Pewnie wielu z was się ze mną nie zgodzi ale i tak to napiszę. Po przeczytaniu książki "Zdrajca" moim ulubionym bohaterem NEJ został Ganner Rhysode. W trakcie czytania książki uderzyło mnie to jak bardzo chciał się zmienić i zostać "prawdziwym" Jedi. Oczywiście, nie tylko to. Zaimponowało mi również, że jako jeden z nie wielu nie wierzył w śmierć Jacena i postanowił go odszukać. Za to w "Szlaku przeznaczenia" aż mnie wnerwiło to, że była o nim tylko mała wzmianka podczas ceremonii pasowania na Rycerzy Jedi. Wiem, że Ganner nie był zbyt lubiany ale, na milość boską, gdyby nie on to młody Solo byłby teraz martwy. Jakoś o Anakinie Solo to mogli pisać całymi książkami, a o nim była ledwo mała wzmianka. A Jaina to chyba powinna mieć wurzuty sumienia za to, że mu nie uwierzyła. I właśnie tu czai się ta niesprawidliwość Skuwalker`a, o rodzinie to pamięta, a o swoich uczniach to już nie bardzo. Ktoś mnie poprze w tych rozważaniach?
                
                
                    
                
                    
, nie tylko on został przemilczany. To jedna z tych cech, która też mi się nie do końca podoba w EU. Ale nie zapominajmy, że często i gęsto, jest to opowieść o rodzie Skywalkerów 
. Ja też mam żal, że Anderson pisze o Kypie Durronie jako o jednym z największych, a potem jego rola jest przez pozostałych autorów - mówiąc delikatnie - olewana. Chciałoby się, aby te książki opowiadały czasem o kimś więcej niż Solo&Skywalker Company, jednak tu pretensje nie tyle do autorów, lecz do tych co układają pewne koncepcje. Tu przydałoby się tej wizji rozwojowej, jaką mamy w CW, gdzie czasami postacie marginalne, doczekały się swoich literackich losów, np.: Offe i seria Medstar. Oczywiście mam tu na myśli wyłącznie Jedi, bo inne "grupy zawodowe" zostały czasami lepiej potraktowane np.: piloci i seria X-Wing.