...jest przereklamowany. Po prostu. Pojawia się w rankingach co drugiej osoby, jeśli nie częściej i to jest po prostu straszne.
1. Z punktu widzenia świata SW: Był starym dziadem, ogarniętym marazmem i ograniczonym skostniałymi regułami, zapatrzonym w przeszłość (jak napisał wyżej Carno). Nic dodać, nic ująć. Zrozumiał swój błąd dopiero podczas Czystki, ale wtedy było już za późno. Jak dla mnie nie zasługiwał na tytuł Wielkiego Mistrza Zakonu. Bo o ile wybaczyłbym mu hamowanie swojego samorozwoju (a niech robi, co chce), to narzucanie swoich poglądów i jednocześnie ograniczeń reszcie Zakonu (w rezultacie powodując jego upadek) - no cóż... Acha, no i co chwilę pomrukuje jak idiota. Sumując: nic nie robił. Zupełne przeciwieństwo chociażby takiego Jacena, który moim skromnym zdaniem mógłby się z nim zmierzyć i wygrać (o ile nie zszedłby na złą ścieżkę w nieodpowiednim momencie i poćwiczył jeszcze wiele lat). Solo miał zupełnie inne nastawienie do nauki o Mocy, czerpał z każdego źródła z jakiego tylko mógł i to mi się najbardziej w nim podobało - nie bał się niczego. A że się potknął? W końcu był tylko człowiekiem, zresztą podwładnym kolejnemu dziadowi - Luke`owi.
2. Z punktu widzenia naszego świata (tutaj trochę o wizualnym aspekcie i jeszcze troszkę o roli): Jedyne wywołujące u mnie emocje pojawienie się Yody na ekranie to TESB. Kiedyś miałem dość ludzi (najczęściej starszego, sentymentalnego pokolenia), którzy narzekali że Yody w nowych Epizodach jest za dużo, jest komputerowy i w ogóle nie ma klimatu. Po jakimś czasie stało się to regułą i wręcz grzechem było mieć inne zdanie. Teraz powoli dostrzegam, ile mieli racji. Nowy Yoda JEST komputerowy (o "Wojnach klonów" nie wspomnę, bo to jest profanacja nie tylko tej postaci, ale i całych SW), jest go za dużo na ekranie, wydziwia nieprawdopodobne rzeczy i... nie ma tej magii co w TESB. Tam był starym, zdziwaczałym gremlinem, ale co chwilę sypał jakimiś mądrościami i dało się odczuć, że naprawdę jest wielkim, tajemniczym mędrcem. Jednak w NT twórcy zamienili go w parodię siebie samego...
No ale w końcu Lucas naucza wszystkich dokoła, "jak robić Gwiezdne wojny"!