TWÓJ KOKPIT
0

Lucasfilm :: Newsy

NEWSY (840) TEKSTY (9)

<< POPRZEDNIA     NASTĘPNA >>

Gdzie będzie kręcony Epizod VII?

2012-12-23 09:33:07

Wciąż oczywiście czekamy na styczniowe zapowiedzi Kathleen Kennedy. Oficjalnie w temacie Epizodu VII niewiele się dzieje, ruletka reżyserska się zatrzymała, aktorska kuleje (choć wrócimy do niej), acz pojawiają się nowe kwestie o których można poplotkować. Dotyczą one głównie zdjęć do Epizodu VII. Otóż podobno w Wielkiej Brytanii zaczynają zbierać ludzi do pracy nad Epizodem VII. Zdjęcia podobno mają zacząć się w kwietniu, choć w tym przypadku słowo „zdjęcia” może być trochę mylące. Ci ludzie to głównie ekipa pracująca nad filmami w studiach, czyli różnej maści twórcy dekoracji i całej oprawy technicznej. Dla nich praca faktycznie zacznie się wcześniej, zgodnie z tym, co powiedziała Kathleen Kennedy ostatnio, preprodukcja rusza na wiosnę.

Jeśli te pogłoski (o wzywaniu ludzi do pracy) okażą się prawdziwe to „Gwiezdne Wojny” wrócą do Anglii. Wszystkie główne zdjęcia do klasycznej trylogii wykonano w studiu Elstree, a do „Mrocznego widma” w Leavensden. „Atak klonów” i „Zemste Sithów” kręcono w studiach Foxa w Australii, acz dokrętki robiono w Anglii. Wcześniej o goszczenie ekipy Lucasfilmu zabiegało Ohio, natomiast kwestia zdjęć w Pradze prawdopodobnie umarła wraz z odejściem z Lucasfilmu wielkiego zwolennika pracy w Czechach czyli Ricka McCalluma. Oczywiście, jak z wszystkim, musimy poczekać na oficjalne potwierdzenie. Na razie nie wiadomo, które studio w Wielkiej Brytanii jest brane pod uwagę.

Skoro już o studiach była mowa, to czas poplotkować o lokacjach. Na liście pojawiła się pierwsza, znana fanom – Tikal w Gwatemali, czyli miejsce, gdzie kręcono plenery Yavinu. Agencja Reuters podała, że Tikal powróci w nowej trylogii, a Luke Skywalker będzie miał tam akademię Jedi. Wiadomość jednak szybko została zdementowana przez samego Reutersa. Nie dostali oni żadnych przecieków scenariusza, ot ktoś podsunął im książki Kevina J. Andersona i zasugerował, że fajnie byłoby wrócić do Tikalu. Ten ktoś nie był związany z LFL, a raczej była to grupa zapaleńców czekających na nową trylogię. Dziennikarz nie do końca rozumiał, co mu fani mówią, więc swoje puścił w eter. Swoją drogą i tak dobrze, że plotki bazowały na EU, a nie informacjach z pewnej okrytej złej sławą strony, na które również można się czasem natknąć w mediach.

Mamy też coś dla spragnionych informacji o aktorach, którzy chcieliby zagrać w nowych epizodach. Skoro jest szansa na zdjęcia w Wielkiej Brytanii to zaczynają się ożywiać Brytyjczycy. Irlandzka aktorka, Katie McGrath, znana głównie z roli Morgany w „Przygodach Merlina” oraz kilku ogonów np. w „Dynastii Tudorów”, zaczęła opowiadać, że bardzo chciałaby zagrać w nowej trylogii. Stwierdziła, że w „Gwiezdnych Wojen” brakuje kobiecych szwarccharakterów, a jej bardzo marzy się posiadanie własnej figurki. Sama siebie przedstawia jako fankę, opowiada, że jej ulubione postaci to Han Soli i admirał Akbar, a także, że bardzo ją cieszy perspektywa powstania nowych filmów. Liczy, że będą tak dobre jak pierwsze trzy, ale boi się, że wyjdą prequele.

Inny Brytyjczyk, poniekąd znany już fanom „Gwiezdnych Wojen” – Peter Serafinowicz, który podkładał głos Darthowi Maulowi w „Mrocznym widmie”, także chciałby wrócić. Wypowiada się bardzo podobnie jak McGrath, czyli wychwala klasyczną trylogię, wierzy w Michaela Arndta (bo jego „Toy Story 3” jest jednym z ulubionych filmów Petera), no i jest rozczarowany prequelami. Zwłaszcza, że jak sam twierdzi, „Mroczne widmo” miało jeden z najlepszych zwiastunów wszechczasów. Serafinowicz jednak, w przeciwieństwie do choćby Samuela L. Jacksona, nie zamierza sugerować w jakiej roli mógłby wystąpić. Mówi tylko, że chciałby być znów związany z „Gwiezdnymi Wojnami”. On sam jest przede wszystkim aktorem komediowym i głosowym, więc kto wie, może jest szansa by głos Dartha Maula przemówił w innej formie.

Dla przypomnienia, na razie oficjalnie wiemy następujące rzeczy:
Dystrybutor – Disney
Planowana premiera – 2015
Produkcja – Kathleen Kennedy
Scenariusz – Michael Arndt
Konsultant serii – George Lucas (który także napisał pierwotny treatment scenariusza i będzie pomagał i doradzał Kathleen Kennedy)
Preprodukcja rusza wczesną wiosną 2013
Cała reszta to tylko i wyłącznie plotki i domysły.
KOMENTARZE (20)

Lucasfilm przejęty

2012-12-22 11:43:08

Wygląda na to, że Majowie zamiast przewidzieć datę końca świata, przewidzieli datę końca samodzielności Lucasfilmu. Wczoraj oficjalnie zakończono akwizycję Lucasfilmu. Wpierw urząd antymonopolowy Unii Europejskiej potwierdził zgodę do dokonania tej transakcji, następnie zaś sfinalizowano ją już ostatecznie. George Lucas dostał przelew na kwotę 2 miliardów 210 milionów USD oraz 37,1 miliona akcji The Walt Disney Company nowej emisji. Wczoraj na zamknięciu sesji akcje Disneya chodziły po 50 USD, zatem Flanelowiec sumarycznie dostał nawet więcej niż się spodziewał. Sprzedaż Lucasfilmu dała mu praktycznie 4,065 miliarda USD. Wraz z Lucasfilmem do Disneya trafiły wszystkie firmy zależne od Lucasfilmu, czyli Lucasfilm Animation, LucasArts, Industrial Light & Magic czy Skywalker Sound. George Lucas prawdopodobnie będzie zasiadał w radzie nadzorczej Disneya, ale to się okaże z czasem, oczywiście pod warunkiem, że nie sprzeda wcześniej wszystkich akcji. Obecnie poza ranczem Skywalkera zostało mu także zarządzanie jego fundacją edukacyjną Edutopią, którą planuje zasilić większością otrzymanych pieniędzy (więcej). Ot tego momentu zaś, Bob Iger, CEO Disneya, podobnie jak zarząd tej firmy, mają już głos decyzyjny we wszystkich sprawach Lucasfilmu, o ile oczywiście będą chcieli. Sam Iger jest bardzo zadowolony z transakcji, twierdzi, że „Gwiezdne Wojny” to jedna z największych marek współczesnej rozrywki, która wspaniale wkomponowuje się w sposób działania Disneya. Liczy też, że ich współpraca okaże się owocna.

Dla przypomnienia, jeszcze przed kryzysem (w marcu 2007) majątek George’a Lucasa był wg Forbesa wyceniony na 3,6 miliarda USD. Natomiast sama akwizycja była powiązana z wieloma zmianami w samym Lucasfilmie, o których pisaliśmy choćby tutaj. Najważniejsza zmiana to oczywiście prace nad trzecią trylogią.
KOMENTARZE (18)

Niezależna przyszłość Ricka McCalluma

2012-12-14 22:54:57 StarWars.com

Jedną z nieco pomijanych wiadomości, wśród natłoku szokujących wieści o wykupieniu Lucasfilm przez Disneya i przekazaniu Gwiezdnych Wojen w ręce Kathleen Kennedy, była informacja o tym, że Rick McCallum, od lat pracujący w Lucasfilm, producent epizodów 1-3 Gwiezdnych Wojen, wieloletni współpracownik i przyjaciel George'a Lucasa, odszedł na emeryturę. Przy tej okazji oficjalna strona StarWars.com przygotowała mu następująca laurkę:

Podczas gdy Lucasfilm przygotowuje się do przyszłości wypełnionej nowymi filmami Star Wars, Rick McCallum, jeden z najważniejszych talentów odpowiedzialnych za ostatnie 20 lat produkcji Lucasfilm, przygotowuje się na ekscytującą przyszłość wypełnioną własnymi filmami. Zaczynając swoją karierę jako producent filmów niezależnych, McCallum wraca do kina, które tak dobrze zna, ale teraz z wielkim doświadczeniem, jakie otrzymał z ponad dwóch dekad współpracy z Georgem Lucasem.

Profesjonalna współpraca McCalluma z Lucasem zaczęła się przy serialu „Młody Indiana Jones” (1992) i „Zabójcze radio” (1994), i trwała przez Edycję Specjalną, prequele, oraz ostatnio przy „Red Tails”.

Jak wspomina Rick: „Pracą producenta jest, żeby urzeczywistnić wizję reżysera, jaka by ona nie była. George nigdy nie ograniczał swojej wizji limitami otaczającej go rzeczywistości, więc wyzwaniem dla produkcji było zawsze znaleźć sposób, jak je zrealizować, jednocześnie respektując fakt, że sam finansuje swoje filmy. Żeby to zrobić musieliśmy zachować tą mentalność niezależnego robienie filmów, które wymaga ciągłych innowacji i improwizacji, ale podczas kręcenia filmów na wielką skalę.

„Rick jest bliskim przyjacielem, jak i nadzwyczaj utalentowanym producentem” - komentuje George Lucas. „Bez różnicy jak bardzo skomplikowane zadanie mu dałem, Rick potrafił pokonać wszystkie trudności. Nie tylko zebrał wspaniałą ekipę pracowników, dokonywał cudów z budżetem, ale też pomógł wprowadzić kręcenie filmów do XXI wieku. Ma wspaniałą osobowość i uczynił te ostatnie 20 lat podróży z nim świetną zabawą.”

Współpraca Lucasa i McCalluma zaowocowała pojawieniem się licznych innowacji, które do dziś zmieniają biznes filmowy. Aby zapewnić kinową jakość w cotygodniowym formacie telewizyjnym, zespół McCalluma pracując przy serialu „Młody Indiana Jones” opracował nowe techniki cyfrowej postprodukcji, które pozwalały poszerzać sceny z tłumem, poprawiać dekoracje, dopasowywać ujęcia różnych scen, w bardzo różnych warunkach, jednocześnie podróżując do ponad 35 krajów na całym świecie, podczas najdłuższego planu zdjęciowego w historii kina. Te innowacje były potem udoskonalone i rozszerzone, by móc zrealizować epicką wizję prequeli Star Wars.

„Osiągnęliśmy limit w technologii produkcji, więc potrzebowałem kogoś z przekonaniem i pasją, który pomógłby nam przejść w rzeczywistość cyfrową” - wspomina Lucas. „Rick został głośnym wyznawcą nieskończonych możliwości, które dawała filmowcom technologia cyfrowa. Rick i ja przewalczyliśmy wspólnie wiele bitew, ciągle mierząc się z przeciwnikami, którzy byli przekonani, że nigdy nie będziemy mogli uczynić trwałych zmian w biznesie filmowym, które sobie zamierzyliśmy. Nie mógłbym być bardziej dumny z tego co Rick osiągnął. Pracowaliśmy z ponad 60 firmami i setkami wspaniałych inżynierów i artystów, przez ponad dziesięć lat, dzięki czemu udało się przeprowadzić od dawna oczekiwane zmiany: teraz cyfrowe kamery standardowo kręcą obrazy, filmy są dystrybuowane cyfrowo, a cała linia produkcja zachowuje nadzwyczajną jakość, bo pozostaje cyfrowa. Kiedy odchodzę, żeby robić swoje własne eksperymentalne filmy - i mam nadzieję, że będę mógł znów współpracować z Rickiem nad jednym z tych projektów – życzę mu wszystkiego najlepszego i czekam na obejrzenie jego kolejnych filmów.”

Odkąd ukończył „Red Tails”, McCallum przeniósł się do Pragi, żeby żyć w kraju jego żony, a teraz ma w przygotowaniu szereg mniejszych, niezależnych filmów, które bardziej przypominają te projekty, z którymi był związany przed jego współpracą z Lucasfilmem. „Mam rosyjski film o masakrze w Babim Jarze, który będzie wyreżyserowany przez Sergeia Loznitsa. Pracuję ze mną Tomás Masín nad opowieścią o dwóch braciach , którzy uciekli z Czechosłowacji podczas Zimnej Wojny, gdy ścigało ich 28 000 sowieckich żołnierzy, do dziś największy pościg w historii. Pracuję też nad filmem z Davidem Oyelowo, oraz innym filmem z Laurencem Bowenem na temat Chłopców-Żołnierzy z Sierra Leone.”

McCallum podobno bardzo czeka na nowe filmy Star Wars prowadzone przez Kathleen Kennedy. „Jest tylko jedna osoba na świecie, która mogłaby to zrobić i jest nią Kathleen Kennedy. Nie ma nikogo lepszego, kto potrafiłby połączyć świat niezależnego robienia filmów ze światem studia filmowego. Saga Star Wars zawsze będzie bezpieczna pod jej przywództwem. Ona jest jednym z najwspanialszych producentów Ameryki, a także świetnym przyjacielem.”

McCallum zostawia za sobą okres bycia nadzwyczajnie dostępnym dla fanów Star Wars, podczas produkcji filmów, pojawiając się na konwentach Celebration, rozmawiając o tajnikach produkcji z czasopismem Star Wars Insider, oraz uczestnicząc w czatach on-line. Podczas jednej z takich rozmów w 2005 roku, członek fanklubu zapytał czy mógłby kiedyś wziąć udział w muzycznych sesjach nagraniowych do Epizodu III, a McCallum zaprosił go do studia nagraniowego już następnego dnia.

"Dziękuję Wam, że byliście tak serdeczni, pomocni i dobrzy dla mnie" mówi McCallum do wszystkich fanów Star Wars. " Wy wszyscy uczyniliście z tego warte każdego trudu doświadczenie. Mam tylko największą wiarę i zaufanie w Kathleen, to co zrobi z Gwiezdnymi Wojnami, to będzie odważna, ekscytująca i śmiała przyszłość, która będzie warta waszej niezwykłej pasji i lojalności, przez te wszystkie lata. Będzie znakomicie."
KOMENTARZE (5)

Przejęcie Lucasfilmu przez Disneya coraz bliżej

2012-12-12 21:19:26

To dość krótka, ale ważna wiadomość. Amerykański urząd antymonopolowy potwierdził, że nie ma nic przeciwko przejęciu przez Disneya Lucasfilmu. To otwiera drogę do sfinalizowania sprzedaży. Lucasfilm wyceniono na 4,05 miliarda USD, teraz potwierdzono, że George Lucas połowę tej kwoty otrzyma przelewem na konto, natomiast drugą połowę uzyska w akcjach Disneya nowej emisji. Lucas obiecał, że dużą część z tych pieniędzy przeznaczy na cele charytatywne. Podobną umowę z Disneyem zawarł kiedyś Steve Jobs sprzedając Pixara, który potem również stał się jednym z udziałowców Disneya. Na zdjęciu poniżej George Lucas i Robert Iger (szef Disneya) w maju 2011 w jednym z Disneyowskich parków.


KOMENTARZE (9)

Bez szans na nowy pakiet sagi od Disneya

2012-12-05 23:29:28

Jeśli ktoś liczył na to, że wraz ze sprzedażą Lucasfilmu Disneyowi dostanie jakiś nowy pakiet filmów na BD (na przykład zawierający oryginalną klasyczną trylogię sprzed zmian), raczej srogo się zawiedzie. Żadna reedycja sagi nie jest planowana, z bardzo prostego względu. Do maja 2020 wszystkie prawa dystrybucyjne sześciu oryginalnych filmów pozostają w ręku Foxa. Disneyowi nie będzie zależało, by poprawiać przychody konkurencji, zatem sytuacja jest tu bardzo podobna, do „Indiany Jonesa 5”, który został odłożony na półkę. Oczywiście problemy z prawem autorskim można zawsze jakoś rozwiązać, a w przypadku „Gwiezdnych Wojen” będzie trzeba bo o ile prawa do dystrybucji Disney powinien dostać już w czerwcu 2020, o tyle zostaje problem z „Nową nadzieją”. Tu do niej część praw posiada Fox i za darmo tego nie odstąpi. Jeśli firmy się nie dogadają, mamy małe szanse na boxa zawierającego 9 filmów po roku 2020.

Z innych ciekawostek, na temat „Powrotu Jedi” wypowiedział się niedawno David Cronenberg.

- Dawno temu zapytano mnie czy chciałbym wyreżyserować film z serii "Gwiezdne wojny", który wtedy nosił tytuł "Zemsta Jedi" a potem zmieniono to na "Powrót Jedi". Z tym pytaniem zwrócił się do mnie Lucasfilm, ale szybko zorientowali się, że to nie jest dobry pomysł. Ten ustalony format bardzo ogranicza. Dla naprawdę pomysłowego czy innowacyjnego reżysera to krępujący gorset. Wizualny styl jest już ustalony, role obsadzone - nie jesteś zaangażowany w wybieranie głównych aktorów, a to dla reżysera ogromnie ważna rzecz.

O jego zaangażowanie w nowe epizody nie było już sensu pytać.
KOMENTARZE (6)

Kolejne pogłoski o nowej trylogii

2012-12-02 09:17:26

Tym razem zaczniemy od scenarzystów. Na razie wiemy, że Michael Arndt napisze scenariusz siódmego epizodu, a także, że napisał treatement (zarys scenariusza) do dwóch pozostałych części nowej trylogii. I to jest dotychczas jedyna potwierdzona informacja, nie licząc oczywiście producentów. Ostatnio pojawiły się pogłoski, że Lawrence Kasdan i Simon Kinberg mieliby napisać scenariusze do epizodów VIII i IX, by przyśpieszyć pracę. Te informacje nie zostały potwierdzone, ale pojawiła się sugestia, że mogą oni się zająć spin-offami „Gwiezdnych Wojen”, a nie epizodami. Oznaczałoby to, że mielibyśmy teraz pięć filmów w produkcji w bliżej określonej przyszłości, plus prawdopodobnie jeszcze epizody X-XII, zgodnie z wytycznymi Disneya, by nowe filmy powstawały co dwa-trzy lata, a może nawet częściej.

Dają o sobie znać kolejni aktorzy, którzy chcieliby zagrać w nowych filmach. Zaczniemy jednak od Marka Hamilla, którego dopytywano o potwierdzenie. Legendarny Luke Skywalker stwierdził tylko, że należy poczekać, oficjalne potwierdzenia i informacje ogłosi Kathleen Kennedy kiedy uzna to za stosowne. I warto o tym pamiętać, że dopóki Lucasfilm czegoś nie ogłosi, to pozostaje to jedynie sfera domysłów i spekulacji.

Spójrzmy jednak na innych aktorów. Jeden z nich Corey Feldman, który miał wspaniałą karierę jako dziecko („Goonies”, „Gremliny rozrabiają”, „Stań przy mnie”), a teraz grywa ogony, zaczął ostatnio fantazjować. Chciałby zagrać syna Hana Solo, bo podobno jest bardzo podobny i świetnie by się nadawał do tej roli. Jego niewątpliwym atutem jest to, że współpracował już z Kathleen Kennedy, ale z drugiej strony chyba powyższym stwierdzeniem nie zaskarbił sobie sympatii fanów, zwłaszcza tych, którzy liczą, że akcja będzie się działa już po „Crucible”. Kolejny na liście potencjalnych odtwórców to Sir Derek Jacobi, uznany brytyjski aktor („Gladiator”, „Rodzina Borgiów”, „Gdy budzą się demony”, „Ja, Klaudiusz”, „Jak zostać królem”). Pomijając klasę aktora, widać też jego doświadczenie, bo on nie tylko zaczął w mediach opowiadać, że chciałby być sir Aleciem Guinnessem nowej trylogii, to przede wszystkim zlecił swojemu agentowi skontaktowanie się z Lucasfilmem.


Corey Feldman

Derek Jacobi


Powoli wychodzą na jaw też kolejne kulisy sprzedaży Lucasfilmu, która jeszcze nie została sfinalizowana. Wiele wskazuje na to, że poszło o podatki. Podczas kryzysu rząd USA nakłada różne podatkowe zobowiązania na instytucje finansowe, a co za tym idzie także i korporację. Jednym z takich pomysłów jest zwiększony podatek od dywidendy i innych transakcji bankowych. W efekcie sprzedaż Lucasfilmu może okazać się mniej opodatkowana niż zyski, które firma by wypłaciła. Z drugiej strony Disney mogąc zaksięgować sobie taką inwestycję będzie też miał dużo mniejszy zysk, a może nawet stratę, co pozwoli zaoszczędzić na podatkach. Jeden z szefów Disneya, Alan Horn przyznał ostatnio w wywiadzie, że cała transakcja, a co za tym idzie nowe epizody, były trzymane w największej tajemnicy. O wszystkim wiedziało prawdopodobnie mniej osób, niż o planowanym zabójstwie Bin Ladena. Przyznał też, że jego zdaniem niebawem poznamy nazwisko reżysera. Na razie jednak wszystkie zapowiedzi musi ogłaszać Kathleen Kennedy, gdyż Disney jeszcze nie przejął Lucasfilmu.

Skoro już jesteśmy przy reżyserach, to na giełdzie nazwisk doszło do kilku przetasowań. Colin Trevorrow ostatecznie odpadł. Przypadnie mu w udziale inny film Disneya – „Flight of the Navigator”, który będzie remakiem filmu z lat 80. Na liście nazwisk pojawiły się też nowe nazwiska. Pierwszy z nich to Seth Gordon („Szefowie wrogowie”, „Freakomania” i „The King of Kong”. Wiadomo tylko, że reżyser rozmawia z Disneyem na temat jakiegoś filmu o romantycznej, kosmicznej przygodzie. Kolejne nowe nazwisko na liście to David Fincher znany i rozpoznawalny reżyser („Dziewczyna z tatuażem”, „The Social Network”, „Obcy 3”, „Siedem”, „Podziemny krąg” czy „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”). Pracował z Kathleen Kennedy, ale swoją karierę zaczynał w ILM. Jeden z jego pierwszych filmów to... „Powrót Jedi”, gdzie był asystentem kamerzysty od efektów specjalnych. Fincher podobno jest zainteresowany projektem, ale myśli bardziej przyszłościowo. Na razie może go czekać sequel (lub dwa) „Dziewczyny z tatuażem”, więc podobno mówił nie o epizodzie VII, ale o którymś z kolejnych (lub dodatkowych) filmów. Natomiast Jon Favreau podobno zaczął się wahać i teraz znów chciałby wyreżyserować nowe „Gwiezdne Wojny”. Wcześniej donosiliśmy, że już pracował z Lucasem i na razie woli zostać fanem sagi, a nie jej twórcą.

Jednak na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej zmianie na liście. Matthew Vaughn, niby zajęty jest innymi projektami, ale podczas brytyjskiej premiery filmu „7 psychopatów”, aktor Jason Flemyng udzielił pewnego wywiadu, w którym wyrwało mu się, że Vaughn będzie reżyserem siódmego epizodu. Aktor przyjaźni się z Vaughnem i współpracowali razem w dziewięciu filmach. Najlepiej zobaczyć to samemu, część dotycząca „Gwiezdnych Wojen” zaczyna się koło 1:10.



Swoją drogą gdyby Vaughn został wybrany na reżysera to pewnie Flemyng mógłby liczyć na rolę w epizodzie VII.

O nowej trylogii można podyskutować także na forum:
Epizod VII
Spin-offy
Reżyser EVII
Potencjalni aktorzy
KOMENTARZE (13)

Howard Roffman o swoim powrocie

2012-11-29 17:21:33



Howard Roffman wraca do „Gwiezdnych Wojen”. Pisaliśmy o tym całkiem niedawno. Natomiast Roffman, postanowił zacząć też pisać na oficjalnym blogu, gdzie podzielił się kilkoma swoimi spostrzeżeniami.



Dwadzieścia dwa lata temu, w pokoju śniadaniowym w głównym budynku na ranczu Skywalkera, usiadłem, by zjeść lunch z Georgem Lucasem i Bobem Ingerem. Bob był wówczas szefem ABC, a George namawiał go na kupno nowego serialu telewizyjnego pod tytułem „Kroniki młodego Indiany Jonesa”.
- To będzie serial edukacyjny, Bob. - Pamiętam jak George to powiedział.
- Nikt tego nie będzie oglądał. - Rzuciłem pod nosem.
To oczywiście nie jest najlepszy sposób na sprzedanie serialu. Ale Bob powiedział:
- Mam to gdzieś. Damy temu szansę.
Prawdziwe słowa, Bob Inger wytrzymał z „Młodym Indym” przez dwa sezony, pomimo uznania krytyków i porażki w ratingach oglądalności. Ale w tym procesie wygrał coś jeszcze, zaufanie George’a, które przekuł na relację, a która przyniosła rezultaty w odległej przyszłości.







Dekadę albo jakoś tak wcześniej, poznałem Kathleen Kennedy, przyjaciółkę George’a no i początkującą producentkę. W 1981 przyniosła dwa super tajne projekty Stevena Spielberga do ILM (to były pierwsze produkcje ILMu robione nie na zamówienie Lucasfilmu): „Poltergeista” i scenariusz który miał wówczas kryptonim „A Boy’s Life”, by przypadkiem prawdziwy tytuł – „E.T.” nie rozniósł się zbyt wcześnie. Ona szła jak burza, zaledwie rok wcześniej była pomocniczką Spielberga przy „Poszukiwaczach Zaginionej Arki”, sympatyczna, ale już wtedy trzeba było się z nią liczyć.
Przez następne lata, Kathleen, Bob i ja podążaliśmy innymi drogami, lecz one się przeplatały. Kathleen stała się jedną z najbardziej respektowanych producentek naszych czasów, z sukcesami na koncie takimi jak „Park Jurajski”, „Kolor Purpury”, „Lista Schindlera”, „Ciekawy przypadek Benjamina Burtona” czy „Lincoln”. Bob zaś stał się CEO a w końcu też prezesem the Walt Disney Company i wprowadził w firmie nowe standardy. Ja zaś miałem szczęście, by pracować z Georgem jako szef Licensingu (część Lucasfilmu), przy wprowadzeniu nowych „Gwiezdnych Wojen” na początku lat 90., co skończyło się prequelami i The Clone Wars, a co ostatecznie stało się tym wielopokoleniowym fenomenem jaki znamy dziś. Nasze ścieżki wiele razy się przeplatały, Kathleen niedawno była producentką wykonawczą „Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki”, z Bobem zaś spotykałem się przy okazji rozwoju parków Disneya, od Star Wars Weekends, przez Jedi Training Academy aż po nowy, poprawiony Star Tours.

Teraz, George Lucas - ta sama siła która ściągnęła nas po raz pierwszy - ściągnął nas ponownie w głębszy sposób. On i Bob podpisali porozumienie w sprawie sprzedaży Lucasfilmu Disneyowi, a on też ściągnął Kathleen by prowadziła firmę i nadzorowała tworzenie nowych filmów z cyklu „Gwiezdne Wojny”. Kathleen zaś zapytała mnie, czy nie chciałbym przerwać swojej pół emerytury i powrócić do firmy na pełny etat by jej pomóc w zadaniach zarządzania marką Star Wars.
Kiedy Kathleen zapytała mnie czy bym wrócił, potrzebowałem nanosekundy, by powiedzieć tak. Życie w Lucasfilm nagle stało się zdecydowanie bardziej interesujące. Wiedziałem, że jesteśmy w samym środku negocjacji umowy z Disneyem, i wierzyłem, że Disney będzie idealnym domem dla Lucasfilmu, po tym jak George zdecydował się usnąć na bok. Znam Kathleen dobrze i jestem mocno podekscytowany możliwością pracy z nią. Ale przede wszystkim perspektywa bycia zaangażowanym w nową trylogię „Gwiezdnych Wojen”, filmów zrobionych przez nowe pokolenie filmowców, była dla mnie szczególnie radosna.



„Gwiezdne Wojny” to praca mojego życia. Zacząłem swoją karierę w Lucasfilmie w 1980, w tym samym tygodniu w którym miało premierę „Imperium”. Od tego czasu byłem zaangażowany w każdy film Star Wars, pomogłem też kształtować franczyzę przez trzy pokolenia fanów. Autoryzowałem i nadzorowałem tworzenie Expanded Universe. Odpowiadam za wznowienie sprzedaży zabawek Star Wars po 10-letniej przerwie. Sprowadziłem LEGO do stajni „Gwiezdnych Wojen”. Powiedzenie, że jestem pasjonatem „Gwiezdnych Wojen” byłoby ogromnym niedopowiezeniem.
Nie wróciłbym, gdybym nie wierzył, że to co robimy jest słuszne dla „Gwiezdnych Wojen”, no i jeszcze bardziej fundamentalnie, że wierzę ludziom, którym powierzyliśmy los sagi. Wierze w Boba i jego zespół w Disneyu. Wierzę w Kathleen. Wierzę też w George’a i jego firmę. Moja wiara nie jest ślepa. Bazuje na znajomości tych ludzi od dekad, znam ich zdolności, ich osiągnięcia, ich uczciwość, ich oddanie. Dla wielu którzy analizują tę umowę Disneya, jesteśmy bardziej abstrakcyjni niż liczby na których pracują. Ale dla mnie to oś więcej. Moja wiara to wynik moich doświadczeń życiowych, to wszystko wiem ponieważ żyłem i pracowałem z tymi ludźmi, którym przekazano pochodnię, którzy będą teraz odpowiedzialni za utrzymanie płomienia Gwiezdnych Wojen.
Nie musiałem wracać, ale wróciłem. I jestem bardzo podekscytowany przyszłością.


KOMENTARZE (7)

Przekazanie pałeczki: oficjalna sylwetka Kathleen Kennedy

2012-11-26 17:27:00

George Lucas wyznaczył Kathleen Kennedy, aby, podobnie jak on będąc filmowcem, wprowadziła Gwiezdne Wojny w nową, śmiałą przyszłość, ale także jako osoba zarządzała Lucasfilmem. Kathleen jest wieloletnią przyjaciółką i współpracowniczką Lucasa, osobą uznawaną za jednego z najbardziej poważanych producentów w świecie filmu, z mnóstwem sukcesów. Kennedy wyprodukowała ponad 60 filmów, które razem zgarnęły 120 nominacji do Oskarów, 25 z nich wygrały, a w sumie zarobiły 11 miliardów USD na całym świecie. Wśród jej filmów znajdują się takie hity jak „E.T.”, „Park jurajski”, „Kongo”, „Szósty zmysł”, trzy filmy „Indiany Jonesa” (zaczynała od „Świątyni”), trylogia „Powrót do przyszłości”, „Kto wrobił królika Rogera”, „Gremliny Rozrabiają”, „Goonies”, „Duch”, „Interkosmos” „Wojna światów”, „Twister”, „Hook” czy „A.I. Sztuczna inteligencja”.



Jej filmografia to nie tylko wielkie hity, ale też uznane dramaty, w tym tegoroczny „Lincoln”, czy „Czas wojny”, „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”, „Motyl i skafander”, „Monachium”, „Niepokonany Seabiscuit”, „Lista Schindlera”, „Imperium słońca” czy „Kolor purpury”. Produkowała też animację w tym „Przygody Tintina”, „Persopolis”, „Amerykańska opowieść” czy „Pradawny ląd” (wyprodukowany przez Lucasa i Spielberga).

Kennedy współpracowała z takimi reżyserami jak Steven Spielberg (wyprodukowała większość jego filmów), David Fincher, Martin Scorsese, Clint Eastwood, Robert Zemeckis, M. Night Shyamalan, Frank Oz, Peter Bogdanovich czy Richard Donner.

Zanim przeszła do Lucasfilm, szefowała The Kennedy/Marshal Company, którą założyła w 1992 wespół z reżyserem i producentem Frankiem Marshallem, którego później poślubiła. Wcześniej, w 1982 współzałożyła inną fenomenalną firmę Amblin Entertainment (razem z Marshallem i Stevenem Spielbergiem). Sama była nominowana sześć razy do Oskara jako producentka. Kennedy jest obecnie wiceprezesem Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej (Academy of Motion Pictures Arts and Sciences (AMPAS)), zasiada też w radzie powierniczej. To właśnie ta Akademia przyznaje Oskary.

- Jestem podekscytowana mogąc pracować z wyjątkową grupą tak utalentowanych ludzi – powiedziała Kennedy, gdy zostawała współprzewodniczącym Lucasfilmu. – Gdy George odchodzi na emeryturę, jestem zaszczycona, że to mi zaufał, bym zajęła się jego ukochanymi franczyzami. Mam szczęście, że mam George’a, który będzie mi doradzał jak zrobić następne filmy „Star Wars”, miło mieć takiego Yodę u swojego boku.

Obecnie trwa wstępny proces prac nad planowanym Epizodem VII. Sama Kennedy ujawnia:
- Jesteśmy w samym środku naprawdę ciekawego procesu. Siedzimy sobie z kilkoma scenarzystami i dyskutujemy o pomysłach, rozmawiam o tym, o czym mogą być te historie.

Aktualnie Kennedy poza „Gwiezdnymi Wojnami” pracuje nad serialem „The Talisman”, projektem o Wikileaks dla HBO, kolejną częścią przygód Tintina, filmem „Emma’s War” oraz otwartymi projektami jak „Jurassic Park IV” i „Indiana Jones 5”, które są w dość wstępnej fazie powstawania. Choć prawdopodobnie „Indiana Jones” jest obecnie zawieszony.

Kathleen urodziła się 5 czerwca 1953 w Berkeley w Kalifornii. Prywatnie od 1987 jest związana z Frankiem Marshallem z którym ma dwójkę dzieci. W 2007 Entertaiment Weekly sklasyfikował ją na 31 miejscu na liście 50 najbardziej inteligentnych ludzi w Hollywood.

Kathleen Kennedy będzie producentką wykonawczą nowej trylogii, a potem być może kolejnych filmów Lucasfilmu.
KOMENTARZE (8)

Aktorsko-reżyserskiej ruletki nazwisk ciąg dalszy

2012-11-23 18:37:07

Tydzień temu przedstawiliśmy wam zebraną listę potencjalnych reżyserów, ale jak łatwo się domyśleć już jest nieaktualna. Po pierwsze Brad Bird potwierdził, że nie jest zaangażowany w „Gwiezdne Wojny”, nie będzie robił Epizodu VII. Wydawać by się mogło, że wzrosły szanse Colina Trevorrowa, ale szybko i on wylał nam kubeł zimnej wody. Jest coś o czym nie może mówić, jakiś film o który się stara, ale nie może nic powiedzieć; jednocześnie powiedział, że szanse na to, że wyreżyseruje Epizod VII są jak 3270 do 1. Zatem i jego moglibyśmy już właściwie skreślić, a wtedy znaczyłoby to, że z listy pięciu reżyserów, których nazwiska wypłynęły dość szybko i którzy podobno dostali treatment scenariusza do wglądu (Bird, Trevorrow, Vaughn, Abrams i Spielberg) nie pozostał w grze nikt. Jedyny klucz jaki nam pozostał, to fakt, że Kennedy prawdopodobnie współpracowała z potencjalnymi kandydatami, ale i tak lista byłaby dość spora. W sieci pojawiają się kolejne spekulacje reżyserskie, czasem z dość dziwnymi kandydatami jak choćby Michaelem Moorem (reżyser filmów dokumentalnych), czy ulubieńcem fanów Kevinem Smithem, który z Kennedy co prawda nie współpracował, ale za to był obecny na Celebration VI.

Dzieje się też po aktorskiej stronie kamery, różne gwiazdy i gwiazdeczki próbują dać o sobie znać, że są gotowi do nowej trylogii. Wcześniej pisaliśmy o Harrisonie Fordzie i Marku Hamillu, pojawiło się też nazwisko Carrie Fisher. Ona nawet powiedziała w jednym z wywiadów, że już jest zaangażowana w nową trylogię, potem to sprostowano. Carrie jak zwykle ma trochę za długi język, oficjalnie nic nie ogłoszono, choć w przypadku wielkiej trójki powrót jest prawie pewny, acz nie wiemy w jakim stopniu. Z jednej strony aktorzy chcą, z drugiej jest pewna presja ze strony fanów, zobaczymy jak to wyjdzie ostatecznie.

Do wielkiej trójki dołączył ostatnio Billy Dee Williams, który także chętnie zagrałby w nowych filmach. Nawet poszły już plotki, że jest dla niego przewidziana rola, swoją drogą ciekawe co będzie z Tendrą (żona Landa).

Druga grupa aktorów to ci, którzy nie wiedzą kogo mogliby grać, ale bardzo chcieliby dostać angaż. Listę otwiera David Tennant, czyli dziesiąty doktor Who. Ostatnio miał swój epizod w „Wojnach klonów”, teraz chciałby pojawić się jeszcze w filmie. Tom Hiddleston („Thor”, „Avengers”) również wyraził zainteresowanie grą w nowej trylogii. Hiddleston ostatnio wystąpił w „Czasie wojny” Stevena Spielberga, który wyprodukowała Kathleen Kennedy. Również jego kolega z planu tych dwóch filmów Marvelowych - Chris Hemsworth (Thor) chciałby zagrać w nowej trylogii. Kolejny „bezrobotny” aktorzyna to bożyszcze nastolatek Robert Pattison (saga „Zmierzch”). Nie tylko stwierdził, że przyjąłby rolę w „Gwiezdnych Wojnach” bez wahania, ale dodał też, że bardzo lubi Jar Jara i nie rozumie, czemu wszyscy się go tak czepiają. Wszyscy oni zgłaszają swoją kandydaturę, choć oficjalny casting nie został jeszcze rozpoczęty. Ale LFL pewnie już dawno trzyma rękę na pulsie.


David Tennant

Tom Hiddleston

Chris Hemsworth

Robert Pattison
Do grania w nowej trylogii zgłosił się jeszcze jeden kandydat. Michael A. Stackpole chciałby zagrać w Epizodzie VII. Spokojnie, pisarz wcale nie chce ważnej roli, chciałby się tylko pojawić jako jeden z pilotów (najlepiej X-Wingów), no i liczy na to, że inni autorzy książkowi się do niego przyłączą. Swoją drogą, wielu pracowników Lucasfilmu pojawiło się w prequelach zwłaszcza na chwilę, w tym Steve Sanseet, Rick McCallum, Ben Burtt, George Lucas, czy Pablo Hidalgo.

Niektórzy oczekują bezpośredniego sequela „Powrotu Jedi” z młodymi aktorami. Wśród plotek pojawiają się już listy, kto mógłby zagrać Hana Solo, Luke’a Skywalkera czy księżniczkę Leię. Listy chyba należy traktować jako ciekawostki, zwłaszcza póki oryginalni aktorzy są w grze. I tak wśród kandydatów na Luke’a pojawiają się Liam Hemsworth, Chris Pine, Anton Yelchin, Andrew Garfield, Ryan Gosling, ale i tak wszystkich na głowę bije Owen Wilson, który już przymierzał się do roli Luke’a Skywalkera. Wilson gra w filmie „The Internship”, z którego pochodzi poniższe zdjęcie. W obrazie, który opowiada o 40-latach, którzy trafiają na staż do filmy komputerowej zarządzanej przez 20-latków, gra także Rose Byrne (czyli Dorme).



Wróćmy jednak do zwariowanej listy. Na Hana Solo typuje się Josha Brolina, Christiana Bale’a, Karla Urbana czy nawet Roberta Downeya Jr. Leią zaś mogłaby być: Keira Knightley czy Natalie Portman. Tego ostatniego już nawet nie ma co komentować.
KOMENTARZE (23)

„Zemsta Sithów” w 3D wcześniej

2012-11-21 17:52:31

J.W. Rinzler wspomniał, że odkąd przyszła Kathleen Kennedy do Lucasfilmu, sprawy przyśpieszają. I faktycznie, Fox, dystrybutor obecnie istniejących sześciu epizodów, przesunął datę premiery „Zemsty Sithów” w 3D o cały tydzień. Film trafi do kin 4 października 2013, a nie 11 jak do tej pory zapowiadano. Zmian na razie nie potwierdził polski dystrybutor – Imperial Cinepix, acz prawdopodobnie to tylko formalność. Prace nad konwersją zarówno „Zemsty” jak i „Ataku” trwają w tym samym czasie, a nad całością czuwa Lucasfilm i Prime Focus.



„Atak klonów” 3D pojawi się bez zmian 20 września 2013. Klasyczna trylogia w wersji 3D powinna pojawić się w 2014, acz na razie nie zostało to jeszcze potwierdzone. Prawdopodobnie o wszystkim ostatecznie zadecydują wyniki finansowe prequeli.

Temat na forum
KOMENTARZE (19)

Kolejne zmiany w Lucasfilm, będą 2-3 filmy rocznie

2012-11-19 17:24:58

Ostatnio świat obiegła wiadomość, że Lucasfilm planuje wypuszczać dwa-trzy filmy rocznie. Znaczyłoby to, że „Gwiezdnych Wojen” będzie dużo więcej niż się spodziewaliśmy, jednak czasem trzeba sięgnąć do źródła, gdyż zlały się tu dwie informacje. W każdym razie informacje o planach przejęcia Lucasfilmu przez Disneya były utrzymywane w bardzo głębokiej tajemnicy. Z powodu tak zwanego inside trading, czyli nielegalnego handlu informacją poufną, która może mieć wpływ na wyniki giełdowe, o nowych epizodach i sprzedaży LFL wiedziała jedynie garstka osób. 31 października 2012 odbyło się specjalne zebranie pracowników Lucasfilmu, którym oficjalnie przedstawiono nową strategię, większość z nich dowiedziało się o tym dopiero dzień wcześniej... z mediów. To właśnie na tym spotkaniu padły dwie informacje. Pierwsza, że nowe „Gwiezdne Wojny” będą powstawać co 2-3 lata i że pewnie nie skończy się na trylogii. Druga, że Lucasfilm chce wypuszczać 2-3 filmy rocznie (w domyśle tworzyć). Rozważane są różne scenariusze, w tym ten podobny do Marvela, gdzie poza głównymi filmami („Avengers”) są też filmy o poszczególnych postaciach. Prawdopodobnie te dwie informacje zlały się w jedno. Nie należy się spodziewać 2-3 nowych filmów z cyklu „Gwiezdne Wojny” w ciągu roku, ale z pewnością Lucasfilm będzie zdecydowanie bardziej aktywny.

Ale to nie oznacza, że poza nową trylogią nie będzie nowych obrazów. Podobno Lucasfilm Animation pracuje intensywnie nad nowym filmem, których najprawdopodobniej będzie kolejną częścią „Wojen klonów”. Ta informacja jest nie potwierdzona, ale być może czeka nas powtórka z pilota „Wojen klonów”, który pojawił się w kinach. Nie wiadomo, czy faktycznie byłoby to wprowadzenie do tego serialu, który mógłby przenieść się na kanał Disney XD, czy być może miałby to być wstęp do innego serialu (choćby „Detours”). Oczywiście nowa animacja może nie mieć nic wspólnego z sagą i może będzie to ten obiecany film o wróżkach. Lucasfilm to nie tylko „Gwiezdne Wojny”, może czekają nas próby ruszenia innych marek jak choćby „Willow”, lub nawet coś z gier (choćby „Monkey Island”), a nawet były próby tworzenia własnych serii młodzieżowych książek jak „Siódma wieża” Gartha Nixa. To wszystko czeka na wykorzystanie.

Natomiast kwestia dwóch-trzech filmów na rok zdaje się być sprawą kolejnych lat. Na 2013 zaplanowano dwa filmy „Zemstę Sithów” i „Atak klonów” w 3D, więc klasyczna trylogia najprawdopodobniej trafi do kin w wersji 3D w 2014 (trzy filmy: „Nowa nadzieja”, „Imperium kontratakuje” i „Powrót Jedi”). Może zatem nowa animacja trafi także w 2015 do kin. Czas pokaże. Na razie prawdopodobna data premiery Epizodu VII to 17 lipca 2015.

Na spotkaniu z pracownikami Lucasfilmu zaprezentowano też zmiany personalne w LFL. Cały proces przejęcia przez Disneya Lucasfilmu trwa i ze strony Lucasfilmu odpowiada za niego (negocjacje i doprowadzenie do końca) David Anderman. Z emerytury wrócił Howard Roffman, który ma zostać menadżerem marki „Star Wars”. W sumie na emeryturze nie posiedział zbyt długo. Steve Sanseet nie chciał komentować tego, czy wróci na pełny etat do Lucasfilmu. Wiadomo tylko, że na emeryturę przeszedł Rick McCallum, producent wersji specjalnych, prequeli, młodego Indiany Jonesa i „Red Tails”, a także osoba najbardziej zaangażowana w serial aktorski. Czy oznacza to pogrzebanie serialu aktorskiego, na razie nie wiadomo. Prawdopodobnie zostanie wstrzymany na czas nieokreślony. Kathleen Kennedy będzie nie tylko prezesem Lucasfilmu, ale też i filmowcem, a przede wszystkim producentem wykonawczym nowej trylogii. Rick musiałby pod nią pracować, prawdopodobnie na razie mu to nie odpowiadało, choć kto wie, może jeszcze wróci (jak Roffman).

Kwestię dwóch-trzech filmów rocznie, Kathleen Kennedy potwierdziła także w wywiadzie udzielonym magazynowi Entertainment Weekly. Jeśli po 2015 miałyby to być nowe filmy, to firma będzie musiała się rozrosnąć, niezależnie czy będą to same „Gwiezdne Wojny” czy nie.
KOMENTARZE (21)

J.W. Rinzler o sztuce wywiadu i grzebaniu w pudłach

2012-11-13 16:51:49 oficjalny blog



W kolejnym „Holo z oficjalnej” wracamy do głównego nurtu wpisów Jonathana W. Rinzlera, czyli historii związanych z powstawaniem „Making of Star Wars: Return of the Jedi”. Jak zwykle Rinzler najwięcej czasu spędza nie na pisaniu, a na poszukiwaniach i rozmowach z ludźmi i o tym właśnie pisze tym razem.


Reżyser Richard Marquand, Harrison Ford i Richard Edlund (efekty specjalne)

Pisząc te książki o tworzeniu „Gwiezdnych Wojen”, stałem się mniej lub bardziej biegły w przeprowadzaniu wywiadów z ludźmi, z aktorami, szefami departamentów, producentami, reżyserami, rzemieślnikami, nadzorującymi efekty specjalne i tak dalej. Miałem kilka osób, które nie chciały nic powiedzieć, jakby bały się, że kogoś urażą, albo zdradzą jakiś sekret. Rozmawiałem też z innymi, którym musiałem zadać tylko jedno pytanie, a potem mogłem spokojnie słuchać ich strumienia świadomości. Nauczyłem się dzięki temu dwóch rzeczy. Nie musisz mieć mnóstwa pytań, by wypełnić umówiony na spotkanie czas, a po drugie ważne jest by podążać za rozmową, bez względu na to, czego twoje pytania miałyby dotyczyć. Jeśli Carrie Fisher mówi coś interesującego, ale nie pasuje mi to do opowieści, lub czytałem to już w jednym z wielu opublikowanych wywiadów, nie można jej przerwać i przejść do następnego pytania. Prosta zasada jest taka, by dojść do przyczyny, dla której oni o tym mówią. To pomaga płynności rozmowy, a to czasem prowadzi do wywiadowego odpowiednika El Dorado, emocjonalnych momentów lub dotychczas nie znanych incydentów.

Nie chcesz też zadawać zbyt wielu pytań, by nie zanudzić osoby z którą rozmawiasz, ani by nie skończył ci się za szybko czas. Dobra osoba przeprowadzająca wywiad wyczuje jak się sprawy mają i odpowiednio dobierze pytania. W tych archiwalnych projektach jak „Making of Jedi”, wciąż wolę wywiady robione wtedy, gdy kręcono filmy. Pod przymusem ludzie są bardziej szczerzy, to taka ogólna uwaga. Ale przyznam, że dla mnie ten najważniejszy moment badań nastąpił jakiś rok temu. Szperałem w pudłach na Ranczu Skywalkera w magazynie badań, i nadziałem się na jedno proste pudełko, w którym znajdowały się setka stron wywiadu zrobionego z Richardem Marquandem. Po przeczytaniu go i małym dochodzeniu, ustaliłem, że pochodził z listopada 1982, czyli kilka miesięcy po głównych zdjęciach.

John Philip Peecher, który napisał pierwszy „Making of Jedi”, z tego co wiem i mogę powiedzieć, zrobił tylko dwa, bardzo długie wywiady, jeden z reżyserem Richardem Marquandem, a drugi z producentem Howardem Kazanjianem. Ale kiedy rozpocząłem moje poszukiwania, nie byłem świadom istnienia tych wywiadów. Tylko dzięki szperaniu, sprawdzaniu wszystkich dziwnych papierzysk, udało mi się wydobyć dokumenty na światło dzienne i użyć je w tej książce. Na szczęście dla nas wszystkich, bo tylko niewielka część tych wywiadów trafiła do pierwszej książki.

Tu mam fragment wypowiedzi Marquanda, w którym mówi o swoim pierwszym spotkaniu z Georgem Lucasem. „To co lubiłem w Gwiezdnych Wojnach to to, że były całkowicie wiarygodne, a przy tym absolutnie mityczne. Zupełne przeciwieństwo science fiction, gdzie zawsze znajdzie się jakąś dziurę. Ponadto uwielbiałem sposób, w jaki opowiedziano tę historię. Kochałem sposób w jaki George opowiadał historię jako reżyser. I gdyby mi się to nie podobało, pewnie nie powiedziałbym mu, że mi się to nie podobało, ale z pewnością nie powiedziałbym też, że mi się podobało. A tak właśnie zrobiłem.”

Więc bardzo dziękuję temu komuś, kto schował te wywiady do pudełka prawie 30 lat temu. Przynajmniej nie wylądowały w śmietniku.




Producent Howard Kazanjian, Marquand, George Lucas, i projektant kostiumów Nilo Rodis-Jamero

KOMENTARZE (4)

Epizod VII kręcony w Ohio?

2012-11-12 17:53:44 TFN

Nie tylko aktorzy i reżyserzy mocno sugerują, by wzięto ich pod uwagę przy produkcji nowych „Gwiezdnych Wojen”. Do gry włączył się także stan Ohio, którego przedstawiciele chcieliby właśnie tam kręcono nowe filmy. Właściwie chcieć to może sobie każdy, ale tym razem Ohio ma pewnego asa w rękawie, a mianowicie specjalne ulgi podatkowe dla filmowców. Ma to ściągnąć duże produkcje do tego stanu i w przypadku Disneya (a dokładniej Marvela) już raz się udało. „Avengers” byli kręceni w dużej mierze w Ohio, dokładniej w Cleveland. Disney mógłby trochę zaoszczędzić kręcąc filmy właśnie w tym stanie. Władze sugerują, że stan ten ma też wspaniałe lokacje, które wykorzystano w „Avengers”. Jednak brakuje mu także porządnego studia filmowego. Część zdjęć do „Avengers” kręcono w bazie wojskowej, posiłkowano się też studiami w Nowym Jorku i w Kalifornii.

Dotychczas wszystkie zdjęcia studyjne przy „Gwiezdnych Wojnach” kręcono poza Stanami Zjednoczonymi i tego chyba władze w Ohio nie wzięły pod uwagę. Klasyczną trylogię i „Mroczne widmo” w całości kręcono w Wielkiej Brytanii, „Atak klonów” i „Zemstę Sithów” w większości kręcono w studiach Foxa w Australii, a dokrętki w Wielkiej Brytanii (w ramach podtrzymania tradycji). Ponieważ 20th Century Fox nie będzie dystrybutorem nowej trylogii, Australię dziś można skreślić. Do listy potencjalnych miejsc kręcenia filmów należałoby także dołożyć Czechy. Lucasfilm, ze względu na koszty właśnie w Pradze kręcił „Red Tails”. Rick McCallum sugerował też w 2011, że gdy serial aktorski zacznie być kręcony, prawdopodobnie wrócą do Czech (więcej). Warto dodać, że w przypadku „Zemsty Sithów” wszystkie zdjęcia zostały nakręcone w studiu, plenery wykorzystano jedynie jako tło. Decyzja o wyborze studia filmowego na razie nie zapadła. Wiele będzie też zależało od filmu „Avengers 2”, jeśli ten będzie kręcony w Ohio (jak pierwsza część), miejscówka może być już zajęta.

Skoro już jesteśmy przy „Avengers 2” to może on mieć jeszcze jeden wpływ na „Gwiezdne Wojny”, a mianowicie chodzi o datę premiery. Obecnie „Avengers 2” jest zapowiedziany na 1 maja 2015. Jeśli faktycznie tak by się stało, Disney jako dystrybutor może nie chcieć wypuszczać Epizodu VII w klasycznym dla sagi maju (w grę wchodziłyby okolice 15 i 22 maja). Disney/Marvel może konkurować z innymi blockbusterami, ale mało prawdopodobne by jeden dystrybutor chciał wypuścić dwie chodliwe premiery tak blisko siebie. Być może zatem doczekamy się premiery nowych „Gwiezdnych Wojen” w czerwcu lub nawet lipcu. Ta druga data jest znów bliższa tradycji, ponieważ 15 lipca 1977 „Nowa nadzieja” weszła w USA do szerokiej dystrybucji (więcej). Nadal jednak są to spekulacje i być może Disney inaczej zaplanuje swój harmonogram na 2015.

Z innych plotek, nie tylko Steven Spielberg powiedział, że nie jest zainteresowany reżyserią. Podobne oświadczenia wydali Zack Snyder („Sucker Punch”) oraz Quentin Tarantino. Z drugiej strony rozwija się kwestia „1952”, do którego rolę negocjuje George Clooney. Potwierdzono, że film ma być czymś w stylu „Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia” lub „E.T.”, więc raczej to będzie osobna produkcja, a nie kryptonim Epizodu VII.
KOMENTARZE (12)

Disney chce kupić Hasbro!

2012-11-06 20:54:09 Mtv Geek

Mtv Geek donosi, Disney po przejęciu Lucasfilmu (transakcja oczekuje na zatwierdzenie), zwróci swoje zainteresowanie w kierunku firmy Hasbro. Jak na razie wszystko jest w fazie planów i trwają dyskusję. Poprzez zakup Hasbro, Disney dostałby prawa do takich serii jak m.in. Transformers, G.I. Joe, Dungeons and Dragons, czy My Little Pony no i oczywiście Star Wars. Co więcej, firma uzyskałaby znacznie większe przychody pieniężne z uniwersum Sagi, a wszystko dzięki sprzedaży zabawek z Gwiezdnych Wojen.
Jak widać Disney wie jak robić dobre interesy. Wygląda na to, że firma spod szyldu Myszki Mickey chce ugryźć jak największy kawałek Gwiezdnowojennego tortu, czyli uzyskać jak największe przychody z całej serii.
KOMENTARZE (34)

Co z TCW po sprzedaży Lucasfilmu?

2012-11-03 09:37:32 Hollywood Reporter

Chyba każdemu, kto słyszał wieści ostatniego tygodnia, przyszło do głowy pytanie: co się stanie dalej z "The Clone Wars"? Sezon szósty jest już od dawna potwierdzony, ale jaka stacja zaopiekuje się nim po sprzedaży Lucasfilmu Disneyowi? Od kilku dni wiele portali wskazuje na to, że prawdopodobnie sezon piąty będzie ostatnim dla należącego do Warner Bros Cartoon Network. Wedle Hollywoood Reportera, stacja ta odnawia swoją licencję na emitowanie odcinków każdego roku, a ta kończy się w 2013. Oznacza to, że szósty sezon prawdopodobnie nie zostanie tam wyświetlony, ponieważ odcinki (jeśli byłyby pokazywane co tydzień, jak do tej pory) przekroczyłyby rok 2014. The Walt Disney Company ma kilka kanałów, ale wszyscy wskazują raczej na Disney XD, na którym puszczane są bardziej chłopięce kreskówki. Prawdopodobnie przejęcie praw dotyczyłoby również wydań serialu na DVD i blu-ray, którymi do tej pory zajmował się Warner. Czy obejmie to właśnie emitowany sezon piąty, tego nie wiadomo.

Oczywiście są to jedynie przypuszczenia, ale gdyby okazały się prawdą, co oznacza to w praktyce? Być może powinniśmy się nastawić na nową datę i godziny emisji, na przykład w formacie codziennym, a nie tygodniowym. Kanał ten ma też swoją polską wersję i zaczyna ona emisję kreskówek w rodzimym języku o wiele szybciej, niż Cartoon Network. Przykładowo, serial "Tron: Rebelia" zadebiutował w Stanach 7 czerwca tego roku, w Polsce 16 września. Na razie pozostaje nam czekać na oficjalne oświadczenie.
KOMENTARZE (22)

Epizod VII w produkcji jako „1952”?

2012-11-03 08:20:46



Jeszcze nie opadły emocje po tym jak ogłoszono trylogię sequeli i sprzedaż Lucasfilmu, a po sieci już zaczynają krążyć plotki i domysły. Jedna z nich mówi o tym, że Epizod VII już znajduje się w produkcji. Oczywiście to kolejna teoria spiskowa, ale na wszelki wypadek lepiej ją odnotować i przyjrzeć się jej.

Jakiś czas temu Disney zapowiedział film pod tytułem „1952”, którego scenariusz sprzedał Disneyowi Damon Lindelof (producent „Star Trek” z 2009, scenarzysta „Kowbojów i obcych” czy „Prometeusza”). Film ma wyreżyserować Brad Bird („Ratatuj”, „Mission: Impossible – Ghost Protocol”, „Iniemamocni”). Swoją drogą Brad Bird pracuje jednocześnie nad innym projektem dla Disneya – „1906”, który ma opowiadać historię trzęsienia ziemi. „1952” ma być dużym widowiskiem SF, które jest okryte tajemnicą. Wiadomo tylko, że projekt ten ma multi-platformowe aspiracje, co w przypadku Disneya oznacza nie tylko gry i resztę kolekcjonariów, ale też parki rozrywki. Ambitny projekt SF, brzmi zupełnie jak „Gwiezdne Wojny”, stąd pewnie źródło plotek. Ale fani teorii spiskowych będą zadowoleni.

Damon Lindelof został zatrudniony do projektu w czerwcu 2011, a Brad Bird w maju 2012. Teraz już wiemy, że prace nad „Gwiezdnymi Wojnami” wówczas już trwały. Spiskowa teoria brzmi tak. „1952” to nazwa kodowa, którą zostanie użyta przy produkcji Epizodu 7, zupełnie jak „Blue Harvest” przy „Powrocie Jedi”.
Pozostaje pytanie dlaczego „1952”? Tytuł równie dobrze może odnosić się do roku akcji (jak „2001: Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka czy „1941” Stevena Spielberga). Ale niekoniecznie, może też dotyczyć czegoś innego. W roku 1952 rząd USA uruchomił program „Project Blue Book”, który zajmował się fenomenem UFO. Temat bardzo dobry do rozwinięcia w filmie, zwłaszcza gdyby chciano pójść w kierunku klimatu paranoi lat 50. Z drugiej strony to dobra zasłona dymna dla prawdziwego tematu filmu. Być może też „1952” jest pewną grą z widzem. Mark Hamill urodził się np. 25 września 1951, więc Lindof mógłby wykorzystać tę datę by pokazać, że Luke będzie odpowiednikiem Bena, natomiast przesunięto ją o rok, by wpuścić fanów w spekulacje o UFO. Inne połączenie to fakt, że Liam Neeson urodził się w 1952.

Wbrew pozorom do 2015 nie pozostało zbyt dużo czasu na produkcję filmu, zwłaszcza jeśli miałby być początkiem nowej trylogii. Zakładając, że film wejdzie między majem a lipcem 2015, to i tak mamy jakieś 2,5 roku na przygotowania. Z drugiej strony wiemy już, że prace toczą się od ponad roku (i to na pewno zarówno nad „1952” jak i Epizodem VII, jeśli to nie są te same projekty).

To co na pewno się nie zgadza w tej teorii to fakt, że Disney w sekrecie pracowałby nad nowymi epizodami, co mogłoby godzić w dotychczasowych partnerów Lucasfilmu. Z drugiej jednak strony, George był bardzo zły na Foxa, choćby za problemy z dystrybucją „Red Tails”. Teraz takich spekulacji pewnie będzie więcej. Pozostaje nam tylko czekać na jakieś oficjalne informacje, o jednym bądź drugim projekcie.
KOMENTARZE (14)
Loading..