rozumiem twoje rozważania techniczno-technologiczno-komputerowo-grafikowo-efektowo-specjalne. Tak, to jest problem, z którym borykamy się zestawiając obie trylogię i tworząc z 6 filmów jeden obraz. Prawdopodobnie wymyślamy różne sobie ściemy, żeby wybrnąć z tej sytuacji, ale prawda jest taka właśnie, jak ją przedstawiłeś. Osobiście przechodzę obok tego problemu, bo dla mnie najważniejsze w Gwiezdnych Wojnach jakby transcenduje jakość pojedynków, którą się zbytnio nie przejmuję. Nie zrozum mnie źle, na Battle of Heroes siedziałem wgnieciony w fotel i miałem prawdopodobnie bardzo głupi wyraz twarzy Natomiast braki techniczne Klasycznej Trylogii, a zwłaszcza EIV zupełnie mi nie przeszkadzają, a sama Nowa Nadzieja jest moim ulubionym epizodem, choć bardziej cenię całość, niż części.
Co do rozważań na temat pojedynku... ktoś, kto nie widział A New Hope, z twojej wypowiedzi mógłby wywnioskować, że Obi-Wan zginął w taki sam sposób, w jaki zginął Qui-Gon, lub jakikolwiek Jedi biorący udział w pojedynku na miecze świetlne. Dobrze wiesz, jak inna była ta śmierć, jak inna była to porażka. Tak inna, że ja tego porażką nie nazwałbym nawet. Oczywiście jestem daleki od tych najprostszych interpretacji oczywistych spojrzeń: "Kenobi się poświęcił dla ratowania Luke`a". Choć może tak po prostu było? Nie wiem. Nie uważam również, że Kenobi był kamikadze. Opieram się tylko o to, co widzę na ekranie, a widzę i słyszę, jak mówi on do Skywalkera, że ich drogi się rozchodzą. Vader wyczuwał Obi-Wana, więc oczywistym jest fakt, że Kenobi wyczuwał Vadera. Zauważ również, co Darth mówi o swoim byłym mistrzu Tarkinowi: "ucieczka nie jest jego zamiarem".
Nie mówię, że Obi przewidział swoją śmierć. Uważam jednak, że są takie momenty, że po prostu się wie. To nic dramatycznego, to życie tylko i Moc. I nie ma to nic wspólnego z fatalizmem, który przebija się w końcówce twojej wypowiedzi, niczym moralne aporie luteranizmu
Ta scena jest szczególna w całej Sadze, jest jedną z najbardziej magicznych i zagadkowych scen. Wyraz twarzy i spokój Kenobiego... poraz kolejny zaprzeczę mocno i wyraźnie- nie, Kenobi nie przegrał. Czy wygrał? Na pewno wybrał.