. Ile z tego powstało w momencie, gdy Lucas wymyślał Ewoki, a ile później, gdy zobaczył jak są one popularne wśród najmłodszych, nie wiemy. Wiemy tylko, że pomysł z Ewokami nie przypadł do gustu starszej widowni, ale to nie do nich były adresowane nowe filmy.

Zaczęło się od Caravan of Courage („Przygoda wśród Ewoków”) z 1984. Czego by nie mówić o „Holiday Special”, to najdziwniejsze jest to, że tamten film odniósł sukces kasowy. Nic dziwnego, że ostatecznie zdecydowano się na powrót do telewizji no i podobny format, może z mniejszą ilością śpiewania i bez kreskówki. Tym razem Lucas zabrał się do tego sam (w przypadku „Holiday Special” nie przyglądał się zbytnio produkcji). George stwierdził, że stawia na jakość i rozpoczęły się prace nad scenariuszem, który pisał Bob Carrau. W efekcie jego rozbudowy zdecydowano się zmienić trochę formę, coraz bardziej przypominało to pełnometrażowy film (acz od razu kierowany do telewizji). Skończyło się na 96 minutach. Zdjęcia kręcono w Redwood Forest, czyli tam gdzie „Powrót Jedi”. Warto pamiętać, że ta lokacja znajduje się w Kalifornii, więc była dostatecznie blisko dla filmowców (niższe koszty).

Największym problemem okazał się budżet, Lucas zawsze cenił sobie jakość, więc chciał dorównać efektom swoich filmów, ale nie zawsze się tak da. Telewizje w tamtych czasach nie dysponowały tak dużymi budżetami, więc przed ILM stało wyzwanie jak w tani sposób zrobić efekty. Mamy tu dużo malowanych obrazów tła, zdjęć poklatkowych i innych pomysłów. Pomysły Lucasa trochę opóźniły produkcję do tego stopnia, że w pewnym momencie reżyser (John Korty) musiał opuścić plan zdjęciowy, zastąpił go sam Lucas. Na szczęście dla niego robiono wtedy głównie dokrętki.

W końcu film musiał trafić do telewizji, więc trzeba było go zareklamować. I tu zrobił się problem, bo gdy okazało się, że w spin-offie nie ma Luke’a, Hana czy Lei, ani nawet znanych z trylogii postaci drugoplanowych, musiano zareklamować się Ewokami. Stąd w zapowiedziach pojawił się tytuł „An Ewok Adventure”, dlatego potem funkcjonowały dwa tytuły. 25 listopada 1984 film zadebiutował w telewizji ABC, potem doczekał się premier (także kinowych) w kilku innych krajach. Tam już miał nowy, oficjalny tytuł „Caravan of Courage: An Ewok Adventure”.

Bohaterami poza oczywiście Ewokami jest mieszkająca na Endorze rodzina Towani. Rozbitkowie zdążyli się tu zaaklimatyzować, ale Endor jest pełen niebezpieczeństw. Rodzice Towani zostają porwani przez okrutnego Goraxa, a dzieci – Cindel i Mace, wraz z Ewokami muszą ich uwolnić.

Film dostał dwie statuetki Emmy – za najlepszy program dla dzieci oraz efekty specjalne.

W 1985 zabrano się za drugi film z cyklu – Ewoks: The Battle for Endor („Bitwa o Endor”). Lucas jak zwykle miał swoje pomysły i nie lubił ograniczeń, więc wiele osób pracujących nad tym filmem wspomina go jako próbę generalna przed „Willow”. Wpływ miała też sytuacja rodzinna Lucasa, który miał wówczas adoptowaną mała córeczkę – Amandę. Chyba dlatego zdecydował się na to, by zrobić film tylko o Cindel. Reszty rodziny Towani nie potrzebował, więc postanowiono ich zabić na początku filmu. Sięgnął także po inspirację filmową, czyli „Heidi” (np. wersja z 1937 z Shirley Temple, acz tę historię ekranizowano kilka razy). Zresztą inspirowano się kinem familijnym, w tym także „Szwajcarską rodziną Robinsonów” (ten film już wcześniej zainspirował Lucasa). Film miał być bardziej przygodowy, większy, no i znów ILM miał pełne ręce roboty. Zmieniono też trochę koncepcję, w efekcie czego Wicket mówi teraz płynnie po angielsku. Potem prostowano, że to nie jest basic, ale odbiór jest inny. Zwłaszcza, gdy ludzie widzą gadającego Wicketa i przypominają sobie, co było w „Powrocie Jedi”.

Zdjęcia kręcono latem 1985 w hrabstwie Marin w Kalifornii (blisko siedziby Lucasfilmu), zadebiutował w telewizji ABC 24 listopada 1985.

Akcja też jest bardziej rozbudowana, tym razem Endorem zawładnęli Maruderzy, a Cindel, jej nowy przyjaciel Noa oraz Ewoki muszą ich pokonać. Film ten był bliższy kina nowej przygody, może dlatego powszechnie jest uznawany za lepszy z cyklu.

Po jego premierze zastanawiano się krótko nad trzecią odsłoną cyklu, ale ograniczenia telewizji przeszkadzały Lucasowi i zajął się ostatecznie „Willow”.

W czasie prac nad „Ewoks: The Battle for Endor” w Lucasfilmie trwały też prace nad serialami - „Droids” i „Ewoks”. Akcja tego drugiego dzieje się dokładnie między filmami o Ewokach i jeszcze bardziej rozbudowuje Endor. Produkcją zajęła się Nelvana. Ewoki doczekały się dwóch sezonów.

Wszystkie produkcje związane z Ewokami i Endorem okazały się całkiem udane, acz ówczesna polityka Lucasfilmu nie chciała zbytnio nadwyrężać marki. Wolano zakończyć projekt, póki jeszcze był dobry. Odbiór tych produkcji zwłaszcza dziś jest jednak trochę inny, acz wiele osób wciąż spogląda na nie z sentymentem.

Wszystkie atrakcje Drugiego Tygodnia Powrotu Jedi znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (7)

Drugi Tydzień Powrotu Jedi: Technologiczny potwór

2013-05-25 15:29:37



Dotychczas każdy film z serii „Gwiezdne Wojny” oznaczał większą lub mniejszą technologiczną rewolucję, a jeśli nie rewolucję to przełom. Lucas zawsze cenił wykorzystanie nowych technologii w kinematografii, to coś co go pociągało. „Nowa nadzieja” to rewolucyjne wykorzystanie efektów specjalnych, wiele ze sztuczek dopiero tam stworzono. „Imperium kontratakuje” dodało jeszcze choćby wykorzystanie kukiełek, no i budżet był większy, więc eksperymentowano na większą skalę. „Mroczne widmo” wykorzystuje masowo grafikę komputerową, „Atak klonów” to pierwszy wysokobudżetowy film kręcony cyfrowo, „Zemsta Sithów” zaś była prawie w całości nakręcona na bluescreenie, Lucas zaś oglądał wszystko na bieżąco dzięki Video Village. To tylko hasła, za którymi kryją się inne – animatyka, Dykstraflex i tak dalej. Natomiast z jakim technologicznym przełomem wiąże się „Powrót Jedi”? Wydawać by się mogło, że z żadnym, bo nawet EditDroid zadebiutował dopiero w 1984, czyli już po szóstym epizodzie. Niemniej jednak także i ta część może się poszczycić kilkoma ważnymi eksperymentami i wyzwaniami i o nich napiszemy.

„Powrót Jedi” miał większy budżet, ILM pracował głównie nad tym filmem, ba nawet produkcję zorganizowano tak, by ILM nie musiał zbytnio się śpieszyć. Większy budżet to także większy rozmach, a co za tym idzie mnóstwo pomysłów do zrealizowania. Wiele z nich wykorzystywało miniatury, modele, malowane tła, trochę efektów komputerowych czy niebieski ekran. To wszystko oczywiście już było wcześniej, w mniejszym zakresie. Natomiast pojawiło się kilka elementów, które wymagały twórczego podejścia. Choćby rankor. Początkowo miał być nakręcony w technice stosowanej przez wytwórnię Toho podczas kręcenia „Godzilli” czy innych japońskich filmach o potworach. Próbowano stworzyć kostium rankora, ale ostatecznie skończy się na kukiełce. Oczywiście nie była to zwykła kukiełka, tylko kolejne technologiczne monstrum, jednak blednie ono przy innym – Jabbie. Jabba początkowo miał się pojawić w „Nowej nadziei”, Lucas myślał wtedy, że uda mu się wykorzystać do tego animację, ale okazało się to nieosiągalne. Także przy „Powrocie Jedi” technika komputerowa nie dawała rady z pomysłami Lucasa, więc postanowiono zbudować kukiełkę, jedną z największych jakie kiedykolwiek zbudowano.

Ostateczny szkic na którym bazowano narysował specjalista od efektów specjalnych Phil Tippet, ale przełożenie go na kukiełkę okazało się być dość karkołomnym zajęciem. Nad pracami czuwał Stuart Freeborn, pomagał mu John Coppinger, który odpowiadał za lateksowy odlew skóry. Zbudowanie Jabby wymagało znajomości biologii, tak by faktycznie przypominał żywą istotę, ale też mechaniki, by się konstrukcja nie zawaliła. Finalnie do obsługi kukiełki potrzebowano aż pięć osób, sześć jeśli doliczmy Sprośnego Okruszka, który został niejako wbudowany w Jabbę. Jedna osoba zajmowała się ogonem, jedna ciałem, dwie rękoma i głową, i jeszcze jedna sterowała radiowo oczyma Jabby. Poruszanie Jabbą nastręczało wielu problemów komunikacyjnych, radio wysiadało, więc operatorzy nie zawsze wiedzieli, co się dzieje. Czasem nawet nie wiedzieli, że już skończono zdjęcia. Jeśli doda się, że wewnątrz kukły było dość duszno i gorąco, to z pewnością nie byli zadowoleni, że o nich zapomniano.

Do nagrywania efektów specjalnych przy „Nowej nadziei” skonstruowano specjalną kamerę zwaną Dykstraflexem, na cześć Johna Dykstry. Wykorzystywała ona system VistaVision do nagrywania panoramicznego obrazu, jednak przy „Powrocie Jedi” okazało się, że Dykstraflex jest już przestarzały i zbyt powolny na potrzeby Lucasa. Tym razem postanowiono ściągnąć kogoś z rynku – Garreta Browna, twórcę kamery Steadicam. Właściwie nie była to kamera, ale podobnie jak Dykstraflex, system który pozwalał na jej lepsze wykorzystanie, tu chodziło o stabilizację obrazu dzięki żyroskopom. Udawało się dzięki temu kręcić dynamiczne ujęcia bez wrażenia trzęsącej się ręki kamerzysty. Steadicam początkowo został wynaleziony w 1973, ale na rynku pojawił się dopiero w 1977. ILM skontaktowało się z Brownem, gdy przygotowano scenę pościgów w lesie na Endorze. Okazało się, że trzeba było Steadicam trochę zmodyfikować (dodatkowy żyroskop), a sam jego konstruktor Garret Brown cały czas był obecny na planie i rozwijał tam tę technologię pod czujnym okiem Dennisa Murena. Cały system pozwalał operatorowi spokojnie chodzić, a przy tym kręcono mniej klatek na sekundę, przez co zwiększało się wrażenie szybkości.

Oczywiście to były rzeczy, które już istniały na rynku. Jednak „Powrót Jedi” ma też swój przełom. To THX. Lucas zawsze chciał zapewnić widzom najlepszy odbiór swoich filmów, ale wiadomo kina nie zawsze się sprawdzały. Postanowiono więc je ceryfikować. W 1982 powstał standard THX stworzony przez Thomlisona Holmana, który starannie opisywał warunki projekcji i odsłuchu.

Wszystkie atrakcje Drugiego Tygodnia Powrotu Jedi znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (4)

Bez oficjalnej zapowiedzi 4 maja

2013-05-06 17:30:30

Większość fanów liczyła, że 4 maja Lucasfilm/Disney zapowiedzą coś w sprawie nowych filmów, niestety obyło się bez tego. Jednak z różnych plotek pozbierało się kilka ciekawych informacji.

Po pierwsze lokacje, ten temat wraca. Wpierw Kathleen Kennedy wspomniała, że lokacje będą prawdziwe, że film nie będzie w całości kręcony w studiu i że produkcja nie będzie jakoś specjalnie ukrywana przed fanami. Producentka zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo fani są zaciekawieni procesem i jak łatwo wszystko przedostaje się do Internetu, zwłaszcza gdy kręcą w plenerze. Kathleen wychodzi z założenia, że nie ma sensu kruszyć kopii, lepiej zmienić definicję i uznać, że fani są bardzo ważni. Przynajmniej możemy liczyć na świeże spoilery.

Teraz pojawiają się pierwsze plotkowe konkrety odnośnie lokacji. Pierwszy z nich podała brytyjska „The Sun”. Podobno w grę wchodzi wyspa Skye oraz Highlands, obie w Szkocji. Niedawno w tamtych rejonach był kręcony najnowszy Bond – „Skyfall”, więc mielibyśmy kolejną współdzieloną lokację. Druga informacja pochodzi z Islandii. Podobno tam już dotarli spece od wyszukiwania lokacji z Lucasfilmu. Sam Abrams rzekomo jest zainteresowany Islandią, próbował tu kręcić „Star Treka”, ale nie wyszło. Skończyło się na tym, że „Star Trek 2” ma jedynie tła nakręcone na Islandii.

To nie koniec anglocentrycznych plotek. Otóż podobno po tych wszystkich cięciach w Lucasfilmie i w szczególności w ILM, zaczną na nowo zatrudniać ludzi. ILM podobno ma otworzyć swoją nową filię w Wielkiej Brytanii, dedykowaną do produkcji nowych filmów. Może to potwierdzać informacje, że filmy będą kręcone właśnie tam.

Druga ważna wiadomość to kompozytor. Ostatnio Michael Giacchino, nadworny kompozytor Abramsa stwierdził, że widziałby w tej roli Johna Williamsa, teraz potwierdza to sam J.J. Abrams. Powiedział wręcz, że wierzy w to, że John Williams powróci do „Gwiezdnych Wojen”. Nie jest to oficjalna zapowiedź, ale na razie chyba nic lepszego nie dostaniemy.
KOMENTARZE (9)

Co nowego na srebrnym ekranie?

2013-04-25 17:50:49

Jutro na ekrany polskich kin powróci jeden z największych hitów kasowych w historii kina - Park jurajski Stevena Spielberga z muzyką Johna Williamsa i rewolucyjnymi (jak na ówczesne czasy) efektami specjalnymi od Industrial Light & Magic. Z okazji dwudziestej rocznicy premiery film ponownie trafił na ekrany kin, tym razem w wersji trójwymiarowej i z nieco podrasowanymi animacjami komputerowymi.



Opis fabuły dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji obejrzeć Jurrasic Park. Rok 1993. Brytyjski milliarder Hammond (sir Richard Attenborough) otwiera park rozrywki na jednej z wysp u wybrzeży Kostaryki. Pomaga mu w tym cały sztab naukowców i myśliwych (m.in. Samuel L. Jackson i Bob Peck). Główną atrakcją rezerwatu mają być sklonowane dinozaury. Przed inauguracją parku Hammond zaprasza doń grupę naukowców: paleontologów (Sam Neill i Laura Dern) oraz matematyka specjalizującego się w teorii chaosu (Jeff Goldblum), którzy mają wydać opinię o bezpieczeństwie atrakcji oraz swoje wnuki. Wszystko wydaje się być zapięte na ostatni guzik, ale jak to zwykle bywa, wiele katastrof wydarza się z powodu czynnika ludzkiego. W tym przypadku ich inicjatorem jest pewien chciwy informatyk (Wayne Knight).



Ciekawe, jak po 20 latach ponownie wypadnie na wielkim ekranie superhit Spielberga na motywach powieści Micheala Crichtona, tym razem w trzech wymiarach. Zastosowanie konwersji do 3D jest w tym przypadku szczególnie ciekawe, bowiem przez pierwszą godzinę seansu w filmie nie hasa żaden dinozaur, a do momentu ich pojawienia się na ekranie w filmie brak spektakularnych sekwencji, które dobrze wypadałyby w 3D.
KOMENTARZE (10)

Zwolnienia w ILM!

2013-04-06 21:54:12

Po zwolnieniach w Lucasfilm Animation i LucasArts (które prawdopodobnie zostanie zamknięte), Disney postanowił wręczyć wypowiedzenia części pracowników ILM. Industrial Light and Magic to kolejna legendarna marka, stworzona przez George’a Lucasa w ramach grupy Lucasfilm. ILM to kura znosząca złote jaja, dobrze zarabiająca, a jednocześnie bardzo dobrze kojarzona, uznawana za najlepszą lub jedną z najlepszych firm produkujących efekty specjalne. To oni odpowiadają za „Park Jurajski”, „Terminatora 2”, „Piratów z Karaibów”, czy częściowo „Avatara”. No i oczywiście wszystkie produkcje Lucasfilmu. W ostatnich latach ILM wspomagał także animację, to oni pomogli stworzyć fenomenalnie zanimowane „Rango”, ale po ostatniej reorganizacji Lucasfilmu związanej z przeprowadzką do Cyfrowego Centrum Lettermana (więcej na temat tego kompleksu), ILM miało także uczestniczyć w synergii z innymi podmiotami grupy – w tym właśnie LucasArts i Lucasfilm Animation. Wszystko wskazuje, że większość zwolnionych ludzi właśnie zajmowała się tą współpracą. ILM ma się skoncentrować na pracy własnej i tworzeniu nowych seriali i filmów z „Gwiezdnych Wojen”, które powinny ukazywać się co najmniej raz na rok. Nie wiadomo, jak te zmiany wpłyną na prace zlecone studia.

Małym pocieszeniem z pewnością będzie to, że Disney ogólnie zaczął zaciskać pasa. Obecna fala zwolnień pojawiła się także w The Walt Disney Company. Niektórzy spekulują, że decyzja o kupnie Lucasfilmu (po Marvelu i Pixarze) była dość pochopna, stąd te radykalne oszczędności. Chodzi tu zarówno o samą sytuację Disneya (w tym wtopę „Johna Cartera”), ale także sytuację na amerykańskim rynku, gdzie kryzys dotyka także branżę filmową.

Forumowy temat o zmianach w Lucasfilmie
KOMENTARZE (29)

Oskary na żywo...

2013-02-25 03:02:32

Prosto z Dolby Theatre w Hollywood, gdzie trwa właśnie 85. ceremonia wręczania Oskarów. Oto nasza relacja, na żywo. Ceremonię prowadzi Seth MacFarlane, twórca „Family Guya”, a także aktor głosowy wcielający się w Imperatora w „Robot Chicken: Star Wars” oraz „Star Wars: Detours”.

3:00 Mamy pierwszego Oskara w tym roku. Brenda Chapman otrzymała nagrodę w kategorii Najlepszy Film Animowany za „Merdię Waleczną”. Film wyprodukował Pixar/Disney.

3:05 Samuel L. Jackson na scenie wraz z Avengersami, wręczają Oskara za najlepsze zdjęcia oraz efekty specjalne. Przepadło ILM i jego byli pracownicy. Wygrało „Życie Pi”.

3:38 Na scenę wychodzi Liam Neeson i prezentuje trzy filmy nominowane w głównej kategorii. Są to „Lincoln”, „Operacja Argo” oraz „Wróg numer jeden”.

4:13 Andy Nelson dostaje Oskara za najlepszy dźwięk za film „Nędznicy”.

5:00 Akademia wspomina tych, którzy odeszli, w tym Ralpha McQuarriego.

„Lincoln” zdobył dwa Oskary, jeden zdobył Daniel Day-Lewis za najlepszego aktora. Kathleen Kennedy, Steven Spielberg (oboje wymienieni w podziękowaniach przez Day-Lewisa), oraz John Williams bez statuetek. Tytuł najlepszego filmu otrzymała „Operacja Argo”.

Temat na forum
KOMENTARZE (2)

Starwarsówek i nominacje do Oskarów

2013-01-12 23:08:34

Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej, zwane też Oskarami mają w sobie jakąś niesamowitą magię, która sprawia, że choć niczym się nie wyróżniają z grona wielu innych nagród, jednak to właśnie one sprawiają wrażenie najistotniejszych. Ceremonie ich wręczania to nie tylko dzień święta kina, ale prawdziwe igrzyska, które ludzie na całym świecie śledzą zarywając noce. W igrzyskach jak to igrzyskach, potrzebni są gladiatorzy i w tym roku kilka osób ze Starwarsówka znów dostało nominację. Najważniejsze dwie to oczywiście Kathleen Kennedy (producentka Epizodu VII i szefowa Lucasfilm), oraz Steven Spielberg (asystent reżysera w „Zemście Sithów”). Oboje dostali nominację w kategorii najlepszy film za „Lincolna”. Steven dodatkowo dostał też nominację za reżyserię.

Wśród innych osób nominowanych znaleźli się między innymi Bredna Chapman (zatrudniona w Lucasfilm) za „Meridę Waleczną” w kategorii najlepszy film animowany, oraz John Williams za „Lincolna” w kategorii najlepsza muzyka.
Ciekawie zapowiada się zaś wyścig w kategorii montaż dźwięku. Gary Rydstrom („Mroczne widmo”, „Atak klonów”) i Andy Nelson („Zemsta Sithów”) nominowani za „Lincolna” zmierzą się z Andym Nelsonem nominowanym za „Nędzników”.
ILM będzie też walczył w kategorii najlepsze efekty specjalne. Ekipę „Avengersów” prowadził między innymi Jeff White („Zemsta Sithów”), a walczy choćby z „Hobbitem” (Joe Letteri („Nowa nadzieja wersja specjalna”) i R. Christopher White („Atak klonów”, „Mroczne widmo”) – byli pracownicy ILM).

W tym roku w nominacjach prowadzi „Lincoln”. Nominację za ten film dostał także nasz rodak Janusz Kamiński. Pełną listę nominacji znajdziecie tutaj. Ceremonia rozdania odbędzie się w nocy 24 na 25 lutego 2013.

Na koniec jeszcze mała informacja o innych nagrodach, Złotych Malinach, będących mocno powiązanymi z Oskarami. Tym razem w kategorii najgorszy aktor drugoplanowy nominację dostał Liam Neeson za „Battleship” i „Gniew tytanów”. Pozostałe nominacje znajdziecie tutaj.

Temat na forum
KOMENTARZE (3)

„Willow” w końcu na Blu-ray

2012-12-25 08:17:01

Willow, czyli jeden z najważniejszych i najbardziej przełomowych filmów fantasy z lat 80. w przyszłym roku będzie miał już 25 lat. Z tej okazji Lucasfilm oraz dystrybutor 20th Century Fox przygotowali specjalne wydanie filmu na Blu-ray (i DVD), które zostanie poddane cyfrowej obróbce, odnowione i przerobione na format HD. Dźwięk dostaniemy w formacie 5.1 DTS HD Master Audio. Film trafi do sklepów w USA już 12 marca 2013.

„Willow” został napisany na podstawie pomysłu George’a Lucasa, a wyreżyserowany przez Rona Howarda. Współproducentem filmu był Joe Johnston. Film opowiada o tym jak zła królowa Bavmorda stara się przejąć władze nad całym światem, ale według przepowiedni zagrozić jej może dziecko, które właśnie przyszło na świat. Królowa postanawia to dziecko zgładzić, jednak niemowle wpada w ręce dobrodusznego karła, próbującego swoich sił w magii – Willowa (w tej roli Warwick Davies).



W „Willow” pojawiło się jeszcze kilka znanych nazwisk, ludzi związanych z Lucasfilmem, w tym choćby Kenny Baker czy Jack Purvis oraz Dennis Muren, Ben Burtt, Lorne Peterson, Phil Tippett, a także Gary Rydstorm czy John Knoll, którzy wówczas dopiero stawiali swoje pierwsze kroki w ILM. W pozostałych rolach wystąpili Val Kilmer, Joanne Whalley, Jean Marsh i znany fanom „Indiany Jonesa” Pat Roach. Muzykę napisał James Horner. „Willow” dostał dwie nominacje do Oskara w kategoriach technicznych.

Wydanie BD będzie zawierać wiele materiałów, których dotychczas nie prezentowano, w tym także sceny usunięte z komentarzem, wideo-dziennik Warwicka Daviesa, film o efektach specjalnych oraz dokument o produkcji filmu, no i wiele innych.

„Willow” dotychczas nie miał szczęścia do polskich wydań, dystrybutor Imperial Cinepix nie wprowadził na nasz rynek wydania DVD. Zobaczymy, jak będzie tym razem.

Na koniec zwiastun i okładka wydania amerykańskiego (combo DVD+Blu-ray).


KOMENTARZE (8)

Lucasfilm przejęty

2012-12-22 11:43:08

Wygląda na to, że Majowie zamiast przewidzieć datę końca świata, przewidzieli datę końca samodzielności Lucasfilmu. Wczoraj oficjalnie zakończono akwizycję Lucasfilmu. Wpierw urząd antymonopolowy Unii Europejskiej potwierdził zgodę do dokonania tej transakcji, następnie zaś sfinalizowano ją już ostatecznie. George Lucas dostał przelew na kwotę 2 miliardów 210 milionów USD oraz 37,1 miliona akcji The Walt Disney Company nowej emisji. Wczoraj na zamknięciu sesji akcje Disneya chodziły po 50 USD, zatem Flanelowiec sumarycznie dostał nawet więcej niż się spodziewał. Sprzedaż Lucasfilmu dała mu praktycznie 4,065 miliarda USD. Wraz z Lucasfilmem do Disneya trafiły wszystkie firmy zależne od Lucasfilmu, czyli Lucasfilm Animation, LucasArts, Industrial Light & Magic czy Skywalker Sound. George Lucas prawdopodobnie będzie zasiadał w radzie nadzorczej Disneya, ale to się okaże z czasem, oczywiście pod warunkiem, że nie sprzeda wcześniej wszystkich akcji. Obecnie poza ranczem Skywalkera zostało mu także zarządzanie jego fundacją edukacyjną Edutopią, którą planuje zasilić większością otrzymanych pieniędzy (więcej). Ot tego momentu zaś, Bob Iger, CEO Disneya, podobnie jak zarząd tej firmy, mają już głos decyzyjny we wszystkich sprawach Lucasfilmu, o ile oczywiście będą chcieli. Sam Iger jest bardzo zadowolony z transakcji, twierdzi, że „Gwiezdne Wojny” to jedna z największych marek współczesnej rozrywki, która wspaniale wkomponowuje się w sposób działania Disneya. Liczy też, że ich współpraca okaże się owocna.

Dla przypomnienia, jeszcze przed kryzysem (w marcu 2007) majątek George’a Lucasa był wg Forbesa wyceniony na 3,6 miliarda USD. Natomiast sama akwizycja była powiązana z wieloma zmianami w samym Lucasfilmie, o których pisaliśmy choćby tutaj. Najważniejsza zmiana to oczywiście prace nad trzecią trylogią.
KOMENTARZE (18)

J.W. Rinzler o projektowaniu Jedi i szperaniu w archiwach

2012-10-23 17:28:29 oficjalny blog



Jonathan W. Rinzler to bez wątpienia człowiek, który bardzo poważnie podszedł do blogowania na oficjalnej. Efektem tego są jego kolejne wpisy, tym razem zdradził nam pewne kulisy powstawania książki „The Making of Return of the Jedi”, która ukaże się w przyszłym roku. Kolejny wpis nie dotyczy dokładnie samego albumu, ale opisuje fragment procesu poznawczego, przez jaki musi przejść autor.


Tym razem będzie krótko, bo ostatnio mało sypiam. Rankami i weekendami kontynuuję tworzenie mapy książki „The Making of Return of the Jedi”, skończyłem właśnie rozdziały o ILM. Staram się używać fotografii tak dużych jak tylko mogę. Mam odczucie, że w The Making of the Empire Strikes Back miałem za dużo zdjęć na jednej stronie, więc w rezultacie było tam trochę rozgardiaszu. Niektóre z tych fotografii z „Powrotu Jedi” są tak wspaniałe, że chciałem by czytelnicy mogli się w nich zanurzyć: George Lucas i Dennis Muren w ILM, Harrison Ford i Lucas razem w ujęciu z lokacji Ewoków, Carrie Fisher w scenie z sali tronowej Jabby i inne. A jak mówią, obraz jest wart...

Natomiast to nad nami to zdjęcie notatki, które nie znajdzie się w książce. Nie jestem pewien, kto je napisał, ale wygląda na to, że adresowano je do Howarda (Howie’ego) Steina, montażysty efektów wizualnych. Notka dotyczy RA96 czyli Ataku Rebeliantów (na drugą Gwiazdę Śmierci), ujęcia #96 w sekwencji i kilku ulepszeń, których wymagał Sokół Millennium. To musiało powstać gdzieś blisko końca postprodukcji, pewnie w okolicach grudnia 1982. Ale to co jest najwspanialsze w tej notatce, to możliwość wejścia w nocne życie ekipy i rytm pracy w ILM w tamtym czasie: Choć napchaliśmy się na kolację, byliśmy w stanie nie zasnąć tak długo, że mogliśmy zrobić... Mamy tu przykład poczucia humoru o pracy, nawet jeśli możemy sobie wyobrazić presję pod jaką pracowano. ILM wykonywał wtedy prawdopodobnie najlepszą robotę w historii swojego krótkiego istnienia.

Kiedy rozmawiałem z Selwynem Eddym III o tym jak być członkiem zespołu nocnych kamerzystów, wspominał tylko, że zaczęli tradycję nocnego grillowania, które podchwyciły inne departamenty pracujące po nocach: optycy itp. Nie wiem, czy chodziło mu o jedzenie po północy, czy nie, ale to jest przykład małego kawałka wiedzy, który pomaga autorowi wyobrazić sobie jak to wtedy było...


KOMENTARZE (1)

Jonathan W. Rinzler o zawartości Ralpha w Ralphie

2012-10-18 17:29:17



Kolejny wpis Jonathana Rinzlera na blogu oficjalnym dotyczy Ralpha McQuarriego, a dokładniej jednego problemu - jak rozróżnić, które prace Ralpha są rzeczywiście jego obrazami koncepcyjnymi, a które tylko licencjonowaną grafiką. Zatem tym razem Rinzler musiał rozpoznać ile jest Ralpha w Ralphie.

Obraz koncepcyjny Ralpha McQuarriego czy licencjonowana ilustracja?

Wydawać by się mogło, że wystarczy popatrzeć na inspirujące kompozycje, wyrafinowaną paletę barw, dynamiczne pozy postaci czy oryginalne pomysły, ale podczas prac nad „Making of Return of the Jedi” Rinzler natknąłem się na jeszcze jedną rzecz - ilustracje produkcyjne, które mogły bazować zarówno na istniejących projektach, jak i być samodzielnymi pomysłami. I tu pojawił się problem, jak je sklasyfikować, jako dzieła autorskie, czy raczej odtwórcze, skoro były razem chowane w archiwach.

Nie było wcale łatwo, ponieważ od czasu „Imperium kontratakuje” Ralph robił
1. szkice koncepcyjne, ale uwzględniał ważne wskazówki i polecenia George’a Lucasa, które zostały zawarte w różnych wersjach scenariusza. Dotyczy to także „Powrotu Jedi”.
2. licencjonowane obrazy, które miały stanowić uzupełnienie konceptów, oparte na fragmentach filmu. Prowadzi to do pewnej zmyłki, na którą nabiera się wielu fanów. Myślą oni, że to reżyser Irvin Kershner i scenograf Norman Reynolds skopiowali właściwie jeden do jeden pomysł Ralpha McQuarriego, natomiast naprawdę jest dokładnie na odwrót. Jeżeli malunek i fragment w filmie bywają identyczne, to dlatego, że McQuarrie właśnie odtworzył to, co zobaczył na zdjęciach. Czasem było jeszcze tak, że Ralph rozwijał i upiększał fragmenty filmu właśnie w formie malunku, ba czasem nawet wykorzystywał istniejące i zaakceptowane projekty, by tworzyć kolejne wspaniałe ilustracje.

Niektórzy fani zapominają, że Joe Johnston (i pewnym stopniu również Nilo Rodis-Jamero w „Imperium” i „Powrocie”), którzy zaprojektowali praktycznie wszystkie pojazdy znane z prac Ralpha McQuarriego, w tym X-Winga, Sokoła Millennium, TIE Fightera czy AT-AT. Owszem znajdzie się kilka wyjątków, jak barka żaglowa Jabby, która wyszła spod ręki Ralpha, reszta jednak nie jest jego projektem. Ralph bazując na tych projektach potrafił dodać im ducha, przetworzyć je jeszcze bardziej, czasem na potrzeby ilustracji koncepcyjnych, a czasem właśnie licencjonowanych prac.

Pomimo tego, że wszystkie jego prace są znakomite, ja nie chcę w książce mieszać tych prac stworzonych po fakcie, z tymi, które faktycznie przedstawiają zupełni nowe pomysły. Niestety różne źródła okazały się zawodne. Niektóre mówiły, że Ralph ukończył tylko sześć obrazów produkcyjnych na potrzeby „Powrotu Jedi”. Zresztą sam McQuarrie nie potrafił określić dokładnie, raz wspominał sześć, raz osiem, a raz dwanaście. Na dodatek sam nie zawsze pamiętał, które prace były jego koncepcjami, a które powstały trochę później. Choćby jego obraz przedstawiający Pałac Jabby. Żeby było jeszcze trudniej, część oryginalnych konceptów trafiała potem w wersji lekko przetworzonej do licencjonowanych książek, uniemożliwiając właściwie rozpoznanie, kiedy powstał oryginał. No i żadne z tych dzieł nie mają opisanych dat. (W przypadku „Nowej nadziei” i „Imperium” Ralph udostępnił mi swój kalendarz z tamtych lat, gdzie zapisywał nad czym i kiedy pracował. Niestety w przypadku „Powrotu Jedi” coś takiego nie istniało).

Pewnego dnia nastąpił przełom, gdy przeszukując archiwa Lucasfilmu znalazłem teczkę na której znajdował się napis „sześć obrazów produkcyjnych”. Tam znalazły się przede wszystkim rysunki Had Abbadon (czyli stolica Imperium, nim stała się nią Coruscant), którą ujął Lucas we wcześniejszych wersjach scenariusza. W tym wypadku mogłem być pewien, że to oryginalne pomysły Ralpha. Było jednak jeszcze siódmy rysunek, podobny w tematyce, ale nie sposób potwierdzić czy to też koncept, choć tak sugerował archiwista Arran Harvey.

Jednak było jeszcze cały szereg, około 20 malowideł, które trudno zakwalifikować. Badania wykazały, że to „oryginały”. W jednym z wywiadów McQuarrie wspominał, że namalował dwie barki nad jamą Sarlacca. W innym wspominał o jakimś przelatywaniu, choć nie podał konkretów, by przypadkiem nie zdradzić szczegółów filmu. Patrząc na te prace, chyba rozumiem już o co mu chodziło.

Wreszcie miesiąc później przeglądając Archiwum Zdjęć, gdzie szukałem fotografii. Trafiłem na skoroszyt „biblię” ILM z 1982. Tam znajdowały się wszystkie kluczowe szkice każdego pojazdu i stwora. Tam znalazłem też dziewięć kolejnych prac McQuarriego, które mogłem już śmiało określić jako koncepty, a nie prace licencjonowane. Wreszcie namacalny dowód. I wielka ulga, bo bardzo nie chciałem się pomylić w swoich rozpoznaniach (co niestety zdarzyło mi się to już wcześniej).

A zatem, drodzy czytelnicy, to jest jeden z ekscytujących (a także, nie uwierzycie, „interesujący”) aspektów pracy nad tego typy książkami.


KOMENTARZE (2)

"Gus And Duncan's Guide To Star Wars Cast & Crew Items"

2012-08-12 10:58:13 TheForce.net

"Gus and Duncan's Guide to Star Wars Cast & Crew Items" to najnowszy przewodnik po świecie "Gwiezdnych Wojen", lecz tym razem głównym obiektem zainteresowania autorów są pamiątki z planów i studiów filmowych z całej Sagi oraz seriali animowanych. Za tą dość niecodzienną książkę trzeba będzie zapłacić 39,99 dolarów i jest już ona dostępna w sieci. Przewodnik będzie można również zakupić (wraz z autografem) podczas Celebration VI. Oto oficjalny opis i kilka przykładowych stron:

Niektóre z najbardziej nieznanych i rzadkich rzeczy do kolekcjonowania z "Gwiezdnych Wojen" jakie kiedykolwiek wyprodukowano, to przedmioty ofiarowywane twórcom filmów. Duncan Jenkins i Gus Lopez zabierają czytelnika w podróż po pamiątkach ze wszystkich filmów spod znaku "Gwiezdnych Wojen"; od "Nowej nadziei" po "Zemstę Sithów", razem z przedmiotami z "Blue Harvest", filmów animowanych "Droids" i "Ewoks", "Star Tours", Lucasfilmu, Rancza Skywalkera, Industrial Light and Magic oraz "Clone Wars". Te niesamowicie rzadkie koszulki, kurtki, podkładki pod kubki, naszywki, czapki, artykuły papiernicze, pocztówki i zaproszenia mają w sobie wiele głębi. Rozdziały z książki są ułożone według filmów, a elegancki projekt Mattias Rendahla oferuje piękne fotografie i bogate informacje.


/




Więcej przykładowych zdjęć dostępnych jest na stronie TheForce.net. Choć jest mało prawdopodobne, by książka ukazała się również w Polsce, jest to z całą pewnością prawdziwa gratka dla kolekcjonerów i fanów zaglądania za kulisy różnych produkcji.
KOMENTARZE (12)

Tydzień Ataku Klonów: Cyfrowa rewolucja

2012-05-16 20:00:53



Jeśli kogoś można by nazwać ojcem cyfrowego kina, to właśnie George’a Lucasa. Jego pasja do wykorzystywania najnowszych zdobyczy technologicznych w filmie, sprawiła, że świat się zmienił. To Lucas stworzył pierwsze nowoczesne studio efektów specjalnych, w tym także komputerowych. To jego ludzie opracowywali kamery i wysięgniki do nich, ale też oprogramowanie do montażu filmów. EditDroid to program Lucasfilmu, który miał się przyczynić do cyfrowej rewolucji. Miał sprawić, że filmy będą montowane nie analogowo, a komputerowo. Choć zaprezentowany w 1984 roku program zwiastował przełom, to jeszcze do kina cyfrowego było bardzo daleko. Lucas jednak miał swoją wizję, by kręcić film bez użycia taśmy, ale też by go wyświetlać bez niej. Doskonale rozumiał, że przy efektownych obrazach niszczejąca taśma działa tylko i wyłącznie na niekorzyść filmu. Więc bardzo chciał to zmienić. Pragnął, by widz mógł cieszyć się doskonałą jakością obrazu niezależnie czy pójdzie na film w pierwszym, czy w piątym tygodniu wyświetlania. Lecz w latach 80. wydawało się to być nierealne. Wizjoner jednak się nie poddał. Po EditDroidzie przyszły kolejne projekty, w tym Pixar i pierwsze komputerowe animacje „The Adventures of André and Wally B” z 1984 to chyba najbardziej znana produkcja w grafice komputerowej 3D, która powstała jeszcze jako test późniejszego Pixara. Potem efekty specjalne, jak morfing w „Willow” (1988). RenderMan, standard THX, czy w końcu wspaniałe dzieła Industrial Light & Magic choćby w rewolucyjnych filmach jak „Terminator 2” Jamesa Camerona czy „Jurassic Park” Stevena Spielberga. To wszystko jest efekt wizji George’a Lucasa i tego, że zaprzągł ludzi do pracy, jedynie ogólnie wskazując im kierunek, dając jednocześnie wolną rękę.



W latach 90. George Lucas już doskonale wiedział ile można wyciągnąć z nowoczesnej technologii, i rozumiał dokąd zmierza a także to, że czasem trzeba samemu dać impuls. W roku 1995 na rynku pojawia się DVD, nie jest to pierwszy cyfrowy nośnik, ale zwiastuje on rewolucję i czas kina domowego. Lucas w tym czasie już wie, że chce kręcić nowe Gwiezdne Wojny i w 1996 wysyła Ricka McCalluma, producenta prequeli, z niemożliwą wręcz misją. Miał namówić producentów kamer, do stworzenia cyfrowej kamery. Firmy Sony i Panavision (ta druga odpowiadała za soczewki) zajęły się zbudowaniem takiego sprzętu, jednak nie udało się go stworzyć w ciągu roku. „Mroczne widmo” kręcono jeszcze w sposób tradycyjny. Lecz gdy nadszedł czas zdjęć do „Ataku klonów” kamera cyfrowa HDW-F900 została już zbudowana i marzenie George’a mogło się spełnić. Pierwsze, bo na drugie czyli cyfrową rewolucję w kinach musieliśmy jeszcze wszyscy poczekać. Kamera HDW-F900 robiła zdjęcia w formacie 24 klatek na sekundę, oczywiście w rozdzielczości HD. W roku 2000 „Atak klonów” staje się pierwszym, wysoko budżetowym filmem, który kręcono cyfrowymi kamerami. Potem dochodzą kolejne w tym „Dawno temu w Meksyku” Roberta Rodrigueza, „Jackpot” Marka Polisha, francuski „Vidocq” Pitofa. Te dwa ostatnie miały swoje premiery jeszcze w 2001 roku, więc zanim „Atak klonów” trafił do kin. Do pełni szczęścia Lucasowi brakowało jeszcze tylko jednej rzeczy, by film wyświetlano cyfrowo. Lucas próbował przy „Ataku klonów” różnych sztuczek, dodając jedno ujęcie więcej w kinach cyfrowych (fragment ujęcia w którym Anakin trzyma Padme w końcowej scenie, na DVD, VHS i BD trafiła już wersja z kin cyfrowych), wersję IMAX, jednak nie potrafił przekonać kiniarzy do masowego kupna nowego sprzętu (George nigdy nie produkował projektorów, ani na nich nie zarabiał). Zarówno w przypadku „Ataku klonów” jak i „Zemsty Sithów” groził nawet, że filmy będą dostępne jedynie w kinach cyfrowych. Jednak wszyscy wybili mu to z głowy, bynajmniej nie z powodów finansowych, ale dlatego, że nieważne jak oceniano prequele, mnóstwo ludzi na nie czekało, a kin cyfrowych zarówno w 2002 jak i w 2005 było tyle, co kot napłakał.

Koniec końców George Lucas doczekał się cyfrowej rewolucji i w kinach, pośrednio sam w niej uczestniczy. Cyfrowe projektory stały się standardem w salach kinowych na całym świecie dzięki technologii 3D, ale to już inna rewolucja i inna historia, o której pisaliśmy tutaj.

Wszystkie atrakcje Tygodnia Ataku Klonów znajdziecie w tym miejscu.
KOMENTARZE (13)
Loading..