Czasem jest tak, że wraca się do starych przemyśleń. Oto moja nowa interpretacja sensu sagi.
Mroczne Widmo.
Na początku dostajemy Anakina Skywalkera, młodego chłopca owładniętego marzeniami i nadziejami na lepsze życie, młodzieńca, którego świat kręci się wokół jego matki. Ale gdy nadchodzi upragnione wyzwolenie, wyjście z rodzinnego gniazda, dla niego rozstanie z matką jest bolesne. Scena w której się z nią żegna, to nie tylko jedna z piękniejszych kwestii w filmie, ale i jedna z najważniejszych w całej sadze. To ona pokazuje przywiązanie Anakina, miłość, którą czuje do matki i strach, przed stratą.
Anakin trochę wbrew sobie odlatuje, ale swoje uczucia przywiązania lokuje w Qui-Gon Jinnie, którego śmierć przychodzi mu niebawem obserwować. Strata przykra, ale jeszcze nie tak bolesna, bo jest Obi-Wan, który zajmuje miejsce Qui-Gona. Gdzieś tam też jest Padme. I nadzieja. Dwie straty, w tym jedna nieodwracalna wobec życia. Z wszystkim można żyć dalej, można się pogodzić.
Atak klonów.
Tu dalej mamy kwestię przywiązania, do Obi-Wana, pomimo braku pewnego zrozumienia, to przywiązanie jest. Do Padme, tu rodzi się miłość, może dlatego, że przypomina ona dawne czasy. I do tego jest jeszcze Shmi. W Anakinie to rozstanie z nią nie umarło, ono nadal żyje i nadal boli, jak rana, która nie chce się zagoić. Skywalker wyrusza na poszukiwanie Mamy, ale przybywa za późno. Shmi umiera w jego ramionach. Oto nadchodzi dla niego najczarniejsza godzina, w Anakinie rodzi się gniew i żądzą. Kończy się to tak jak się kończy, masakrą. Ale bardzo znamienita jest tu scena samego poszukiwania. Anakin przemierzający Tatooine, samotnie, a my słyszymy tylko i wyłącznie dźwięk „Duel of the Fates”. To jego myśli się kotłują, nadzieja i obawa. To fenomenalna scena. Trudno lepiej oddać tę sytuację, kiedy jedzie się do bliskiej osoby i poza informacją, że stało się coś bardzo złego, nie wie się co. Śmierć jest tu jak najbardziej wkalkulowana w ryzyko, ale człowiek stara się ją wykluczyć. Niestety nie zawsze może. Anakin nie zdał próby, postanowił wywrzeć zemstę, na tych, których obarczył odpowiedzialnością za śmierć.
Zemsta Sithów.
Tu znów najważniejsza jest strata i próba jej zapobiegnięcia. Tym razem chodzi o Padme. Anakin już stracił wystarczająco wiele, i nie chce przeżywać tego po raz kolejny. Jest silny Mocą, ale nie aż tak silny. Tym bardziej, że już przegrał raz podobną próbę. Gdy zatem dostaje do ręki „cyrograf” do podpisania, by tylko zaprzedał swą duszę i zdradził wszystkich przyjaciół, nie waha się. Padme jest centrum jego świata, jest dla niego najważniejsza, chęć ochrony jest jak najbardziej naturalna, trudno mu się dziwić. Ale właśnie wynika z tego, że nie zdał próby. Tyle, że cyrograf, jak to z nimi bywa przynosi także i komplikacje, które przynoszą śmierć Padme. Anakin zostaje sam, a życie ratuje mu ten, któremu zależy na wypełnieniu przysięgi, nie Anakinie. Owszem nie tylko Anakin miał chwilę słabości, trudno nie mówić także w tej materii o Obi-Wanie w Mrocznym Widmie, ale tam ta słabość pomogła mu pójść dalej, a nie została jego częścią i sekretem, jak w przypadku Anakina, który bał się ponownie zmierzyć ze stratą i w rezultacie stracił wszystko. Tu jeszcze jest znamienite to, że szybkość z jakim przechodzi on na Ciemną Stronę doskonale pokazuje jego emocje, on przegrywa, bo nie ma sił zmierzyć się z życiem. Nie ma chęci.
Nowa Nadzieja.
Tym razem mamy Luke’a, którego relację z wujostwem są inne. To zbuntowany młodzieniec, który chciałby świat przemienić na swoją modłę i nie podoba mu się ględzenie starych. Twierdzi, że wie lepiej. Relacje wydają się być chłodne i napięte, ale on jeszcze nie dorósł by je unormować. Tym większy jest jego ból, gdy widzi piaskoczołg Jawów zniszczony przez szturmowców. Podobnie jak ojciec, pędzi do domu, wpierw pojazdem, potem nogami, nie myśli, biegnie. Znów bardzo prawdziwa i emocjonalna scena. Przybywa tylko po to, aby odkryć, że nie zdążył. Ale widać tak chciała Moc. Luke’owi jest ciężko, ale nie obwinia za to szturmowców, nie szuka zemsty. Z bólem akceptuje swój los. I cały swój świat próbuje zbudować wokół Bena. To nie zdaje oczywiście egzaminu, bo Obi-Wan wkrótce też przekracza linię życia i śmierci. Młodemu Skywalkerowi jest bardzo ciężko, ale akceptuje los takim jakim jest. Nie ma zamiaru walczyć ze śmiercią, tylko jakoś ułożyć sobie życie, bo tego chciałby wuj Owen, ciocia Beru czy Ben Kenobi. Luke buduje nowe relacje z Hanem, Leią, Chewiem. I żyje. Zdaje pierwszy test.
Imperium kontratakuje.
Tu zaczyna się właściwie od tego, że Luke przechodzi próbę podobną jak Anakin, ale odwrotną. Oto życie jego przyjaciół stoi na szali na przeciw jego przyszłości, nie galaktyki, ale jego własnej. Luke wybiera przyjaciół, ale czy z tego powodu, że wolałby się dla nich poświęcić, czy może podobnie jak ojciec nie zdaje próby? Tego pewnie się nie dowiemy, to jest w nim zbyt wymieszane. Udaje mu się to, ale przychodzi jeszcze walka z Vaderem, który wyjawia mu prawdę o ojcu, którego Luke nigdy nie znał, a ukochał. Młody Skywalker ciężko wychodzi z tej próby, ani jej nie zdał, ani nie oblał do końca. Ma jeszcze czas na rozstrzygnięcie.
Powrót Jedi.
Owszem jest tu ratowanie Hana, ale ono dla wymowy jest o mało istotne, choć warto wspomnieć, że Luke wpierw chce sięgnąć po pokojowe rozwiązanie. Jednak istotne jest to, co się dzieje na Endorze i na Gwieździe Śmierci. Tam Luke widząc swojego ojca, nie zamierza z nim walczyć. Owszem może go stracić, ale chce go uratować, jednak nie w taki sposób, by poświęcić tu kogokolwiek poza sobą. I to też nie swoją duszą, ale co najwyżej swoim życiem. Gdy dowiaduje się o Lei, wtedy wzbiera w nim furia, jest to jego najczarniejsza godzina, bo nie tylko walczy z Vaderem, ale i z własnymi słabościami. Tu przegrał przez chwilę. Ale potrafił się z tej przegranej, podobnie jak Obi-Wan podnieść. Skoro nie da się uratować ojca, on nie ma zamiaru ratować siebie, woli zginąć zostając sobą, niż oszukiwać los. I to właśnie ratuje i jego, i jego ojca, a raczej jego duszę. Luke był gotów poświęcić najcenniejsze, co miał, swoje życie, ale przy tym pozostał sobą.
I choć Gwiezdne Wojny są w dużej mierze opowieścią o pogoni i realizacji swych marzeń, to jednak w tej interpretacji widać, że nie wszystko jest warte zaprzedania samego siebie. A może tak na prawdę nic nie jest warte. Jak mówi Yoda w „Zemście Sithów”, że Qui-Gon nauczy ich słuchać woli Mocy. Wiele rzeczy możemy osiągnąć sami, pracując, względnie oszukując jeśli chcemy to osiągnąć szybciej i łatwiej, ale są rzeczy, które trzeba umieć zaakceptować takimi jakie są. Bolesnych rzeczy, bo walka z nimi nie przyniesie nam tego, czego oczekiwaliśmy, a wręcz przeciwnie może jeszcze zniszczyć, jak zniszczyła związek Anakina i Amidali.